Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 60. Pokuta

Elise pogłaskała Hebana po ciemnych piórach na jego szyi. Po śmierci Philipa nie było osoby, która mogłaby zaopiekować się zwierzętami - Andrew i Carole nie znali się na tym tak dobrze, jak zmarły magizoolog, zaś Elise jeszcze się uczyła. Z tego powodu Carole zdecydowała, że znajomy magizoolog Philipa zajmie się zwierzętami. Pan Lebedev nie miał nic przeciwko temu - przeciwnie, był bardzo chętny do zajęcia się zwierzętami, a wiedząc, że mężczyzna obwinia się o śmierć Philipa, Elise podejrzewała, że chce w ten sposób odpokutować. Jej zdaniem nie było to konieczne, ale jeśli w ten sposób miał poczuć się lepiej...?

— Mam nadzieję, że będziesz się dobrze zachowywał w nowym domu, Heban — powiedziała do hipogryfa, na co ten zaskrzeczał, zupełnie jakby chciał zgodzić się z nią i zapewnić, że będzie grzeczny.

Był wieczór, kiedy to pan Lebedev przybył po zwierzęta. Zabierał je do siebie dosyć sprytnym sposobem - przyjechał mugolskim samochodem z przyczepą, w której mugole przewozili konie, jednak przyczepa ta została powiększona od środka, dzięki czemu mogło do niej wejść więcej zwierząt. Elise pamiętała, że w podobny sposób jej tata zaczarował szopę, w której trzymał zwierzęta.

— Koral jest już w przyczepie — poinformował ją pan Lebedev. W wypowiadanej przez niego angielszczyźnie słychać było rosyjski akcent, ponieważ pochodził właśnie z Rosji - z Philipem poznał się na stażu u pewnego magizoologa w Anglii. — Mogę już zabrać Hebana, prawda?

Elise, która już pożegnała się z hipogryfem, pokiwała głową.

— Raczej tak. Mogę panu jakoś w tym pomóc?

— Myślę, że dobrze by było, abyś szła obok niego — odpowiedział pan Lebedev. — Bądź co bądź Heban zna cię dłużej...

Blondynka chętnie pomogła magizoologowi w zaprowadzeniu hipogryfa do przyczepy. Kiedy ten był już w środku, zabrali tam jeszcze demimoza oraz niuchacze.

— Jest pan pewien, że poradzi pan sobie z nimi? — zapytała Elise, ruchem głowy wskazując na przyczepę, w której znajdowały się teraz zwierzęta.

— Nie martw się, Elise, poradzę sobie — zapewnił ją pan Lebedev. — Jednak zanim odjadę, chciałbym jeszcze złożyć ci propozycję.

Elise była tym zaskoczona, ale pozwoliła mu przedstawić tę propozycję.

— Cóż, po szkole możesz potrzebować stażu, więc chciałem powiedzieć, że możesz na mnie liczyć w tej kwestii. Przekażę ci tyle własnej wiedzy i doświadczenia, ile będę mógł.

Krukonka pomyślała, że pan Lebedev naprawdę musi czuć się winnym śmierci jej taty. Możliwe, że również ta propozycja była dla niego nadzieją na oczyszczenie własnego sumienia.

— Na pewno taki staż mi się przyda. Bardzo chętnie skorzystam jak tylko ukończę szkołę.

Lebedev uśmiechnął się, po czym uścisnął na pożegnanie dłoń Elise.

— Bardzo się cieszę. Życzę ci z całego serca, abyś ukończyła szkołę z jak najwyższym wynikiem, Elise.

Elise uśmiechnęła się i podziękowała, po czym pożegnała się z magizoologiem, który zaraz potem założył kapelusz na głowę, wsiadł do auta i odjechał. Blondynka spojrzała za siebie na opustoszałą szopę, w której nie pozostało już żadne stworzenie, którym opiekował się jej tata. Na szczęście trafiły w dobre ręce i nie żegnała ich na zawsze.

— I tak wszystko się zmienia, Max — powiedziała do nieśmiałka, który wysadził zieloną główkę z jej kieszeni — a jesienna przepowiednia się spełniła... — dodała z goryczą w głosie. Zamrugała oczami, by odgonić łzy, które stanęły jej przed oczami.

• • •

Elise,

Mamy nadzieję, że jakoś się trzymasz. Nawet nie wiesz, jak bardzo chcielibyśmy wesprzeć Cię w tym, co spotkało Ciebie i Twoją rodzinę. Rozmawialiśmy już z McGonagall i Flitwickiem - powiedzieli, że nie byłoby problemu, gdybyśmy opuścili Hogwart na jeden dzień, aby być na pogrzebie Twojego taty. Nie masz nic przeciwko temu?

Trzymaj się, Elise i pamiętaj, że cokolwiek by się działo, zawsze masz jeszcze nas - swoich przyjaciół.

Ściskamy Cię mocno, Eli,
Delilah, Syriusz, James, Remus i Peter.

List, który przysłali jej przyjaciele, podpisany został przez przez całą ich piątkę, dlatego na końcu zawarte było pięć różnych charakterów pisma. Elise było niezwykle miło, że o niej pomyśleli i chcieli przybyć na pogrzeb jej taty, dlatego od razu odpisała im, zawierając w liście informację o terminie pogrzebu.

Następnego dnia po południu Andrew i Carole załatwiali resztę formalności związanych z pogrzebem, natomiast Elise była w tym czasie ze swoją siostrą. Córki Samanthy i Christiana urodziły się trochę wcześniej, przez co musiały jeszcze pozostać w szpitalu. W związku z tym Elise i Samantha stały przy szpitalnych łóżeczkach, w których spały obydwie dziewczynki.

Evangeline oraz Amy, gdyż takie imiona zostały im wybrane przez rodziców, były do siebie bardzo podobne - obydwie ciemnowłose i drobne, aktualnie ubrane w takie same śpioszki, zaciskały swoje drobne dłonie w piąstki. Patrząc na nie, Elise nie dostrzegała pomiędzy nimi większych różnic. Wiedziała tylko, że Evangeline leży w łóżeczku po prawej, zaś Amy - po lewej.

— Wciąż pamiętam, jak tata cieszył się z tego, że będzie dziadkiem — westchnęła Samantha ze smutkiem. — Nawet nie zdążył poznać dziewczynek...

Elise przysunęła się do siostry i bez słowa objęła ją za ramię. Samantha nie protestowała, tylko oparła swoją głowę o czubek głowy Elise.

— Ciężko się z tym pogodzić — powiedziała blondynka w pewnym momencie. — Ale będzie trzeba to zrobić. Życie musi toczyć się dalej...

— Ellie, a... Dalej zamierzasz zostać magizoologiem? — zapytała Samantha, a w jej głosie Elise wychwyciła niepokój. Najwyraźniej siostra martwiła się o to, że historia może się powtórzyć i Elise też może przydarzyć się podobny wypadek.

Elise pokiwała głową.

— Tak, Sam, wciąż tego chcę.

Usta Samanthy wygięły się w podkówkę. Wprostowała się, a ledwo Elise zrobiła to samo, Samantha ujęła jej dłonie w swoje, patrząc na nią z niepokojem w błyszczących od łez oczach.

— Ellie...

Blondynka przypomniała sobie rozmowę z mamą z wieczora, kiedy to wróciła z Hogwartu do domu, gdzie czekała na nią zapłakana Carole. Kiedy Elise usiadła obok niej, mama przytuliła ją do siebie i nieprędko wypuściła ze swoich objęć. Tego samego wieczoru zadała jej podobne pytanie, co teraz Samantha. Była niezwykle zaniepokojona, kiedy Elise przytaknęła - próbowała nawet delikatnie odwieść córkę od tego pomysłu. Jednak Elise miała już swoje zdanie na ten temat. Powiedziała wtedy coś podobnego do tego, co teraz usłyszała Samantha:

— To, że tata zmarł przez wybuch, który spowował buchorożec, nie znaczy, że wszystkie zwierzęta są złe — powiedziała ostrożnie. — Wciąż myślę, że magizoologia to coś dla mnie, Sam. Obiecuję, że jeśli uda mi się zostać magizoologiem, będę naprawdę ostrożna.

Samantha przez chwilę patrzyła na swoją siostrę, przeczuwając, że nie uda jej się zmienić jej zdania. Elise już obrała swoją ścieżkę i najwyraźniej miało być na niej pełno zwierząt. Takich jak chociażby Max, którego po cichu przetransportowała ze sobą w torbie.

— Co ja sobie myślałam, chcąc ingerować w twoje życie, Ellie — westchnęła Samantha i przytuliła Elise do siebie. — Tylko ty masz prawo decydować o tym, kim będziesz w przyszłości. Ale... Pamiętaj, żeby na siebie uważać, dobrze?

Elise pokiwała głową i zerknęła na swoje siostrzenice. Wciąż pogrążone były w błogim śnie i niewiedzy na temat tego, w jak smutnych okolicznościach przyszły na świat.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro