Rozdział dziewiętnasty
- AIDA! - Ktoś krzyknął mi nad uchem, przez co spadłam z łóżka. Spojrzałam morderczo na osobę, która śmiała mnie obudzić. Oczywiście był to Tony.
- Czego?! - warknęłam wściekła.
- Chciałem cię powiadomić, że zostałaś oficjalnym członkiem ekipy Avergers! Fury pozdrawia.
- A kiedy wyraziłam na to zgodę? - spytałam zaspana.
- Fury wyraził - prychnął i poszedł do kuchni. Podążyłam więc za nim.
- A niby żyję w wolnym kraju... No, dobra, to kiedy lecimy?
- Za dwa dni. A do tego czasu pomożesz mi ze zbroją, co? Potrzebuję twojej pomocy.
- No dobra. - Uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść jajecznicę od niego. Nie, nie zatrułam się.
W pracowni było całkiem wesoło, co chwila Tony dostawał smarem w twarz albo był obrażany przeze mnie i Jarvisa. Biedniutki był nękany we własnej pracowni, przez własną sztuczną inteligencję i przez własną córkę. Uwielbiałam spędzać z nim czas...
Dwa dni później...
Leciałam sobie samolotem spakowana w plecak i patrzyłam na chmury. Po jakimś czasie znalazłam się na lotniskowcu TARCZY. Oczywiście wiedziałam, co to tak naprawdę jest, ale po co psuć wrażenie Tonemu? Wyszłam spokojnie z nim, a na przywitanie z nami wyszła Natasza Romanoff.
- No proszę, moja sekretarka! - zawołał Tony.
- Stark! Jak ja się stęskniłam... - Uśmiechnęła się nieszczerze Natasza. - A to twoja córka, Aida, prawda? Jedyna osoba, która może zaleźć za skórę Fury' emu!
- To ja. - Zaśmiałam się. - Natasza Romanoff, jak się nie mylę.
- Nie mylisz się. Zapraszam za mną. Mamy mało czasu, a muszę jeszcze iść po drugą wycieczkę.
No i nas odstawiła przy kajutach. Rozpakowałam się i poszłam sobie na spacerek po Helicarrierze. Nogi poniosły mnie na mostek, gdzie spotkałam Nicka, kontrolującego pracę swoich ludzi. Stanęłam obok i przybrałam jego pozę.
- Ale fajnie jest tu stać - odparłam podekscytowana. - To jest takie niesamowite!
- Dwudziestolatka, a zachowuje się jak dziecko - prychnął.
- Każdy ma coś z dziecka. - Wzruszyłam ramionami. - Jedni więcej drudzy mniej - powiedziałam beztrosko i obróciłam się. - Witam Kapitana Amerykę! Aida Stark i proszę mi mówić po prostu Aida - powiedziałam i potrząsnęłam jego dłoń. Był lekko oszołomiony. Przyznam, byłam mało delikatna.
- Steve Rogers. Po prostu Steve - mruknął i uśmiechnął się do mnie lekko.
- Witam. - Przywitał się Nick. Do gromadki doszedł jeszcze Iron Man i pan Bruce Banner.
Wszyscy się ze sobą przywitali i Fury objaśnił wszystkim, o co chodzi z Lokim i powiedział, kto ma jakie zadania. Ja miałam z Nickiem nadzorować wszystko. Gadaliśmy sobie tak miło, aż do momentu, gdy jeden z agentów nie namierzył Laufeysona. Był to stan najwyższej gotowości, więc czym prędzej pobiegłam się przebrać w strój (ten od Starożytnej). Ubrana już poszłam do reszty i dostałam tam jakieś duperele typu nadajnik, itp. Oznajmiłam się, że dostanę się tam we własnym zakresie, co przyjęli z lekkim zdziwieniem, ale nie zabronili mi tego. Teleportowałam się za pomocą pierścienia z klasztoru i już po chwili stałam w Berlinie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro