Rozdział 15. Syriusz uzdrowiciel
Rozdział z dedykacją dla Cicha_Psychopatka ❤
☆☆☆
Kilka dni później Syriusz i Elise wybrali się z wizytą do Hagrida. Gajowy powiedział blondynce, że sprowadził wozaki, a jako że stanowiło to ciekawą alternatywę zajęcia po lekcjach, postanowili go odwiedzić.
Wozaki były zwierzętami przypominającymi fretki. I to dosyć przerośnięte fretki. Najciekawsze było to, że potrafiły mówić, jednak ciężko było się z nimi dogadać, bo zazwyczaj wypowiadały jedynie obraźliwe zdania.
— No i czego się tak patrzysz, palancie? — jeden z wozaków zwrócił się do Syriusza. — Nigdy nie widziałeś wozaka?
— Tak się składa, że nie — odparł brunet, powstrzymując się od parsknięcia śmiechem.
— Niewychowani ci czarodzieje teraz — stwierdził wozak. — Przylezie, a potem się lampi, jakby nigdy w życiu wozaka nie widział. I jeszcze się śmieje, pacan — dodał, kiedy Syriusz nie wytrzymał i zaczął się śmiać.
Wozaki Hagrida były też niezwykle dowcipne - jednemu ze zwierzaków udało się ukraść Elise czapkę z głowy. Koniec końców dziewczyna ją odzyskała, jednak przez długi czas chodziła bez czapki przy panującym na zewnątrz chłodzie. Oczywiście skończyło się to przeziębieniem oraz pobytem w skrzydle szpitalnym.
Max nie mógł być tam razem ze swoją właścicielką, dlatego został w dormitorium, gdzie za nią tęsknił, podobnie jak ona za nim. Kurując się, Elise czytała książki o magicznych zwierzętach, a także odwiedzali ją przyjaciele. Wizyta Syriusza trochę różniła się od tych pozostałych.
— Dzień dobry wszystkim! — zawołał u wejścia, przynosząc pacjentom pani Pomfrey nieco pozytywnej energii.
Elise odkaszlnęła, by mówić trochę wyraźniej.
— Cześć, Syriuszu — powiedziała i uśmiechnęła się. — Dzieje się coś ciekawego, kiedy mnie nie ma?
— Spokojnie, Eli, najlepsze żarty zostawiamy na twój powrót do zdrowia — odparł Black i mrugnął do niej okiem. — Dzisiaj na przykład wkręciliśmy Reagana...
Elise pomyślała, że Delilah zapewne była szczęśliwa z tego powodu, jednak nie usłyszała szczegółów o tym żarcie, bo kichnęła kilka razy.
— Widzisz, Eli, jednak powinnaś nosić czapkę — zauważył Syriusz, na co blondynka się roześmiała, a przy okazji dostała ataku kaszlu.
— I mówi to uzdrowiciel Syriusz, tak?
— No jasne! — odparł chłopak, udając oburzenie z jej braku wiary w niego. — Uzdrowiciel Syriusz postawi cię na nogi szybciej niż jakiś eliksir pieprzowy!
— Nie mam pojęcia, jakie ma pan sposoby leczenia, panie doktorze — odrzekła Elise poważnym tonem — ale mam nadzieję, że pana obietnice są warte zaufania.
— Oj, nie spodziewa się pani, jak bardzo — Syriusz wyszczerzył zęby. — A właśnie, przyprowadziłem ze sobą towarzystwo, nie obrazisz się?
Elise nie miała pojęcia, jakie towarzystwo ma na myśli, więc z ciekawością się zgodziła, a wtedy Syriusz wyjął z kieszeni Maxa. Blondynka uśmiechnęła się szeroko. Nieśmiałek widocznie również cieszył się z towarzystwa swojej właścicielki, bo po prostu przeszedł po kołdrze i przytulił się do jej biodra.
Syriusz nie potrafił nie uśmiechnąć się, widząc radość na twarzy Elise. Zmęczenie chorobą zdawało się odchodzić w niepamięć, a Gryfon cieszył się, że miał swój wkład w uśmiech na jej twarzy.
Szybko musieli się pożegnać, bo zbliżała się kolejna lekcja, a Elise nie chciała, by brunet opuszczał lekcje z jej powodu. Po zakończonych lekcjach przyjaciele i brat znów złożyli jej wizytę, a Syriusz dodatkowo przyniósł ze sobą coś, co, jego zdaniem, powinno postawić ją na nogi szybciej niż eliksir pieprzowy. Tym magicznym lekarstwem była czekolada.
— Okej, nigdy nie próbowałam czekoladowego leczenia — zaśmiała się Elise.
— Więc musisz koniecznie spróbować — stwierdził Syriusz, podając jej trzy kostki. — Luniek mówi, że pomaga na wszystko, więc na przeziębienie też musi pomóc.
— Ja tam nie znam się na sposobach leczenia, ale zaufam uzdrowicielowi Syriuszowi — odparła, po czym ugryzła podaną jej czekoladę. — Hej, to gorzka czekolada!
— Zawsze jesz właśnie taką, więc może twoja ulubiona czekolada pomoże ci jeszcze bardziej — Syriusz wzruszył ramionami.
Elise zaproponowała, by on również zjadł czekoladę, choćby profilaktycznie. Oczywiście ten argument podziałał na uzdrowiciela Syriusza i on również jadł gorzką czekoladę, chociaż nie do końca za nią przepadał.
— Nie krzyw się tak — zaśmiała się Elise. — Gorzka czekolada pomaga na koncentrację.
— W takim razie musiałbym zjeść tonę i dalej by mi nie pomogła — Syriusz machnął ręką, po czym skrzywił się przez gorzki smak. — To najbardziej gorzka czekolada, jaką w życiu jadłem!
Elise znów się roześmiała. Towarzystwo Syriusza bez wątpienia polepszało jej humor podczas choroby.
Czarodziejskie metody leczenia bez wątpienia były bardzo skuteczne, bo po dwóch dniach Elise czuła się na tyle dobrze, że mogła opuścić skrzydło szpitalne. Pani Pomfrey uparła się, by pozostała jeszcze przynajmniej dzień w dormitorium, dlatego odpoczywając nadrabiała notatki z poprzednich dni. Tuż obok niej spał sobie Max.
— Hej! — po lekcjach od wejścia rozległ się głos Delilah. — Jak samopoczucie?
— Jest o wiele lepiej — odparła Elise, po czym zamknęła książkę, którą akurat czytała.
— To słychać — przytaknęła brunetka, kiwając głową. — I Syriusz postanowił cię dzisiaj odwiedzić. W sumie nie tylko on.
Jeszcze przed kolacją Elise dowiedziała się, czemu nie tylko Syriusz postanowił ją odwiedzić. Żeby nie robić tłoku, Huncwoci odwiedzili ją pojedynczo. Syriusz oczywiście przyniósł jej kolejną gorzką czekoladę, zupełnie jakby nie miała jeszcze tej poprzedniej.
— Czekolada to uniwersalne lekarstwo, więc czekolady nigdy za wiele — tłumaczył jej. — A przynajmniej tak mówi Remus.
— Trudno w to nie uwierzyć — zaśmiała się Elise, po czym wyjęła końcówkę poprzedniej tabliczki.
— No, Eli, jak zjesz ją do końca, to wyzdrowiejesz — uznał Syriusz, na co Elise się roześmiała.
— Jasne, panie uzdrowicielu — odparła, po czym odłamała trzy kostki i podała przyjacielowi — ale ty też zjesz. Profilaktycznie.
Tutaj Syriusz jako tymczasowy uzdrowiciel nie mógł odmówić, dlatego profilaktycznie zjadł czekoladę razem z blondynką, choć gorzka czekolada nie należała do jego ulubionych przysmaków.
— Tak właściwie, w jaki sposób dostałeś się do naszego pokoju wspólnego? — zainteresowała się Elise. — Remus jakoś dał radę rozwiązać zagadkę, ale Peterowi i Jamesowi pomogła Delilah.
— Cóż, ja podrzuciłem jakiś głupi szczegół, a wtedy Delilah wpadła na rozwiązanie.
Blondynka roześmiała się.
— Czyli miałeś spory wkład w rozwiązanie zagadki.
— No jasne, że tak — odparł Black z pewnością w głosie. — Przecież jestem mądry!
— A mówiłeś, że tona gorzkiej czekolady by ci nie pomogła — zauważyła ze śmiechem Elise. — Ile w takim razie jej zjadłeś?
— Profilaktyczna ilość musiała pomóc — stwierdził, na co Krukonka znów się roześmiała. Jej radość od razu udzielała się też Syriuszowi.
Kiedy nadeszła pora kolacji, obydwoje opuścieli Wieżę Razvenclawu i udali się do Wielkiej Sali. Tam rozdzielili się i każde z nich usiadło przy swoim stole. Na ich twarzach wciąż widniały uśmiechy.
— Czekoladowe leczenie podziałało? — zapytał James, na co Syriusz pokiwał głową.
— Myślę, że tak. Pani Pomfrey powinna zacząć stosować takie techniki leczenia — dodał ze śmiechem.
James powoli pokiwał głową. W pewnym momencie Syriusza najwyraźniej wzięło na głębokie przemyślenia, bo powiedział:
— Chciałbym, by Elise nie martwiła się tą przepowiednią.
Jego przyjaciel podniósł do ust szklankę z sokiem dyniowym.
— Tak jak my wszyscy — odpowiedział, po czym dodał z pewnością w głosie: — Na pewno ta przepowiednia nie ma szans na spełnienie.
Syriusz, Remus i Peter nie mogli się z tym nie zgodzić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro