Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 65. Zmiana tradycji

Mimo że James pozostawał wesołym chłopakiem, nie pozostawiał wątpliwości fakt, że stał się dosyć odpowiedzialnym człowiekiem. Elise widziała, że często jeszcze dogryza sobie z Syriuszem, jednak to wcale nie było dla niej dziwne. Z tego widocznie mieli nigdy nie wyrosnąć. Jeszcze większa różnica pojawiła się w jego relacjach z Lily - widać dziewczyna zaczęła dostrzegać zmianę w jego zachowaniu i traktowała go nieco przychylniej. Na tyle przychylniej, że kiedy ogłoszone zostało ostatnie przed świętami Bożego Narodzenia wyjście do Hogsmeade, zgodziła się z nim pójść.

Sam James nie mógł w to uwierzyć. Kiedy w towarzystwie Lily wrócił z patrolu, wyglądało na to, że w końcu, po latach wiecznej wojny zaczęli się jakoś dogadywać. Mało tego, bo Syriusz zauważył, że Lily się uśmiechała, co kiedyś byłoby nie do pomyślenia - w towarzystwie Jamesa raczej miałaby gniewną minę. Black nie słyszał ich rozmowy, jednak widział, że Lily mówi coś do Jamesa, na co on kiwa głową. Wtedy był odwrócony tyłem, ale kiedy ruszył w kierunku swoich przyjaciół, mogli oni zobaczyć emocje malujące się na jego twarzy - wyglądał na zaskoczonego, ale jednak na jego ustach czaił się uśmiech.

— Chłopaki, wy też widzieliście to, co ja? — zapytał Syriusz Remusa i Petera. — Dawno nie widziałem, żeby państwo Prefektowie rozmawiali tak spokojnie...

— Zapytałem ją, czy pójdzie ze mną do Hogsmeade w sobotę. — James wszedł mu w słowo, siadając obok niego przy stoliku. Remus zamknął książkę, by posłuchać najnowszych wieści, zaś Peter patrzył na niego z zaintrygowaniem.

— No to nie przedłużaj, stary! — zawołał niecierpliwie Syriusz. — Wszyscy umieramy z ciekawości, patrz, nawet Remus przerwał czytanie specjalnie dla ciebie...

— Czuję się zaszczycony. — James parsknął śmiechem. — Tak czy inaczej zapytałem ją, czy pójdzie ze mną do Hogsmeade...

— To już wiemy — przypomniał mu Syriusz. — Czekamy na najważniejszą wiado...

— Syriuszu, przestań mu przerywać — skarcił go Remus. — W takim tempie niczego się nie dowiemy.

Syriusz wyprostował się, po czym udał, że zamyka sobie usta na kłódkę, a klucz wyrzuca gdzieś hen daleko, za siebie. James roześmiał się, po czym powiedział:

— I Lily się zgodziła.

Pomijając fakt, że przed chwilą wyrzucił klucz, aby być cicho, Syriusz uścisnął swojego przyjaciela, głośno twierdząc, że zawsze w niego wierzył.

James uśmiechnął się szeroko. Nawet jeśli w tym roku zakończyła się jego kariera żartownisia, to nie uważał, aby wyszło mu to na niekorzyść. Tak na dobrą sprawę podobało mu się bycie prefektem naczelnym i pomoc innym. Zarówno on, jak i pozostali trzej chłopcy wiedzieli, że kiedyś będą nieśli pomoc na większą skalę, aby Śmierciożercy i Voldemort nie przejęli władzy nad światem. To bez wątpienia doprowadziłoby do katastrofy.

• • •

James wrócił z wyjścia do Hogsmeade z Lily w naprawdę dobrym humorze. Syriusz zarzekał się, że liczył, ile razy padło imię Lily przy opowiadaniu Jamesa i był pewien, że padło ono sześćdziesiąt pięć razy, choć Black wahał się, czy przypadkiem nie zgubił jednego czy dwóch w natłoku informacji, który James przekazał jemu, Remusowi i Peterowi w dormitorium. Elise cieszyła się, że Jamesowi również zaczęło się układać w miłości. Nie dziwiła się, że Lily postanowiła dać mu szansę - w końcu James nieco wydoroślał, co udowodnił Gryfonce podczas wspólnych patroli oraz wypełniając obowiązki prefekta naczelnego. Uczniowie lubili Jamesa i w razie potrzeby chłopak chętnie udzielał im pomocy. Nieraz pomógł uczniom, którzy byli gnębieni przez rówieśników. Elise miała wrażenie, jakby zrozumiał, że dręczenie Snape'a było nie w porządku i teraz nie chciał, aby młodsi od niego doświadczyli tego samego.

Święta Elise miała spędzić nie tylko z rodziną, ale i z Syriuszem. Elise delikatnie podsunęła mamie ten pomysł, który zdecydowanie spodobał się Carole. Po tym było już jasne, że Syriusz spędzi z nimi święta. Zresztą on sam nie śmiał odmawiać.

W święta u Mayersów zawsze to Philip zajmował się ozdabianiem choinki, a pomagały mu w tym dzieci (i niuchacze, choć te o wiele bardziej wolały bawić się świecidełkami, które potem lądowały na świątecznym drzewku). Teraz jednak, kiedy głowy rodziny zabrakło, tradycja uległa zmianie - tym razem to Andrew, Christian i Syriusz zajęli się ozdabianiem choinki, podczas gdy Elise i Samantha pomagały Carole przy przygotowaniu świątecznych potraw, jednocześnie mając oko na bliźniaczki, w tym momencie śpiące w wózku.

— Myślisz, że ubieranie choinki nie skończy się katastrofą? — zażartowała Elise, na co Samantha się roześmiała.

— Bądźmy dobrej myśli, może nasi chłopcy nie doprowadzą domu do aż tak opłakanego stanu.

Elise roześmiała się, po czym otrzymawszy od Carole zadanie pokrojenia warzyw, zabrała się za to. W międzyczasie rozmawiała z mamą i siostrą, a raz po raz do kuchni docierał śmiech chłopaków ubierających choinkę, a niekiedy też jakieś ich żartobliwe uwagi. Słychać było, że dobrze się czuli i bawili w swoim towarzystwie.

— Syriusz, miałeś ten łańcuch powiesić na choince, nie na sobie — powiedział widocznie rozbawiony Andrew. Elise roześmiała się pod nosem, bo już sobie wyobraziła obwieszonego łańcuchem choinkowym Syriusza.

— Nie powiesz chyba, że mi on nie pasuje! — obruszył się Syriusz. — Czekajcie, zaraz i dla was się jakieś znajdą...

— Dobrze się bawią — powiedziała Carole z uśmiechem. — To wspaniale. Ostatnie, czego bym chciała, to żebyśmy się smucili...

Elise cieszyła się, że jej mama już naprawdę nieźle radziła sobie ze śmiercią Philipa. Dziewczyna pamiętała jej rozpacz zaraz po tym, jak dowiedzieli się o tragicznym w skutkach wypadku. Na szczęście Carole zdołała się pozbierać - miała dla kogo, a zresztą Philip na pewno był szczęśliwy, wiedząc, że jego rodzina potrafi znaleźć radość w trudnych czasach.

— Mamo, Sam, ja... Dziękuję. — Kiedy pani Mayers i Samantha popatrzyły na Elise, nie rozumiejąc powodów podziękowań, dodała: — Za to, jak dobrze przyjmujecie Syriusza — wyjaśniła cicho, jakby nie chcąc, aby usłyszał to ktokolwiek poza nimi. — Wiecie, co go spotkało. Rodzina się go wyrzekła, bo miał inne poglądy od nich... Teraz bliżsi są mu jego przyjaciele niż ci, z którymi łączą go więzy krwi. Za to dziękuję, bo przyjmujecie go jak członka rodziny.

— Bo widzisz, kochanie — odezwała się Carole, obejmując młodszą córkę ramieniem — rodziny nie tworzą tylko więzy krwi. Czasem okazuje się, że bardziej bliższy jest nam ktoś z pozoru obcy aniżeli ten, z którym jesteśmy spokrewnieni.

Elise domyśliła się, że mamie chodzi o jej brata, Tobiasa Snape'a, który nienawidził wszystkiego, co magiczne, a co za tym idzie - własnej siostry. Rodzice Carole nie mieli żadnego problemu z tym, że ich córka jest czarownicą - próbowali też jakoś przemówić do rozumu swojemu synowi, ale widać niewiele do niego docierało. Carole pozostawały już tylko maleńkie resztki nadziei na to, że kiedyś wszystko wróci do normy. Jak na razie wcale się na to nie zanosiło, zaś Carole w pewnym sensie odnajdowała siebie w Syriuszu, choć jego sytuacja była znacznie gorsza.

— Poza tym Syriusz to praktycznie już członek rodziny — dodała Samantha żartobliwie. — Szwagier na papierze czy nie...

— Jesteś niemożliwa, Sam — roześmiała się Elise, jednak gdzieś tam cichy głosik podpowiadał jej, że wcale by nie narzekała, gdyby słowa siostry się sprawdziły.

• • •

W końcu zdałam egzamin na prawko i mam święty spokój, oh yeaaah

I wychodzi mi na to, że opowiadanie się przedłuży, bo planowałam 69 rozdziałów a coś końca ni widu, ni słychu

Upsss 😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro