Rozdział dziesiąty
Następnego dnia wstałam spokojnie i zaczęłam się szykować na uroczystość. Umyłam się, zrobiłam lekki makijaż oraz uroczystego koka. Założyłam moją prześliczną suknię i patrząc w lustro, uznałam, że wyglądam całkiem ładnie. Założyłam buty i udałam się do sali tronowej. Kiedy weszłam na sale bocznym wejściem, nie spodziewałam się, że ktoś zwróci na mnie uwagę, a jednak... Szmaragdowooki młodzieniec od razu mnie zauważył i wydawał się oniemieć na mój widok, przez co lekko się zarumieniłam. Stanęłam obok Hoguna, na niższym stopniu podestu i zaczęliśmy czekać na następcę tronu. Wszedł w końcu i zaczęły się wiwaty, popisy i w ogóle. Patrzyłam na to z lekkim uśmiechem i czekałam na wstrząśnięcie się ziemi. Thor przyklęknął na prawe kolano i zaczął składać przysięgę. Kiedy Odyn miał go mianować królem, to wszyscy stracili równowagę z powodu trzęsienia ziemi. Loki dobrze grał zdziwionego, ale w oczach miał wymalowany triumf. Szybko teleportowałam się do skarbca i ujrzałam trzech olbrzymów. Odwróciłam ich uwagę, skacząc jak głupia, a następnie zginęli z ręki Niszczyciela. Stałam tak i patrzyłam na błękitną szkatułę stojącą w szczycie pomieszczenia smutnym wzrokiem. On niedługo pozna prawdę, a to się źle skończy...
- Szybka reakcja, Aido. - Zauważył Odyn, który wszedł do pomieszczenia wraz z synami.
- Domyśliłam się kto i po co przybył.
- Coraz bardziej mnie zaskakujesz. - Wyszczerzył się w moją stronę Thor. - Ojcze, czego chcieli?
- Przybyli po szkatułę.
- Moim zdaniem to coś oznacza. Trzeba wybrać się do Jutunheimu i pokazać im, gdzie ich miejsce, jak ty niegdyś, ojcze.
- To nie najlepszy pomysł, Thorze - oznajmiłam.
- Kobiety się nie znają na wojnach, więc...
- Zgodzę się z Aidą. - Przerwał mu Odyn. - Mamy pokój z Jotunami, więc nie trzeba go naruszać.
- Mogli coś ukraść...
- Ale nie ukradli. - Król ponownie mu przerwał, ale tym razem dosadniej.
- Jako władca...
- Nie jesteś nim! - ryknął wszech ojciec. - Jeszcze. Dobry władca nie dąży do wojny. Aido, do czego dąży?
- Do pokoju i szczęścia na swych ziemiach - odpowiedziałam z powagą w głosie.
- Widzisz?! Ona jest tu tak krótko, a rozumie doskonale obowiązki króla. Czas żebyś też się tego nauczył. Możecie odejść! - Z Lokim wyszliśmy opanowani, a Thor czym prędzej udał się do jednego z salonów. Poszliśmy za nim, by nie zrobił nic głupiego, a i tak zrobił. Nie ma to jak przewrócić dziesięciometrowy stół pełen jedzenia. Wściekły gromowładny usiadł na schodku i schował głowę w dłonie. Usiadłam sobie na kanapie, a Loki poszedł podsycać niedoszłego władcę, nie miałam zamiaru mu przerywać, chyba tego już mi nie było wolno. Rozpromieniony Thor wpadł na genialny pomysł, by na własną rękę pójść z ekipą do Jutunheimu i im wygarnąć. Zaczął namawiać wszystkich przyjaciół, a na koniec zostałam mu ja.
- Aido... Kto ci pokazał piękno tego świata?
- Loki - odpowiedziałam pewnie, śmiejąc się. Thor próbował jeszcze coś powiedzieć, ale coś mu nie szło, więc musiałam sama coś powiedzieć. - Pójdę, byście nie zrobili czegoś idiotycznego.
- A więc w drogę!
Wsiedliśmy na konie i pojechaliśmy na Bifrost. Przed tym rzuciłam na siebie zaklęcie ochronne przed zimnem, bo jako Midgardka, od razu bym tam dosłownie zamarzła na kość. Stanęliśmy przed strażnikiem Bifrostu, Heimdallem.
- Ja to załatwię - mruknął do nas Loki i podszedł bliżej strażnika.
- Zmarzniecie - powiedział od razu strażnik, a Lokiego zbiło to z pantałyku.
- Nie mów nikomu, gdzie idziemy. - Przejął inicjatywę Thor. Heimdall udał się na swój podest, gdzie otwierał most. Reszta się wyśmiewała z Lokiego, ale też weszła. Ja również, ciągnąc za sobą dalej lekko zażenowanego przyjaciela.
- Pamiętajcie, że jestem strażnikiem Asgardu. Jeśli wasz powrót będzie zagrażał Asgardowi, nie otworzę mostu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro