23
Po trzech tygodniach w szpitalu Bakugo wreszcie mógł wyjść do domu. Nadal miał opatrunek choć rana trochę się zagoiła.
Po odebraniu wypisu razem z chłopakiem wyszliśmy z placówki i skierowaliśmy się do samochodu jego mamy.
-Co jest Kiri? Nie cieszysz się? Wychodzę do domu, a w dodatku mamy bliźniaki! -złapał mnie za rękę i lekko pocałował. Uśmiechnąłem się i wszedłem do samochodu. Wakacje zaczęły się 2 tygodnie temu. Każdy wrócił do swoich domów jednak w moim....no nie jestem mile widziany. Mama obiecała porozmawiać z ojcem. Lecz wątpię by jej się udało. Jechaliśmy kilka minut. Po chwili poczułem ciężar na ramieniu.
-Bakuś?-mruknąłem
-mmmmm-wtulił się w moje ramie uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czoło
-nie powiedziałeś mu? O dziecku?
-był taki szczęśliwy, kiedy dowiedział się, że żyje...że to są bliźniaki. Jego stan psychiczny od razu się poprawił...nie mogłem mu tego powiedzieć
-wiesz, że prędzej czy później on się dowie i wtedy będzie gorzej niż teraz
-wiem...-dojechaliśmy na miejsce. Wziąłem go na ręce-dziękuję, że mogę zamieszkać na jakiś czas Tu.
-spokojnie! Jesteśmy rodziną! Nawet lepiej byś był blisko bachora przez te wakacje-
Mama chłopaka wyszła z samochodu. Nie chciałem budzić Bakugo, który dopiero zasnął. Wziąłem chłopaka na ręce. Jego ojciec przytrzymał drzwi, a ja skierowałem się do pokoju omegi. Wszedłem do środka i położyłem go na łóżku.
-Kiri... Co robisz? - chłopak się obudził.
-śpij skarbie- pocałowałem go lekko w usta.-zrobię herbatę- chciałem iść do kuchni, ale zatrzymał mnie chłopak.
-Zostań...-usiadłem obok niego i pogłaskałem go
-nic wam...nie grozi
-chce być blisko ciebie-zbliżył nos do mojego karku
-zawsze jestem blisko-pocałowałem go i pogłaskałem po brzuchu.-ruszają się~-mruknąłem szczęśliwy czując ruch i małe kopnięcia
-bo czują się bezpiecznie przy tacie, dlaczego jesteś smutny?
-ja? Wydaje ci się.
- nie wydaje. O co chodzi?
-głównie o tego chuja, który prawie was zabił
-gdy tylko go zobaczę od razu zabije skurwiela! Będzie błagał o litość!-warknął zły
-spokojnie skarbie...nie denerwuj się to źle działa na dzieci
-sugerujesz, że jestem nerwowy i one też będą!? Tak?!
-nie o to mi chod...-złączył nasze usta. Delikatnie popchnął mnie na łóżko. Usiadł mnie okrakiem i oblizał usta
-bierz mnie tatusiu~!
-nie wiem, czy to dobry pomysł
-dlaczego?
-dopiero wyszedłeś ze szpitala
-ale wszystko już dobrze
-wolę nie... Martwię się o dzieci.
-są silne
-nie, nie chcę
-dlaczego?! Przeszkadza ci blizna!
-nie... zawsze jesteś dla mnie piękny.... Boje się, że rana jeszcze do końca się nie zrosła, nie chce zrobić wam krzywdy. Poczekajmy jeszcze z tydzień.
-czekałem wystarczająco długo....chce Cię w sobie poczuć!-mruknął seksownie ocierając się o mnie.
Bakugo
-nie mam dziś ochoty-mruknął Kirishima. Widocznie coś ukrywał...ma inną omegę? Nie. Nie zrobiłby tego mi i dzieciom. Może nie podniecam go w tym stanie? Popatrzyłem na swój brzuch
-nie podniecają cię grube omegi?!
-już mówiłem, że się martwię i nie chce zrobić wam krzywdy.
-co się do cholery z tobą dzieje? Co ty ukrywasz?
-Przestań, postaraj się przespać dobrze ci to zrobi, pójdę porozmawiać z twoimi rodzicami -pocałował nie w czoło i wyszedł.
-kurwa, co jest... -położyłem się i ręką dotknąłem brzucha. Leżałem chwile rozmyślając.-do dupy tak leżeć i tak nie zasnę. -wstałem z łóżka, przetarłem ręką włosy i poszedłem do salonu.
-popatrz tutaj, bawi się misiem- usłyszałem głos staruchy, znów pokazywała Kirishimie moje zdjęcia. Gapiłem się na nich. Co ten idiota ukrywa? Jakby miał inną omegę to by nie oglądał mnie na zdjęciach! Pierdole to! Chciałem już wejść i nakrzyczeć jak zawsze na nich, ale alfa zaczęła płakać.
-nie mogę mu tego powiedzieć....
-musisz
-kocham go i nie jestem w stanie...kocham też nasze dzieci...
-jeżeli powiesz mu wcześniej będzie lepiej znosił gdy....
-proszę nie kończ!
-powinieneś zrobić to jak najszybciej, najlepiej idź już teraz.
-Powinien spać, powiem mu, gdy oboje będziemy gotowi.
- jednak coś ukrywasz, a wy o tym wiecie- spojrzałem na rodziców. -naprawdę się dla was nie liczę, że nie mówicie mi prawdy? -nie krzyczałem tylko spokojnie usiadłem na wolnym fotelu.
-bo... To nie jest proste, wszyscy cierpimy, ale ty dopiero wyszedłeś ze szpitala i nie chce cię denerwować, przyrzekam, że o wszystkim się dowiesz. -alfa wstała i przytuliła mnie.
-ja cierpię podwójnie! Bo ja nie wiem o co chodzi! Wiem, tylko że cała wasza trójka coś ukrywa-warknąłem-a gdy wiesz, że ktoś ukrywa coś ważnego przed tobą....a nie chce ci tego powiedzieć boli bardziej niż....najbardziej brutalniejsza prawda! -miałem łzy w oczach-Shitty hair masz czas do jutra wieczorem, jeżeli mi nie powiesz to przez całe wakacje śpisz na kanapie! Idę się myć!-wstałem z kanapy i poszedłem do łazienki
Kirishima
Spojrzałem na rodziców chłopaka, patrzyli na mnie z nadzieją
- dobrze, powiem mu, gdy wróci. -Usiadłem na fotelu, na którym przed chwilą siedziała omega.
-zrobię herbatę- stwierdziła kobieta i poszła w stronę kuchni.
-myśli pan, że są jakieś szanse, że przyjmie to spokojnie?
-wątpię, znam mojego syna. Albo wybuchnie płaczem, albo wybiegnie z domu przeklinając.-westchnąłem. Po kilku minutach zobaczyłem mojego chłopaka, który szedł w piżamie do pokoju. Wstałem, ale on mnie zignorował. Westchnąłem i pokazałem gestem jego rodzicom, że pójdę do pokoju wziąłem herbaty i poszedłem. Wszedłem do środka. I odłożyłem napoje na szafkę nocną. Omega leżała na plecach i głaskała brzuch. Był taki szczęśliwy. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze rok temu myślałem, że jest alfą. Przecież on tu wygląda teraz jak 100 procentowa matka. Nie mogę mu tego powiedzieć...
-skarbie-usiadłem obok niego i pocałowałem-hej....-odsunął mnie od siebie. Zacząłem całować go po szyi zając jego każdy czuły punkt.
-spadaj, nie mam ochoty-walnął mnie w głowę i położył się na bok plecami do mnie.
-ale ja mam na ciebie.
-jak ci stoi to idź do kibla i zostaw mnie samego-warknął. Położyłem się przytulając go i kładąc rękę na jego brzuch.-Dlaczego wy mi kurwa nic nie mówicie? -zapytał nagle
-chce ci powiedzieć... - w oczach poczułem łzy
-to mów- ponaglił
-dobrze, usiądź... -blondyn usiadł naprzeciwko mnie, a ja objąłem jego dłonie swoimi.
-Pamiętaj, że ja zawsze będę przy tobie, twoi rodzice też, nigdy nie będziesz sam, wszyscy cię kochamy.
-dobra gadaj wreszcie! -uroniłem kilka łez
-Jedno z dzieci... Jest słabe... I może nie dożyć końca ciąży. Bakugo będzie dobrze, jestem tu... -chłopak milczał tępo się we mnie wpatrując-powiedz coś... -nadal milczał
-omega miała rację... Jedno umrze... Od kiedy wiesz...
- od kiedy trafiłeś do szpitala, lekarz chciał ze mną porozmawiać.
-dlaczego nie powiedział mi!? Ja tu jestem matką!
-twój stan psychiczny był zły, wszyscy się bali, że jeśli ci powiedzą to wpadniesz w depresję...
-kurwa....ja nie chce go stracić!
-ja też nie...-Starłem łzy omegi-nie możesz się denerwować... lekarz powiedział, że to może zaszkodzić dziecku.
-czemu bóg mnie nie kocha? Wole ja umrzeć niż on! Nie chce tego! Eijiro. Nie chce by umarło
-Katsu
-nie mogę... -przytulił się do mnie dalej płacząc.
-pójdziemy do twoich rodziców? Też się o ciebie martwią.
-dlaczego! Robiłem coś źle? To przez tę walkę na początku ciąży? Coś sobie zrobiłem? To przeze mnie . -wstał i nerwowo Chodził po pokoju
-Katsuki, to nie przez ciebie. Czasem się tak zdarza-rozpłakałem się -nie mogłeś nic na to poradzić.
-mogłem ci powiedzieć wcześniej....mogłem iść do ginekologa wcześniej!-złapał się za głowę
-przestań!
-to....mam dość....ty chcesz więcej dzieci 5...6...!? Niby jak! ja nawet nie mogę dwóch urodzić....jestem żałosną omegą....
-przestań skarbie....wiedziałem....żeby Ci nie mówić
-i co byś mi powiedział, gdyby było już po, gdybym już poronił!?-Bakugo wyglądał okropnie. Latał po pokoju i dotykał brzucha gadając z swoją omegą. Wstałem.
-uspokój się! Jestem przy tobie! Hej....Baku! Katsu! Hej-złapałem go za ramiona.
///
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro