Rozdział 59. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
Huncwoci jeszcze tego samego dnia dowiedzieli się o tym, że Elise musiała opuścić Hogwart. Powód, dla którego tak się stało, dogłębnie ich zaskoczył - w końcu nikt nie spodziewał się żadnego wypadku, w którym Philip Mayers mógłby dokonać żywota. Zresztą był on magizoologiem z doświadczeniem, więc raczej wiedział, co robi. Niestety, wypadki chodziły po ludziach, a niektóre były szczególnie nieszczęśliwe w skutkach.
Dowiedziawszy się o tym, Syriusz gotów był uciec ze szkoły i deportować się do Elise, aby wesprzeć ją w trudnych chwilach. Na ziemię sprowadził go Remus.
— Syriuszu, przecież wyrzucą cię ze szkoły, jeśli to zrobisz...
— A kij z tym! — stwierdził Syriusz. — Przecież Elise jest dla mnie dużo ważniejsza...
Po chwili namysłu Syriusz jednak doszedł do wniosku, że Elise nie byłaby zachwycona, gdyby z jej powodu uciekł z Hogwartu, a przez to został wyrzucony. Co prawda robiłby to na własny rachunek i Elise zapewne nie chciałaby oceniać aż tak krytycznie jego poczynań, ale zdecydowanie by tego nie popierała.
Pocieszał go fakt, że Elise nie była aktualnie całkowicie sama - miała przy sobie swoje rodzeństwo oraz mamę, jak i również Maxa, który niekiedy też bywał sporym pocieszeniem. Jednak nie zmieniało to faktu, że Syriusz wolałby być przy niej.
Następnego dnia ani on, ani pozostała czwórka nie byli w stanie skupić się na lekcjach. Jak mieli to uczynić, kiedy jedno z nich przeżywało trudny okres?
— Dostałam list od Elise — powiedziała Delilah, która przybyła do pokoju wspólnego Gryfonów niedługo po zakończeniu lekcji, jakie mieli tego dnia.
To zdecydowanie zwróciło ich uwagę - a zwłaszcza uwagę Syriusza, który od razu zapytał:
— Co u niej?
W jego głosie dało się wychwycić troskę o Elise, co wcale nie było dziwne. Była dla niego jedną z ważniejszych osób w jego życiu i jej cierpienie udzielało się też jemu.
Delilah westchnęła ciężko, po czym wyjęła z kieszeni złożony dwa razy na pół pergamin. Syriusz rozłożył list, zaś trójka pozostałych chłopców zbliżyła się do niego, również chcąc przeczytać list od Elise. W ten sposób nad jedną kartką pergaminu pochylały się cztery głowy.
Cześć,
Wysyłam ten list do Ciebie, Lilah, ale możesz pokazać go chłopakom. Pewnie też będą chcieli coś niecoś się dowiedzieć.
I na wstępie chciałam Was przeprosić, chłopcy, że nawet się z Wami nie pożegnałam. Ta sytuacja była... Nie wiem nawet, jak to określić, ale wtedy nie miałam za bardzo w głowie szukania Was, podczas gdy Samantha została zabrana do szpitala. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Teraz jest już pierwsza w nocy i z Samanthą i jej dziećmi wszystko jest w porządku. Szczęście w nieszczęściu, można powiedzieć...
Chciałam też powiedzieć Wam, co przydarzyło się mojemu tacie, bo może Was to zastanawiać. Otóż tata wraz z zaprzyjaźnionym magizoologiem pracował z buchorożcem. Pan Lebedev (czyli ten magizoolog) na chwilę wyszedł i wtedy zdarzył się wypadek - róg buchorożca wybuchł, a tata zmarł od poniesionych ran. Możliwe, że buchorożec był wtedy nie w humorze i to dlatego, ale pan Lebedev cały czas się o to obwinia, mimo że nie mógł przecież przewidzieć, że tak się stanie.
Jeśli chodzi o mnie, to staram się jakoś trzymać. Idzie mi to jeszcze gorzej, kiedy słyszę płacz mamy. Teraz mama już śpi, ale serce się krajało, kiedy opłakiwała tatę. Za jakieś trzy dni będzie pogrzeb taty. Nie potrafię uwierzyć w to, że to naprawdę się zdarzyło... Chciałabym, aby to był jakiś okropny sen, z którego za chwilę się wybudzę.
Do zobaczenia,
Elise.
Syriusz zauważył, że gdzieniegdzie na pergaminie widnieją ślady, na których kartka się marszczyła. Ich kształt przypominał łzę, która opadła na pergamin, stąd Syriusz wnioskował, że właśnie tak było.
Ani mu w głowie było gniewać się na Elise za to, że opuściła Hogwart bez pożegnania się z nimi i wiedział, że James, Remus i Peter podzielają jego zdanie. Oni wszyscy pewnie też bardziej myśleliby najpierw o rodzinie, aniżeli o pożegnaniu się.
W tym momencie nawiedziła go taka fala troski o swoją ukochaną, że najchętniej to prztuliłby ją do siebie, chcąc ukryć przed złem tego świata. Nie było to takie proste, biorąc pod uwagę fakt, że Elise znajdowała się obecnie daleko od niego.
W czasie gdy chłopcy czytali list, pomiędzy nimi panowała cisza, jednak w pokoju wspólnym Gryfonów słychać było rozmowy pozostałych wychowanków domu lwa.
— Nie potrafię sobie wyobrazić, co teraz czuje Elise — powiedział James, dotarłszy do końca listu.
— Ja też — przytaknął Syriusz. — Na Merlina, jej tata był dla niej ważny... Dzieliła z nim pasję...
Syriusz wiedział, jak mocna więź łączyła Elise i Philipa. Czasami miało się wrażenie, jakby w dzieciństwie blondynka częściej spędzała czas z ojcem niż z matką. Nie do końca była to prawda - pan Mayers czasami wyjeżdżał na kilka dni, ale za to potem nie był odstępowany choćby na krok przez swoją najmłodszą córkę, która z zainteresowaniem wypytywała go o zwierzęta, które miał okazję zobaczyć. Jasne było, że jego śmierć wstrząsnęła Krukonką - zresztą widać to było po stanie kartki, na której napisany został list.
Tego wieczoru profesor McGonagall gościła w swoim gabinecie czwórkę swoich wychowanków, jakimi byli James Potter, Syriusz Black, Remus Lupin i Peter Pettigrew. Nauczycielka była lekko zaskoczona ich wizytą - jakoś nie przypominała sobie, aby w ostatnim czasie ukarała ich jakimś szlabanem. A już na pewno nie Jamesa, który od początku roku nie był na żadnym, jak przystało na prefekta naczelnego.
— Mamy do pani nietypową sprawę, pani profesor — powiedział na wstępie James.
Kobieta lekko uniosła brwi. Siedem lat uczenia tej czwórki gagatków nauczyło ją, że nigdy nie wiadomo, czego się po nich spodziewać. Nie wiedziała, że również tym razem ta zasada miała się sprawdzić.
— Proszę mówić. Postaram się pomóc w miarę moich możliwości.
— Chcieliśmy, aby pozwoliła nam pani opuścić Hogwart za kilka dni — przedstawił prośbę James.
I w tym momencie nauczycielka musiała przyznać, że z taką sprawą Huncwoci nie przychodzili często. Poza sytuacją z czerwca, kiedy to zmarł wujek Syriusza i chłopak chciał być na jego pogrzebie.
— Pewnie słyszała pani o tym, co spotkało Mayersów, pani profesor — dodał Syriusz. — Chcieliśmy... Wesprzeć naszą przyjaciółlę w tej trudnej dla niej sytuacji.
Na chwilę zapanowała cisza. Profesor McGonagall istotnie słyszała o śmierci Philipa Mayersa i w tym momencie dogłębnie wzruszył ją fakt, że przyjaciele Elise chcieli być z nią w nieszczęściu, które ją spotkało. W przypadku pogrzebu Alpharda Blacka sytuacja była podobna i Syriusz nie był wtedy sam, a nauczycielka coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że przyjaźń łącząca tę szóstkę jest bezcenna. I mimo że Huncwoci przez lata zdobyli reputację niezłych ziółek, to ich oddanie i braterstwo było wprost zdumiewające.
— Jestem pewna, że nie będzie z tym kłopotu — zapewniła ich, starając się brzmieć na opanowaną. Uśmiechnęła się do nich delikatnie, pokazując im, że podoba jej się ich zachowanie.
Z ust czwórki Gryfonów padły słowa podziękowań. Kiedy opuścili gabinet, profesor McGonagall z powrotem opadła na krzesło, dogłębnie poruszona więzią swoich uczniów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro