Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌸 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏𝟑 🌸

🌸

Madeline podniosła głowę do góry, rozglądając się po pomieszczeniu. Dawn, Mae, Avery, Natlee i Anne spały na fotelach i kanapie, a ona jako jedyna spała na podłodze, owinięta kołdrą. Zasnęły, oglądając filmy i płacząc w chusteczki.

Podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła oczy. Ziewnęła szeroko, przeciągając się. Zauważyła, że spała w ubraniach z wczoraj oraz w pełnym makijażu, który praktycznie cały był odciśnięty na poduszce.

Wstała z podłogi, masując swoją głowę. Podeszła do Dawn i zaczęła szturchać jej ramieniem, aby się obudziła.

— Co chcesz?— mruknęła i przetarła oczy ręką. Madeline zaśmiała się i usiadła na kanapie obok.

— Musimy wstać, chyba trzeba odebrać Nicky'ego, bo w nocy nie wrócili, chyba że o czymś nie wiem, lub urwał mi się film. „Nie martw się, Madeline, odwieziemy go!”.— powiedziała głosem Macka, przez co blondynka się roześmiała.

— Umiesz naśladować głos Macka. Straszne, ale podoba mi się to.— stwierdziła Dawn, a różowowłosa rozłożyła ramiona z triumfalnym uśmiechem.

— Dobra, koniec spania. Już jest jedenasta, trzeba wstawać.— Madeline pociągnęła Dawn za ramię, przez co ta cicho jęknęła niezadowolona.

Szybko zmyły resztki wczorajszego makijażu, ubrały się w normalniejsze ubrania i pojechały do mieszkania Ricky'ego, w którym trwał wieczór kawalerski. A przynajmniej miały taką nadzieję. Nie miały zamiaru odbierać chłopaków z komisariatu, czy coś. Mogli na przykład wyjść z mieszkania i pójść do jakiegoś klubu, a tam nieźle nabroić. Po nich można by spodziewać się wszystkiego.

Zapukały do drzwi, a gdy nikt im nie otworzył, weszły do środka, ponieważ drzwi nie były zamknięte na klucz. Oczywiście Dawn zaczęła przeklinać, bo przecież ktoś mógłby okraść Ricky'ego i Avery.

— O cholera.— przeklęła Madeline, zakrywając usta dłonią. W salonie spali wszyscy chłopcy oprócz Nicky'ego. Wszędzie walały się butelki po alkoholu, odłamki talerzy i wiele innych śmieci.

— Avery ich chyba zabije.— Dawn złapała się za głowę i zaczęła szukać swojego narzeczonego. Madeline rozejrzała się po pomieszczeniu i zdziwiła się, nigdzie nie widząc Nicky'ego.

— A gdzie jest Nicky?— zapytała, marszcząc brwi, a Dawn westchnęła i weszła do łazienki.

— Tutaj.— odpowiedziała, zapalając światło. Nicky spał w wannie, miał pomalowane paznokcie na kolor różowy, a usta pomalowane czerwoną szminką.— Czekaj, mam pomysł.

Dodała Dawn i podeszła do wanny. Madeline zatrzymała ją, wzięła czysty wacik, nalała zmywacza do paznokci i zmyła różowy kolor z paznokci Nicky'ego. Dawn uśmiechnęła się i przekręciła kurek, włączając letnią wodę. Szminka przy okazji się zmyła.

Usłyszały wrzask bruneta i głośny huk. Zszokowany Nicky wyleciał z wanny i wylądował na podłodze, uderzając lekko głową o posadzkę. Jęknął cicho i rozejrzał się po pomieszczeniu, zerkając na Madeline wzrokiem zbitego szczeniaczka.

— Dzień dobry, Nicholasie.— powiedziała Madeline, akcentując jego imię, zakładając ręce na piersi, zniżając się do poziomu bruneta, który zmrużył oczy. Dawn parsknęła śmiechem i wyszła z pomieszczenia, zostawiając ich samych.

— Jak bardzo mam przesrane?— zapytał zaspanym głosem, biorąc ręcznik z krzesła, wycierając nim włosy.

— Idź do samochodu.— odpowiedziała ze śmiechem, a Nicky złapał się za głowę, sycząc z bólu.

— Madeline, ciszej, proszę.— jęknął niezadowolony, podnosząc się z podłogi. Madeline odprowadziła go wzrokiem do momentu, aż włożył buty i wyszedł z mieszkania.

— Musimy tutaj ogarnąć. Jeżeli Avery zobaczy taki syf, będzie wście–

— Za późno!— wrzasnęła wściekła Avery, odkładając torebkę z hukiem na kominek. Podeszła do Ricky'ego i zaczęła klepać po policzku, a gdy to nie pomogło, spoliczkowała go, przez co natychmiast podniósł się do pozycji siedzącej.

— Anne, Nicky jest w samochodzie?— zapytała Madeline, odwracając się w stronę kobiety, która skinęła głową.

— Mad, ty jedź z Nickym do domu i się nim zaopiekuj, pewnie wypił najwięcej, a ja i dziewczyny sobie tutaj poradzimy.— Anne złapała różowowłosą za ramię.

— Przecież muszę wam pomó–

— Leć.— przerwała jej Anne, a Madeline pożegnała się i podziękowała za miło spędzony wieczór panieński, wzięła swoją torebkę i wyszła z mieszkania.

Wróciła do samochodu, a gdy weszła do środka, zauważyła śpiącego Nicky'ego na fotelu pasażera.

— Och, Nicky. Marny twój los...— westchnęła ciężko, nachylając się nad brunetem. Gdy stwierdziła, że śpi, zapięła jego pasy oraz swoje i odpaliła samochód.

🌸

— Nicky, jesteśmy już w domu.— Madeline klepała bruneta po policzku, próbując go obudzić, ale wszystko szło na marne.

Westchnęła, odpięła jedynie pasy bezpieczeństwa chłopaka i wyszła z samochodu, zostawiając go samego.

Cóż, to jego szyja będzie boleć, nie mnie, pomyślała.

Weszła do domu, zastając jeden wielki syf, jednak nie tak wielki, jaki był w mieszkaniu Avery i Ricky'ego. Odłożyła torebkę na kominek i poszła do kuchni, aby wziąć wszystko potrzebne do sprzątania.

Na samym początku wszystkie śmieci pozbierała do jednego worka. Nie piły alkoholu, dlatego nie było tutaj żadnych butelek ani odłamków szkła. Były całkiem trzeźwe i grzeczne. Poodkurzała przy okazji w całym domu, umyła podłogi, pootwierała okna, ponieważ w nocy spalił im się jeden popcorn. Posprzątała koce oraz umyła szklanki i półmiski.

Położyła swoje dłonie na biodrach, rozglądając się po pomieszczeniu. Było tak, jak jeszcze przed przyjazdem dziewczyn i w ogóle przed całym wieczorem panieńskim, czyli idealnie czysto.

Usłyszała, jak drzwi wejściowe do domu się otwierają, a do środka wchodzi Nicky, który wyglądał jak trup.

— O, miło cię widzieć.— powiedziała sarkastycznie, gdy Nicky zaczął ściągać buty.— Siadaj, mamy sobie do pogadania.

Brunet, nie chcąc się kłócić, posłusznie usiadł na kanapie, odchylając głowę do tyłu. Miał lekko przymknięte oczy (kac morderca nie ma serca). Madeline podeszła do niego i zaczęła rozpinać guziki jego koszuli.

— Chcesz mnie zgwałcić?— wybełkotał roześmiany, a Madeline prychnęła. Zrzuciła koszulę z jego ramion, odsłaniając bandaże, które maskowały jego rany po żyletce.

— Nie. Chcę porozmawiać o tym, co wczoraj zrobiłeś. Nicky, obiecałeś, że już nigdy tego nie zrobisz. Złamałeś obietnicę.— założyła ręce na piersi, a brunet westchnął ciężko.

— Madeline, nie wytrzymałem wczoraj. Musiałem. Nie wiem, co się stało, dobrze?— zapytał, a różowowłosa pokręciła głową.

— Nicky, a jeżeli znów się uzależnisz? Dobrze wiesz, że takie rzeczy uzależniają...

— To był tylko raz, przysięgam.— uniósł ręce do góry w geście obronnym. Madeline zaczęła chodzić po pomieszczeniu, myśląc nad tym, co ma zrobić. Nie mogła pozwolić, aby Nicky znów wrócił do samookaleczania. Tym razem nie mogła na to pozwolić.

— Ostatnim razem również tak mówiłeś. I co? Uzależniłeś się, Nicky. Robiłeś to dzień w dzień...— z powrotem podeszła do niego, siadając na kanapie.

— Możesz przestać wtrącać się w moje życie?— syknął, a Madeline wstała z kanapy i poszła do sypialni, trzaskając drzwiami. Często tak robiła, gdy była obrażona.

Nicky z westchnieniem wstał z kanapy i poszedł na górę, wchodząc do sypialni, gdzie różowowłosa siedziała na łóżku, bawiąc się telefonem. Nawet nie zważał na okropny ból głowy.

— Przepraszam, Mad, po prostu nie chcę o tym rozmawiać. To dla mnie drażliwy temat...— podszedł do niej i mocno ją przytulił.

Madeline oddała uścisk i wtuliła się w jego klatkę piersiową. Nie trwało to długo, ponieważ popchnęła bruneta na plecy, dlatego wylądował na materacu. Madeline usiadła lekko na jego biodrach i wtuliła się w jego klatkę piersiową, dotykając swoją nogą jego uda.

Leżeli w ciszy przez około godzinę, rozkoszując się chwilą, ale niespodziewanie Nicky odezwał się:

— Nie brzydzisz się mnie?— zagadnął, a Madeline zmarszczyła brwi, patrząc na niego pytająco.— Nie brzydziłaś się mnie, gdy się ciąłem? Wiele razy powtarzałaś, że to okropne...

— Wiesz, Nicky, bo to jest okropne, ale ciebie się nie brzydzę. Ciebie kocham i jestem w stanie cię zrozumieć, ale martwię się o ciebie. Dobrze o tym wiesz...— wyjaśniła, a brunet skinął głową, zaciskając usta w cienką linię.

— Kocham cię, najmocniej na świecie i jestem głupi, gdy mówię ci, że żałuję, że ci się oświadczyłem. Madeline, jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało.— ucałował czubek jej głowy, a różowowłosa przybrała koloru swoich włosów i wtuliła się w jego klatkę piersiową.

— Też cię kocham.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro