Rozdział 70. Chęć zemsty
— Wiesz co? Martwię się o Elise — powiedział Syriusz, spotkawszy się z Jamesem przed tym, jak udali się na wieczorne patrolowanie jednej z ulic.
James spojrzał na niego z zaskoczeniem.
— A co się stało?
Syriusz westchnął ciężko. Tak naprawdę trudno było mu powiedzieć, co się stało, bo Elise uparcie twierdziła, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tyle że Syriusz wiedział, że Elise nie była z nim szczera. W ciągu kilku dni było wiele takich sytuacji, które utwierdziły go w tym przekonaniu. Świadczył o tym fakt, że dziewczyna była dosyć spięta, a także w nienaturalny sposób reagowała na jakikolwiek dotyk z jego strony. Zawsze jej się on podobał, zaś tym razem Syriusz odnosił wrażenie, że było zupełnie inaczej. Jakby nie chciała, aby Syriusz ją dotykał. Albo jakby się tego bała. Tylko dlaczego miałaby się bać? Przecież Syriusz nie chciał zrobić jej krzywdy... Ponadto unikała rozmów o napaści, do której prawie doszło. Co tam mogło się wydarzyć?
— Sęk w tym, że nie wiem. Ostatnio Elise... Nie jest sobą. Ciągle jest spięta... Zwłaszcza kiedy bardziej się do siebie zbliżymy. Raz nawet mnie uderzyła znikąd, ale przeprosiła za to. Skąd mogło jej się to wziąć?
— Jak długo to trwa? — zainteresował się James.
— Odkąd wróciła z patrolu z tobą — odparł Syriusz.
— Wtedy prawie została napadnięta... Może dlatego jest taka wystraszona?
Syriusz powoli pokiwał głową, jednak w pewnym momencie zaczął łączyć wszystkie fakty. Elise bojąca się jego dotyku, to, że sprawiała wrażenie czymś wystraszonej i ta napaść łączyły się w logiczną całość. Wytrzeszczył oczy, kiedy doszedł do wniosku, że chyba to pojął.
James zauważył zaskoczenie malujące się na twarzy przyjaciela.
— Co jest, Syriuszu?
Dłonie Syriusza zacisnęły się w pięści.
— Przysięgam, że jak dostanę tego gnoja w swoje ręce, to tak go urządzę, że rodzona matka go nie pozna.
• • •
Ostatnimi czasy Delilah dosyć często bywała w domu Elise i Syriusza. Głównie dlatego, że wiedziała, co przydarzyło się jej przyjaciółce - jej jedynej Elise była w stanie opowiedzieć o tym, co wydarzyło się podczas patrolu. Delilah martwiła się o Elise, dlatego dosyć często ją odwiedzała.
— Powiedziałaś o tym Syriuszowi? — zapytała ostrożnie.
Elise jakby zesztywniała, słysząc to pytanie. Powoli pokręciła głową, odstawiając filiżankę z herbatą na stolik. Delilah obserwowała swoją przyjaciółkę - widziała, jak dłonie zaczynają jej drżeć, co blondynka starała się ukryć.
— Nie... — odpowiedziała cicho. — Nie zrobiłam tego. Nie chciałam... Nie chciałam go martwić, on i tak ma sporo na głowie. Sprawy Zakonu, no i jest zajęty sprzedażą domu po swoim wujku Alphardzie...
— Elise, myślę, że będzie ci lżej, jeśli mu o tym powiesz — powiedziała Delilah, obejmując Elise ramieniem. — Kocha cię, tak jak ty jego, przecież możesz mu o wszystkim powiedzieć...
— Myślisz, że to takie proste, Lilah? — zapytała Elise. W pierwszej chwili w jej głosie pobrzmiała irytacja, jednak kiedy kontynuowała, Delilah wychwyciła ból. — Codziennie muszę się uderzyć w głowę, żeby nie uderzyć Syriusza, kiedy ten próbuje mnie chociażby dotknąć. Nie chcę go uderzyć, ale... Przypominają mi się łapska tego faceta i... Działam tak, jakbym się broniła...
Delilah przez chwilę milczała, wciąż obejmując przyjaciółkę ramieniem. Podczas gdy po głowie brunetki krążyło milion myśli, Elise oparła głowę o jej ramię.
— Już nieraz ci to mówiłam, Eli — powiedziała Delilah — ale powiem po raz kolejny, że nie jesteś i nigdy nie będziesz sama. Zawsze będziemy z tobą. Ja i chłopcy, twoja rodzina... Z mojej strony mogę ci obiecać, że zawsze możesz na mnie liczyć. I najchętniej to udusiłabym tego gałgana — dodała nieco ciszej.
— Dziękuję, Lilah — szepnęła Elise. — Mam ogromne szczęście posiadania takiej przyjaciółki, jak ty.
Jakiś czas później dziewczyny usłyszały, jak klucz w zamku się przekręca - to Syriusz wrócił do domu. Chwilę później chłopak zajrzał do salonu, gdzie siedziały.
— Cześć, dziewczyny — przywitał się z nimi, a Elise przywitał dodatkowo pocałunkiem w czoło.
— Cześć, Syriuszu. Co słychać na patrolu? Nie kręcił się żaden Śmierciożerca? — zapytała Elise, a Delilah od razu pomyślała, że blondynka naprawdę nieźle ukrywa to, co czuje. Gdyby Delilah nie wiedziała, co przydarzyło się Elise, w życiu by się tego nie domyśliła. Zupełnie jak Syriusz, który o niczym nie wiedział.
No, prawie nie wiedział.
— Nie, wszystko jest w porządku — zapewnił ją Syriusz. — Było aż za spokojnie, jeśli mam być szczery.
— Jeśli było za spokojnie, to też nie jest dobry znak — zauważyła Delilah, podnosząc się z miejsca. — Będę się już zbierać, obiecałam Lillian, że spędzimy razem wieczór.
— Babski siostrzany wieczór? Brzmi wspaniale — roześmiała się Elise. — Miłego wieczoru.
Delilah uśmiechnęła się, po czym pochyliła się, by uścisnąć swoją przyjaciółkę. Wyszeptała jej prosto do ucha ciche Trzymaj się, po czym skierowała się ku wyjściu. Po drodze przytuliła jeszcze Maxa, który do niej przydreptał.
Dopiero po wyjściu Delilah Syriusz w pełni skupił całą swoją uwagę na Elise. Usiadł obok niej, po czym ujął jej dłonie w swoje, patrząc na nią uważnie. W jego wyrazie twarzy Elise była w stanie doszukać się uwagi, co dogłębnie ją dziwiło - jeśli Syriusz był poważny, to nie mogły być tylko przelewki.
— Eli, wiem, że coś jest nie tak — powiedział wreszcie, a Elise poczuła, jak Syriusz lekko ściska jej dłonie. — I cokolwiek to jest, chcę, abyś wiedziała, że będę przy tobie bez względu na wszystko. Zawsze będę cię we wszystkim wspierał, kochanie, ale serce mi się kraja, kiedy widzę, że coś jest nie tak...
Wtedy to Elise już nie wytrzymała - emocje, które ostatnio się w niej kłębiły, znalazły ujście. Blondynka przywarła do Syriusza, zarzucając ramiona na jego szyję i po chwili zalewając się łzami. Black podejrzewał, że jego podejrzenia mogły się sprawdzić, ale zdawał sobie sprawę, że nie powinien jej od razu o to wypytywać. Najchętniej zapytałby wprost, czy jego podejrzenia są słuszne, ale uznał, że nie tędy droga. Jeśli Elise potrzebowała wypłakać się na jego ramieniu, nie miał nic przeciwko.
Przez dłuższą chwilę żadne z nich nic nie mówiło - ciszę przerywało jedynie chlipanie Elise, którą Syriusz gładził po plecach.
Blondynka westchnęła, po czym zdecydowała się powiedzieć Syriuszowi prawdę.
— Wtedy, na patrolu z Jamesem... Nie zostałam tylko napadnięta. Ten mugol... Najpierw zapytał mnie o godzinę, a potem... — Na chwilę zamilkła, a Syriusz jej nie poganiał. Wyciągnął dłoń i wierzchem palców pogładził jej policzek, a wtedy Elise przymknęła oczy, by wreszcie dokończyć swoją myśl: — Zaczął mnie obmacywać... To było okropne, ledwo udało mi się wyrwać...
Syriusz zacisnął zęby, starając się nie pokazywać po sobie swojej irytacji. Co tacy faceci muszą mieć w głowie, żeby tak skrzywdzić kobietę? Syriusz nie był w stanie tego zrozumieć i najchętniej to powiesiłby drania za przyrodzenie, jednak wiedział, że tego nie może zrobić.
Black powoli przytulił do siebie Elise - teraz rozumiał, dlaczego dziewczyna tak bała się jego dotyku. Zwyczajnie kojarzył jej się z tamtą sytuacją.
— Przepraszam, że ostatnio nie byłam sobą — wymamrotała Elise. — Raz cię uderzyłam i prawie się to powtórzyło... A ty niczemu nie zawiniłeś.
— Tak samo, jak ty, Eli. Ty też niczemu nie zawiniłaś i nie masz za co mnie przepraszać — zauważył Syriusz. — Gdybym tylko mógł, powiesiłbym tego drania za jaja na najbliższym słupie...
— Nie warto zabijać w ramach kary, Syriuszu...
— Jesteś za dobra dla tego świata, Elise — westchnął Black. Mocniej przytulił do siebie Elise.
Obiecałem panu Mayersowi, że zaopiekuję się Elise. Marnie mi idzie wywiązywanie się ze swojej obietnicy, pomyślał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro