Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 22

Huśtawka cicho skrzypiała, gdy lekko się kołysałam. Wokół było pełno kwiatów. Było przepięknie. Słońce świeciło, ptaki ćwierkały i było słychać dźwięk płynącej rzeki.

Jednak ja na to nie zwracałam uwagi. Wszystko dookoła. Było dla mnie niczym. Panowała we mnie pustka, obojętność.

Teraz już nie ma we mnie ani grama nadziei. Gdy krew moja i mojego ojca się złączyły... Teraz stanę się prawdziwym demonem. Tata mówił, że będą zachodzić we mnie stopniowe zmiany. Zdaję sobie z tego sprawę. I wiem, że to jest nieuniknione.

Jednak... to mnie cały czas dręczy. Ojciec wszedł do mojego snu. Rozmawiał ze mną. To było strasznie realne. Ale jak to w ogóle jest możliwe? Czy ja też, ot tak, mogę sobie wejść do czyjegoś snu i sobie z nim gadać?

To jest raczej mało prawdopodobne.

Mama... nie rozmawiałam z nią, od tego wydarzenia. Luke mówił mi, że jest z Elizą. Cieszę się, że odzyskała przyjaciółkę. Dopiero teraz zauważyłam, jak bardzo brakowało jej osoby, której mogłaby się wyżalić. Jednak boję się. Boję się, że po tym co się stało nie będzie chciała ze mną rozmawiać. Nie będzie chciała mnie znać.

Boję się, że mnie odrzuci.

Do dnia Krwawego Księżyca zostały nie całe trzy tygodnie.

Trzy tygodnie na wszystko.

Na wymyślenie jakiegokolwiek planu. Na cieszenie się życiem. Na spędzanie czasu z mamą. Z Luke'iem. Na odkrycie mojego szóstego, i ostatniego, daru.

Nie wiem o co w nim może chodzić. Litery były prawie całkowicie zamazane. Nie dało się za wiele odczytać. Może gdybym wiedziała jak się on nazywa, to wiedziałabym co mnie czeka. Jednak to też nie jest pewne.

Teraz, już nie mam pojęcia co mnie może czekać.

Spojrzałam na nadgarstek. Wkoło przecięcia były widoczne czarne kwiaty. Pięły się one ku łokciowi. Te kwiaty mi coś przypominają. Wyglądają dokładnie jak... lilie.

Ojciec mówił, że "tatuaż" będzie się stopniowo poszerzał. Aż w końcu obejmie całe ciało. Wtedy będę miała już pewność, że to dobiega końca.

W przepowiedni nie pisało nic o tym, że jedno z nas - Luke, albo ja - zginie. Jest to jednak możliwe.

I to bardzo.

Nawet moja mama tak mówiła. Jedno z nas zostanie zabite. Z ręki tego drugiego. Jeśli tak będzie musiało się stać... to ja umrę.

Nie mogę żyć jako demon. Nie dałabym rady cieszyć się z czyjejś śmierci. Nie dałabym rady zabijać i żyć sobie spokojnie dalej. Nie dałabym rady żyć ze świadomością, że zabiłam Luke'a.

Jednak, jeśli tak się stanie.... Zabiję go... Zabiję wtedy samą siebie.

Przebiję swoje serce sztyletem.

Usłyszałam cichy stukot kopyt. Podniosłam głowę i ujrzałam jednorożca. Tego, który mnie uratował. Tego, który zabił mojego ojca po raz pierwszy.

Tego, który dał mi nadzieję.

Jego biała grzywa mieniła się w blasku słońca. Czarne jak węgiel oczy hipnotyzowały mnie. Z łatwością mogłam odczytać wszystkie emocje, które mu towarzyszyły. Miłość. Troska. Ale i... smutek.

Powoli, aby go nie wystraszyć, wstałam z huśtawki i wyciągnęłam rękę. Zwierzę chwilę się we mnie wpatrywało, lecz po chwili postąpiło kilka kroków w moją stronę i z widzialnym wahaniem dotknęło mojej ręki.

W chwili, gdy nasze ciała się spotkały poczułam radość. Po prostu ogarnęło mnie szczęście. Wróciła chęć do życia. To było niesamowite uczucie. Niepowtarzalne.

Poczułam jakby kawałek mojego serca trafił na swoje miejsce. Jakby coś, co utraciłam lata temu... wróciło do mnie. Tylko, że nie mam pojęcia co to jest. I nie zapowiada się na to, abym się tego dowiedziała.

W tej chwili poczułam, jak wraca do mnie nadzieja. Nadzieja na to, że wszystko może się dobrze skończyć. Nadzieja na...

"Wybór"

Odsunęłam się gwałtownie od zwierzęcia.

To słowo... To słowo pojawiło się w mojej głowie. I to nie była, pod żadnym względem moja myśl. To nie były moje słowa.

"Nie, bo były one moje" Spojrzałam na jednorożca.

To jest przecież niemożliwe. Niemożna porozumiewać się telepatycznie. To jest po prostu niemożliwe. Teraz jednak, muszę zmienić swoje znaczenie słowa "niemożliwe".

"To są moje słowa, Annabeth. I to jest prawda. Masz jeszcze szansę. A to, że potrafisz się ze mną porozumiewać, to jest twój ostani dar. A przynajmniej jego część.

Potrafisz rozmawiać w ten sposób z ludźmi, zwierzętami, ale i twoimi żywiołami. Z ogniem, powietrzem, wodą i ziemią. Tylko po prostu nie wiesz jak. Musisz sama do tego dojść. Jesteś zdolna. Napewno ci się to uda.

Nie stałaś się jeszcze demonem. To czy się nim staniesz w stu procentach, okaże się w noc wojny. W noc Krwawego Księżyca. Ale to pewnie już wiesz.

Prawda jest taka, że ty wiesz dokładnie co masz zrobić. Wie to twoja dusza. A twój mózg musi tą informację dopiero przyjąć. Nie wiem kiedy to się stanie. Jutro. A może, nawet sekundy przed twoim wyborem. Nic nie jest jeszcze stracone. Ciągle walczysz. Duch, który w tobie siedzi ciągle walczy. Mimo, że ty nie zdajesz sobie z tego sprawy.

Jest jeszcze jedna sprawa. Od ciebie będzie zależał wynik wojny. Musisz być przygotowana na wszystko. Wiedz, że jeśli chcesz wybrać dobro... to musisz mieć odpowiednią rzecz, aby to wyrazić. Nie mogę ci powiedzieć co to jest. Ale do tego też dojdziesz. Jestem tego pewien.

Pamiętaj, że zawsze będę nad tobą czuwał, Annabeth"

Odwrócił się i zaczął odchodzić. Zobaczyłam jeszcze magiczną poświatę, a po chwili już go nie było.

Znów odszedł. Ale nie na długo.

Czuję, że w najbliższej przyszłości znów się pojawi.

+!+

No i mamy kolejny !

Już niedługo przekroczymy 20 tys. wyświetleń i 2 tys, gwiazdek !!!

Dziękuję z całego serca ! xxx

Ewoxxx


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro