Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 83. Powrót brata

Spotkanie z Regulusem sprawiło, że Syriusz codziennie zastanawiał się nad tym, co to miało znaczyć. Oprócz myślenia nad imieniem dla córki rozmyślał też nad spotkaniem z Regulusem. Starał się nie myśleć o tym przy patrolowaniu ulic w poszukiwaniu Śmierciożerców, ale to tylko mu o tym przypominało. Przed oczami znowu migała mu czarna szata brata. Obawiał się, że jeszcze stanie z nim w pojedynku, a przecież nie chciał z nim walczyć.

Czemu Regulus był taki wystraszony? Tego nie mógł pojąć.

Tymczasem musiał zająć się czymś pożytecznym. Na staffordzkiej ulicy widziani byli Śmierciożercy i musiał to sprawdzić. Jak się okazywało, była to prawda - jednego Śmierciożercę miał nawet przed sobą, kiedy go rozbroił. Nie spodziewał się jednak tego, kim on był.

Blond włosy Śmierciożercy rozsypały się bez ładu wokół jego głowy, kiedy upadł, rozbrojony przez Syriusza. Nosił bardzo podobne, czarne szaty co Regulus, a jego twarz wyrażała ból. Bądź co bądź mocno uderzył głową o chodnik. Uchylił powieki, odsłaniając niebieskoszare tęczówki i zobaczył, że Syriusz patrzy na niego z niedowierzaniem i przerażeniem.

— Michael? — zapytał ze zdziwieniem Black. — Michael Reagan? To ty?

— Cześć, Syriusz — wymamrotał Michael. — Dosyć osobliwe spotkanie, nie uważasz?

— Osobliwe? — Syriusz potrząsnął głową. — Na Merlina, ty... Ty jesteś Śmierciożercą?

— Zawsze byłeś spostrzegawczy, Syriuszu — odparł Michael. — Jak widać, jestem.

— Jak... Jak to się stało, że nie zauważyłem w tobie niczego podejrzanego?

Syriusz nie potrafił tego pojąć. Przecież swego czasu nawet spędzał trochę czasu z Michaelem, chcąc mieć z nim przyjazne stosunki ze względu na Elise. Nie zauważył wtedy, aby Reagan miał zapędy na Śmierciożercę. To możliwe, żeby był aż tak dobrym aktorem?

— Życie pisze różne scenariusze, Syriuszu — odparł filozoficznie Michael. — Moje napisało taki, że jestem Śmierciożercą.

Syriusz rzucił pierwszym zaklęciem w kierunku Michaela. Ten, choć ociągając się, zaczął odsyłać inne do Syriusza. Od ostatniego Syriusz się uchylił, jednak Remus, który akurat przybiegł, słysząc odgłosy walki, nie miał tyle szczęścia - zaklęcie odrzuciło go do tyłu, przez co mocno uderzył się w głowę o ścianę.

— Remus! — zawołał Syriusz i podbiegł do przyjaciela. W tym czasie Michael zdążył zbiec. — Żyjesz? Powiedz, że tak!

— Żyję — odparł Remus, pocierając bolące miejsce. — Czy to był Michael Reagan?

— Ta — przytaknął z goryczą Syriusz. — Nie mogę pojąć, jak mogliśmy się do niego tak pomylić...

— Rzucał dosyć lekkie zaklęcia, to trochę dziwne — zauważył Remus. Spróbował się podnieść, przytrzymując się Syriusza.

— Idziemy do Munga, Remus — oznajmił mu Syriusz. — Musi cię obejrzeć uzdrowiciel.

Początkowo Remus zapewniał go, że nie ma takiej potrzeby, jednak Syriusz był nieugięty. Remus wiedział, że Black nie ustąpi i dalsze upieranie się nie ma sensu, więc zgodził się iść do Munga.

— A tak przy okazji... Wyświadczysz mi przysługę, Luniu? — zapytał Syriusz, zanim się deportowali.

— Pewnie, jaką?

— Nie mów nikomu o tym, że Reagan jest Śmierciożercą — poprosił Syriusz. — Boję się, że jeśli to dojdzie do Elise, może zaszkodzić jej i dziecku...

Dłoń Remusa spoczęła na ramieniu Syriusza.

— Nie ma sprawy, Łapo — odpowiedział i uśmiechnął się blado. — Ty przez tyle lat pomagałeś mi ukryć przed Delilah prawdę o mnie... Ja pomogę ci ukryć tę o Reaganie.

— Hej, nie porównuj tego! — zaprotestował Syriusz. — Ukrywanie tej o tobie nie było nawet konieczne! Powinienem był dawno zasadzić ci kopa w tyłek, żebyś to wreszcie z siebie wykrztusił!

Remus roześmiał się.

— Ale przynajmniej odwdzięczę ci się kłamstwem za kłamstwo.

• • •

Tego samego dnia Elise wróciła z pracy nieco wcześniej. Akurat otwierała drzwi, kiedy powtórzyła się sytuacja sprzed kilku dni - znów usłyszała jakieś szamotanie, czyjeś kroki w lesie tuż obok ich domu. Dziewczyna spojrzała w tamtym kierunku, mrużąc oczy. Syriusza nie było w domu, nie mógł zatem nakazać jej ukrycia się, więc chciała sprawdzić to sama. Szybko jednak doszła do wniosku, że nie powinna tego robić z uwagi na dziecko - nie wiedziała, kto się tam kręcił. Syriusz ostatnio spotkał tam Regulusa, co jeśli sprowadził on Śmierciożerców?

Z jednej strony czuła się jak tchórz, z drugiej jednak wiedziała, że musi tak postąpić. Gdyby oberwała poważniejszym zaklęciem, prawdopodobnie ucierpiałaby też córka jej i Syriusza.

Nie zdążyła jednak wejść do domu, bo zobaczyła, jak w jej kierunku zmierza młodzieniec w czarnych szatach. Czarne, lekko falowane włosy rozwiewał wrześniowy wietrzyk, a jego twarz i ruchy wyrażały zmęczenie. Kiedy stanął przed werandą, na której stała Elise, zauważyła też ciemne cienie pod stalowoszarymi oczami.

Oto Regulus Black ponownie zawitał w Clifton Campville. Zauważywszy go, Max przywarł łapkami do szyi Elise, jakby chciał ją za wszelką cenę ochronić, nawet jeśli był niewielki.

— Co tu robisz? — zapytała go Elise, po kryjomu zaciskając palce na różdżce.

— Nie przyszedłem się tu z tobą pojedynkować — powiedział Regulus, najwyraźniej zauważywszy ten ruch, który uczyniła Elise. — Nie mam powodu, aby cię atakować. Zresztą w życiu nie zaatakowałbym ciężarnej kobiety. To zamach na dwa życia, w tym jedno niczemu winne i bezbronne.

Elise uniosła brwi, jednak nie schowała różdżki. Jej palce wciąż zaciskały się na drewnie angielskiego dębu, w którym ukryty był szpon hipogryfa, napędzający różdżkę magią.

— Pozwól jednak, że nie schowam różdżki — poprosiła Elise, na co Regulus rozłożył ręce.

— Skoro będziesz się czuła bezpieczniej, niech tak będzie.

— Dlaczego przyszedłeś? — zapytała ponownie Elise. — Jeśli szukasz Syriusza, to nie ma go...

— Wiem — odparł Regulus. Elise zmarszczyła brwi. Skąd mógł wiedzieć? — Wiem, bo gdyby tu był i słyszał, że ktoś się zbliża, nie rozmawiałbym teraz z tobą. Nasze drogi się rozwidliły, ale znam mojego brata. W takiej sytuacji kazałby ci zostać w domu, a sam poszedłby rozprawić się z wrogiem. I prędzej by umarł niż poświęcił twoje życie, aby samemu przeżyć.

Elise zaniemówiła, usłyszawszy to. Drogi braci Black istotnie się rozeszły, jednak nie zmieniło to faktu, że wciąż znali się oni jak mało kto. Nawet jeśli ukrywali to przed resztą świata.

— Wiem to — kontynuował Regulus — bo kiedy byliśmy młodsi i zrobiłem coś źle, Syriusz brał na siebie moją winę, przez co to on obrywał po uszach. Nie chciał, aby kara dosięgnęła mnie.

To wyznanie dogłębnie poruszyło Elise. Syriusz, który zrobiłby wszystko dla swoich przyjaciół, był taki od zawsze. Jeszcze za czasów dzieciństwa wolać cierpieć samemu niż żeby musiał to robić Regulus. Elise nie dziwiła się, że wyrósł on na odważnego Gryfona i w była z niego naprawdę dumna.

Powoli zeszła ze schodów werandy, aby stanąć na równi z Regulusem.

— Przyszedłem, bo chciałem... Pożegnać się z Syriuszem — oznajmił, a głos lekko mu zadrżał. — I... W sumie to może i lepiej, że go dziś nie ma. Nie wiem, czy potrafiłbym spojrzeć mu w oczy.

Na chwilę zapadła cisza, którą Elise zdecydowała się przerwać:

— Co masz na myśli przez pożegnać? — zapytała ostrożnie.

— Pożegnać. Powiedzieć do widzenia, bo więcej się nie zobaczymy — odchylił głowę do tyłu, wdychając powietrze. — Zamierzam jeszcze dziś zniszczyć horkruksa. To kwestia czasu, zanim Czarny Pan dopadnie mnie za nieposłuszeństwo. Ja... Przejrzałem na oczy. Syriusz zawsze mi powtarzał, że ideologie Voldemorta, które popierała nasza rodzina, są chore, ale ja go nie słuchałem. Cóż... Za głupotę trzeba płacić — powiedział, patrząc z obrzydzeniem na swoje lewe przedramię. Tam bowiem widniał jego Mroczny Znak.

— Może jest szansa, że Voldemort cię nie dopadnie — powiedziała Elise. Wiedziała, że Syriusz byłby szczęśliwszy, odzyskawszy brata, podobnie jak zresztą Regulus. — Ukryjesz się... Choćby i u nas, nie powinien cię tu szukać... Syriusz byłby szczęśliwy, gdybyś wrócił...

— Ale ja nie byłbym, narażając was na niebezpieczeństwo — odparł Regulus. — Zrobisz jak zechcesz. Powiesz Syriuszowi o mojej wizycie lub nie... Ale jeśli znasz go prawie tak dobrze jak ja, to wiesz, że lepiej, gdyby żył w niewiedzy. Przynajmniej do jutra. Dzisiaj pewnie będzie po wszystkim... I po mnie.

Elise istotnie wiedziała, że gdyby Syriusz dowiedział się o sytuacji Regulusa, natychmiast ruszyłby mu z pomocą, narażając się na niebezpieczeństwo. Z drugiej strony jednak Regulus nie miał szansy na przetrwanie i to jej się nie podobało.

Regulus zrobił kilka kroków do przodu, stając bezpośrednio przed Elise.

— Żegnaj, bratowo. Zaopiekuj się moim bratem przygłupem. Przykro mi, że nigdy nie miałem okazji lepiej cię poznać. — Po tych słował zerknął na jej zaokrąglony brzuch. — I przykro mi, że nie zasmakuję zaszczytu bycia wujkiem.

Posłał jej pierwszy i ostatni blady uśmiech, obrócił się na pięcie i zaczął się oddalać. Zaraz potem deportował się, znikając na zawsze.

• • •

Szczerze to ja nienawidzę opisywać tematów ciąży, bo to dla mnie w chuj niekomfortowy temat, ale te tutaj rozdziały pisze mi się zajebiście. Taki paradoks.

Wcale nie dlatego, że tyle smutności dowalam. Wcale.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro