Rozdział 75. Pościg
Pod opieką Hagrida Hardodziob miał się dobrze. Elise i Syriusz nieraz go odwiedzali, co przy okazji dawało im możliwość ponownego zobaczenia Hogwartu.
Elise wydawało się, że Syriusz coś planuje - korespondował z kimś, bo nieraz widziała, jak wysyła do kogoś listy. Starała się nie wściubiać nosa w nieswoje sprawy, ale wreszcie nie wytrzymała i zainteresowała się, z kim tak koresponduje.
Syriusz uśmiechnął się do niej, składając kartkę z rozpisanym na niej listem na pół.
— Pamiętasz pana i panią Sugawara, prawda?
— Jak mogłabym zapomnieć — przytaknęła Elise. — Przemili ludzie. A dlaczego pytasz?
— Cóż, a pamiętasz, że Hajime ma latający motocykl?
— Tego też nie mogłabym zapomnieć. Pół nocy nawijałeś mi o tym ustrojstwie — roześmiała się Elise.
— Wypowiadaj się ładniej o tym latającym cudeńku, Eli — skarcił ją ze śmiechem Syriusz. — Tak więc, postanowiłem go kupić.
Blondynka była lekko zaskoczona planami swego narzeczonego, ale wiedziała, że motocykle były czymś, co Syriusz szczególnie lubił. A latający motocykl? Takie cacko od razu musiało skraść serce Blacka.
— A to ci niespodzianka — powiedziała ze śmiechem. — Marzyłeś o własnym motocyklu, więc to idealna okazja, aby to marzenie spełnić.
— Cieszę się, że nie masz nic przeciwko temu, Eli.
— Dlaczego miałabym mieć? — zdziwiła się Elise.
— No cóż... — Syriusz lekko wzruszył ramionami, po czym wciąż siedząc, przygarnął Elise do siebie. — Moja matka pewnie urządziłaby mi godzinną tyradę o tym, jak bardzo hańbię ród Blacków babraniem się w mugolskich pojazdach i w ogóle...
— Przypominam, że nie jestem twoją matką — zauważyła Elise, po czym pogłaskała go po włosach. — I nie zamierzam zachowywać się jak ona.
— O, Merlinowi niech będą dzięki — zaśmiał się i posadził Elise na swoich kolanach, by następnie przytulić ją do siebie czule. Elise odwzajemniła uścisk i przez dobrą chwilę siedzieli tak wtuleni w siebie. — Tak właściwie to już od dłuższego czasu chodzi mi po głowie, żeby cię o coś zapytać — odezwał się Syriusz, przerywając ciszę.
Elise wyprostowała się i spojrzała mu prosto w oczy.
— Powinnam zacząć się bać? Bo zabrzmiałeś niepokojąco poważnie...
— Rzadkie zjawisko, trzeba to udokumentować — zaśmiał się Syriusz. — Ale ogólnie chciałem ci powiedzieć, że ostatnio sporo myślałem w kwestii naszej przyszłości i konkretnie ślubu... Wiesz, że nie cierpię mojej rodziny i gdybym mógł, chciałbym nie mieć z nimi niczego wspólnego. Łącznie z nazwiskiem.
— Do czego zmierzasz, Syriuszu? — Elise znarszczyła brwi. — Chcesz je zmienić?
— Albo przyjąć twoje, jeśli pozwolisz — odparł, uśmiechając się blado.
Elise czuła teraz jakieś dziwne uczucie w sercu. Syriusz tak bardzo nienawidził swojej rodziny, że chciał wyzbyć się ostatniej rzeczy, która go z nimi łączyła, czyli nazwiska. Było to dla niej smutne - kiedy ona od zawsze czuła się kochana przez swoją rodzinę i nigdy nie przeszłoby jej przez myśl odcięcie się od niej, Syriusz borykał się z problemami, przez które wreszcie pewnego dnia odszedł, nie chcąc mieć z Blackami nic wspólnego.
Blondynka ujęła w dłonie twarz Syriusza i delikatnie pocałowała go w usta.
— Jeśli to dla ciebie takie ważne, możesz przejąć moje nazwisko — odpowiedziała i pogłaskała go po policzku. — Nie robi mi różnicy, czy to ja przejmę twoje, czy ty moje. Najważniejsze jest dla mnie to, że będę z tobą na dobre i złe, Syriuszu, dlatego jeśli naprawdę będzie ci lepiej z innym nazwiskiem w papierach, to w porządku. Ale wiedz, Syriuszu, że nazwisko wcale nie definiuje tego, jaki masz być. Możesz być Blackiem, który sprzeciwia się wszelkim ideologiom. I w taki sposób możesz ukształtować swoją nową rodzinę.
Na twarzy Syriusza rozkwitł piękny uśmiech, który spowodował, że Elise zrobiło się cieplej na sercu i na jej twarzy również zagościł uśmiech. Black wyciągnął dłoń, by pogłaskać Krukonkę po policzku.
— Wszyscy mi mówili, że anioły nie istnieją. Kłamali. Jeden właśnie się do mnie uśmiecha.
• • •
Jakiś tydzień później do Londynu zawitał Hajime Sugawara, od którego Syriusz miał odkupić latający motocykl. Mężczyzna był zachwycony możliwością odwiedzenia Anglii. Jako że na co dzień żył w otoczeniu mugoli, musiał się w nich jakoś wpasować, by żaden z nich nie odkrył magii, dlatego Hajime potrafił prowadzić samochód. Z Japonii przyjechał wraz ze swoim kolegą, który podobnie jak on z zainteresowaniem patrzył na angielskie krajobrazy, które zastali w Clifton Campville.
W ten sposób Syriusz wszedł w posiadanie latającego motocykla, w co nie mógł uwierzyć przez dobrą chwilę. Nie mogło się oczywiście obyć bez opicia zakupu motocykla, o co już zadbali Huncwoci. Elise, Delilah oraz Lily, które symbolicznie wychyliły tylko po kieliszku Ognistej, postanowiły mieć na nich oko.
I słusznie, bo nie do końca trzeźwi James i Syriusz byli gotowi wybrać się na próbny przelot motocyklem. Ten pomysł został im skutecznie wybity z głów przez ich partnerki, jednak kiedy wytrzeźwieli, postanowili jednak zrobić sobie próbną rundkę. Oczywiście niechcący się złożyło, że Elise i Lily o niczym nie wiedziały.
Sama jazda na motocyklu sprawiała chłopakom wiele radości - pomijając fakt, że jeszcze nie zdążyli wznieść się w powietrze. Wiejący wiatr rozwiewał im włosy, a cudowne uczucie wolności rozpierało ich radością.
— Ej, Syriusz, słyszysz to? — zapytał James, usłyszawszy przeciągłe, nieprzyjemne dla ucha wycie.
Syriusz istotnie to słyszał. Zmarszczył brwi, bo owe wycie było naprawdę uciążliwe. Zerknął w lusterko, a jego oczy lekko się rozszerzyły.
— O masz. Policja — powiedział, na co James aż obrócił się przez ramię. Istotnie jechał za nimi radiowóz. Niebieskie światła migały, sygnalizując, że policjanci jadą na pilne wezwanie.
— Szybciej, Łapo. Doganiają nas.
Syriusz posłusznie przyspieszył i na chwilę oddalił się od ścigającego ich radiowozu. Na chwilę, bo dosyć szybko policjanci znów się do nich zbliżyli.
— Łapo, doganiają na... — zaczął James, ale urwał, kiedy mignęły kierunkowskazy w radiowozie, a policjanci zaczęli ich wyprzedzać. Syriusz zjechał nieco na bok, aby radiowóz mógł ich bezpiecznie minąć. Dopiero wtedy zauważyli, kogo ścigają policjanci.
Gdzieś przed nimi na miotłach leciały cztery postacie. Było to mało rozsądne, biorąc pod uwagę fakt, że znajdowali się w otoczeniu mugoli. Syriusz przypatrzył się postaciom na miotłach. Ich czarne szaty wtapiały się w ciemne, nocne niebo, więc nie za dobrze ich widział, jednak zdołał połączyć kilka faktów. Czarne szaty i lekceważące podejście do zasad tajności.
Śmierciożercy.
Miał rację, gdyż to istotnie byli oni. Kiedy zauważyli ścigający ich radiowóz, posłali w ich kierunku strumień zielonego światła, który, wpadłszy przez otwarte okno samochodu, odebrał życie policjantowi prowadzącemu pojazd. Samochód, nad którym utracono panowanie przez śmierć kierowcy, uderzył w słup przy drodze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro