Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dwunasty


Minęło parę dni, nie wychodziłam praktycznie z pokoju, służki przynosiły mi tylko jedzenie lub czasem Frigga przyszła zobaczyć, czy jeszcze żyję. Nie miałam ochoty spotykać się z nikim, a szczególnie z szmaragdowookim... Odyn zapadł w głęboki i długi sen, a Loki zasiadł na tronie. Już się dowiedział, skąd pochodzi. Miarowo mądrze rządził krainą, ale ze mną się w ogóle nie kontaktował, na moje szczęście. Na pewno nie chciał mnie widzieć i dobrze, bo po ostatniej kłótni myślałam, że mu łeb urwę. Byłam wściekła, ale też go trochę rozumiałam, czemu nikomu nie ufał, ale te oskarżenia... Rozmyślałam długo i postanowiłam wrócić na Ziemię. By pomóc trochę gromowładnemu i wrócić po prostu do Nicka, za którym bardzo tęskniłam. Ubrałam się w zbroję i udałam się do sali tronowej, gdzie przesiadywał król Asgardu. Weszłam tam i przyklęknęłam na jedno kolano.

- Z jakiego powodu przybywasz? - zapytał władczo, patrząc na mnie z góry. Dziwne, że w ogóle na mnie patrzył. Brał mnie teraz za niesprawiedliwą idiotkę.

- Królu, chciałabym wrócić na Midgard - odpowiedziałam beznamiętnym tonem.

- Dlaczego? - spytał zdziwiony, zanim się opanował i powrócił do swojej królewskiej postawy.

- Chcę wrócić do jedynej mi tam bliskiej osoby, Nicka Fury'ego - odparłam i patrzyłam na schodzącego chłopaka.

- Oj, nieprawda... - Zacmokał ironicznie. - Chcesz pomóc Thorowi na banicji... Nie, moja droga, tak nie można.

- Chcę tylko odwiedzić Nicka - powtórzyłam twardo.

- Nie wierzę ci - szepnął cynicznie, pochylając się nade mną.

- Czemu nie chcesz mnie puścić? - Spojrzałam na niego przenikliwie.

- Z własnych pobudek - wzruszył ramionami.

- Nie jestem ci do niczego potrzebna. Nic tu nie znaczę, jestem tylko nędzną i głupią Midgardką - warknęłam, a łzy stanęły mi w oczach. Wtedy, to tak bardzo zabolało. Na jego twarzy zaistniał wyraz odrazy, ale zaraz znikł.

- Milcz! Nigdzie nie wyjedziesz, zostaniesz tu, za zniewagę! - ryknął wściekły.

- Czego ty ode mnie chcesz, co?! Nie jestem ci do niczego potrzebna, zostaw mnie w spokoju i puść mnie wolno!

- Powiedziałem coś. Zostaniesz tu, czy tego chcesz, czy nie. Nie kwestionuj moich decyzji!

- Oczywiście, królu! - powiedziałam zuchwale, patrząc mu perfidnie w oczy i wyszłam. Udałam się w stronę Bifrostu. Chciałam w końcu powiedzieć komuś prawdę, a jedyną osobą, której mogłam to powiedzieć, był Heimdall. 

Wsiadłam na Gorgo i popędziłam w stronę kopuły. Kiedy tam dotarłam zsiadłam z konia i usiadłam po prostu nad bezkresną przepaścią i czekałam, aż strażnik się dosiądzie.

- Co się stało, moja droga? - zapytał z troską.

- Czas na moją opowieść.

- Zamieniam się w słuch.

- Mam zadanie, naprawdę ważne. Jestem z kompletnie z innego wymiaru, gdzie nie istniejecie. Byłam zwykłą dziewczyną z marzeniami o gwiazdach, ale pewnej nocy coś się stało. Miałam sen z waszymi losami. Wszystkich niezwykłych ludzi i istot. Przez to znam ich teraźniejszość, przeszłość i... trochę przyszłość. To stąd wiedziałam, gdzie jestem i wiedziałam, kim wszyscy są. Tej nocy przeniosło mnie do tego wymiaru i dostałam moce. Trafiłam tu i dopiero po jakimś czasie dowiedziałam się, dlaczego tu jestem...

- Jakie jest twe zadanie? - zapytał zaintrygowany.

- Mam być powodem. Powodem do życia dla pewnej osoby, która go bardzo potrzebuje, a już na starcie zawiodłam. - Samotna łza spłynęła mi po policzku, a Heimdall objął mnie ramieniem.

- Czy to Loki?

- Tak - szepnęłam załamana. - Powiedział, że na pewno go nienawidzę, że go okłamałam, rozbiłam to z łaski. Zaprzeczałam, ale nie mogłam mu powiedzieć, czemu nie chciałam, by zostal władcą i właśnie dlatego teraz mnie nienawidzi, już mi nie zaufa...

- Wiesz... Obserwowałem was przez jakiś czas i zauważyłem, że tamto wyznanie było naprawdę szczere. Jesteś jego uśmiechem, tylko teraz sobie wmawia, że już nim nie będziesz, bo stracił cię. Gdyby nie ty... Może nie byłby wstanie się już w ogóle uśmiechnąć, a gdy teraz na niego patrzę, nie widzę w nim nienawiści... tylko tęsknotę.

- Co nie zmienia faktu, że go straciłam. Jeszcze to poczucie winy... Jest coś, o czym tylko ja wiem i nikt na razie się tego nie dowie. Nawet ty, ale z czasem się zorientujesz.

- Znasz całą jego przyszłość?

- Nie. Ale pewien staruszek powiedział mi, że ma mieć powód do życia. Obawiam się, że... - Głos mi się załamał, przez co nie dokończyłam.

- Rozumiem. - Objął mnie jeszcze szczelniej ramieniem i tym samym pocieszył. Trochę popatrzyłam na gwiazdy, pożegnałam się i udałam się do skarbca. Musiałam to wszystko przemyśleć, a myślę, że tam będzie idealne miejsce do tego...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro