Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXV. Winna szlama

Kiedy weszła do pokoju wspólnego, czekała ją kolejna niespodzianka. Ślizgoni świętowali, a przynajmniej tak jej się zdawało. Nie było nikogo z młodszych klas co oznaczało, że pewnie wszyscy siedzą w dormitoriach. Uczniowie z jej roku i wyżej właśnie siedzieli grupką przy kominku i się z czegoś śmiali. Ktoś umarł a oni siedzieli zadowoleni?

- Co się stało? – zapytała rozglądając się dookoła i dostrzegając, że Elle oraz Bella również tu siedzą.

- Zabito szlame, jedną brudną szlame mniej! – odparł rozradowany Abraxas – Gdzie jest Riddle? – zapytał po chwili zauważając, że nie ma go z nią.

- A skąd miałabym wiedzieć? – syknęła w stronę grupki podenerwowana. Czemu wszyscy wiecznie muszą z nim powiązywać!

- No.. bo powiedział, że teraz jesteś z nim... no wiesz – zaczął – nie ważne – dodał po chwili. Właściwie to średnio interesowało ją co nagadał im o niej Riddle. Chciała po prostu położyć się i na moment o wszystkim zapomnieć, tak po prostu. Nie myśleć o tym jak ją dotknął, jak namawiał ją by do niego dołączyła. Nie była głupia, wiedziała że takim ludziom jak on, nie powinno się ufać. Był zbyt ambitny, był gotowy kroczyć do celu po trupach i właśnie to udowodnił.

Rzuciła się na łóżko i wtedy coś dostrzegła. Zwiniętą w kwadracik karteczkę. Zaciekawiona z nieco trzęsącymi się dłońmi rozwinęła papierek, gdzie napisana była krótka aczkolwiek ważna wiadomość. Oczywiście od osoby o której starała się nie myśleć.

Wysyłała je Marta Warren  - Tom"

Kojarzyła jej imię, była krukonką która ich podsłuchiwała. On musiał to wszystko zaplanować, mieszał jej w głowie i to aż za bardzo. Czuła dziwną potrzebę zapytania innych jak nazywała się tamta szlama. Po prostu miała dziwne przeczucie.

Poszła z powrotem do pokoju wspólnego, gdzie siedział też Riddle. Przez chwilę miała wątpliwości czy pytać o to przy nim. Wszyscy spojrzeli się na nią na moment tracąc zainteresowanie chłopakiem który najwyraźniej musiał dopiero co przyjść.

- Jak miała na imię? – zapytała – Tamta szlama – dodała po chwili czekając na odpowiedź.

- Marta Warren – powiedział nie kto inny jak sam Riddle a ona poczuła jakby coś ją uderzyło. Odpowiadał za śmierć osoby która wysyłała jej pogróżki, w dodatku szlamy. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie wiedząc czemu poczuła pewne ciepło w sobie. Głównie dlatego, że próbował udowodnić jej, że jest dla niej korzystną opcją. Oczywiście zawsze dostrzegał to co chciał dostrzec. Widział u niej że szuka jedynie korzyści a wcale tak nie było. Chciała szacunku.

Kiedy usłyszała kto został zamordowany nie miała wątpliwości co do jednej rzeczy. Dostanie to co zechce. Problemem była jedynie natura Riddle'a ale ją da się jeszcze nieco nadwyrężyć i już ona się o to postara. Po chwili zmierzyła go chłodnym wzrokiem. Jeszcze nie teraz.

Musi go trzymać w niepewności.

Wyjęła z regalu księgę i ruszyła z powrotem do dormitorium nie zwracając uwagi na prośby koleżanek by bawiła się razem z nimi.

Wolała wykorzystać ten czas na naukę.

***

Minął tydzień od kiedy zginęła tamta dziewczyna. Hogwart zaostrzył środki bezpieczeństwa do tego stopnia, że na każdą lekcje odprowadzali ich nauczyciele i nie można było poruszać się po zamku. Riddle nie próbował raczej nawiązać z nią zbytniego kontaktu choć po jego postawie widać było, że miał wątpliwości co do jej przekonania, ba może nawet nie wierzył, że tamta sztuczka na nią zadziałała.

Ona za to czekała na moment aż będzie na tyle przyparty do ściany, że będzie musiał zgodzić się na to czego ona będzie wymagać. Cały czas sobie powtarzała – dziesięć kroków przed nim. Problem był jeden, chłopak był nieprzewidywalny.

Właśnie siedziała na lekcji obrony przed czarną magią i o tym wszystkim rozmyślała. Próbowała być cierpliwa, ale to stawało się nie do zniesienia. Dosyć często przyłapywała go na tym jak próbował użyć na niej legilimencji. Mimo, że był naprawdę dobrym legilimentą, to opanowała oklumencje wystarczająco dobrze by nie przepuścić go przez swoją barierę nawet na centymetr. Zauważyła, że szybko doskonalił te umiejętność. Już nie musiał patrzeć komuś w oczy by dostać się do umysłu. Przyłapywała go jak robił to od czasu do czasu w ogóle nie patrząc na ofiarę. Robiło wrażenie.

Przerażał ją ale po części go podziwiała. Nigdy nie spotkała kogoś tak... wyjątkowego? Tak on z pewnością taki był. Po prostu jego usposobienie, wygląd, inteligencja to wszystko wydawało się być tak nienaturalne. Czasem nie była w stanie zrozumieć jak inni nie dostrzegają tego zalążka zła w jego oczach mimo, że sama czuła iż może takie posiadać. Jedynie Albus Dumbledore zdawał się nie być ślepym.

Przez ten tydzień zdążyła też kilka razy spotkać swoją matkę. Prowadziła śledztwo kierując wydziałem śledczym aurorów. Co jakiś czas ją odwiedzała i dawała jakieś drogie prezenty.

Po tej lekcji miała się spotkać z Maryliss. Od balu nie czuła zbytniej presji przed spotkaniem z nią a niedawno zaproponowała jej nawet spędzenie ferii zimowych u niej w domu.

Riddle co chwile zerkał na nią ukradkiem kiedy profesor jak zwykle przynudzał. Wszystko o czym mówił już wiedziała. Poprzedni układ z Riddle'm zapewnił jej dostęp do działu ksiąg zakazanych. Slughorn podpisywał papierek z uśmiechem na ustach.

Kiedy lekcja się skończyła, zaczęli być prowadzeni wschodnim korytarzem przez pana Shulce. Była pora na lunch więc zmierzali do wielkiej Sali. Gdzieś po drodze dostrzegła niską kobietę w ciasno spiętych ciemnych włosach, którą nazywała matką. Było to dla niej nowością ale musiała się przyzwyczaić, dla pozorów.

- Alexandro tutaj! – zawołała kobieta próbując pokazać swoją obecność po drugiej stronie korytarza. Nie minęło wiele czasu a szła z nią w stronę wielkiej Sali. Podczas jej krótkiej obecności miała niestety przywilej siedzenia przy specjalnym stole dla wydziału aurorów. Siedząc obok niej zabrała się za jedzenie kanapki z dżemem dyniowym. Niestety była pilnowana podczas posiłków.

- Jak ci idzie w szkole? – zapytała przerywając cisze.

- Dobrze, napisałam najlepszą prace na zajęcia z zaklęć – odpowiedziała choć takie nowiny były raczej dla niej niczym nowym. Ona i Riddle bez przerwy ze sobą konkurowali we wszystkich przedmiotach jednak zaklęcia i wróżbiarstwo były jej mocnymi stronami.

- Masz wyjątkowy talent – odparła uśmiechając się – a Tom, ten twój chłopak tak? Tez jest tak uzdolniony prawda? – zapytała.

Pan Tom Marvolo Riddle prześladował ją na każdym kroku. Zaczynała się PARANOJA.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro