Rozdział 81. Braterska miłość
Na pogrzebie Euphemii i Fleamonta Syriusz stał nad grobem sztywno, z ponurą miną. Dowiedziawszy się kilka dni temu od Jamesa o ich śmierci, starał się trzymać w ryzach, nawet jeśli widok załamanego przyjaciela był dla niego bolesny. Dopiero kiedy James wyszedł, emocje Syriusza wyrwały się spod kontroli. Zamknął się w sypialni, gdzie wbrew jego woli z oczu popłynęły mu wodospady łez.
Kiedy Elise wróciła do domu po pracy, nie znalazła Syriusza w salonie. Zazwyczaj to tam przebywał po pracy lub w dzień wolny. Ewentualnie mógł być teraz na jakiejś misji dla Zakonu Feniksa. Tak myślała do czasu, dopóki nie zobaczyła Maxa, który przybiegł do niej z sypialni. Zauważywszy swoją właścicielkę, podskoczył kilka razy i pobiegł z powrotem do sypialni. Zaskoczona Elise ruszyła za nim i serce zaczęło jej się krajać, kiedy zobaczyła wypłakującego sobie oczy Syriusza.
Leżąc na brzuchu, jego ciało lekko dygotało. Elise słyszała, jak Syriusz cicho chlipie. Zbliżyła się do niego i usiadła obok, kładąc dłoń na jego ramieniu. Syriusz uniósł głowę, by spojrzeć na nią oczami pełnymi łez. Podniósł się do siadu, po czym bez słowa przytulił się do niej. Elise nie powiedziała nic, tylko odwzajemniła uścisk i zaczęła głaskać Syriusza po plecach. Dopiero po chwili zdecydowała się zapytać, co go trapi.
— Syriusz... Co się stało?
— Dowiedziałem się dziś, że... Rodzice Jamesa nie żyją.
To wyjaśniało zły stan psychiczny Syriusza. Euphemia i Flemont Potterowie byli dla niego jak rodzice. Nawet nie jak drudzy, a jak pierwsi - w końcu Walburga i Orion nigdy nie traktowali go tak, jak powinni. Od Potterów zaznał więcej wsparcia i miłości aniżeli od Blacków.
Tak jak Syriuszowi zawsze krajało się serce, kiedy widział płaczącą Elise, tak teraz serce Elise przeżywało dokładnie to samo, co nieraz Syriusza. Chłopak zadrżał od płaczu, na co Elise mocniej go do siebie przytuliła. Przeniosła dłoń na jego głowę i zaczęła głaskać go po włosach.
Elise nie powiedziała za wiele, jednak jej bliskość bardzo pokrzepiła Syriusza. Przestał już tak drżeć, jednak wciąż przytulał się do niej. Zupełnie jakby bał się, że jeśli ją puści, ona również od niego odejdzie. W mniej lub bardziej zależny od niej sposób.
Tej nocy po śmierci Euphemii i Fleamonta, Syriusza nawiedził dosyć dziwny sen. Śniło mu się bowiem, że został Śmierciożercą i mierzyć różdżką w swoją ukochaną Elise. Nie miał pojęcia, dlaczego miał taki właśnie sen. Przecież nie był Śmierciożercą, wręcz przeciwnie - robił wszystko, aby z nimi walczyć. Mimo to sen działał po swojemu i sprawił, że przerażony Syriusz obudził się w środku nocy. Zaniepokojony spojrzał w bok, gdzie spała Elise. Dla pewności odnalazł jej dłoń - była tam. Spała tuż obok niego, słyszał jej miarowy oddech, czuł jej dłoń pod swoją.
Tej nocy ani na chwilę nie puścił dłoni Elise.
Podobnie było na pogrzebie Euphemii i Fleamonta. Syriusz trzymał Elise pod ramię, jednocześnie czując, jak w kącikach oczu zbierają mu się łzy. Nie chciał pozwolić im wydostać się na zewnątrz - widział, jak załamany był James, chciał być silny dla niego. Mimo wszystko Elise zauważyła, jak pojedyncza łza przecina policzek Syriusza.
Odchodząc, Elise zerknęła na grób Euphemii i Flemonta. Zajmę się Syriuszem, obiecuję, pomyślała, mając nadzieję, że ta wiadomość dotrze do zmarłych Potterów.
• • •
— Jak się trzymasz, Rogaczu? — zapytał Syriusz, kiedy któregoś wieczoru wraz z Jamesem patrolował jedną z ulic. Tym razem była to ulica w mieście Stafford, niedaleko Clifton Campville, gdzie mieszkali Syriusz i Elise.
James westchnął ciężko.
— Jak mogę się trzymać po śmierci obojga rodziców... — wymamrotał. — Jest ciężko, ale mam was. Ciebie, Remusa i Petera, Elise i Delilah... No i Lily, wy wszyscy bardzo wspieracie mnie w tej tragedii, dziękuję wam.
— Ty zrobiłbyś to samo dla nas — zauważył Syriusz. Rzecz jasna, James już to zrobił - najpierw po śmierci Alpharda Blacka, a potem Philipa Mayersa.
Syriusz objął Jamesa ramieniem. Nie bardzo wiedział, w jaki sposób może pocieszyć swego przyjaciela - chyba nie istniał taki sposób. Jedyne co, to mógł pozostać przy nim.
— A jak ty się trzymasz, Syriusz?
Black zamrugał oczami, zupełnie jakby to, co powiedział James, nie dotarło do niego do końca.
— Co?
— Jak ty się trzymasz? — powtórzył James. — Wiem przecież, ile dla ciebie zrobili. Znacznie więcej niż twoi rodzice, dlatego byli ważni również dla ciebie. Więc pytam - jak ty się trzymasz?
— Powinieneś martwić się o siebie, James — wymamrotał Syriusz. — To twoi rodzice...
— Ty też byłeś dla nich ważny — przerwał mu James. — I wiem, że oni dla ciebie też. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo cieszyli się, kiedy nas odwiedzałeś. Zawsze powtarzali, że dzięki tobie czują się tak, jakby mieli drugiego syna, którego nie mogli mieć.
— Zaraz, zaraz... Co?
— Nie mówiłem ci nigdy? — Kiedy Syriusz pokręcił głową, James kontynuował: — Moi rodzice zawsze chcieli mieć dzieci, ale przez długi czas mama miała problem z zajściem w ciążę. Dopiero po jakimś czasie pojawiłem się ja, a że nie byli już wtedy pierwszej młodości, nie starali się o rodzeństwo dla mnie. Dlatego... Kiedy uciekłeś od rodziny i się u nas zadomowiłeś, mama i tata zawsze mi mówili, że czują się tak, jakby mieli drugiego syna. A ja... Ja mam brata.
To wyznanie bardzo mocno uderzyło w Syriusza. Przez chwilę nie potrafił wydobyć z siebie głosu, jakby miał jakąś gulę w gardle. Dopiero po chwili był w stanie mu odpowiedzieć.
— Ponoć nie można stracić czegoś i jednocześnie dostać, ale wiesz co? Ja chyba jestem wyjątkiem, bo straciłem brata, a jednocześnie go zyskałem. Bo zyskałem ciebie, James, bracie.
• • •
Syriusz nieco zmartwił się, kiedy przez mijający następny miesiąc zauważył, że Elise codziennie wraca z pracy zmęczona. Nie żeby było to dziwne, jednak tym razem wracała szczególnie zmęczona. I to na tyle, że często nie miała chęci na nic innego, jak tylko rzucić się do spania. Twierdziła, że to tylko przejściowe, co wcale nie pocieszało Syriusza. Nie mógł siłą zaciągnąć jej do Świętego Munga, więc ostrożnie próbował ją do tego namówić. Wreszcie Elise się na to zgodziła. Niby tylko dla świętego spokoju, jednak nie wspomniała, że zaniepokoił ją brak miesiączki, który ostatnio u siebie zaobserwowała.
Skonsultowała to z Delilah. Ta od razu uznała, że należy to sprawdzić, bo wszystkie te objawy wskazują na to, że Elise spodziewa się dziecka.
Nie były potrzebne umiejętności wróżenia, aby stwierdzić, że test okaże się być pozytywny. Delilah uśmiechnęła się i położyła dłoń na ramieniu Elise.
— Gratulacje, Elise. Zostaniesz mamą.
— A ty ciocią — roześmiała się Elise. — Ciekawe tylko, jak Syriusz to przyjmie...
— Syriusz na pewno nie ucieknie przez dziecko — odpowiedziała Delilah. — A gdyby spróbował, James by mu tego nie popuścił. W sumie nie tylko on.
Elise nie wydawało się, aby wojna była najlepszym czasem na posiadanie dzieci, ale skoro los tak postanowił, nie mogła się sprzeczać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro