Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział czwarty


Po kolacji udałam się na zwiedzanie pałacu. Przemierzałam złote korytarze z majestatycznymi kolumnami, a pochodnie sprawiały, że panował tu mroczny oraz tajemniczy klimat. Asgard skrywał wiele tajemnic, a niektóre nawet znałam. Nogi poniosły mnie pod wielkie wrota. Podeszłam do strażnika i grzecznie zapytałam się, czy to biblioteka. Przytaknął i gentlemeńsko otworzył przede mną drzwi. Podziękowałam i ledwo powstrzymując się od wbiegnięcia, weszłam do przecudownej biblioteki, która była gigantyczna. Zaczęłam myszkować i znalazłam wiele ciekawych ksiąg. Czytałam je, odkładałam i brałam następne. Znaczy te w moim języku, które, ku nawet mojemu zdziwieniu, tutaj były. Tak żałowałam, że nie znałam run asgardzkich. Rozżalona tym faktem wzięłam jedną, otworzyłam i przyjechałam opuszkami palców po jej szorstkiej kartce. Pojawiły się przede mną słowa, znaki, zwroty, cyfry. Kiedy się obudziłam z wizji, spojrzałam zaciekawiona na stronę i... wszystko rozumiałam! Ucieszyłam się z możliwości takiego szybkiego uczenia się języków. Podekscytowana pobiegłam do innych działów i zaczęłam pochłaniać wiedzę. Siedziałam tu z ładnych parę godzin, wszyscy już dawno zapewne spali. Też powinnam już iść, ale tak trudno było mi się rozstać z księgami. Zaczytana w jedną z nich, szłam po ostatnią na dzisiaj, która mnie zaciekawiła. Nawet z nosem w książce wiedziałam, gdzie dokładnie jest, więc szłam na czuja. Miałam już wziąć ją do ręki, ale położyłam dłoń na jakiejś innej dłoni, która brała tę samą książkę. Spojrzałam lekko przestraszona na twarz tej osoby i ujrzałam piękne, szmaragdowe oczy.

- Przepraszam, nie widziałam, że ją bierzesz - powiedziałam nieśmiało, cofając rękę.

- No tak, a teraz pewnie powiesz, że pierwsza ją zobaczyłaś, że ją ci zabrałem i że mam oddać, co? Pewnie jesteś jak cała reszta - mruknął, z żalem wystawiając rękę z książką. Ja natomiast zrozumiałam, że on ma naprawdę trudne życie jako odmieniec.

- Nie jestem Asgardką, nie chcę jej, skoro ty ją chcesz bardziej. - Uśmiechnęłam się szczerze, na co zastygnął w zaskoczeniu.

- Ale przecież też ją chciałaś i to raczej bardzo skoro doszłaś do niej na ślepo - tłumaczył zakłopotany.

- Wierzę w efekt motyla. Gdybyś przyszedł wcześniej, a ja później, to bym nawet nie wiedziała, że tu w ogóle jest. Poza tym wziąłeś ją pierwszy, a mnie się nigdzie nie śpieszy, więc weź ją - przyłożyłam jego rękę z przedmiotem do jego torsu - i na spokojnie przeczytaj. Mogę przecież przeczytać to kiedy indziej. - Zakończyłam swój monolog i już miałam zamiar pójść, ale Loki mnie zatrzymał, podając mi inną książkę.

- Myślę, że ci się spodoba. Proszę, weź ją, a nie będę miał wyrzutów. - Uśmiechnął się lekko, ale chyba szczerze...

- Dziękuję, Loki. - Odwzajemniłam uśmiech, a przyjrzawszy się jego twarzy ujrzałam wory pod oczami. - Długo już tu siedzisz, powinieneś iść spać.

- Ty również, Aido. Mogę cię odprowadzić?

- Będę zaszczycona! - Zaśmiałam się serdecznie, a on wraz ze mną. Podczas spaceru, mówiliśmy o książkach. Dziwiło go to, jaka wielka jest ma wiedza, ale przyznał, że to duży plus...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro