Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 79. Kandydatura Jamesa

— Nie jesteś zestresowany, Syriuszu?

To pytanie Black usłyszał od Remusa. Zatrzymawszy się w połowie zapinania guzików koszuli, spojrzał na swego przyjaciela z oburzeniem.

— Zestresowany? Ja? Z całym szacunkiem, Luniu, ale to się w żaden spodób ze sobą nie łączy.

Remus parsknął cicho.

— Akurat. Pamiętam jeszcze, jak się stresowałeś, kiedy Ślizgoni przerwali...

— Wcale się nie stresowałem! — zawołał Syriusz, kładąc ręce na biodrach, zostając z koszulą do połowy odsłaniającą jego nagi tors. Max, który przysiadł na jego ramieniu, zrobił podobną pozę, co wyglądało komicznie.

Black przypomniał sobie tę sytuację sprzed niecałych trzech lat. Jak będąc na hogwardzkim boisku Ślizgoni przerwali pocałunek jego i Elise, do którego miała lada moment dojść. Przypomniał sobie, jak obawiał się o to, jak odebrała to Elise. A także jaka radość go przepełniła, kiedy na krótko przed jego urodzinami on i Elise zostali parą.

Przeważnie byli zgodną parą. Problemy pojawiały się, kiedy mało odpowiedzialny i rozważny temperament Syriusza dawał się im we znaki. Mimo to wytrwali razem, wspierając się w trudnych dla nich chwilach, jak chociażby śmierć Alpharda i Philipa, a później w napaści, która spotkała Elise.

— Chyba jednak się stresowałeś — zauważył Peter.

— No dobra, trochę mogłem się wtedy stresować — wymamrotał Syriusz.

— Wydarzenie narodowe. Syriusz Black przyznał, że się stresował — roześmiał się Remus.

— Zdarza się nawet najlepszym — bronił się Syriusz.

— W takim razie dlaczego uważasz, że miałoby się zdarzać tobie? — zapytał James.

Słuchając huncwockiej wymiany zdań, Ted siedział na łóżku Syriusza i Elise, opierając dłoń o czoło i zaśmiewając się do łez. Wiedział, że z nimi zawsze jest wesoło, ale żeby aż tak?

— Nigdy nie przestajecie sobie docinać, co? — zapytał, na co chłopcy uśmiechnęli się.

— Nigdy — stwierdził James. — Wiesz, Ted, to jest nasz sposób na okazywanie sobie uczuć.

— Dosyć brutalny ten sposób — zauważył Tonks.

— To sposób Jamesa, więc nie może być inny — odparł Syriusz, dopinając resztę guzików koszuli.

To wcale nie sprawiło, że Ted przestał się śmiać - przeciwnie, rozbawiło go jeszcze bardziej.

— Chciałem powiedzieć ci coś miłego, ale nie zasługujesz — stwierdził James, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

— O, skoro tak...

Niezgoda Jamesa i Syriusza trwała mniej niż minutę - dosłownie po kilku chwilach obaj uśmiechnęli się do siebie, sygnalizując koniec focha.

— No cóż, zanim się na mnie obraziłeś, chciałem ci powiedzieć, że uważam ciebie i Elise za niezwykły przykład bezgranicznej miłości. Życzę wam jeszcze więcej lat w szczęściu i miłości... No i mam nadzieję, że będę ojcem chrzestnym waszych dzieci — dodał już nieco bardziej żartobliwie.

— Nie zapędzaj się, Rogacz — zaśmiał się Syriusz.

— Ja się nie zapędzam — odparł James — tylko zapewniam cię, bracie, że w razie czego możesz brać mnie pod uwagę. Będę najlepszym ojcem chrzestnym, jakiego świat widział.

Syriusz roześmiał się.

— Pewnie, wezmę twoją kandydaturę pod uwagę.

Remus zmarszczył brwi, jakby się nad czymś zastanawiał.

— Macie już jakieś plany z Elise odnośnie zakładania rodziny?

— Rozmawiałem o tym z Elise wiele razy — odparł Black. — Na razie nie planujemy dzieci, ale... Gdyby tak się zdarzyło, że Elise zaszłaby w ciążę, nie zamierzam przez to uciec od odpowiedzialności. A jak tam plany twoje i Delilah, Luniu?

— Delilah uznała, że nie chce spieszyć się ze ślubem — odparł Remus wzruszając ramionami. — Nie dlatego, że nie jest pewna tego, czy mnie kocha, tylko... Delilah wychodzi z założenia, że pośpiech oznacza oczekiwanie na jakieś negatywne wydarzenie. Zwłaszcza w obecnych czasach i biorąc pod uwagę fakt, że jesteśmy razem dopiero od końca szóstego roku... Więc na razie nie spieszymy się ze ślubem — dokończył.

Było to zrozumiałe, gdyż każdy miał inne podejście do tego typu spraw. Podczas gdy Syriusz i James mogliby ożenić się niedługo po zaręczynach, Remus i Delilah nie spieszyli się z nimi zbytnio. Był też Peter, który nie spieszył się z szukaniem partnerki. Ludzie mieli różne podejścia do spraw sercowych i decyzji, które miały odmienić ich życie.

Ted uśmiechnął się do Syriusza.

— Widać, że dorosłeś do małżeństwa, Syriuszu.

Syriusz uśmiechał się, tak samo jak wtedy, kiedy kilka godzin później patrzył, jak Elise zmierza w jego kierunku. Jego zdaniem prezentowała się niewyobrażalnie pięknie. Prostota białej sukni pasowała do niej idealnie, jej urodę podkreślał delikatny makijaż, zaś całości dopełniała spinka z herbacianymi różami. Bardzo podobne róże ściskała w bukiecie.

Widział, jak blondynka zerka na gości, których mija i uśmiecha się do nich. Mijała swoich krewnych, potem również mamę, która uśmiechnęła się ze łzami w oczach. Wreszcie przeszła obok miejsca, gdzie jako drużbowie siedzieli Remus, Peter oraz Ted. James, jako świadek, stał bliżej Syriusza. Widział, jak Remus i Peter się uśmiechają, a siedzący na kolanach tego pierwszego Max z zaciekawieniem patrzy na swą ukochaną właścicielkę.

Syriusz uśmiechnął się jeszcze szerzej, widząc, jak wesoła Nimfadora rozsypuje przed Elise płatki kwiatów. Trzymając swego brata pod ramię, blondynka stąpała po owych kwiatach. Ostrożnie, by nie zaplątać się w materiał swojej sukni.

Wreszcie Elise stanęła przy nim, wcześniej jeszcze uściśnięta po raz ostatni przez brata, który zaraz potem zajął swoje miejsce. Wtedy Elise zwróciła swe spojrzenie ku Syriuszowi, unosząc kąciki ust w uśmiechu. Black miał wrażenie, jakby nagle zrobiło mu się cieplej na sercu.

— Cudownie cię widzieć, Eli — powiedział na tyle głośno, by tylko ona go usłyszała. — Jak zawsze, ale dzisiaj to szczególnie.

Elise ujęła jego dłoń i lekko ją uścisnęła.

— Cieszę się, że jestem tu dzisiaj z tobą — oznajmiła, mając na myśli uczestniczenie w ceremonii zaślubin, która lada moment miała się rozpocząć.

Syriusz uniósł dłoń Elise i ją ucałował, by następnie nachylić się w jej kierunku.

— Pięknie wyglądasz, Eli — powiedział do jej ucha, wywołując uśmiech na jej twarzy. Elise nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo przybył czarodziej, który miał udzielić im ślubu.

Wtedy miało miejsce to, na co czekali. Złożyli sobie przysięgi małżeńskie, wymienili się obrączkami, by na końcu zwieńczyć to pocałunkiem. Pierwszym jako małżeństwo. Do ich uszu dobiegła ślubna melodia, grana na zaczarowanych instrumentach.

Wszelkie formalności były podpisane, związek małżeński Elise i Syriusza został zatwierdzony, kiedy para przespacerowała się na koniec sali, stąpając po rozsypanych przez Nimfadorę kwiatkach, tak, jak wcześniej Elise. Tym razem jednak zrobili to razem.

Niemal od razu, gdy znaleźli się przy końcu sali, ich bliscy zaczęli podchodzić, chcąc złożyć im gratulacje. Syriusz musiał przyznać, że to, co powiedziała Carole najbardziej utkwiło mu w pamięci.

— Życzę wam jeszcze więcej miłości, kochani moi — powiedziała, kolejno składając pocałunek na policzku Elise i Syriusza. — Czuję się, jakbym właśnie zyskała trzeciego syna — zwróciła się do Syriusza, uśmiechając się. Trzeciego, ponieważ Christian również był jej zięciem. — Opiekuj się moją Elise, Syriuszu. — Zaraz potem zwróciła się do Elise. — Ty również opiekuj się Syriuszem, kochanie.

Słowa Carole szczególnie poruszyły Syriusza. Jak to się działo, że podczas gdy jego własna matka go odrzuciła, dwie z pozoru obce, niespokrewnine z nim kobiety były mu bliższe niż ona? Z jakiegoś powodu miał teraz przyjemne uczucie w okolicach serca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro