Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23. Zaopatrzona na zimę

Następnego dnia Elise była jeszcze trochę zasmucona tym, że niechcący zraniła Michaela. Jej bliscy oraz przyjaciele, choć nie wiedzieli, co zaszło, lekko pocieszyli ją pamięcią o jej urodzinach. Był przecież szesnasty lipca.

— Wszystkiego co najlepsze, Eli! — zawołała Delilah, rzucając się na swoją przyjaciółkę, by ją przytulić. Miały spędzić razem cały dzień, tak jak zaplanowały.

— Dzięki, Lilah — Elise uśmiechnęła się.

Zaraz potem były już w jej pokoju, gdzie razem z nimi był też Max, który a to siedział na roślinie przypominającej drzewo, którą sprezentował jej Andrew, a to biegał po całym pokoju, potykając się o papier do pakowania.

— Max, ostrożnie, bo sobie krzywdę zrobisz — zaśmiała się blondynka, wygrzebując zielone stworzonko ze sterty papieru. Posadziła go sobie na ramieniu, a ten objął ją za szyję, by przypadkiem nie wpaść do pudełka, do którego akurat zaglądał.

Z pudła, w którym Delilah przyniosła jej prezent, Elise wyjęła granatowy sweter z feniksem.

— Nigdzie nie znalazłam swetrów ze zwierzątkami — wyjaśniła Delilah — więc musiałam zasięgnąć do pomocy mojej babci i razem z nią zrobić ci taki na drutach.

— Oj, Lilah, jest piękny — westchnęła Elise. — Tyle czasu musiałaś poświęcić, żeby go dla mnie wydziergać...

— E, to była przyjemność, bo nauczyłam się czegoś nowego — Delilah machnęła ręką. — Ale otwieraj dalej!

Jak się okazało, prezenty były nieźle dopasowane do siebie, bo jej przyjaciele już w lipcu zaopatrzyli ją w ciepłe ubrania na zimę. Syriusz przysłał jej czapkę, James rękawiczki, Remus szalik (który tak jak Delilah udało mu się wydziergać własnoręcznie z pomocą mamy, jednak o tym nikt nie miał się dowiedzieć), natomiast Peter kilka rodzajów herbat, w sam raz do rozgrzania się zimą. Wszystko to zostało jeszcze urozmaicone słodyczami.

— Jesteście niemożliwi — roześmiała się Elise.

— A ty jesteś teraz gotowa na zimę — zauważyła Delilah, zakładając przyjaciółce czapkę od Syriusza. Wszystkie te zimowe dodatki były w kolorze granatowym.

Przyjaciółki spędziły razem praktycznie cały dzień - opowiadały sobie o tym, jak minęły im wakacje, a także przypominały sobie co śmieszniejsze sytuacje ze szkolnego życia. Podzieliły się także swoimi wynikami z SUMów, które bardzo je zadowalały.

— Na Merlina, z twoim Wybitnym z opieki nad magicznymi stworzeniami karierę magizoologa masz w kieszeni! — zapewniła przyjaciółkę Delilah. — Poważnie, teraz tylko patrzeć, jak z pasją będziesz zajmować się tymi zwierzątkami.

— Twoja ocena z wróżbiarstwa też mówi sama za siebie — zauważyła Elise. Delilah dostała z tego przedmiotu bardzo dobrą ocenę, jaką było Powyżej Oczekiwań, jednak wciąż utrzymywała, że to tylko jej pasja i nie wiąże z tym przyszłości.

— Moja ocena z wróżbiarstwa to głównie efekt mojej pasji — odparła Delilah, machając ręką. — Podobnie jak u ciebie, ale to ty łączysz z tym swój przyszły zawód.

— Naprawdę myślę, że zarabianie na wróżeniu mogłoby być niezłym pomysłem na życie...

Delilah skrzywiła się.

— Oj, nie sądzę — odparła z tak kwaśną miną, jakby zjadła cytrynę. — Wiesz, komu najczęściej przepowiadałabym przyszłość? Zakochanym paniom, które chciałyby się dowiedzieć, czy ich drogi skrzyżują się z ich obiektem westchnień.

Elise zachichotała. Taka praca rzeczywiście mogłaby doprowadzić do białej gorączki, gdyby praktycznie każda osoba przychodziła w tym samym celu.

— Ale... Wtedy te panie czułyby się zranione. Wiesz, jak bardzo nie lubię przepowiadać smutnych rzeczy.

Elise pokiwała głową. Delilah mogła nie lubić takich przepowiedni i blondynka doskonale o tym wiedziała, ale życie toczyło się własnym rytmem - nie można było żyć tylko szczęściem i unikać smutnych chwil. Należało przyjąć wszystko, co los zgotował.

Najgorzej tylko było zdawać sobie sprawę, że coś ma się wydarzyć i żyć w ciągłym niepokoju.

Delilah natychmiast zrozumiała, że niechcący naruszyła nielubiany przez jej przyjaciółkę temat. Przytuliła ją mocno, lekko kołysząc na boki.

— Cokolwiek się wydarzy, możesz na mnie liczyć, Elise — powiedziała, nie wypuszczając jej z uścisku. — Na chłopaków na pewno też. No, i pewnie na Reagana, cokolwiek o nim myślę, to widać, że się polubiliście.

Elise pokiwała głową. Nie chciała mówić Delilah o tym, co wczoraj zaszło między nią a Michaelem - chłopak mógł sobie tego nie życzyć, więc na razie wolała zachować to dla siebie.

Delilah spędziła z Elise całkiem sporo czasu w ciągu dnia. Kiedy pod wieczór wróciła do domu, a blondynka przyszła do szopy ze zwierzętami, tak jak podejrzewała, spotkała tam swojego tatę, który akurat był w trakcie wieczornego obchodu.

— Jak ci minęły urodziny, Ellie? — zainteresował się, na co jego córka się uśmiechnęła.

— Cieszę się, że o mnie pamiętaliście.

Pan Mayers uśmiechnął się, po czym przygarnął Elise do siebie i pocałował ją w czoło.

— Zawsze będziemy o tobie pamiętać, Ellie — zapewnił ją. Następnie oboje ruszyli wzdłuż zagród, by upewnić się, że żadnemu ze zwierząt niczego nie brakuje. — I pomyśleć, Ellie, że już za rok będziesz dorosła.

— Ja też aż nie mogę w to uwierzyć — przytaknęła Elise i podrapała się po głowie. — Wcale nie czuję się dorosła...

— To dosyć szybko minie — powiedział, po czym dodał z rozbawieniem: — Głównie dlatego, że będziesz już mogła swobodnie rzucać zaklęcia poza szkołą.

— To najważniejszy punkt — zaśmiała się Elise. — Żeby to uczcić, będę musiała przywołać wszystko z drugiego końca pokoju.

— Tylko nie pomyl się jak ja kiedyś — poradził jej tata ze śmiechem. — W moje siedemnaste urodziny akurat wypadała przerwa świąteczna. Tyle że pomyliły mi się dni i o dzień za wcześnie zacząłem rzucać zaklęcia, pewny, że już mogę czarować poza Hogwartem.

Elise roześmiała się.

— Całe szczęście, że ministerstwo o niczym się nie dowiedziało.

— To pozostanie bezpiecznie ukryte w naszej rodzinie — powiedział, mrugając okiem do córki.

Zaraz potem zauważyli, jak w ich kierunku biegną ich dwa nieśmiałki - Max i Pax. One swobodnie bawiły się w berka, natomiast Elise i jej tata robili wszystko, by przypadkiem ich nie zadeptać.

— W Hogwarcie Max też jest tak energiczny, jak w domu? — zainteresował się pan Mayers.

— Różnie — odparła Elise. — Od razu po powrocie do szkoły jest trochę przygaszony, bo tęskni za Paxem, ale potem już jest lepiej. I wiesz, jak bardzo polubił Syriusza?

— Naprawdę? — dopytywał jej tata, na co Elise pokiwała głową.

— O tak. Żałuj, że nie widziałeś, jak raz specjalnie dla niego nazbierał korników i przyniósł do pokoju wspólnego, bo tak bardzo chciał uczcić powrót Maxa.

Magizoolog uśmiechnął się.

— Syriusz chyba miewa szalone pomysły, co?

— Tak. I mimo wszystko lubię te jego zwariowane pomysły.

Jej tata uśmiechnął się jeszcze szerzej. Jako że miał już okazję poznać Syriusza, nie mógł nie zgodzić się z córką, że chłopaka tego trudno nie polubić nawet pomimo jego czasami szalonego charakteru.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro