Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18 grudnia

"Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać."

~Antoine de Saint-Exupéry

Drogi Jesienniczku,
w

iele zmieniło się od poprzedniego wpisu, ale pół butelki wina i chwilę przerwy w natłoku nauki skłoniło mnie, aby w końcu do ciebie powrócić. Co u mnie? Przeprowadzka, studia (wymarzone studia, którymi się stresowałam, a jednak okazały się cudowne), nowi znajomi, i być może ja też się zmieniłam. W ostatnich kilku miesiącach zmieniło się tak wiele, a ja jestem rozdarta.

Ostatnie parę miesięcy było jednym z najlepszych okresów w moim życiu. Mieszkanie trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno, z najcudowniejszą współlokatorką. Moje obawy przed trudnym kierunkiem, choć uzasadnione, póki co zeszły na dalszy plan. Poznałam wiele nowych, cudownych ludzi, zbliżyłam się do osób które znałam już wcześniej, mam wrażenie, że w końcu, dzięki nowoodkrytej samodzielności, moje życie zaczyna być takie, jakie zawsze chciałam by było.

A jednak, mimo wszystkich tych cudownych rzeczy, wciąż gdy życie wciąż na chwilę zwalnia, jeszcze bardziej ogarnia mnie stres. Chwilami mam wrażenie, że jestem na granicy ataków paniki, i choć jestem wielką adwokatką terapii sama jakoś nie jestem w stanie zrobić tego pierwszego kroku. Być może boję się tego, czego mogłabym się dowiedzieć. Być może boję się, że nikt mnie nie zrozumie, być może boję się, że faktycznie potrzebuję farmakologicznej pomocy, być może boję się przepracować problematyczne przekonania, które odkąd pamiętam sterowały moim życiem. Nawet najbliższe mi osoby nie wiedzą, jakim jestem pod tym względem tchórzem.

Być może najgorsze a zarazem najlepsze w tym wszystkim jest to, jak bardzo szczęśliwa jestem w moim obecnym życiu. Trafiłam na cudowną grupę dziekańską, właściwie prawie samych cudownych wykładowców, radzę sobie lepiej niż musiałam. Chodzę na spotkania z innymi, zorganizowałam domówkę, która nie skończyła się katastrofą, te dwadzieścia-parę osób zdaje się mnie lubić i doceniać. Mam jedynie nadzieję, że uda mi się w końcu otworzyć się na którekolwiek z nich, choć nie wiem czy to możliwe.

Wciąż zmagam się z tym, ile razy zostałam zdradzona przez osoby, które uważałam za przyjaciół. Wciąż zmagam się z problemami, z którymi zmagałam się odkąd pamiętam, a jednak jestem tak przerażona, że nie jestem w stanie się nimi z nikim podzielić. Studia, choć wymarzone i absolutnie cudowne, sprawiły, że coraz bardziej zastanawiam się, czy nie potrzebuję pomocy. Jednocześnie, radziłam sobie przecież sama przez osiemnaście lat. Zaczęłam uznawać samą siebie za swo terapeutkę, ale niedawno uświadomiono mi, że mimo swojego przerośniętego ego być może nie jestem w stanie obiektywnie zauważyć wszystkiego.

W każdym razie, po całej butelce okropnego wina i z mętlikiem w głowie, chciałabym faktycznie komuś się wygadać, ale nie jestem tego typu osobą, prawda? Mam wrażenie, że jestem jednocześnie zbyt funkcjonalna by szukać pomocy, a jednocześnie zbyt głęboko w swoich przemyśleniach, by dało mi się pomóc.

Być może napiszę do kogoś. Kogokolwiek. W końcu, mimo mocnej głowy jestem teraz pijana, prawda?

Drogi Jesienniczku...
Nie wiem jak podsumować ten tragiczny wywód, ale mam nadzieję, wierzę, że uda mi się naprawdę docenić, wszystko to, co mam i przestać stresować się rzeczami, na które nie mam wpływu. Czuję się naprawdę pijana i chyba tylko dzięki wielkie autokorekcji ten wpis jest jakkolwiek czytelny.

Do zobaczenia Jesienniczku,
mam nadzieję, że następna aktualizacja nie będzie, gdy będę totalnie pijana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro