Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXIII. Nie daj się omamić




Czuła się dziwnie. Nie potrafiła tego określić żadnym innym słowem. To co się stało... to ją przeraziło. Riddle za każdym razem, kiedy jej groził najwyraźniej miał racje. Czuła potrzebę by koniecznie dowiedzieć się czegoś więcej, co właściwie należało do jej natury. Problemem było to, że jej chęci hamował jeden bardzo istotny fakt – bała się. Sama nie wierzyła w to, że potrafiła to przed sobą przyznać, ale tak było. Riddle po prostu pokazał jej, że powinna się bać.

Mimo swojego strachu i przeczucia, że nie powinna zostawać z nim sam na sam, odpowiedziała mu i to pewniej niż myślała, że byłaby w stanie. Zmierzała z dziewczynami do pokoju wspólnego, jednak nadszedł czas wyjaśnień. Zatrzymała się po tym jak chłopak się odezwał, a dziewczyny spojrzały się na nią pytająco.

- Musze z nim porozmawiać – wypaliła a dziewczyny wyglądały na zaskoczone.

- Doprawdy? – Riddle uśmiechnął się do dziewczyn stojących pomiędzy nią – Myślałem, że jesteś na mnie wściekła – odparł z udawanym przejęciem. Szybko dotarło do niej że gra chłopaka który nabroił i czeka aż dziewczyna poprosi o wyjaśnienia.

- Jestem wściekła ale ta rozmowa powinna zostać przeprowadzona na osobności – mruknęła zirytowana podejściem taktycznym chłopaka. Granie zakochanego smarkacza nie szło jej na rękę jeśli w pobliżu były jej koleżanki.

Dziewczyny przez moment stały i nasłuchiwały. Riddle posłał obydwu swój najlepszy uśmiech przez co obie się właściwie rozpłynęły. Potem zaczął się kierować ku wyjściu z lochów. Była pewna, że jak zwykle pójdą do pokoju życzeń. Jak się okazało chłopak miał inny plan. Kiedy wychodzili na ośnieżone błonie hogwartu, poczuła uderzające ją zewsząd zimno. Kochała zimę, nie miała co do tego wątpliwości. Nie miała też wątpliwości co do dziwnoty tej sytuacji.

Oczywiście wcześniej spetryfikowane osoby zostały obudzone co nie zmieniało faktu iż nic nie pamiętały. Riddle wyprostowany jak struna kroczył przed nią nie odzywając się. Naprawdę zaczęła się niepokoić, kiedy dostrzegła, że kierują się do zakazanego lasu.

Nie było to nic dziwnego kiedy ma już pewność co do jego „niewinności". Nim się obejrzała już byli w gęstwinie ośnieżonych drzew. Czekała aż chłopak się zatrzyma jednak on cały czas szedł oglądając się co jakiś czas do tyłu by ocenić jak daleko już są. Zastanawiała się czy nie zapytać jak daleko jeszcze ma zamiar iść. Miała też wątpliwości co do tego czy wróci stamtąd żywa. Choć miała świadomość, że gdyby chciał ją zabić, zginęłaby wtedy już w komnacie.

W końcu nadszedł moment kiedy ślizgon się zatrzymał. Nie zauważyła momentu kiedy stanął i zatrzymała się na jego plecach. Dostała kilku sekundowego zawału a potem uspokoiła się czekając na dalszy rozwój sytuacji. Odwrócił się w jej strone, jak zwykle jego twarz wyrażała zero jakichkolwiek emocji. Po chwili jednak cos się zmieniło, chyba się zdziwił.

- Nadal się mnie boisz? – zapytał z nieukrywaną drwiną po czym od niechcenia oparł się o pobliskie drzewo.

- Nie – zaprzeczyła automatycznie. Oczywiście było to kłamstwem ale Riddle nie musiał o tym wiedzieć.

- Twoja mowa ciała mówi mi co innego – mruknął rzucając na nią leniwe spojrzenie. Czemu był tak rozluźniony!?

- Jaka mowa ciała? – zapytała się gwałtownie prostując się ja struna i próbując patrzeć się mu w oczy by nie okazać słabości. Była dobra w udawaniu kogoś innego ale nie przy nim. Nie teraz.

- Chciałaś wyjaśnień, to je dostaniesz – odparł ignorując jej wcześniejsze pytanie. Oczywiście doskonale wiedział, że dziewczyna próbuje zrobić go w balona. Zabawne, że nawet w momencie kiedy się go bała, to robiła wszystko by pokazać się z jak najsilniejszej strony. Mogłaby go tym wkurzyć ale dziś miał wyjątkowo dobry humor – jak na siebie oczywiście.

- Wyjaśnienia! Właśnie! – syknęła najwyraźniej nabierając nieco odwagi – Co to było, jakim cudem!? – wykrzyknęła z nieco przerażającym podnieceniem. Mimo przerażenia jakiego doznała to wiedziała, że odkrycie czegoś takiego było osiągnięciem a może nawet cudem.

- Masz świadomość, że jeśli ci o tym powiem to będziesz miała dwie opcje? – odparł po chwili spoglądając na nią w dziwny, niepokojący sposób. Czy to był prawdziwy Tom Riddle?

- Jakie? – zapytała nie czekając i zaraz tego pożałowała choć podejrzewała jakie będą te opcje.

- Pozostanie mi wierną lub... - nie dokończył ale dobrze wiedziała co ma na myśli. Przełknęła ślinę z nieukrywanym zawahaniem, czy może nie zrobić czegoś by go powstrzymać. Zbliżył się nieznacznie do niej sprawiając, że teraz to ona oparła się o dość grube drzewo. Podchodził powoli sprawiając, że im więcej czasu mijało tym większe miała wątpliwości co do jego zamiarów. Kiedy był już dostatecznie blisko

– Chyba już zdecydowałaś, albo zrobiłem to za ciebie. Bez różnicy - Czuła parę wydobywającą się z jego ust kiedy mówił. W dodatku ton jego głosu, znowu taki protekcjonalny, władczy i nieco prześmiewczy – Nienawidzisz mugoli zresztą mugolaków też znienawidzisz. W dodatku chcesz potęgi, to jedno z twoich najgłębszych pragnień – krążył dookoła niej i czytał z jak z otwartej księgi.

- Ty za to myślisz, że plan by nastraszyć mnie tym wężem i postawić ultimatum będzie wystarczająco skuteczny. Wiem, że pokazałeś te wspomnienie specjalnie, chciałeś bym się tam dostała. Inaczej nie pojawiłbyś się w samą porę by mnie stamtąd wyciągnąć. Nie prowadziłbyś mnie prosto do zakazanego lasu gdzie najwidoczniej miałabym się czuć bardziej niespokojna niż w hogwarcie i podjąć pochopną decyzje – powiedziała prosto z mostu a chłopak przystanął w miejscu i spojrzał się na nią z nieukrywanym podziwem. Była mądrzejsza niż mu się wydawało, przejrzała jego plan. Co prawda nie cały ale dostrzegła to czego inni by nie zobaczyli. Była idealna do tego w czym mógłby ją wykorzystać. W dodatku była ambitna, chciała potęgi a to było coś, co mógł jej zagwarantować. Niestety ten plan nie zadziałał, pozostało się targować.

- Doskonale – odparł przerywając cisze podczas której oboje próbowali przemyśleć dalszą strategie. Każda ich rozmowa była pojedynczą potyczką i doskonale o tym wiedzieli – Więc co masz zamiar zrobić ze swoją wiedzą?

- Nic – odparła krótko po czym postanowiła ciągnąć – Nie próbuj używać na mnie oblivate – dodała pośpiesznie wiedząc, że byłoby to wygodne dla niego posunięcie. Wyciągnęła różdżkę na wypadek gdyby potrzebowała się bronić. Nie ufała mu.

- Zdradzić ci co jest jej rdzeniem? – odparł od niechcenia spoglądając na przedmiot z wiśniowego drewna w jej dłoni a ona na moment stanęła w bezruchu i kiwnęła głową w odpowiedzi. Przycichł na moment po czym odpowiedział – Istniał na tym świecie tylko jeden czarodziej który posiadał różdżkę z takim rdzeniem. Nazywał się Salazar Slytherin a owym rdzeniem był róg bazyliszka – zatkało ją na moment. Riddle podarował jej coś tak cennego. W tym momencie zaczęła zastanawiać się nad rozpracowywaniem kolejnego planu ślizgona.

- Dlaczego mi ją dałeś, oboje wiemy, że twoja natura nie pozwala na coś takiego jak gest dobrej woli – powiedziała sceptycznie i napotkała wzrok chłopaka. Próbowała zachować zimną krew. Teraz czuła się swobodniej, nawet jeśli wiedziała że nigdy nie zmusi Riddle'a by się nad nią płaszczył.

- Będziesz potężna – mruknął zbijając ją z tropu – Ale potrzebujesz mnie, jesteś taka jak ja. Twoja dusza jest pusta, dobrze o tym wiesz – wzruszył ramionami jakby było to coś zupełnie normalnego.

Niestety przy nim, nic nie mogło być normalne.

Jejku ja nie wierze, że to już 33 rozdział!!! Myślałam, że ta powieść nie będzie długa ale mam już takie super plany!!!

Jestem dopiero przy zakończeniu semestru a książka ma zakończyć się podczas szóstego lub siódmego roku + zdarzenia z 1998.

Powiem tak - ta książka będzie się ciągnąć w nieskończoność niczym Krzyżacy XD

MIłEJ LEKTURKI - AŁTORECZKA

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro