Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XLV. Powiedz wreszcie

To był dziwny widok. Dwójka nastolatków siedzących na sofie w bezpiecznej odległości od siebie, którzy palą w kominku listy miłosne. W dodatku w takim momencie, tak do siebie podobni. Oboje z beznamiętnymi wyrazami twarzy i nieco podkrążonymi oczami. Koścista dziewczyna z brązowymi lokami i zielonymi oczami oraz chłopak o czarnych wręcz idealnie a nawet pedancko ułożonymi włosami i brązowymi oczyma.

Od tego momentu stali się prawdziwymi sojusznikami. Tak im się przynajmniej z początku zdawało. Bo każda rozmowa z Riddle'm była dla niej ciężka. Chłopak potrafił być zaborczy na swój wyjątkowo irytujący sposób. Kiedy się z czymś nie zgadzał albo jej czymś groził albo traktował ją jak powietrze.

Tak zleciał kolejny miesiąc.

Przez ten miesiąc Alexandra zdążyła zdać sobie sprawę z kilku rzeczy.
Po pierwsze powinna zacząć zastanawiać się nad tym, kim stanie się po ukończeniu hogwartu. Po drugie ona i Riddle dosłownie zaczęli rządzić w slytherinie. Byli na szczycie łańcucha pokarmowego w hogwarcie.

Teraz nawet Elle była jej posłuszna. Właściwie to każdy był, choć zazdrość była praktycznie wszędzie.

- Raintgrow obudź się - syknął jej do ucha nie kto inny jak sam pan i władca Riddle. Kiedy się nieco ocuciła dostrzegła, że jest to lekcja historii magii. Najwyraźniej musiała przysnąć i nie było to nic dziwnego jak na lekcje profesora Binnsa. Tam często się zasypiało, bo nauczyciel miał wyjątkowo nużący głos.

Właściwie to ten miesiąc był jednym z jej najspokojniejszych od kiedy zaczęła się tu uczyć.

Po skończonych zajęciach jak zwykle poszła do pokoju wspólnego. Miała z Tomem taki zwyczaj, że przeważnie siedzieli obok siebie w stosownej odległości i coś czytali nie irytując tym drugiej osoby. W pewnym sensie uznała, że Riddle najwyraźniej przekonał się, że dziewczyna nie marnuje tlenu wokoło niego.

Teraz po raz kolejny siedzieli i czytali. Korzyścią ich neutralnych stosunków było to, że Riddle umiał jej polecić odpowiednie księgi. Jednak i tak była zdania, że z zakazanych ksiąg hogwartu niewiele wyniesie.

Obiecała sobie, że kiedyś przejdzie się na ulice Śmiertelnego Nokturmu by kupić sobie troche bardziej przydatnych źródeł informacji. W dodatku po jednej nieudanej próbie zostania animagiem, zaczęło jej coś wychodzić. Już niedługo miała zamiar stworzyć eliksir potrzebny do tej trudnej sztuki i przez kolejne dni i tygodnie sumiennie wykonywać polecenia z poradnika dla przyszłych animagów. Riddle oczywiście o niczym nie wiedział, ale to nic nowego. Sam nie mówi jej o wszystkim.

Nadal nie powiedział jej nic o tym sposobie ma nieśmiertelność. Zainteresował ją ten temat, sama chciałaby móc żyć w nieskończoność. Wiedziała, że chłopak coś wie i tylko czeka na korzystny dla niego moment by mógł jej o tym powiedzieć. Jeśli tego w końcu nie zrobi, nie dotrzyma obietnicy a ona zamiast stać u jego boku lub krok za nim, tak jak tego pragnął. Mogłaby odwrócić się przeciw niemu.

Już wiedział, że nie należy jej lekceważyć. W dodatku mając ją przy sobie miał pewność, że zawsze ktoś go poprze.

Powoli oboje zaczynali zbierać ludzi. Alexandra wiedziała, że sekta wyznawców Toma Riddle naprawdę stała się prawdziwą sektą a ona stała  z nim na jej czele.

W tej chwili czytając księgę w końcu natrafiła na pewne ciekawe słowo. Intrygowało ją ono, ponieważ było związane z właśnie tym tematem, który ją interesował.

Księga w której owe słowo znalazła, nosiła nazwę: „Tajemnice najczarniejszej magii"

Uznała że najprawdopodobniej właśnie na to Riddle chciał ją nakierować, mimo to wciąż nie miała pewności.

Następny dzień był dniem wolnym. Miała się wybrać do Hogsmeade razem z Riddle'm choć on z początku nie wydawał się być z tego powodu zadowolony.

Po prostu miała ochotę iść z kimś, kto nie będzie jej co chwile o coś wypytywać. Właściwie to od jakiegoś czasu stała się bardziej małomówna niż wcześniej. Teraz najczęściej w ciszy zastanawiała się nad tym co inni mogli by zaplanować przeciw niej. Myślała na zaś. Przygotowywała się na najgorsze.

- Ostatnio cały czas milczysz - stwierdził, kiedy siedzieli razem w barze pod trzema miotłami.

- Powiedziała to osoba, która jest znana z tego że milczy - powiedziała nieco nieprzyjemnym jak na jego gust tonem. Miała to w zwyczaju.

- Co cię tak bardzo rozkojarza Raintgrow? - zapytał wbijając w nią swój wzrok. Wtedy na horyzoncie pojawił się nie kto inny jak Slughorn.

- Oh Tom, Alexandra! Nie wiedziałem, że was tu spotkam - odparł zadowolony z siebie ze znalazł towarzystwo.

Przyzwoitka doskonale

- Cóż to może pójdę zamówić napoje - odparł chłopak skazując ją na rozmowę z nauczycielem.

- Alexandro zastanawiałaś się może nad tym co będziesz robić po hogwarcie - zapytał z typowym dla niego zainteresowaniem siadając obok niej. Wszyscy wiedzieli, że Slughorn liczył iż ona i Riddle będą kiedyś jego bardzo wpływowymi znajomymi. Właśnie po to były cale te spotkania klubu ślimaka.

- Myślę że mam jeszcze czas by się nad tym zastanowić - odparła zauważając, że Riddle wraca z trzema napojami. Każdemu wziął po kremowym piwie. Zapomiała mu wspomnieć ze woli z imbirem ale to już nie miało znaczenia.

- Ja i Alexandra nie mamy jeszcze planów - odparł jak na zawołanie po czym posłał jej pełne uczuć spojrzenie.

- Cóż, z waszymi wynikami szybko wspięlibyście się po szczeblach kariery w ministerstwie magii - zaświergotał popijając z kufla. Alexandra miała ochotę zaśmiać się na tę myśl. Ona i Riddle w żadnym wypadku nie mieli kroczyć w stronę ministerstwa. Oboje nie tolerowali jego polityki, w szczególności jeśli chodzi o mugoli. Wręcz chcieliby je zniszczyć.

- Do tego jeszcze daleko profesorze - odpowiedział i oczywiście posłał mu swój najlepszy uśmiech. Jak zwykle musiał wdzięczyć się przed nauczycielem. Ją samą to przerażało ale przejęła te taktykę i było to wyjątkowo wygodne rozwiązanie zważając na korzyści.

Kiedy wracali Riddle zdawał się być wyjątkowo zajęty wszystkim tylko nie rozmową z nią.

- Co wiesz o horkruksach? - zapytała w końcu. On tymczasem jak na zawołanie spojrzał na nią z mieszaniną poirytowania i zdenerwowania.

- Nie tutaj Raintgrow, jeszcze usłyszą - syknął co najprawdopodobniej znaczyć miało, że to nie czas na odpowiedz.

Robili dla siebie nawzajem rzeczy które upewniały ich w zaufaniu dla drugiej osoby, mimo to w ogóle sobie nawzajem nie ufali. Była to wina ich charakterów i doświadczeń, ale to po części pomagało im się zrozumieć.

Mimo to wiedziała, że czasem musi mu zaufać. Nie był głupi.

Mogłaby powiedzieć nawet, że byl wyjątkowy i nawet ponadprzeciętnie inteligentny. On tymczasem mógłby rzec to samo o niej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro