Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LX. Oskarżenie

Nadal ze sobą nie rozmawiali. Riddle jedynie bacznie obserwował jej poczynania, a ona starała się ignorować swoją codzienną obstawę.

Byla pilnowana właściwie wszędzie poza damską toaletą i dormitorium z czego do pierwszego miejsca wolała nie zaglądać.
Głównie przez znajdujące się tam wejście do Komnaty tajemnic i pełzającego kanałami bazyliszka, który w kazdej chwili mógłby ją zabić samym spojrzeniem.

Podświadomie czuła, że Riddle i tak inaczej by to załatwił. Najprawdopodobniej zaczęli by za bardzo wokoło niego węszyć. Mimo to nie czula się za bezpiecznie ze świadomością jego zawzięcia na nią. Był niebezpiecznym człowiekiem i byl po prostu nieprzewidywalny. Zbyt zamknięty w sobie, by mogla mieć pewność, co jest prawdą, a co iluzją.

Tego dnia jak zwykle zamierzała się skryć na nieco rzadziej uczęszczanym korytarzu. Dopiero po chwili spostrzegła Riddle'a z jego grupką otaczających i dręczących jakiegoś czwartoklasistę, najprawdopodobniej szlamowatego mugolaka. 

Nie zareagowała, a jedynie usiadła na parapecie czasem zerkając, gdy do jej uszu docierały sporadyczne wrzaski.

Później zrobilo się głośniej. Nie wiedziala jak i kiedy, to się wydarzyło, ale po chwili pojawili się również Gryfoni w tym Bentely. Każdy z nich mierzył różdżką w kogoś z grupy Toma. Ten w odpowiedzi jedynie się zaśmiał, gdy ci zażądali zostawienia mugolaków w spokoju.

Był arogancki.
Jej podświadomość podpowiadała jej, że zbliżało się piekło, że niedługo czekać miało ją coś niepokojąco podejrzanego.

– Riddle jeśli w końcu nie odpuścisz ucierpią na tym wszyscy twoi fanatycy – powiedzial chlopak po ktorego prawicy stał David. Jeśli się nie myliła, na nazwisko miał Merphy i był dla niej nieuprzejmy, gdy zapytała o drogę do gabinetu Slughorna.

– Oh wy Gryfoni jak zwykle musicie zgrywać bohaterów. Kiedy w końcu zrozumiecie, że tu jedynym bohaterem jestem ja? Oczyszczając oczywiście szkole z... brudu? – uniósł brwi przejeżdżając palcami po drewnianej teksturze swojej cisowej różdżki.

– Nie masz prawa obrażać naszego domu obślizgły gadzie! – wrzasnął ktoś z grupy nabuzowanych ze wściekłości Gryfonów. Ci to nigdy nie potrafili nad sobą panować.

– Orionie – powiedzial cichym i jadowitym głosem Riddle, a wymieniona przez niego osoba cisnęła zaklęciem ogłuszającym w tego, kto wypowiedział wcześniejsze zdanie.

Wtedy rozpętało się piekło. Zaklęcia śmigały w powietrzu, ci którzy dostali, upadali i zwijali się z bólu. Sam Riddle upodobał sobie jedną osobę.

Bentely za kazdym razem, gdy wstawał dostawał wyjątkowo silnym zaklęciem od Toma, którego usta ściągnięte byly w dziwnym nieprzeniknionym uśmiechu. Poza tym nikt nie ośmielił się zaatakować Riddle'a.

Alexandra nie zrobiła wtedy nic.

Gdy krzyki ucichły zrozumiała, że wszystko się skończyło. Grupka Toma z łatwością pokonała Gryfonów mimo, że przeciwników bylo więcej.
Stali jeszcze przez chwilę kpiąc sobie z poległych przeciwników. Wtedy poczuła na sobie palący wzrok kogoś, kto wcześniej nie mial pojęcia o jej obecności. Znowu ten czerwony błysk w oku, a to był dopiero wierzchołek góry lodowej.

– Raintgrow może masz ochotę dołączyć do zabawy? – odparł z kpiącym uśmieszkiem licząc, że mu się nie sprzeciwi. Byl o tym przekonany ze względu na obecność Bentely'eya, którego przecież szczerze nienawidziła. – Zapraszam – dodał z laską o ile bylo go na nią stać.

– Dziękuje, ale mam inne plany niż znęcanie się nad niedorozwojami razem z innymi niedorozwojami – zeskoczyła z parapetu i ruszyła w stronę wyjścia. Gdy przechodziła obok niego gwałtownie złapał ją za ramię.

– Ostrzegam – szepnął jej jadowicie do ucha jakby mialo to cokolwiek zmienić.

– Tak wiem – zbyła go i ruszyła dalej korytarzem by ulotnić się z miejsca w którym popełnione zostało przestępstwo. Coś czuła, że natura Gryfonów nie pozwoli im zostawić tego tak po prostu.

Jeśli nie siłą, to autorytetem nauczycieli. Zechcą złamać Toma, w końcu nie każdy go popierał. I mimo, że Gryfoni rzadko się skarżyli, musiałby to być akt desperacji.

Miała racje.

Minął tydzień od tamtej sytuacji, a Riddle zaczynał nadużywać swojej władzy. Wcześniej byl o wiele ostrożniejszy. Teraz zdawał się być pewny swojej potęgi i pozycji.
Z dnia na dzień stawał się coraz bardziej władczy i mimo to wciąż lgnęli do niego nowi zwolennicy. 

Znalazł poparcie nawet wśród rodziców Oriona Blacka.

Ten dzień mógłby przesądzić o jego losie. Do Dippeta nie raz trafiły skargi na ten temat, jednak w żadną z nich nie wierzył będąc pewnym, że inni z zazdrosci chcą pogrążyć Toma.

Prawda byla inna i o wiele wiele gorsza.

W końcu dyrektor postanowił wyjaśnić sprawę, dzięki namowom Dumbledora.

Rozmowy z grupką Gryfonów, Puchonów i Ślizgonów trwały od ponad dwóch godzin. Sporadycznie Co jakiś czas byli zapraszani jacyś świadkowie, których bylo wyjątkowo mało.

Riddle bronił i wywijał się z zarzutów wręcz mistrzowsko.
Podczas spotkania w gabinecie dyrektora padło jej imie z ust nikogo innego, jak samego Davida Bentely'eya.

„Alexandra Raintgrow byla świadkiem tamtego wydarzenia. Zapewniam profesora, że tam byla i Riddle zachcęcał ją by dołączyła, a ona się go bała i mimo to odeszła, niech pozwoli pan jej zeznawać" takie słowa podobno padły z ust kogoś, kto nie mial zielonego pojęcia o tym, że nie jest już zagubioną dziewczynką, która dziwnym trafem trafila właśnie do Slytherinu.

Mogla pogrążyć Riddle'a. Czula pokusę by to zrobić. Zmierzając do gabinetu mogla jedynie podejrzewać, co się tam dzialo.

Gdy weszła do środka pierwszą osobą, która dostrzegła byl dyrektor obok którego siedzial Riddle ze stoickim spokojem odpowiadając na każde z zadanych pytań.

– Usiądź Alexandro – rozkazał Dumbledore, który mnąc palcami swoją brodę zatrzymywał wzrok na kazdym z obecnych.

Znajdywalo się tam również trzech gryfonów i przedstawicieli reszty domów. Z Riddle'm byl jedynie Abraxas.

– Jesteśmy pewni, że wiesz w jakim celu zostałaś tu przyprowadzona – rozpoczął dyrektor – David Bentely zeznaje, że byłaś świadkiem pewnych sytuacji. Powiedz nam jak bylo – dodał z napięciem starszy mężczyzna.

– Armando powinieneś wiedzieć, że Alexandra mogłaby bać się zeznawać przeciwko Tomowi, oczywiście to tylko sugestia ale należy pamiętać iż ta biedna dziewczyna mogłaby być zastraszana – powiedzial Dumbledore z przejęciem lustrując ją swoim pogodnym wzrokiem.

– Tak byłam zastraszana, ale nie boję się profesorze – zapewniła ich sprawiając, że wszyscy dookoła skupili się na Riddle'u. – Nikt nie jest święty nieprawdasz? – dodała spoglądając na Riddle'a. Chlopak byl już pewny, że Alexandra go wsypie. Spazmatyczne zaciskał dłonie w pięści za plecami.
Ona za to zapłaci.

– Co masz na myśli mówiąc, że nikt nie jest święty? – zapytał dyrektor już podejrzliwiej patrząc na Toma. Jej zeznania byly kluczowe do decyzji.

– Że Tom jest traktowany jak przywódca i ma idealne warunki na zostanie prefektem naczelnym. Powinien profesor wiedzieć, że pan Merphy, który oskarżył Toma Riddle o te okropne rzeczy sam dąży do osiągnięcia tego stanowiska. Podczas tamtej sytuacji bylam tam co prawda, ale to pan Merphy wraz z panem Bentely'eyem i grupą swoich znajomych zaatakowali Toma i jego przyjaciół w drodze na lekcje. Tom chciał abym pomogła mu odciągnąć bandę wściekłych gryfonów, ponieważ jestem tymczasowym prefektem. Widząc z jaką zażartością atakowali innych by osiągnąć swoj cel oddaliłam sie by kogoś zawiadomić. Wtedy było, jednak zbyt późno, a pan Bentely zagroził mi, że jak powiem prawdę, to tego pożałuje. Jednak uważam, że nie mam czego się lękać,  ponieważ Tom jest niewinny, a moje zeznania są wystarczająco obciążające by podjąć odpowiednią decyzje w postępowaniu dzięki czemu nie bedzie mi juz grozić żadne niebezpieczeństwo ze strony tych narwanych i zazdrosnych uczniów – mimo długiego przemówienia nikt nie spróbował jej chociażby przerwać.

– To wszystko? – zapytał dyrektor, a ona poczuła jak ktoś próbuje użyć na niej legilimencji. Najpierw spojrzała na Riddle'a, jednak ten byl zajety potwierdzaniem jej wersji. To Dumbledore próbował dostać się do jej umysłu. Wiedziala to.

– Chcialabym dodać jedynie, że wszyscy wiemy, że oni często łamią zasady – wskazała ma grupę kilku najbardziej zamieszanych gryfonów w tym dwóch których obwiniła najbardziej – tymczasem ja i Tom jestesmy wzorowymi uczniami i prefektami. Nie zaprzątamy sobie głów dręczeniem innych tym bardziej, że na to nie zasłużyli. Te oskarżenia byly po prostu niedorzeczne i nie rozumiem jak ktokolwiek mógłby wziąć je pod uwagę – dodala biorąc wdech. Cały czas starała sie być wiarygodna. Podała sensowne argumenty i zeznania, które byly bliskie prawdy, ale obciążające nie tego, kto byl w rzeczywistości winny.

– Cóż myślę, że już wszytsko zostało wyjaśnione przez pannę Raintgrow – zaklaskał profesor, a w tym czasie przerwali mu Bentely i Merphy.

– Dyrektor jej wierzy!? – zapytali jednoczesnie podniesionym głosem jakby nie dowierzali.

Tomciowi spodobała się władza.
Uznałam, że dobrze byłoby pokazać go w takiej sytuacji, ponieważ nie każdy nauczyłby się rządzić tak od razu, tym bardziej że jego emocje są nieco niestabilne przez niedawno stworzony horkruks.

Oczywiście jest psychopatą, a psychopaci są bardzo inteligentni, więc nauczy się czegoś na swoich błędach.

Staram się pokazać go od tej jak najbardziej realnej strony zanim straci człowieczeństwo na dobre. W końcu to wszystko czego on doświadcza jest czymś co wyprowadziłoby z równowagi wielu, a na dodatek on póki co jest tylko nastolatkiem mordercą z predyspozycjami na jeszcze większego mordercę, który wciąż stara się ukryć wachania nastrojów i stany lękowe.

W końcu rozerwał swoją dusze na fragmenty.

Z bólem informuje was że za niedlugo czekać was będzie zakończenie tego opowiadania i mojej przygody z Tomem.

Myśle, że zajmę się wtedy nowym opowiadaniem o Draco Malfoy'u lub Regulusie Blacku, ponieważ jest bardzo potencjalną postacią, która nie doczekała się zbyt wielu opowiadań.
Ewentualnie coś z huncwotami.
Poczekamy zobaczymy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro