Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Słowem pożegnania

Trzy rozdziały jednego dnia, taka niespodziewanka. No, ale epilog miałam dawno gotowy, a dwa ostatnie rozdziały napisałam wczoraj i dzisiaj i miałam je dzielić na mniejsze części, ale uznałam, że jebać to, niech się dzieje wola nieba.

Słowem pożegnania mam nadzieję, że mnje nie ukamieniujecie za uśmiercenie Syriusza, bo mam jeszcze z piętnaście ff do dokończenia, a krasnoludki tego nie napiszą...

Ale tak czy inaczej dziękuję, że to czytaliście i mam nadzieję, że wam się podobało i przepraszam, jeśli zanadto się spłakaliście 🥺

Co zrobię, że kocham opisywać negatywne emocje...

Ale w zadośćuczynienie mam tu dla was sceny ze starej wersji tego ff 😏

Bo dla niewtajemniczonych: historia Elise i Syriusza funkcjonowała kiedyś pod nazwą Huncwocki uśmiech (ale mnie teraz cringe złapał) i wyglądała zupełnie inaczej.

Mianowicie, Elise była huncwotką, nie polecam.

A na lepsze zmienił się imo Reagan, bo jak kiedyś go nienawidziłam, to teraz go lubię bardzo ❤️

I będzie bonus o tym, czemu został Śmierciożelkiem, ale to potem, jak ogarnę wszystko, czego przez Syriusza nie dodawałam.

Znaczy wtedy się nad tym zastanowię XD ale napiszę to, muszę tylko przysiąść.

No dobra, a teraz łapcie sceny ze starego Syriusza.

🌻 Zwierciadło

Tydzień później James i Syriusz uciekali przed Argusem Filchem, któremu ponownie odebrali swoją Mapę Huncwotów. Niestety, woźny zauważył ich, kiedy odchodzili ze swoją własnością i usiłował im ją odebrać, ale Gryfoni byli szybsi i odnaleźli kryjówkę.

Wbiegli do pierwszej lepszej sali i zatrzasnęli drzwi, po czym rozejrzeli się dookoła. Było to rozległe pomieszczenie, w którym nikt nie prowadził lekcji. Na środku sali stało duże zwierciadło, które od razu zwróciło uwagę dwójki chłopaków.

— Jakie ładne lustro — powiedział Syriusz i stanął przed nim, poprawiając fryzurę. Co dziwne, zwierciadło nie odbijało jego sylwetki. Black ujrzał w nim siebie, obejmującego Elise, jakby byli już parą.

— Coś się tak na siebie zapatrzył? — zapytał zdziwiony James i też spojrzał w zwierciadło. Na widok, który tam zobaczył, opadła mu szczęka. — Ale numer! To lustro przepowiada przyszłość!

— Na to wygląda — przytaknął Syriusz. — Uwierzysz, że widzę tu mnie i Elise?

— Uwierzę, bo ja widzę tu siebie i Lily — odpowiedział James. Spojrzał na napis, wyryty na ramie zwierciadła. — Ain...Eingarp... Acreso... Gewtel... Język można sobie połamać.

— Myślisz, że Remus będzie wiedział coś o tym? — spytał Syriusz, wskazując na zwierciadło.

— Ja tak nie myślę, ja jestem tego pewien — odparł James i razem z przyjacielem ruszył w kierunku Wieży Gryffindoru.

Na miejscu znaleźli Remusa i Petera w pokoju wspólnym, grających w szachy.

— Luniaczku, pilnie potrzebujemy twojej mądrości! — zawołał z przejęciem Potter, wbiegając do pokoju wspólnego po podaniu hasła.

Remus spojrzał na nich trochę z rozbawieniem, trochę z niepokojem.

— Co znów nabroiliście?

— Dlaczego zawsze zakładasz najgorsze? — zdziwił się Syriusz. — Tym razem jeszcze nie nabroiliśmy nic, w dodatku odzyskaliśmy naszą Mapę!

Remus przewrócił oczami.

— To rzeczywiście same dobre rzeczy. W porządku, w czym potrzebujecie pomocy?

— Długo by mówić, musisz iść z nami —  stwierdził Syriusz i pociągnął Remusa do wyjścia. Za nimi dreptali James i Peter.

Doszli do sali z lustrem i stanęli obok niego, a James i Syriusz pokrótce wyjaśnili pozostałej dwójce zaistniałą sytuację. Remus przez cały czas kiwał głową i uśmiechał się delikatnie, jakby powoli łączył fakty.

— Co o tym myślisz, Luniu? — spytał Syriusz. — W jaki sposób działa to lustro?

— Dajcie mi chwilę — poprosił szatyn i również spojrzał w zwierciadło. Po chwili uśmiechnął się szeroko i ponownie skinął głową ze zrozumieniem.

— Co cię tak śmieszy? — spytał zdezorientowany Peter.

— Już wam tłumaczę. Widzicie tamten napis? — zapytał Remus, wskazując na słowa na ramie zwierciadła.

— Te łamańce językowe? — zdziwił się James. — O mało co nie połamałem sobie na nich języka...

— To są anagramy — wyjaśnił Remus. — Musicie odczytać to od końca, by coś z tego zrozumieć.

Cała trójka zwróciła wzrok na napis, by go odczytać.

Odbijam nie... Twą twarz... A... Twego serca... Pragnienia? — odczytał ze zdziwieniem Syriusz. — Czyli, że to zwierciadło... Nie pokazuje przyszłości?

Remus pokręcił głową.

— Nie. Zwierciadło Ain Eingarp pokazuje to, czego się najbardziej pragnie. Nie pokazuje przyszłości.

James spojrzał na Syriusza, który stał tuż obok niego i głęboko się nad czymś zastanawiał.

— Łapo, zwierciadło raczej ci w niczym nie pomoże — zauważył okularnik, poklepując przyjaciela po plecach. — Musisz wziąć los w swoje ręce.

Syriusz podniósł wzrok na przyjaciół, spojrzał na zwierciadło Ain Eingarp i uśmiechnął się delikatnie.

— Ja myślę, że to lustro może mi się przydać — odpowiedział z błyskiem w oku.

***

Kilka dni później była pełnia. Od rana zarówno Huncwoci, jak i Elise, wspierali Remusa w tych trudnych dla niego chwilach. Delilah nie miała pojęcia o jego przypadłości.

Pod wieczór Elise z trudem wyjaśniła przyjaciółce, że musi pilnie znaleźć coś w bibliotece. Ku jej zdziwieniu, Delilah uwierzyła w jej wymówkę. Kiedy już wychodziła z pokoju wspólnego Ravencawu, brunetka z zainteresowaniem przeglądała książkę o magicznych stworzeniach, należącą do Elise.

Pod wieczór Remus jako pierwszy dotarł do Wrzeszczącej Chaty, natomiast, James, Syriusz, Peter i Elise zmierzali tam pod postaciami zwierząt. Peter jako szczur unieruchomił wierzbę bijącą, by mogli dostać się do środka, a Elise pilnowała, by nie zbliżał się nikt nikt niepożądany.

Gdy już znaleźli się we Wrzeszczącej Chacie, wraz z pojawieniem się na niebie księżyca w pełni, Remus zaczął przemianę w wilkołaka. Jak co miesiąc wykształciły się u niego ostre zęby i pazury. Elise z każdą chwilą cieszyła się, że jest animagiem i dzięki temu nie jest narażona na niebezpieczeństwo ze strony wilkołaka.

Rankiem było już po wszystkim. Remus siedział na podłodze z głową podpartą o dłonie. Każda przemiana w wilkołaka była dla niego męczarnią i teraz też nie było wyjątku.

Elise, która pod postacią skowronka siedziała na wyższej półce i przez całą noc trochę przysypiała, tuż po przebudzeniu sfrunęła z półki, wróciła do swojej postaci i uklękła przy Remusie.

— Jak się czujesz? — zapytała, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.

Chłopak uśmiechnął się z wdzięcznością.

— Nie najlepiej — odpowiedział, wciąż trzymając się za głowę — Ale to normalne, więc nie masz się o co martwić.

Elise skinęła głową i podniosła się z miejsca.

— Trzeba obudzić tych leni! — zawołała, wskazując na Jamesa, Syriusza i Petera, którzy spokojnie spali pod postaciami zwierząt. — Myślę, że stary, sprawdzony sposób na budzenie da radę. Aguamenti! — powiedziała, a z końca jej różdżki wydobył się strumień wody, który doszczętnie oblał i obudził trójkę Gryfonów. Chłopcy zerwali się i wrócili do swoich normalnych postaci.

Elise parsknęła śmiechem, widząc ociekających wodą przyjaciół.

— Miło, że w końcu postanowiliście się obudzić — powiedziała i uśmiechnęła się szeroko.

Zaraz potem odprowadzili Remusa do dormitorium, by mógł odespać poprzednią noc, a sami poszli do Wielkiej Sali na śniadanie. Po drodze wpadli na Delilah, która też szła w tamtym kierunku.

— Cześć — powiedziała i uśmiechnęła się promiennie. — Gdzie byliście?

– My? A, tu i tam... — improwizował James, bo Remus znów miał ten sam problem: nie chciał mówić Delilah o swojej likantropii.

— W bibliotece! — poprawiła go Elise. — Taak, pomagałam im zrobić... Wypracowanie z transmutacji.

Delilah zmrużyła oczy podejrzliwie. Niezbyt przekonały ją zapewnienia przyjaciół.

— W bibliotece? Przez całą noc?

— Zwariowałaś? Wróciłam do dormitorium, tylko trochę później — odparła Elise i odwróciła wzrok. Nie chciała okłamywać przyjaciółki, była pewna, że Delilah nie odrzuciłaby Remusa, ale uważała, że chłopak musi sam jej o tym powiedzieć i nikt nie powinien na niego naciskać.

Delilah pokręciła głową z rozbawieniem.

— Powiedzmy, że ci wierzę — odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko. — Chodźmy już na śniadanie, bo umieram z głodu!

Jak to kopiowałam, to nawet tego nie czytałam, więc nawet nie wiem, co tam było XD ale możecie se poczytać se wypociny

🌻 Deszcz

Tego samego dnia wieczorem z jednego z krukońskich dormitoriów roznosił się histeryczny śmiech Delilah, której Elise opowiedziała o tym, w jaki sposób Michael dowiedział się o jej związku z Syriuszem. Słysząc to, brunetka prawie popłakała się ze śmiechu.

— Mistrzowsko to rozegrałaś, Eli — pochwaliła przyjaciółkę. — Żałuję, że nie widziałam jego miny. Powinniście z Syriuszem zejść się dużo wcześniej.

Elise przewróciła oczami. Czasami zapominała, że Delilah nie była tak nieszkodliwa i delikatna, za jaką była uważana. Większość ludzi uważało, że Delilah jest milutka i nie potrafi kogoś znienawidzić, a także zauważało tylko jej entuzjazm, z jakim podchodziła do życia. Jednakże, kiedy poznawało się ją bliżej, okazywało się, że owszem, Delilah jest optymistką, ale nie każdego darzyła sympatią. Do nielubianych przez nią osób należał przede wszystkim Michael.

— Lilah, przecież wiesz, że to nie było takie proste — odparła Elise, patrząc na Maxa, który spokojnie leżał na jej poduszce. — A zresztą, jak ci się układa z Remusem? — zapytała jakby nigdy nic, uśmiechając się szatańsko.

Delilah prawie zakrztusiła się powietrzem, bo Elise "nieświadomie" naruszyła wrażliwy dla niej temat.

— Z Remusem? A jak ma mi się z nim układać? — zdziwiła się, krzyżując ręce na piersiach. Jej przyjaciółka niewinnie wzruszyła ramionami.

— No nie wiem, dosyć często chodzicie razem do biblioteki, co jest dziwne, jak na ciebie, bo ty nie lubisz czytać...

Delilah utkwiła wzrok w pościeli swego łóżka, jakby jej kolor był bardziej interesujący od rozmowy z Elise.

— Polubiłam czytanie — odpowiedziała krótko i uśmiechnęła się.

Blondynka pokręciła głową z rozbawieniem.

— No nie wierzę, że w tej bibliotece to tylko siedzicie z nosami w książkach. Jak znam ciebie, to nie dałabyś Remusowi nawet jednego słowa przeczytać.

Delilah posłała przyjaciółce mordercze spojrzenie, jednak w głębi duszy wiedziała, że Elise ma trochę racji.

***

W piątek pogoda nie dopisywała, toteż Elise i Syriusz nie mieli możliwości wspólnej gry w Quidditcha. Delilah i Elise z braku jakiegokolwiek zajęcia zdecydowały się pójść do Gryfonów, gdzie przeważnie coś się działo.

— Po to taszczysz ze sobą te wszystkie książki? — spytała ze zdziwieniem blondynka, patrząc na trzy grube książki, które jej przyjaciółka niosła pod pachą.

— Pożyczyłam je od Remusa, więc muszę mu je oddać — odparła Delilah rzeczowym tonem.

— Remus potrafi dokonać niemożliwego, skoro dzięki niemu polubiłaś czytanie — zauważyła Elise. — Będę musiała mu pogratulować.

Delilah nie odpowiedziała, a na jej usta wkradł się delikatny uśmiech, co kątem oka zauważyła Elise. Uśmiechnęła się pod nosem i razem z przyjaciółką stanęła przed wejściem do pokoju wspólnego Gryffindoru. Od razu podała hasło, a Gruba Dama bez problemu wpuściła je do środka, jako że były częstymi gośćmi u Gryfonów.

— No proszę, kogo tu do nas przyniosło! — zawołał zadowolony Syriusz. — Czyżby to były nasze ulubione Krukonki? — dodał głośno, zerkając na Remusa, który zaczerwienił się po uszy.

— No a kogo się spodziewałeś? — zaśmiała się Elise i przytuliła chłopaka. Delilah usiadła obok Remusa i zaczęli ożywioną dyskusję. O książkach, oczywiście.

W pewnym momencie do pokoju wspólnego wpadł James.

— Widział ktoś może... O, państwo Black — powiedział i posłał im szeroki uśmiech. — Jak miło widzieć razem mojego brata i bratową...

Elise wywróciła oczami z uśmiechem.

— Bratową? Od kiedy jesteście rodziną?

James podrapał się po głowie, jakby głęboko zastanawiał się nad odpowiedzią.

— Hm, formalnie nie jesteśmy, ale realnie już tak — odparł, po czym rozejrzał się dookoła. — No dobra, widział ktoś... A, tu jest — dodał, zauważywszy Lily, siedzącą z Dorcas w kącie pokoju, więc poszedł w ich kierunku.

— Potter, mówiłam ci, że nigdzie z tobą nie pójdę! — wrzasnęła rudowłosa z irytacją. — Choćbyś mi podał Amortencję, moja odpowiedź będzie taka sama!

Elise zaśmiała się, słysząc odpowiedź Lily, jednak było jej trochę szkoda Jamesa, który widać bardzo się starał. Spojrzała na Syriusza z lekkim uśmiechem.

— Chyba z naszych dzisiejszych planów nic nie będzie — zauważyła, patrząc przez okno. — Trening w deszczu raczej nie wypali.

— Trening nie, ale spacer jest jak najbardziej na miejscu — zauważył Syriusz, po czym chwycił ją za rękę i wyszedł z pokoju wspólnego.

— Spacer? W deszczu? — zdziwiła się, patrząc na krople wody, spadające z nieba. — Chcesz się pochorować?

Chłopak machnął ręką lekceważąco.

— Trochę deszczu jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

— Rzeczywiście, kto jak kto, ale ty na pewno znasz się na rzeczy — zauważyła Elise, przypominając sobie sposób, w jaki Syriusz tydzień temu zabrał ją z eliksirów.

— W takim razie idziemy — zarządził Black i razem z Krukonką poszedł na błonia. Mimo że na zewnątrz nie przestawało padać, żadnemu z nich to nie przeszkadzało. — Nie jest ci zimno? — spytał, patrząc na blondynkę, ubraną tylko w białą koszulę i spódnicę od mundurka.

Elise pokręciła głową.

— Skądże, przecież nie jest tak zimno... — odparła, ale brunet jej nie słuchał: zdjął z siebie swoją pelerynę i okrył nią dziewczynę.

— I ja mam pozwolić, żebyś mi się pochorował? — Krukonka przewróciła oczami i przyciągnęła chłopaka pod pelerynę.

Syriusz roześmiał się i objął Elise w talii, patrząc jej prosto w oczy koloru bursztynów, co spowodowało szybsze bicie jej serca. Pochylił się, założył jej przemoczone pasmo jasnych włosów za ucho, położył swoją dłoń na policzku dziewczyny i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Pomimo że wciąż padał deszcz, żadne z nich nie odczuwało jesiennego chłodu.

Blondynka spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko. Syriusz natomiast uśmiechnął się jeszcze szerzej, bo według niego Elise miała najpiękniejszy uśmiech na świecie.

A tu moje ulubione całowanie w deszczu 😏 nie mogłam tego nie zatrzymać i tutaj też było całowanie w deszczu, aaaa co

A teraz coś dla tych, co nienawidzą Reagana. Tego tutaj pod spodem możecie, ale jak nienawidzicie tego nowszego, to mi smutno :c

🌻Reagan to szuja

Zima przemijała, w związku z czym śnieg otaczający Hogwart zaczął topnieć i ukazywać zieloną trawę, wśród której przedzierały się maleńkie rośliny, które ze niedługo miały zakwitnąć. Im szybciej zbliżały się cieplejsze dni, tym bliżej było do owutemów, co było nie na rękę dla uczniów siódmych klas.

Elise zauważyła zmianę w zachowaniu Syriusza - często się denerwował, a zwłaszcza wtedy, kiedy dostawał jakieś podejrzane wiadomości, wypisane na pergaminie.

Któregoś pięknego dnia marca Syriusz wpadł do pokoju wspólnego Gryffindoru, gdzie były także Elise i Delilah i z zainteresowaniem rozmawiały o czymś z Lily i Dorcas. Za nim weszli również James, Remus i Peter.

— Nie rozumiem, kto może mi podrzucać takie śmieci? — zawołał od razu po wejściu, zwracając na siebie uwagę czwórki dziewcząt.

— Jakie śmieci? O czym ty mówisz? — zdziwiła się Elise. Miała nadzieję, że w końcu dowie się, co stoi za złym humorem jej chłopaka.

— Lepiej sama to zobacz, Eli — odpowiedział, po czym podszedł do niej i położył jej te pergaminy na kolanach.

Dziewczyna nie pytała już o nic, tylko zajęła się czytaniem. Była bardzo zdziwiona, kiedy wyczytała, że ktoś usiłuje nastawić Syriusza przeciwko niej, pisząc, że ją i Michaela może łączyć coś więcej, niż tylko przyjaźń. Uniosła wzrok na Syriusza, widać było po niej, że jest w szoku.

— Nie, Eli, nie wierzę w to - powiedział Syriusz, uprzedzając pytanie. Usiadł obok Elise i objął ją ramieniem. — Za bardzo ci ufam, żeby coś takiego w ogóle przeszło mi przez myśl.

Blondynka nie wiedziała, co na to odpowiedzieć, toteż przytuliła się do niego.

— Ja też nigdy bym o tobie tak nie pomyślała, Syriusz — odpowiedziała po chwili. — To dobrze, że tak sobie ufamy.

— To więcej, niż dobrze, ale mnie zastanawia kto podrzuca Syriuszowi te śmieci — powiedział James, a według Delilah odpowiedź była tylko jedna:

— Reagan.

— Owszem, też o nim pomyślałem — zgodził się Syriusz.

Elise pokręciła głową.

— Nawet jeśli to on, to nie mamy mu nic do zarzucenia. To pismo na sto procent nie jest jego, on pisze zupełnie inaczej — wyjaśniła, pokazując pergamin. Kojarzyła skądś ten charakter pisma, ale za nic w świecie nie potrafiła sobie przypomnieć skąd.

Syriusz miał swój sposób na rozwiązanie problemu. Wziął wszystkie kartki i wrzucił je do ognia w kominku. Elise spojrzała na niego z dezaprobatą.

— To nie załatwi problemu. Trzeba to jakoś wyjaśnić, nie lubię niewyjaśnionych spraw.

Przez kolejne kilka dni ona i Syriusz próbowali dowiedzieć się, kto może próbować ich rozdzielić. W międzyczasie Black dostawał jeszcze więcej listów, co jeszcze bardziej go irytowało. Próbował nawet ignorować te wiadomości, ale było to trudne. W końcu postanowił zostawić tajemniczej osobie kartkę przywiązaną do nóżki swojej sowy, na której napisał, że pisanie do niego takich wiadomości nie ma sensu, bo i tak przez myśl by mu nie przeszło uwierzenie w takie bzdury. Dodał do tego nawet obietnicę zemsty, którą zrealizowałby, gdyby tylko dowiedział się, kto mu to przysyła. Nadawca listów zaprzestał wysyłanie, ale na bardzo krótki czas, co jeszcze bardziej zdenerwowało Syriusza.

— Wiadomo, że nawet jeśli to Reagan, to się nie przyzna — burknęła Delilah, oburzona tym, że ktoś ma czelność rozbijać związek jej przyjaciółki.

— W takim razie uznajmy, że to on — odparł Syriusz, na co Elise trzepnęła go w ramię.

— Nie mamy na to dowodu, Syriusz! Co innego, gdybyśmy mieli albo sam nam to powiedział...

Rozwiązanie problemu przyszło o wiele szybciej, niż się spodziewali. Podczas lekcji eliksirów Severus chciał wiedzieć, co trapi jego kuzynkę, dlatego ona pokrótce wyjaśniła mu, o co chodzi.

— Mam poczucie, że Michael mnie okłamuje — dodała Elise na koniec, a Ślizgon zastanowił się chwilę, po czym nachylił się nieco i szepnął do kuzynki:

— Mam plan. Zajmij czymś Slughorna.

Blondynka nie do końca wiedziała, jaki jest plan Severusa, ale nie kwestionowała tego i podeszła do Slughorna, by poprosić o dokładniejsze wyjaśnienie sposobu przygotowania i skutków Wywaru Żywej Śmierci.

Jako że profesor dosyć dokładnie jej to wyjaśniał, to Snape miał możliwość zrealizowania swojego planu i przy okazji nagięcia zasad, bo normalnie nie napadałby na schowek z eliksirami. Uznał jednak, że sytuacja jest wyjątkowa, bo skoro udało mu się odbudować relację z Elise, to chciał jej pomóc. Nie patrząc na to, że jest dziewczyną Syriusza, który był wrogiem Ślizgona.

Kiedy Krukonka wróciła do ławki, którą zajmowała z Severusem, ten cicho i niepostrzeżenie podsunął jej buteleczkę z bezbarwnym eliksirem.

— A skąd ty wytrzasnąłeś Veritaserum? — zapytała szeptem Elise, odczytawszy napis na butelce.

— Mam swoje sposoby, Eli - odpowiedział Severus. — Wystarczą trzy krople, a Reagan wyśpiewa ci wszystko, o co go zapytasz.

— Już pomijam fakt, że podobno używanie eliksiru prawdy jest zabronione, ale jesteś pewien, że po wypiciu tego Michael tylko powie mi prawdę? Nic złego mu się nie stanie?

Ślizgon pokręcił głową.

— Skądże. Ani ty, ani ja nie chcemy mieć go na sumieniu, a Veritaserum na pewno mu nie zaszkodzi.

— Kto wie, może to jednak mi pomoże... — Elise wzruszyła ramionami, po czym włożyła eliksir do torby. — W każdym razie, dzięki za radę, Severusie.

— Żaden problem — odparł cicho Snape.

Od razu po ostatniej lekcji Elise odnalazła Syriusza i wyjaśniła mu, jaki plan wyjaśnienia tego podsunął jej Severus. Chłopak był początkowo sceptycznie nastawiony do pomysłu kuzyna blondynki, ale w końcu przystał na to, uznając, że nie mają nic do stracenia. Wspólnie wymyślili, że razem z Michaelem pójdą do kuchni Hogwartu, by zaproponować mu rozmowę przy piwie kremowym, a przy okazji dolać do jego napoju Veritaserum.

Znaleźli Reagana, wracającego z biblioteki z książką o gwiazdach pod pachą.

— Cześć, Michael! — przywitała go od razu Elise. Syriusz także wysilił się na milsze powitanie, niż te, którym zazwyczaj go obdarzał.

—No cześć — Puchon uśmiechnął się nieśmiało, zastanawiając się, czy nie powinien uciekać, bo spotkanie z chłopakiem swojej przyjaciółki nie zawsze kończyło się miło.

— Słuchaj, Rea... To znaczy Michael, może chciałbyś przejść się z nami do kuchni na piwo kremowe? — zaproponował Syriusz uprzejmie. — Wiesz, skoro już przyjaźnisz się z Eli, to chyba powinienem cię zaakceptować, nie?

No, no, Syriusz, ty to dopiero umiesz grać, pomyślała Elise.

Michael nie miał powodu, by im odmówić, toteż już po chwili byli w kuchni, trzymając w dłoniach szklanki z piwem kremowym, które otrzymali od skrzatów. Oczywiście napój Reagana był dodatkowo doprawiony eliksirem prawdy (Syriusz niechcący wlał tam prawie pół butelki Veritaserum), o czym ten nie miał bladego pojęcia.

— Nie no, coś ty, nie miałem pojęcia, że moje imię pochodzi od gwiazdy... — Syriusz dyskretnie wywrócił oczami, ale uśmiechnął się, zerkając na swój nadgarstek, na którym wciąż nosił bransoletkę od Elise.

Po dalszej części rozmowy o gwiazdach Syriusz i Elise postanowili sprowadzić rozmowę na właściwe tory, ale w taki sposób, by nie mówić o okłamywaniu prosto z mostu.

— Zawsze mnie ciekawiło, w jaki sposób można poznać, że ktoś kłamie — zaczął Syriusz.

— Hm, podobno niektórzy czerwienią się, kiedy kłamią — odrzekła Elise. — Ale to chyba zależy od osoby. Nigdy nie chciałabym, by okłamywali mnie przyjaciele.

— Teoretycznie to już tego doświadczyłaś... — powiedział cicho Reagan, ale oni i tak to usłyszeli. Momentalnie na niego spojrzeli.

— Co takiego? — zapytała wzburzona Elise. — Kto taki mnie okłamywał?

— No... Ja — odpowiedział Michael, wciąż pod wpływem eliksiru prawdy. Krukonka popatrzyła na niego w sposób wymagający szybkiej odpowiedzi. — Wtedy, kiedy zaprosiłaś mnie na swoje urodziny i napisałem ci, że będę wtedy w Portugalii, to... Miałem jechać tam dopiero w następnym tygodniu. Nie chciałem przyjeżdżać, bo czułbym się jak intruz wśród twoich przyjaciół.

Chociaż Elise podejrzewała, że może wystąpić taka odpowiedź, to i tak było to dla niej zdziwienie, bo w życiu by go o to nie podejrzewała.

— Wiesz coś o tym, kto mógł próbować skłócić mnie z Syriuszem?

— To też ja — odpowiedział powoli Reagan, a Gryfon od razu zacisnął dłonie w pięści, jednak Elise chwyciła go za ramię, by ten przypadkiem nie rzucił się na Reagana. — Wtedy, kiedy Benjamin miał kontuzję, to była to głównie moja wina, bo myślałem że... Że jeśli wygracie z Gryfonami, to Black pod wpływem negatywnych emocji z tobą zerwie...

— No to się przeliczyłeś, bo nigdy bym tego nie zrobił! — warknął Syriusz. — To ty podrzucałeś mi te przeklęte listy?

— Pisała i podrzucała je Sophie Craven, ale to ja wpadłem na ten ponysł — odpowiedział Michael.

Po usłyszeniu tego jedyne co zrobiła Elise, to spróbowała się opanować, chwyciła zezłoszczonego Syriusza pod ramię i wyszła z nim z kuchni. Za nimi od razu ruszył Reagan.

— Eli, proszę...

— Nie, nie ma takiej opcji — odpowiedziała, spoglądając na niego ze złością. Najchętniej by go w tym momencie uderzyła, ale uważała, że to nie załatwi problemu.

— Lepiej już się nie odzywaj, Reagan — poradził mu Syriusz. — I trzymaj się z daleka od Elise.

Para odeszła, mogąc już żyć spokojnie, bo w końcu wiedzieli, że mogli się już pożegnać z problemem podejrzanych liścików. Ale jednego się nie spodziewali - nieśmiałek blondynki podbiegł do Michaela i pokazał mu język. Niezadowolony Puchon kopnął go, by wyładować emocje, w związku z czym kreatura poleciała kilka metrów dalej, tuż obok Elise.

— Max! — zawołała Krukonka, podnosząc nieśmiałka. — Kto mógł... Reagan.

Ostrożnie podała zwierzaka Syriuszowi, a on nawet nie zdążył o nic zapytać, bo wytrącona z równowagi Elise już szła w kierunku Michaela:

— Jak możesz wyżywać się na niewinnym stworzeniu?! — wrzasnęła i wymierzyła Reaganowi siarczysty policzek. Posłała mu ostatnie wściekłe spojrzenie, po czym powróciła do Syriusza i razem z nim skierowała się do Wieży Gryfonów, by tam spędzić czas z przyjaciółmi i mieć świadomość, że już nic nie naruszy jej związku z Syriuszem.

Tu gdzieś chyba nawet Snape pomógł o ile się nie mylę XDDD nie chcę tego czytać, ale może chociaż wy się dobrze pobawicie

No dobra, to tyle dobrego, bo 3 tys słów to za dużo xd

W każdym razie jeszcze raz dziękuję z całego serca za każdą gwiazdkę i komentarz. Za komentarze szczególnie, lubię sobie z wami pisać 🥰 zapraszam w sumie też do innych moich opowiadań, mam jeszcze kilka, w tym jakiś zbiór opowiadań z anime jak ktoś lubi xd. No i jest też coś o Kathleen, za co muszę się w pierwszej kolejności wziąć...

I w związku ze świętami życzę wam dużo zdrówka i szczęścia, spełnienia marzeń, udanych świąt, szczęśliwego nowego roku i co tam jeszcze chcecie, bo nie umiem w składanie życzeń. O, i dużo weny, jeśli coś piszecie 🥰

Papaaa ❤️

(Nie ukamieniujcie mnie, proszę)
(Albo chociaż zróbcie to szybko, nie chcę długo umierać)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro