Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35. Historia lubi się powtarzać

Remus został odwiedzony przez swoich przyjaciół, jednak pani Pomfrey wolała, by ci wchodzili pojedynczo. W ten sposób Remus nie spędził popołudnia sam.

— Teraz mam trochę wyrzutów sumienia, że przeze mnie przez chwilę mieliście kryzys z Syriuszem — powiedział ze zmartwieniem.

— Nie martw się, wszystko jest w porządku — zapewniła go Elise. — I to na pewno nie jest twoja wina. To Syriusz narozrabiał, nie ty.

— Ale gdyby nie ja, nie musielibyśmy męczyć się z pełnią...

— Nie możesz obwiniać się za to, źe jakiś wilkołak cię ugryzł — zauważyła rozsądnie blondynka. — A Syriusz i bez waszej pomocy wpada na durne pomysły.

Remus roześmiał się.

— Rzeczywiście, nie trzeba mu w tym nawet pomagać.

Elise uśmiechnęła się, jednak postanowiła przejść do poważniejszego tematu. Nie mógł on czekać.

— Mamy pewien... Problem, Remusie.

Gryfon spojrzał na nią z lekkim przerażeniem.

— Co takiego?

— Tak jakby... Mam wrażenie, jakby Delilah zaczęła coś podejrzewać — dodała, ściszając głos i schylając się, by Remus ją usłyszał. — Dzisiaj stwierdziła, że to podejrzane, że co miesiąc jesteśmy tacy niewyspani. I to wszyscy całą piątką, a dodatkowo z tobą bywa jeszcze gorzej...

Na twarzy Remusa odmalowało się coś na wzór przerażenia, może nawet paniki. Mógł się domyślić, że Delilah prędzej czy później wydedukuje to i owo. Mimo wszystko przez cały czas łudził się, że uda mu się utrzymać wszystko w niewiedzy przed Delilah. Niestety, historia lubiła się powtarzać i najwyraźniej miało być podobnie jak wtedy, kiedy James, Syriusz i Peter dowiedzieli się o sekrecie swojego przyjaciela. Szczegółem był fakt, że kiedy on nie był z nimi szczery, chłopcy sami ogarnęli to i owo, po czym przedstawiwszy to Remusowi, dali mu do zrozumienia, że mimo wszystko nie mają zamiaru go opuścić.

A chowanie tego przed Delilah było jak stąpanie po kruchym lodzie. Dziewczyna w każdej chwili mogła dojść do tego sama, wykorzystując wszystkie pokłady swojej krukońskiej inteligencji.

Elise nie miała pojęcia, jak może pocieszyć przyjaciela. Była spora szansa, że to tylko kwestia czasu, nim Delilah sama dowie się o wszystkim. Lepiej byłoby, gdyby dowiedziała się o tym od samego Remusa, niż żeby okazało się, że ukrywał przed nią prawdę o sobie. Faktem było, że była to jego sprawa, jednak Delilah mogła poczuć się tak, jakby Remus jej nie ufał. A wcale tak nie było. Jedyne co, to bał się ją stracić.

— Zapewniam cię, że Delilah nie zrobiłaby czegoś tak okropnego, czego się obawiasz — stwierdziła Elise. — Nie ma w zwyczaju tak szufladkować ludzi. Lilah...

— Dostrzega w ludziach ich dobre cechy — odparł cicho Remus.

Elise uśmiechnęła się.

— O, widzę, że to zauważyłeś.

Remus w pierwszej chwili nie wiedział, co na to odpowiedzieć, jednak koniec końców też się uśmiechnął.

— Cóż, trudno tego nie zauważyć.

Jednak Elise nie mogła spędzić całego dnia w skrzydle szpitalnym. Przypomniał jej o tym Syriusz, zaglądając do skrzydła szpitalnego. Pomachał dłonią jej i Remusowi, szczerząc zęby w uśmiechu. Oni roześmieli się, jednak dosyć szybko pani Pomfrey kazała Syriuszowi przestać stroić głupa i pozwolić jej pacjentom w spokoju wrócić do zdrowia. To jeszcze bardziej ich rozbawiło.

— Przecież ja wcale nie stroję głupa! — zauważył oburzony Syriusz. — Ja tylko wspieram pacjentów w cierpieniu. Widziałaś, jak się ucieszyli, że ktoś przybył, by ich rozbawić!

— To idealne zajęcie dla ciebie — zaśmiała się Elise. — Chodziłbyś na przykład po szpitalu Świętego Munga i bawiłbyś pacjentów. Wiesz, jak by się ucieszyli?

— Wiesz, Eli, że to wcale nie jest taki głupi pomysł? Już mam plan na życie.

Elise roześmiała się.

— Syriusz niosący pomoc ludziom to naprawdę rozczulający widok.

Brunet błysnął zębami i udał, że się kłania.

— A dziękuję, dziękuję.

Krukonka znów się roześmiała, po czym uścisnęła dłoń Syriusza. Od razu poczuła, jak on ściska jej dłoń jakby w odpowiedzi.

Kiedy dotarli do Wieży Gryffindoru, przy jednym ze stolików Elise zauważyła Jamesa i Petera, którzy kreślili coś na pergaminie. Blondynka wywnioskowała, że być może główkują nad jakąś pracą domową. Lub też mieli taki zamiar, ale James najpewniej zaczął rysować serduszka na pergaminie, po czym wpisywać w nie inicjały Lily Evans. Delilah nie było tu z nimi, bo tym razem ona odwiedziła Remusa - poszła do skrzydła szpitalnego razem z Syriuszem, więc po drodze widziała się z Elise.

— Co robicie? — zainteresowała się Elise i zerknęła na pergaminy leżące na stoliku - na tym Petera napisane było może jedno zdanie, natomiast pergamin Jamesa zdobiły oczywiście serduszka, w które powpisywał literki L.E.

— Odrabiamy pracę domową — wyjaśnił James, na co Elise skrzywiła się.

— Właśnie widzę.

— Napisałem jedno zdanie i nie wiem, co dalej z tym zrobić — westchnął Peter, uderzając głową o pergamin, a jednocześnie też o stół. — Myślicie, że Flitwickowi wystarczy jedno zdanie?

— Jeśli rozpiszesz je na pół rolki pergaminu, to na pewno — zapewnił go Syriusz.

Peter zastanowił się.

— Hm, niegłupie.

— Ciekawe tylko, czy Flitwick zadowoli się twoimi ilustracjami — zaśmiała się Elise, wskazując głową na serduszka, które James narysował na swoim pergaminie.

— Powiem mu, że pomyliły mi się daty — odparł spokojnie James. — Przecież już niedługo mamy walentynki, muszę się poważnie zastanowić nad tym, jaką walentynkę wyślę Evans!

— Za jakieś trzy miesiące — przypomniała mu Elise ze śmiechem. — To faktycznie niewiele.

— Dlatego łatwo o pomyłkę — stwierdził James, wyszczerzając zęby. — A zresztą muszę to dokładnie zaplanować.

Syriusz roześmiał się, oparłszy głowę o ramię Elise, uznawszy, że tak jest mu bardzo wygodnie. W tym czasie Max wdrapał się na stół, opuściwszy kieszeń Elise, po czym urządził sobie spacer po stole. Najpierw przespacerował się w kierunku Petera, potem przeszedł się do Jamesa i przyjrzał się jego dziełu. Przy okazji potknął się o pióro, ale Potter w porę nadstawił dłoń i złapał nieśmiałka, dzięki czemu ten miał miękciejsze lądowanie.

— Ostrożnie, Max — roześmiał się, po czym wyciągnął dłoń z nieśmiałkiem w kierunku Elise. — Teleportacja prosto do ciebie, Elise.

Blondynka zaśmiała się, wzięła nieśmiałka na dłoń, a następnie posadziła go na swoim kolanie. Max ułożył się tak, jakby zamierzał właśnie iść spać.

Dziewczyna przeniosła wzrok na Syriusza, który jakby nigdy nic dalej opierał głowę o jej ramię.

— Syriusz, nie zaśnij mi tu — powiedziała ze śmiechem. — Max już się pokłada, nie mów, że ty też.

— Nie śpię — zapewnił ją Syriusz ze śmiechem, poruszając głową. — Gdzież będę spał, kiedy tyle się dzieje na świecie?

— Słusznie, trzeba mieć oczy i szeroko otwarte — przytaknął Peter. — Nigdy nie wiesz, gdzie czają się Śmierciożercy...

— Bardziej miałem na myśli to, że myślę, że Remus z Delilah mają się ku sobie — odparł Syriusz niewinnie. — Ale z tymi Śmierciożercami też masz rację.

James uśmiechnął się, kiwając głową, a Syriusz już wiedział, że umysł jego przyjaciela zatrzymał się na informacji o Remusie i Delilah. Już było jasne, że Lupin nieprędko zazna spokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro