Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dwudziesty ósmy


Thor wyciągnął mnie z windy i zaprowadził mnie prosto pod celę. Mówiłam, że sama mogę tam pójść, ale gościu chyba przejrzał mój niecny plan i słusznie mi nie wierzył.

- Masz gościa, bracie - oznajmił tylko i zaraz po tym zostawił nas samych. Loki nie zdążył nawet nic powiedzieć, blondyn tak szybko się zmył. Przez chwilę miałam wrażenie, że był szczęśliwy i trochę zestresowany? Dziwny typ...

- Co cię sprowadza? - zapytał już tym swoim władczym tonem chama, podchodząc do szyby. Automatycznie cofnęłam się, co nie uszło jego uwadze. - Jesteś za szybą, nie musisz się mnie obawiać. Podejdź.- Nie mam zielonego pojęcia, ale automatycznie zaufałam jego słowom i podeszłam. Robiło się coraz dziwniej...

- Podobno byłeś mi bliski - powiedziałam zachrypniętym lekko głosem, patrząc na niego uważnie.

- Byłem - odparł obojętnym tonem.

- Ale czy z wzajemnością? - Bardzo długo przyglądał mi się, ale jednak się odezwał.

- Jesteś tylko Midgardką. Sama pomyśl, kim taka osoba jak ty, mogłaby być dla mnie, boga kłamstw? - Spojrzał na mnie z obojętną miną, ale jego oczy zdradzały ból. Co było nie tak z tym człowiekiem?

- Kimś kto... - Zaczęłam, ale nie dane mi było skończyć...

Pojawiła się przed moimi oczami kolejna wizja. Widziałam siebie w tej jaskini, byłam na skraju wytrzymałości. Kłamca kpił ze mnie z wielką przyjemnością, robiąc mi przy tym krzywdę. Tym razem dobrze go widziałam. W końcu ta druga ja nie wytrzymała i krzyknęła: „Obiecałeś!!!". Loki się wymigiwał, że nie wie, o co chodzi, ale ja opowiedziałam mu historie: „Dawno, dawno temu żyła sobie dziewka ze swoją siostrą i matką wdową. Nagle jednej z sióstr zapragnął książę... Książę nie mógł się zdecydować, więc z ich matką zorganizowali jakby konkurs. Wygrała siostra tej dziewki, ale ona nie mogła się z tym pogodzić. Nie chciała przegrać z młodszą siostrą. Wiesz, co było dalej?„. Loki odpowiedział, że ją zabiła. Coś jeszcze mamrotałam, ale nie mogłam tego zrozumieć. On tylko syknął na to pewny siebie: „O nie, nie jest... Ja osiągnę sukces". Obudziłam się z transu i zorientowałam się, że leżę na podłodze, ale... w ramionach kłamcy. Patrzył na mnie zatroskany...

- Byłam dla ciebie kimś... kto nie mylił się, co do ciebie i przez to mnie zabiłeś - szepnęłam ze łzami w oczach. Spojrzał na mnie przez moment ze z niedowierzaniem miną, ale po chwili znikł w zielonej mgle i pojawił się w celi z obojętnym wyrazem twarzy.

- Owszem, zabiłem cię. Okazałaś się być mniej wytrzymała niż sądziłem i jak każda zabawka - tu spojrzał na mnie z kpiną - zepsułaś się.

- Jesteś potworem - powiedziałam i teleportowałam się do swojego pokoju. Byłam tak kończona fizycznie i psychicznie, że obiecałam sobie jedno: nigdy więcej nie spojrzę na tego potwora...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro