Rozdział czternasty
Po tym jak puścił moją twarz, zaczęłam czuć, że niedługo nastanie mój koniec. Następnych parę wizyt króla nic się nie odzywałam. Loki śmiał się, że nie opowiadam mu już żadnych tanich historyjek. Nic nie robiłam. Loki się chwalił się w pewnym momencie, że za dwa dni zniszczy swój dom i będzie godzien tronu. W przed dzień bitwy z Thorem Loki i wszedł do jaskini, ale nie torturował mnie, zaczął mi się przyglądać. Wiedziałam o czym myśli.
- Jeszcze żyję - szepnęłam żałośnie.
Nic nie odpowiedział. Podszedł do mnie i pewnie myślał, że już nie jestem świadoma, bo tak w sumie wyglądałam. Wziął mą twarz w swe silne dłonie (tym razem bardzo delikatnie) i oglądał ją. Patrzyłam nieprzytomnie w jego piękne, szmaragdowe oczy. Nagle poczułam jak łańcuchy puszczają, a ja opadam bezwładnie w jego ramiona brudna, słaba. Chłopak patrzył na mnie przerażony.
- Co ja zrobiłem? - szepnął do siebie.
- Loki... - powiedziałam to tak cicho, że sama prawie się nie słyszałam, więc przybliżył moją twarz do swojej. - Wiem, że mnie nienawidzisz, ale ja chcę powiedzieć, że... jesteś dla mnie naprawdę ważny. O zadaniu dowiedziałam się dopiero po tym pięknym wieczorze, kiedy się lepiej poznaliśmy, kiedy dostałam od ciebie skrzypce. Ja naprawdę... - Nie mogłam dokończyć, nie miałam już sił, a do oczu Lokiego napłynęły łzy. Co się z nim stało?...
- Co? Aida, proszę powiedz! - Co się stało, że w jego głosie było tyle strachu?...
- Żegnaj - Zdołałam tylko powiedzieć i zamknęłam oczy.
Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje. Kiedy otworzyłam swoje ślepia... byłam w przestrzeni kosmicznej. W oddali widziałam Asgard. Byłam chyba... duchem. Mówi się, że jeśli zmarły ma niezałatwione sprawy, zostaje i stara się coś z nimi zrobić. Mnie się już to nie uda, była tego pewna. Pomyślałam, że chcę zobaczyć Lokiego i w tej samej chwili znalazłam się nad nim. Zdeterminowany jechał już na tęczowy most. Mam wrażenie, że znów kłamał i ta troska w jaskini była fałszywa. Patrzyłam na wszystko, co się działo na Bifroście. Płakać mi się chciało. Niby już to widziałam, ale teraz działało to na mnie mocniej. Było mi tak ich żal, a ja nie mogłam nic na to poradzić. Nagle zaczęło mnie ciągnąć w stronę pałacu. Po chwili widziałam tylko ciemność, ale... byłam ponownie w swoim ciele. Nic nie bolało, nie czułam się brudna. Powoli otworzyłam oczy i... żyłam! Naprawdę żyłam... O słabych siłach doszłam do tarasu i zobaczyłam, co się dzieje na moście. Już niedługo go stracę... Ostatkami mocy teleportowałam się do Gorgo i jechałam ile sił w jego nogach do Bifrostu. Byłam już na moście, a Thor z bratem dalej walczył. Kiedy byłam już niedaleko, Thor rozwalił most, a kopuła runęła w otchłań. Loki spadł wraz z gromowładnym, ale złapał ich Odyn. Zsiadłam z konia i pobiegłam niestety wolno (z braku energii) do nich. Usłyszałam z ust Odyna: "Nie...". Wiedziałam, co oznaczało w tej historii to słowo... Ślizgiem znalazłam się na krawędzi i zobaczyłam zielonookiego spadającego w otchłań kosmosu. Łzy spływały mi wodospadami...
- LOKI!!! - ryknęłam załamana, mając nadzieję, że jeszcze go złapię, ale on już zniknął. Przepadł na tak długo...
Thor wdrapał się na most i mocno mnie przytulił. Nie mogłam się otrząsnąć i uspokoić. Siedziałam na kolanach, wtulona jego tors zapłakana. Najgorsze w tym wszystkim było to, że wiedziałam... Wiedziałam o wszystkim!
***
Minęło parę dni, a ja szukałam sposobu, by wrócić na Ziemię. Nie chciałam czekać, aż odbudują most. Szperałam w bibliotece wielokrotnie, ale nie znalazłam nic, co by mi pomogło. Siedziałam zrezygnowana pod moim ulubionym drzewem i wspominałam czas spędzony z kłamcą.
- Wiem, co czujesz i wiem jak ci pomóc - odezwała się Frigga, która przysiadła się do mnie.
- Nie jestem tego taka pewna... - mruknęłam smutno.
- Moja droga... Jesteś na tyle silna, by sama wrócić na Midgard. - Uśmiechnęła się miło, lecz czułam jej żal bardzo dobrze.
- Naprawdę?
- Tak. Wiem jak ci ciężko, więc myślę, że pobyt tam dobrze ci zrobi. Poznasz nowych przyjaciół, nauczysz się wiele rzeczy. Będziesz tam panią Radością.
- Friggo... Dziękuję za wszystko - powiedziałam przez łzy wzruszenia i przytuliłam ją mocno.
Nic nie odpowiedziała, tylko mocno oddała uścisk. Następnie pobiegłam szybko do pokoju i przebrałam się w moje stare, ziemskie ciuchy. Czułam się, jakbym wróciła do korzeni. Pobiegłam się pożegnać z Gorgo, który mój wyjazd przyjął z dezaprobatą. Następnie teleportowałam się na koniec mostu. Z Asgardu wzięłam tylko jedną rzecz... skrzypce. Popatrzyłam w otchłań i otworzyłam pokrowiec. Zaczęłam grać trochę smutną, trochę radosną melodię. Pomyślałam o nim bardzo i poczułam ciepło w środku. Wiedziałam, że słyszy mą pieśń, ale czy usłyszy moje słowa?
- Loki... Nie wiem, czy mnie słyszysz - powiedziałam, grając - ale wiem, że żyjesz. Przepraszam cię, choć wiem, że mi nie wybaczysz. Wiem, że już się nie uśmiechniesz szczerze przez moją muzykę. Znam cię. Moja obawa się ziściła. Skrzywdziłeś wielu, a teraz jesteś hen daleko, a wszyscy myślą, że nie żyjesz. Tylko ja wiem. Wiedziałam od początku. Mimo wszystko... Będę tęsknić - dokończyłam melodie i patrzyłam dalej przed siebie zamyślona.
- Jesteś silna - odezwał się jakiś głos za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam tego ślepego starca.
- To ty... Zawiodłam? - Spojrzałam na niego skruszona.
- Nie, oczywiście, że nie. Wszystko idzie poprawnie, prawda? - powiedział to takim tonem, jakby mówił o pogodzie.
- No właśnie nie. Miałam być jego powodem do życia, jego uśmiechem, a teraz mnie nienawidzi...
- Nie wierzy się kłamcom. - Uśmiechnął się i chciał już iść, ale...
- Kim jesteś? - zapytałam, a on odwrócił się do mnie, spoglądając na mnie z bólem. Miałam wrażenie, że znałam jego uśmiech.
- Nie wiem, czy jesteśmy na to gotowi...
- Nikt nigdy nie jest - odpowiedziałam pewnie i spojrzał na mnie wyczekująco. Podeszłam do niego i dotknęłam jego pomarszczonego policzka, a następnie spojrzałam w jego zaślepione oczy. - Pokaż swe oblicze - szepnęłam i spod mojej reki wychyliła się biała mgła i zaczęła się rozchodzić po ciele starca. Zamknął oczy. Jego skóra odmłodniała, jego włosy nabrały koloru. Urósł, przez co musiałam patrzeć na niego z dołu. Otworzył oczy i zobaczyłam te niezwykłe, szmaragdowe tęczówki. Nie mogłam uwierzyć... Zakryłam usta dłonią z zaszokowania. - Loki...
- Tak... Jestem z innego wymiaru jak ty - mruknął, łapiąc mnie za dłonie. - U mnie to wszystko się już wydarzyło i... nie miałem już sił. Dlatego cię sprowadziłem. Długo szukałem tej odpowiedniej osoby, aż znalazłaś się ty. Proszę, nie zostawiaj go...
- Nie zostawię was. - Uśmiechnęłam się, co odwzajemnił i zniknął w zielonkawej mgle.
Pomyślałam usilnie o domu, o Nicku i się przeteleportowałam. Kiedy ponownie otworzyłam oczy, zachwiałam się lekko, ponieważ byłam padnięta. Obejrzałam się i znajdowałam się... w gabinecie Nicka! Nagle ktoś otworzył drzwi i nie był to nikt inny jak on sam. Kiedy mnie zobaczył, aż upuścił stos papierów. Nic nie powiedzieliśmy sobie, tylko się przytuliliśmy na przywitanie.
- Cześć, Nick! - powiedziałam po chwili i wtuliłam się w jego ramię mocniej.
- Hej, młoda! - Zaśmiał się. - Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłem!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro