Rozdział 37. W szkarłatnej kawiarni
— Pani przodem — powiedział Syriusz, kulturalnie przepuszczając Elise w drzwiach.
Blondynka roześmiała się.
— Ależ dziękuję — odpowiedziała z uśmiechem i przekroczyła próg kawiarni.
Jej oczom ukazało się pomieszczenie, którego ściany pomalowane były na czerwony kolor, przywodzący na myśl gryfońską czerwień. Na ścianach wisiały obrazy w złoconych ramach, co jeszcze bardziej przypominało o Gryffindorze, jednak nie to zwróciło uwagę Elise. O wiele bardziej rzuciło jej się w oczy to, co przedstawiały dane obrazy - były to magiczne zwierzęta. Elise widziała uroczego nieśmiałka i psotliwego niuchacza, dostojnego gromoptaka i majestatycznego feniksa o ognistych piórach, a także wznoszącego się w powietrze abraksana. Najwyraźniej właściciel tej kawiarni lubił magiczne stworzenia.
Z tego, co było jej wiadomo, kawiarnię tę założył syn Newta Scamandera wraz ze swoją żoną. To wyjaśniało, skąd było tu tyle magicznych stworzeń.
— Tak czułem, że ci się tu spodoba — powiedział Syriusz z uśmiechem.
— Słusznie. — Elise pokiwała głową, również się uśmiechając.
Podeszli do jednego z wolnych stolików, gdzie Syriusz zostawił płaszcz na ławce.
— Co ci zamówić?
— Możesz mnie zaskoczyć — odparła Elise, na co Syriusz uśmiechnął się szeroko i udał się złożyć zamówienie.
Zaraz potem wrócił do stolika i usiadł obok niej, znów posyłając jej uśmiech.
— Nie byłam tu nigdy wcześniej — przyznała Elise. — Nie miałam okazji...
— Ja byłem raz — przyznał Syriusz. — Dosłownie na chwilę. Jak tylko otworzyli tu tę kawiarnię kilka lat temu, moja matka od razu zrobiła mi złą reklamę tego miejsca.
— Poważnie?
— Ta, powiedziała, że moja noga absolutnie nie może tu postać, bo tę kawiarnię prowadzą mieszańcy — mruknął Syriusz, po czym oparł się o oparcie ławki i dodał już bardziej triumfalnie: — No i zgadnij, co wobec tego zrobił Syriusz.
— Niech zgadnę. Tym bardziej przybył do kawiarni, do której mu zabroniono? — spytała blondynka, choć tak naprawdę doskonale znała odpowiedź.
— Oczywiście, że tak — przytaknął Syriusz z dumą. — Nawet wypiliśmy wtedy z Jamesem herbatę z właścicielem. Swoją drogą ten człowiek też tak psocił, kiedy jeszcze uczył się w Hogwarcie.
— No nie mów — zaśmiała się Elise. — Podrzucił wam pomysł na kolejne żarty?
— A jakżeby inaczej — przytaknął Syriusz. — I opowiedział, jak on zapewniał rozrywkę w Hogwarcie. I przekazał nam, gdzie znajdują się dwa z tajnych przejść — tu lekko ściszył głos. — Koniecznie umieściliśmy je na mapie.
Elise roześmiała się, a wtedy kelner przyniósł im herbatę oraz ciasto, które wcześniej zamówił Syriusz.
— No ciekawe, co takiego wybrałeś — powiedziała Elise, odkrajając łyżeczką ciasto.
— Jakieś ciasto jagodowe — odparł Syriusz. — Brzmiało zachęcająco, więc je wybrałem.
Elise spróbowała ciasta z jagodami i już wiedziała, że Syriusz dobrze z nim trafił, bo jej zdaniem było dobre.
— Jednak masz dobry gust do ciast — zaśmiała się.
— Tak podejrzewałem, że będzie ci smakować.
Cała randka mijała im w dosyć radosnej i miłej atmosferze. Jak to z Syriuszem bywało, trudno było zachować powagę w jego towarzystwie, przez co Elise musiała uważać, by z tego śmiechu nie udławić się ciastem.
Black dosyć szybko zjadł swoje ciasto, po czym zajął się dopijaniem herbaty, jednocześnie rozmawiając z Elise. W pewnym momencie blondynka nabrała ciasta na łyżeczkę i skierowała do niego. Nie musiała go nawet prosić, by otworzył usta, bo zrobił to sam z siebie, po czym ze smakiem zjadł ciasto od niej.
— A wiesz, że tak od ciebie to nawet lepiej smakuje? — powiedział, na co Elise się roześmiała.
— W takim razie... — Po tych słowach znów nabrała ciasta na łyżeczkę i powiodła ją do Syriusza, na co ten znów nie protestował.
Ale kiedy Elise chciała dać mu ciasto po raz trzeci, on ze śmiechem skierował łyżeczkę w jej kierunku.
— Nie, nie, Eli, nie będziesz mi się głodzić — stwierdził. Elise zachichotała, zakrywając usta dłonią, by z tego śmiechu niechcący nie wypluć ciasta. — To w sumie dla pewności powinienem cię nakarmić...
— Hej, to, że jesteś starszy, jeszcze nic nie znaczy! — zauważyła Elise z udawanym oburzeniem.
— Oczywiście, że znaczy — odparł Syriusz, jednak tym razem powstrzymał się od karmienia jej.
Ich randka nie ograniczyła się tylko do wizyty w kawiarni. Potem urządzili sobie spacer, a także udali się w miejsce, gdzie ostatnio widzieli demimoza. Mieli nadzieję również i tym razem spotkać tego zwierzaka, jednak na to musieli trochę zaczekać.
Elise przykucnęła, zamierzając oczekiwać na przybycie demimoza. Syriusz zrobił to samo, a dodatkowo objął Krukonkę ramieniem.
— Szykuje nam się długie czekanie — zauważył. — Ale jestem pewny, że nasz znikający kolega szybko się tu pojawi.
— O? Czyżbyś utrzymywał bliskie kontakty z demimozem?
— Nie, ale ja na jego miejscu aż rwałbym się do spotkania z nami.
Elise roześmiała się i spojrzała na miejsce, gdzie ostatnio pokazał się demimoz. W tym momencie nic nie wskazywało na to, by zwierzak miał się za chwilę pojawić, ale blondynka nie zamierzała tak szybko tracić nadziei.
— Kocham cię, Eli — powiedział jej Syriusz, trzymając głowę na jej ramieniu.
Blondynka cmoknęła go w czoło.
— Też cię kocham, Syriuszu. I dziękuję, że zabrałeś mnie dzisiaj na tę randkę.
Black uśmiechnął się do niej szeroko.
— Cała przyjemność po mojej stronie, Eli.
Jeszcze przez dłuższą chwilę siedzieli tam, patrząc, czy demimoz się nie pojawił. W międzyczasie trochę rozmawiali, a Syriusz ujął dłoń Elise i przyłożył ją do swojej, jakby sprawdzał, czy bardzo różnią się wielkością. Zaraz potem splótł swoje palce z jej.
Koniec końców demimoz tym razem się nie pojawił, a ponieważ robiło się trochę chłodniej, postanowili już wrócić.
— Kiedyś jeszcze na pewno go zobaczymy — zapewnił ją Syriusz.
— Też jestem tego zdania — przytaknęła blondynka. W pewnym momencie przypomniała sobie, że miała zapytać o coś Syriusza, ale w trakcie randki kompletnie wyleciało jej to z głowy. — Tak właściwie to mam do ciebie pytanie.
— Zamieniam się w słuch — odpowiedział Syriusz.
— Cóż, moja siostra w marcu bierze ślub — wyjaśniła Elise. — Tak się zastanawiałam, czy chciałbyś pójść ze mną. Wiesz, jako osoba towarzysząca...
— No jasne, Eli — przytaknął Syriusz. — Chętnie z tobą pójdę.
Elise uśmiechnęła się.
— Tak myślę, że Sam bardzo się ucieszy, jak się dowie, że jesteśmy razem. Ostatnio od razu brała cię za mojego chłopaka jak tylko do mnie pisałeś.
— No zobacz, jak udało jej się to przewidzieć — zaśmiał się Syriusz. — Jesteś pewna, że Delilah nie nauczyła jej wróżenia?
Elise parsknęła śmiechem.
— Sam nigdy nie uczyła się wróżbiarstwa, więc... Chyba opatentowała własny sposób wróżenia.
— Może Delilah powinna podsunąć ten pomysł profesor Foretell? Lekcje od razu stałyby się ciekawsze...
Elise skrzywiła się, wyobrażając sobie nielubianą przez siebie nauczycielkę wróżbiarstwa, która z tragizmem w głowie opowiadałaby o sztuce przewidywania kto z kim się kiedyś zejdzie. Ze śmiechem pokręciła głową.
— Nie, to nie najlepszy pomysł.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro