Epilog
- Co to za historyjka? - zapytał, szydząc lekko, Mieczysław.
- Żadna historyjka! - Ojciec palnął syna w głowę.
- Nie wiem, skąd ty to wziąłeś, ale babcia by chyba na zawał padła, gdyby to usłyszała. - Zaśmiał się.
- Ta, ona i zawał - prychnął. - Długo tego szukałem, a myślałem, że w końcu nie zostało spisane, a jednak! Chciałem poznać to od samego początku...
- Że niby się to zdarzyło naprawdę?
- No, tak! - Poczochrał młodego po jego brązowej czuprynie, kolor po babuni. - Nie wierzysz mi?
- Tato, wiem w jakim świecie żyjemy, ale... Żeby aż takie rzeczy się działy? - Szesnastolatek nie dowierzał.
- Oj, Fili Magicis... Wiesz, co to znaczy? - spytał.
- Nie wiem, a wszyscy mnie tak w rodzinie nazywają! - Machnął rękami.
- Magiczny syn - odezwał się mężczyzna wchodzący do pokoju, wyglądał na około trzydzieści pięć lat.
- Lotarze, wprowadzasz już go w tradycje rodzinne? - zapytała kobieta, która weszła tuż po mężczyźnie. - Ja to jeszcze tu nie mieszkałam! - Zachichotała i spojrzała na dziennik oprawiony w brązową skórę. - Czy to?... - Wskazała na niego wzruszona.
- Pomyślałem, że to nada się idealnie. - Uśmiechnął się niewinnie Lotar.
- Babciu! Tata wierzy w tę historię, o co chodzi? On w końcu oszalał, prawda?
- Może to trudne, ale... - Podszedł do niego dziadek i złapał za ramiona, a następnie spojrzał w oczy. - Pochodzisz nie z tej Ziemi! - Zaśmiał się i błysnął swoimi zielonymi oczami.
- Chodź z nami. - Wzięła go pod rękę babcia i zaczęła się kierować na dwór. - Nie dziwi cię nasza uroda? Że nie starzejemy się? - Spojrzała na niego przeciągle, a on powoli zaczął coś ogarniać. - Czas na pokazanie twego domu, w którym mieszkałeś jak byłeś mały, ale twój tata chciał byś dorastał na Ziemi, gdzie nie ma niebezpieczeństw, ale... musisz znać swe korzenie. - Uśmiechnęła się szczerze, a do nich doszła reszta.
- Heimdallu, otwórz most - rzekł władczo Lotar, na co Mieczysław parsknął.
Wokół nich znalazły się tęczowe promienie, a chłopiec patrzył na wszystko z otworzoną buzią. Nie mógł uwierzyć, że to się dzieje naprawdę! Nagle stanęli już stabilnie na złotej podłodze, pod złotą kopułą, w której strażniczył Heimdall.
- Królowo Aido, królu Loki, księciu Lotarze i Mieczysławie. - Skłonił się w ich stronę, na co się odkłonili, Mieczysław trochę koślawo, ale to z szoku. Aida poprowadziła wnuka trochę dalej i stanęli na tęczowym moście i patrzyli na panoramę władczego, złotego i jakże pięknego Asgardu.
- Spójrz! - Pokazała na miasto. - To jest twój prawdziwy dom i to stąd się wywodzisz. Twoja matka też jest tutaj. - Spojrzał na nią z niedowierzaniem. - Jej „delegacje" były po prostu jej normalną pracą tutaj. Musiała tak robić, bo nie umiała zamieszkać na Midgardzie. Spójrz jeszcze raz i zrozum, że to twoje miejsce, nieprawdaż? - Pogłaskała go po policzku.
- Tak... Tak, czuję – rzekł pewny, bo naprawdę to poczuł. Od zawsze wiedział, że jest inny, tak jak jego rodzina.
- Wszystko, co było w dzienniku było prawdą... - Dołączył Loki. - Ja, super dziadek byłem potworem, a twoja babcia była z innego wymiaru, ale teraz jesteśmy wolni i szczęśliwi, jak nigdy dotąd i obiecuję, że ty też będziesz! - Poklepał go po plecach.
- Tak, synu. - Lotar pokazał rodzicom, że chce porozmawiać z nim sam, więc zaczęli iść do pałacu przytuleni do siebie. - Musimy jakoś wytrzymać z tymi szalonymi ludźmi. - Zaśmiał się Lotar. - Kiedyś mnie pytałeś, czy zawsze byli tacy i odpowiadam... Tak, zawsze tacy byli i będą, ale jedno trzeba im przyznać. Kochają najmocniej i walczą o miłość najlepiej!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro