Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział pięćdziesiąty trzeci

 Mijały dni, miesiące, lata. Ta tajemnicza siła postępowała, ale jakoś dawaliśmy sobie z nią radę. Rzuciłam na królestwo silne zaklęcie ochronne i jak na razie to stawiało im czoła... Rosły również moje najukochańsze pociechy. Mają już sześć lat, jak ten czas szybko leci! Tony był najbardziej zabawny, ale też trochę arogancki (ulubieniec dziadka), Lotar uparty i uwielbiał czytać, że mu się chciało uczyć tak wcześnie, a no i oczywiście złośliwiec jak ojciec... No i oczywiście Syriusz. Ten to miał energii! Było go pełno wszędzie, wiedział normalnie wszystko o wszystkich. Nie mam pojęcia jak to robił, ale robił to dalej. Chłopcy już od niedawna uczą się magii (uzdolnieni po rodzicach), walki, jazdy, historii, itd. Cwaniaki są dobrze, na ich szczęście, bo jak się nie uczą, to Loki daję im reprymendy, a jak to nie podziała, co się często zdarza, to grozi im mną. Nie krzyczę ani nic, po prostu gram tym małym diabełkom na uczuciach. Mój mąż się przekonał, że lepiej bym nie zaczynała i dzieci mu wierzą na słowo. Na razie panował pokój, ale te cienie wciąż próbowały się wkraść. Miałam już tego dosyć. Od sześciu lat szukam rozwiązania, a rezultatów nie ma! Postanowiłam sprawdzić może jakieś przepowiednie, no i według nich te cienie zwiastują tylko jedną osobę... Hel. Poszłam z tym do Lokiego, akurat bawił się z naszymi pociechami. Podeszłam i poprosiłam, by poszły się coś porobić w ogrodzie, a z mężem zostałam w salonie. Spojrzałam na niego poważnie...

- Aida, coś się stało?

- Chyba znam przyczynę - odparłam.

- Naprawdę? - Spojrzał na mnie z nadzieją.

- Hel - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy. - Jej sługi, to te cienie. Nasyła je na nas. Wiesz o co może jej chodzić?

- Może - jego mina zrzedła - po prostu jej się nudzi, znam ją trochę i wiem, że cierpi na nudę.

- Loki, nie kłam – nakazałam twardo.

- Ale...

- Loki!

- Ragnarok – odparł grobowym tonem.

- Słucham? Ona...

- Zwiastuje Ragnarok. A skoro nasyła swoje sługi... To już koniec Asgardu i wszystkiego innego. Zawsze była chciwa i pragnęła tronu Odyna, a jego już nie ma.

- Ale jesteśmy my...

- Nie uważa nas za wrogów, a tylko szkodniki, których łatwo się pozbyć. Aida, będziesz musiała uciec z chłopcami. Nie możecie tu być, gdy ona przyjdzie.

- Słucham?! Chyba nie mówisz poważnie! Nie ucieknę! - ryknęłam zdenerwowana.

- Musisz! Chłopcy muszą mieć matkę, żywą!

- Ojca również! Będą u Tonego, ale my musimy zostać i walczyć! Taka jest twoja i moja powinność!

- Nie, ty też uciekasz! Wiesz, co bym zrobił gdybym cię stracił?!

- A wiesz, co ja zrobię jak cię stracę?! Pójdę do niej i choćbym miała zginąć, pomszczę cię!

- Aida!

- Loki!

- Oni muszą mieć kogoś, a najlepszą osobą do tego będziesz ty, nie zmienię zdania! Za niedługo udacie się na Midgard – warknął.

- Nie możesz mi rozkazywać, jestem królową!

- A ja królem! - ryknął na mnie gniewnie, ale nie ugięłam się pod jego groźnym wzrokiem. - W prawie jest, że mogę rozkazywać wszystkim, nawet królowej - wycedził.

- A od kiedy taki pilny jesteś w obowiązkach i prawach?! Może i jesteś królem, ale też mężem i ojcem, a prawdziwa rodzina się wspiera i słucha we wszystkim!

- Może jednak nie jesteśmy prawdziwą rodziną! - Znów ryknął, ale głośniej i straszniej. Jego skóra zaczęła się robić niebieska, a oczy czerwone. W pokoju zapanował chłód, ale nie zwracałam na to uwagi. Przeraziły mnie słowa, które powiedział. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach, a ja patrzyłam na mojego „męża" z niedowierzaniem.

- A więc tak? - spytałam łamiącym się głosem. - Jednak jesteśmy tylko twoją przepustką do tronu?...

- Co? Nie o to...

- Tak czy nie?! Wyrzuć to z siebie! Powiedz, co tak naprawdę sądzisz o rodzinie, którą myślałam, że kochasz!

- Aida, nie chciałem tego powiedzieć...

- Ale powiedziałeś! I chyba wyjątkowo w końcu powiedziałeś prawdę... - Ostatnie zdanie wyszeptałam kompletnie załamana i wybiegłam z salonu. Kiedy biegłam korytarzem usłyszałam głośne wołanie: „Aida! Aida, proszę!" jednak nie odwróciłam się. Już nie miałam sił. Już nie wiem, kiedy mówi prawdę, a kiedy kłamie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro