24 października
"Co jest najśmieszniejsze w ludziach: Zawsze myślą na odwrót: spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem. Tracą zdrowie by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze by odzyskać zdrowie. Z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości ani przyszłości. Żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli."
~Paulo Coelho
"Być jak płynąca rzeka"
Ostatnio nie jest ze mną za dobrze.
Wydaje mi się, że dawno nie było tak źle. Stres dosłownie mnie zjada, gonitwa myśli nie daje zasnąć i czuję się, jakbym była na czegoś skraju, czegoś, w co bardzo nie chcę wpaść.
W poniedziałek na prawdę chyba nie byłam w pełni sił umysłowych, skaleczyłam się i poparzyłam, nie mogłam wyjść przez to przez ten tydzień z domu. Ominęła mnie wycieczka, trzy sprawdziany i kartkówka, dwa dni budziłam się w nocy z bólem brzucha i mdłościami, a w piątek zepsułam swoje łóżko i zdarłam paznokieć w prawej ręce. W sobotę w końcu napisałam test, poszedł naprawdę nieźle i na chwilę stres mi trochę odpuścił. Teraz wraca.
Nie wiem czym się już nawet do końca stresuję. Dzieje się dużo rzeczy, a ja jakby straciłam tą umiejętność odcięcia się od tego wszystkiego, którą sobie tak ceniłam. Mój grafik snu, który starałam się ostatnio naprawić, znowu poszedł w cholerę, bo mimo że położyłam się o dobrej godzinie i jestem zmęczona NIE MOGĘ SPAĆ.
Jesienniczku, ten wpis to zupełny chaos, ale to w zasadzie dokładnie tak samo jak teraz ja. Zaczynam zdawać sobie sprawę, że powoli życie wyślizguje mi się z rąk. Boję się o tym z kimkolwiek porozmawiać, nie dlatego że nie mam z kim, ale dlatego że głęboko zakorzeniona we mnie absurdalna potrzeba udawania, że jestem sobie sama w stanie ze wszystkim poradzić nie pozwala mi wydusić z siebie ani słowa.
Coś jest nie tak i prawdopodobnie powinnam coś z tym zrobić, ale nie do końca wiem jak. Być może jak zwykle zabutelkuję to wszystko głęboko w sobie i będę liczyć na to, że w końcu samo umrze. Trupy przestają już powoli mieścić się w szafach mojego umysłu.
Chyba w końcu zaczyna mi się chcieć spać. Może uda mi się złapać chociaż te sześć godzin.
Dobranoc jesienniczku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro