Rozdział 52. Nieśmiałe wesele
— Opowiadaj, jak było na weselu — poprosiła Delilah tego samego dnia, którego Elise i Syriusz wrócili do Hogwartu po ślubie Samanthy.
Elise podejrzewała, że Syriusz też będzie zdawał relację Huncwotom. Zwłaszcza biorąc pod uwagę tę niefortunną akcję ze Śmierciożercą.
— Wiesz, ceremonia była piękna i w ogóle, tylko problem polegał na tym, że w międzyczasie przypałętał się jakiś Śmierciożerca.
Delilah wytrzeszczyła oczy ze zdumienia, jednak dosyć szybko skrzywiła się, kiedy Max wdrapał się na jej nogę i podrapał pazurkami jej skórę. Nie było to najprzyjemniejsze uczucie.
— Żartujesz?
Elise pokręciła głową.
— Nie, naprawdę tak było. Byłam z Syriuszem na zewnątrz i słyszeliśmy jakiś szelest, jakby ktoś się zbliżał... I faktycznie się zbliżał.
Brunetka pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
— I coś takiego musiało odwalić się na weselu... Ale wszyscy wyszliście z tego cało?
— Tak. To znaczy, Andrew trochę się zranił, ale to nic poważnego. Nikt nie oberwał żadnym niebezpiecznym zaklęciem.
— O rany... — westchnęła Delilah. — Całe szczęście, że nie wynikło z tego nic gorszego.
Elise też uważała to za w miarę szczęśliwe zakończenie, bo w końcu mogło być gorzej. Na wesele mogło wedrzeć się więcej Śmierciożerców, którzy zgładziliby niewinnych mugoli. Było to szczęście w nieszczęściu i Elise miała nadzieję, że sytuacja z wesela Samanthy już się nie powtórzy.
▪︎ ▪︎ ▪︎
Syriusz nieustannie dążył do polepszenia relacji z Michaelem. Puchon był zdecydowanie zaskoczony, kiedy Black zaproponował mu nielegalny wypad do Hogsmeade.
— Że... Co? — Reagan aż musiał się upewnić, czy aby się nie przesłyszał. Fakt, po Huncwocie mógł się spodziewać wszystkiego, ale z jakiegoś powodu zaskoczyła go propozycja Syriusza. Może dlatego, że rzadko kiedy ktoś proponował mu nielegalny wypad?
— To, co mówię, Michael — roześmiał się brunet. — Nielegalny wypad do Hogsmeade — powiedział, ściszając głos, aby nikt niepowołany tego nie usłyszał. — Czemu jesteś tym taki zdziwiony?
— No nie wiem — zaśmiał się Michael. — Może dlatego, że nikt nigdy mi tego nie zaproponował?
Syriusz wytrzeszczył oczy, jakby był tym dogłębnie zaskoczony.
— Żartujesz? Nikt? Nigdy? — Nawet kiedy Michael przytaknął, Black wciąż nie mógł w to uwierzyć. — Nie, żartujesz sobie ze mnie.
— Nie żartuję — zapewnił go ze śmiechem Michael. — Do Hogsmeade wychodzę raczej wtedy, kiedy są wycieczki, tak więc nie byłem na nielegalnym wypadzie...
— Serio nie byłeś? Chłopie, ty jeszcze życia nie znasz! — powiedział z przejęciem Syriusz i lekko klepnął Michaela w plecy. — Ale nie jestem tu na darmo. Mówię ci, ze mną zasmakujesz życia. Wybierzemy się w nielegalną podróż...
Michael roześmiał się. Musiał przyznać, że towarzystwo Syriusza wcale nie było takie złe, więc zgodził się na nielegalną wycieczkę do Hogsmeade. W sumie to podejrzewał, że i tak nie ma innego wyboru - Syriusz bardzo nalegał, a ponadto sprawiał wrażenie, że jeśli Michael odmówi, to Gryfon zabierze go na wycieczkę wbrew jego woli.
Wobec tego już po chwili chłopcy zmierzali w kierunku przejścia, które miało zaprowadzić ich do Hogsmeade. Tam już czekali na nich James, Remus i Peter. Problem polegał tylko na tym, że nie zdążyli nawet otworzyć przejścia, bo nieszczęśliwym trafem złapał ich Filch. Plusem tej sytuacji było to, że złapał ich przed otwarciem przejścia, przez co nie zdołał go znaleźć. Gdyby jednak znalazł, los Huncwotów byłby marny - o jedno tajne przejście mniej było czymś niezwykle smutnym.
— Masz ci los — westchnął z irytacją Syriusz. — I teraz idziesz ze mną na szlaban. Nie taki był plan...
— Nie szkodzi — zaśmiał się Michael. — Nie wszystko zawsze idzie po naszej myśli.
Z tego Syriusz zdawał sobie sprawę, więc nie mając innego wyjścia, wraz z Michaelem przyjął szlaban, który dostał w nagrodę za próbę ucieczki.
W ramach szlabanu mieli iść z Hagridem do Zakazanego Lasu, ponieważ gajowemu ostatnio zapodziało się jedno ze zwierząt i chłopcy mieli pomóc mu w poszukiwaniach.
— Wiesz, czego szukaliśmy? — spytał sfrustrowany Syriusz, opowiadając Elise o przebytym szlabanie. Z uwagi na fakt, że w Zakazanym Lesie mieszkało wiele zwierząt, dziewczyna była zaciekawiona tym, jak minął im szlaban, więc Syriusz jej o tym opowiadał. — Gumochłona. Szukaliśny gumochłona, bo Hagridowi jeden nawiał. Nie żebym miał to za złe Hagridowi, to Filch wlepił nam ten szlaban.
Elise pokręciła głową z rozbawieniem. Tego, że Syriusz prędzej zwaliłby winę na Filcha niż na Hagrida, akurat się spodziewała.
— A chociaż znaleźliście tego gumochłona?
— Znaleźliśmy. Wiesz, gdzie siedział? W dziupli w drzewie. Dziupli! Chyba ze trzy razy sprawdzałem tę dziuplę i dam sobie rękę uciąć, że go tam nie było. Dopiero jak z niej wyłaził, to go znaleźliśmy. Hagrid był bardzo szczęśliwy, że go odnalazł. Coś jak... Tak, jakbym ja zgubił ciebie, a potem cię odnalazł, tak bardzo się cieszył — stwierdził Black, wymyśliwszy trafne, swoim zdaniem, porównanie. — O tyle dobrze, że nie wycałował go po odnalezieniu, ale chyba przez pół drogi karcił go za ucieczkę.
— Też bym cię najpierw ucałowała, a potem skarciła za to, że uciekłeś — zaśmiała się Elise.
— Dobrze, że moja matka nie ma takich pomysłów. — Syriusz ironicznie odetchnął z ulgą. — Ale skoro tak mówisz, to może rozważę taką ucieczkę...
— Nawet o tym nie myśl — zaśmiała się Elise.
— No wiem, Eli, nie chcę cię martwić — zapewnił ją Syriusz, obejmując swoją dziewczynę ramieniem. — A zresztą i tak nie mam gdzie uciekać. No chyba, że do Zakazanego Lasu na poszukiwanie nieśmiałków...
Elise roześmiała się.
— Zamierzasz szukać towarzysza Maxowi?
— Tak, dokładnie — przytaknął Syriusz. — Chociaż może znajdę mu jakąś... Nieśmiałkę?
— No tego jeszcze nie było. — Elise parsknęła śmiechem. — Zamierzasz swatać Maxa?
— Tak, chociaż to bardziej zajęcie dla Jamesa — odparł Syriusz. — Jeśli będzie swatał Maxa z takim skutkiem, jak nas, to szykujmy się na nieśmiałkowe wesele...
Blondynka ze śmiechem ukryła twarz w dłoniach, wyobrażając sobie nieśmiałkowe wesele.
▪︎ ▪︎ ▪︎
Z początkiem kwietnia nadszedł dzień uwielbiany przez Huncwotów, a było nim Prima Aprillis. Nie było szans, aby nie zrobili wtedy jakiegoś żartu Snape'owi, który był tym faktem wybitnie zdenerwowany. W tej sytuacji czwórka Gryfonów rzuciła magiczne Prima Aprillis, co jeszcze bardziej zdenerwowało Ślizgona.
Kilka dni później sowa przyniosła Elise list od Samanthy, która opowiedziała jej o tym, jak mieszka jej się z mężem oraz wspomniała o pewnym istotnym szczególe.
— Na Merlina! — odezwała się Elise, uśmiechając się po przeczytaniu informacji od siostry.
— Co się stało? — zainteresowała się Delilah i odłożyła łyżkę z powrotem do miski z owsianką.
— Okazuje się, że zostanę ciotką — odpowiedziała Elise z uśmiechem. — Samantha mi o tym napisała.
— Jak uroczo. — Delilah też się uśmiechnęła i oparła policzek o dłoń. — W sumie jestem ciekawa, jak to jest być ciocią. Tyle że nieprędko się o tym przekonam — zaśmiała się. Nie miała starszego rodzeństwa, więc nieprędko miała się o tym przekonać.
— Nie mam pojęcia, czy powinnam się tego obawiać, czy nie — powiedziała Elise ze śmiechem — ale Sam jest bardzo szczęśliwa, a to najważniejsze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro