Chapter 25
- Annabeth, obudź się! - Coś, a raczej ktoś, mną potrząsał.
Otworzyłam oczy i napotkałam zmartwione oczy Luke'a. wtedy dotarło do mnie co się stało. Dziwne obrazy. Wypadek.
Mama.
- Annabeth... Tak bardzo się martwiłem.
Przyciągnął mnie do siebie w niedźwiedzim uścisku, ale ja jeszcze nie kontaktowałam.
Dalej byliśmy na miejscu wypadku. Musiałam stracić przytomność tylko na kilka minut. Leżałam na ulicy, a obok mnie dalej stało potłuczone auto. Chwilę później zawładnął mną głośny szloch.
- L-Luke... Moja mama.... C-co z nią?
Doskonale znałam odpowiedź, jednak nie chciałam przyjąć tej informacji. Wtedy to do mnie dotarło.
Przecież mamy po dwa życia.
- Ona żyje prawda? Musi żyć, przecież każda istota ma po dwa życia. Luke... Ona żyje... - Chłopak popatrzył na mnie załzawionymi tęczówkami, a ja zaczęłam nierównomiernie oddychać. - Nie, nie, nie, nie, nie... To nie może być prawda. Ona nie może mnie zostawić. Mamo... Mamusiu...
Łzy zaczęły ciurkiem lecieć po mojej twarzy, a ja próbowałam się wyrwać Luke'owi. Krzyczałam na całe gardło. Błagałam. Muszę ją zobaczyć.
Ostatkami sił udało mi się wydostać z ramion chłopaka i podbiec do samochodu.
Dalej tam była. Jej twarz była biała jak kreda. Dotknęłam jej sinego policzka i upadłam na kolana. Nie mogłam oddychać. Rozpacz i przerażenie zawładnęło nad moim ciałem. Czułam jakbym wszystko co miała... Wszystko co kochała... Runęło.
Zginęło.
Nagle poczułam niebywały przypływ mocy. Ogarnęła ona całe moje ciało.
Otworzyłam oczy. Wszystko wydawało się być takie przytłumione. Wstałam z kolan. Czułam się tak samo, jak podczas hipnozy. Nie panowałam nad swoim ciałem. Patrzyłam na świat jakby... przez mgłę.
- Ana... O mój Boże. - Luke wpatrywał się w moje oczy, w których jeszcze przed momentem był strach. Teraz już nic nie czuję, prócz mocy. Nic więcej. Żadnych uczuć. - Annabeth... Twoje oczy...
Chłopak ciężko przełknął ślinę
- One s-są... Cz-czarne.
Przeraziłam się, choć nie było tego widać. Co się do cholery ze mną dzieję?!
Moje ciało odwróciło się i zaczęło wpatrywać w ciało martwej kobiety. Moja ręka powędrowała w górę. Robiłam to wszystko jak w transie.
I przerażało mnie to.
Nie mam jak nad tym zapanować. Nic nie mogę zrobić. Któż wie, co moja ciemniejsza strona duszy ma zamiar teraz zrobić?
Poczułam jak powietrze zaczęło się gromadzić wokół mnie. Ciało mojej rodzicielki zostało magicznym sposobem wyciągnięte z wozu i położone tuż przede mną na ulicy. Jej ręką została doczepiona do reszty ciała, tak jakby nigdy się nie oderwała.
Słyszałam jak Luke krzyczy na mnie i pyta co robię. Moje ciało odwróciło się w jego stronę i nasłało tubę powietrza. Brunet krzyknął i poleciał na drzewo, w które mocno uderzył głową. Jego ciało zsunęło się po twardej powierzchni, a ręka wygięła pod dziwnym kątem.
Krzyknęłam, jednak nic nie wydostało się z moich ust. Luke stracił przytomność. I to tylko i wyłącznie moja wina.
Z powrotem moje ciało odwróciło się w stronę mamy.
Nagle oszałamiający ból ogarnął moje wnętrze. Wygięłam się w łuk i upadłam. Odzyskałam panowanie nad własnym ciałem, jednak nic to nie dało. Czułam jakby całe życie właśnie ze mnie uchodziło. Dzieje się coś, co być może w przyszłości będę żałować. Wiem, że to nie jest złe, lecz również nie jest dobre. Nie mam pojęcia co się tak naprawdę dzieję.
Znów krzyknęłam i upadłam na plecy. To uczucie jest straszne. Jakby coś rozrywało moje ciało na malutkie kawałeczki. Jakby coś łamało każdą moją kość po kolei. Nie wiem jak wyglądają najstraszniejsze tortury, lecz mam wrażenie, że nic nie jest okropniejsze od tego co w tej chwili czuję.
Krzyczałam wniebogłosy. Wołałam o pomoc. Wiłam się pod wpływem ogromnej dawki bólu. Aż w jednej chwili wszystko ustało.
Ból minął, jednak wiedziałam, że to jeszcze nie koniec. Moje serce biło w niewyobrażalnie szybkim tempie, a ja niepewnie otworzyłam oczy.
Wzięłam głęboki wdech i znów się zaczęło. Tyle, że tym razem to było jeszcze gorsze. Ból powrócił z dziesięć razy większą mocą. Teraz czułam się, jakby coś cholernie ciężkiego spadło na mnie i miażdżyło, Jakby zamieniało każdą moją kość w malutkie okruchy, które potem stawały się popiołem.
Kolejny raz wygięłam ciało w łuk, tyle że nie spadłam z powrotem na ulicę. Nie. Tym razem, zostałam uniesiona w powietrze i magicznie zawisłam kilka metrów nad ziemią.
Nagle z mojego ciała zaczął wypływać prawie przeźroczysty obłok.
Wpatrywałam się w go, dalej odczuwając ogromny ból. Nie mam pojęcia czym on jest, jednak z każdą chwilą przybywał.
W pewnej chwili zawisł tuż nade mną i ułożył się w ciało człowieka. Zostałam odstawiona na ziemię, a magiczna substancja dalej lawirowała w powietrzu. Chwilę później zaczęła się przemieszczać w stronę martwego ciała mojej rodzicielki.
Wpatrywałam się w to co się działo z szeroko otwartymi oczami.
I wtedy to do mnie dotarło.
Obłok wstąpił w ciało mojej matki, a ona wygięła się w łuk i z powrotem opadła na ziemię. Ból ustąpił. Dalej było go czuć, jednak już tylko niewielkie pozostałości.
Podniosłam się i podbiegłam do mamy. Jej blada twarz, nie była już taka blada, a zimne ciało, powoli zmieniało swoją temperaturę. Przecież to niemożliwe. Jakim cudem ja tego dokonałam? Co się w ogóle tutaj wydarzyło, jakieś kilka minut temu?
Pogłaskałam rodzicielkę po policzku, a jej powieki lekko zadrgały. Ona naprawdę żyję. Po moich policzkach znów zaczęły lecieć łzy.
- Mamo... Mamusiu obudź się. - Zaczęłam ją lekko potrząsać, a chwilę później, mama otworzyła oczy. Były zamglone i zdezorientowane, jednak prawdziwe i żywe. To się dzieję naprawdę.
- Annabeth... Co żeś ty zrobiła? - Szepnęła, po czym znów straciła przytomność.
Co zrobiłam?
Oddałam swoje drugie życie jednej z najważniejszych osób w moim życiu.
Czy tego żałuję ?
Nie. Z pewnością nie.
Ale któż może wiedzieć, czy nie będę tego żałować w niedalekiej przyszłości ?
No właśnie.
Nikt.
+!+
No widzicie ?! A jednak żyje !
SŁUCHAJCIE! MOJA KSIĄŻKA JEST NA PIERWSZYM MIEJSCU! JAK MAM ZA TO DZIĘKOWAĆ. WSZYSTKIM, DOSŁOWNIE WSZYSTKIM KŁANIAM WAM SIĘ W PAS I ODDAJĘ CZEŚĆ. JESTEM W NIEBIE. NAJLEPSZY PREZENT NA ŚWIĘTA, NA NOWY ROK, NA WSZYSTKO!!! DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tak btw to co dostaliście pod choinkę ? Piszcie, bo jestem bardzo ciekawa !
Ah... i jeszcze jedna sprawa. Czy moją książkę czyta jakiś artysta ? Byłoby wspaniale, bo potrzebuję nowej okładki. Więc oto jest moja prośba: Czy będzie ktoś tak dobry i zrobi dla mnie najpiękniejszą okładkę ever ? *robi szczenięce oczka*
I patrzcie jaka jestem dobra! Wczoraj opublikowałam rozdział, a dzisiaj jest już kolejny. Brawo ja!
No więc do następnego xxx
Ewoxxx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro