Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział pięćdziesiąty czwarty

 Tej samej nocy spaliśmy osobno, a raczej on spał. Ja ubrałam się w mój stary strój do walki, który o dziwo jeszcze był dobry. Zabawnie było znów go założyć. Te trampki były najlepsze! Przygotowana spakowałam parę przydatnych rzeczy do torby i poszłam po Gorgo, a następnie pogalopowaliśmy do Heimdalla. Podeszłam do niego z koniem na wodzy i oznajmiłam swoją prośbę. Powiedział mądre słowa o tym, że mogę nie wrócić, a ja odpowiedziałam, że najważniejsze jest dla mnie bezpieczeństwo królestwa i rodziny, nawet mogę za nich zginąć. Stanęłam naprzeciw przejściu i przytuliłam do siebie Gorgo. Baliśmy się oboje, a strach trzeba przezwyciężać. Wiem, do czego zdolna jest Hel i trzeba ją powstrzymać za wczasu, by nie zginęło jeszcze więcej stworzeń. Zamknęłam oczy i przejście nas wciągnęło. Podróż trwała dłużej niż do innych światów, bo świat Hel był naprawdę oddalony. Mieszkały tam duchy zmarłych, którzy nie umarli w wyniku walki lub tego typu rzeczy. Tu byli ludzie starzy, chorzy... Kiedy w końcu stanęliśmy na pewnym gruncie rozejrzałam się dookoła i... Wszędzie było ciemno i mrocznie. Gdzieniegdzie było widać smętne dusze. Chciałabym im pomóc, ale nie miałam jak. Wsiadłam na konia i pojechaliśmy do oddalonej siedziby Hel. Był to naprawdę przerażający zamek, z ciemnego kamienia. Był ogromny, a mieszkała w nim tylko jedna żywa osoba. Pani śmierci. Na miejscu zsiadłam z Gorgo i zostawiłam w miejscu wyglądającym na stajnię. Następnie zapukałam w wielkie wrota znajdujące się na drugim końcu dziedzińca. Przypominały heban. Nagle otworzyły się z głośnym trzaskiem i wkroczyłam do środka. Na wprost znajdował się tron na podeście, ciemny jak wszystko wokół. Było tu tylko parę ognisk oświetlających wszystko, ale i tak było mroczno. Wkroczyłam do środka, nie spuszczając z oka kobiety o bladej cerze, czarnych jak smoła włosach i równie czarnych oczach. Patrzyła na mnie z uśmiechem... Nie umiałam go określić, był jakby triumfalny, ale też miły, a jednocześnie szyderczy.

- Witam cię, moja królowo, Aido Stark, w moich skromnych progach! Nareszcie mogę cię poznać... - mruknęła przeciągle.

- Witaj, Hel, pani ciemności i śmierci.

- Myślałam, że zawitasz tu w innej postaci, ale ta bardziej jest... miła dla oka. - Zachichotała. - Mamy dużo do omówienia... - Znów się uśmiechnęła szeroko, a wrota zatrzasnęły się, a ja nie mogłam już wrócić. Moje życie zostało po ich drugiej stronie...

Oczami Lokiego...

- Aida! - Obudziłem się przerażony i cały w zimnym pocie.

Byłem na dziedzińcu Hel i spojrzałem na otwarte wrota. Stała w nich moja żona przerażona i patrzyła na mnie. Pani ciemności zaśmiała się tylko szyderczo i zatrzasnęła wrota. Tak się wystraszyłem, że aż podskoczyłem, a później wszystko zniknęło i została tylko pusta w ciemności. Klęknąłem załamany i zacząłem krzyczeć, znowu odeszła! Nie wiem, czemu wydało mi się to tak realne... Załamany schowałem twarz w dłonie i myślałem, co mam zrobić. Po chwili ktoś położył mi rękę na ramieniu. Podniosłem głowę i ujrzałem... Friggę. Uśmiechała się miło i szeroko, jak matka do swojego kochanego dziecka...

- Nie płacz, mój mały, spokojnie... - powiedziała kojąco i przykucnęła, by mieć oczy na wysokości moich.

- Mamo? - szepnąłem, nie dowierzając.

- Tak, kochanie. - Uśmiechnęła się szerzej i przyłożyła dłoń do mojego policzka. - Jak zmężniałeś i wyrosłeś...

- Już dawno...

- O, nie... Wtedy byłeś po prostu wrażliwym chłopcem, ale teraz jesteś prawdziwym mężem, ojcem. Doczekałam się wnuków, niemożliwe! - Zachichotała. - Co cię trapi, synku?

- Aida, ona odeszła... I jeszcze się pokłóciliśmy. Powiedziałem, że nie jesteśmy prawdziwą rodziną i ona... poszła do Hel, sama, by chronić nas...

- Zawsze za szybko wybuchałeś - stwierdziła z grymasem - ale ona tak samo powiedziała trochę za dużo. Jednak oboje tak nie myślicie.

- Skąd możesz to wiedzieć? - Spojrzałem na nią podłamany.

- Ja to czuję, tutaj. - Wskazała na serce. - Wiedz, że ona cię kocha i walcz o nią do końca, rozumiesz?

- O co?...

- Rozumiesz, kochanie?

- Tak, matko - odpowiedziałem.

- Proszę, pamiętaj, że zawsze będziemy przy tobie, w twoim sercu. - Łzy stanęły jej w oczach, a ja poczułem, jak bardzo mi jej brakowało.

- Będę pamiętał i kocham cię, mamo... - wyznałem, a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.

- Ja ciebie też, najmocniej na świecie – szepnęłam i pocałowała mnie w czoło, a zamknąłem oczy...

Obudziłem się zlany potem i pędem pobiegłem do sypialni, gdzie spała Aida. Otworzyłem je z impetem i... jej tam nie było! Ubrałem się na szybko i teleportowałem się do Heimdalla.

- Gdzie ona jest?! - ryknąłem wściekły.

- Przecież wiesz, Loki – odparł, spokojnie wpatrując się we mnie swoimi złotymi oczami.

- Zabierz mnie tam, szybko!

- Nie mogę, panie. Aida tego kategorycznie zabroniła.

- Jestem królem, to rozkaz!

- Moim zadaniem jest chronić Asgard, a bez króla nie będzie bezpieczny. Królowa ma swój rozum, wie co robi.

Nic na to nie odpowiedziałem, po prostu usiadłem nad bezkresnym kosmosem i wpatrywałem się obojętnie w przestrzeń, byłem załamany...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro