Rozdział 13. Pomyłka
Elise nie miała nic przeciwko spotkaniu z Syriuszem, dlatego tego samego dnia go o tym poinformowała. Jako że obydwoje mieszkali w Londynie, ich sowy nie musiały przemierzać zbyt dalekich odległości i już pod wieczór znali szczegóły swojego spotkania.
Rodzice blondynki nie mieli nic przeciwko temu, czego raczej nie można było powiedzieć o rodzicach Syriusza, którzy nie mieli bladego pojęcia o planach syna.
Chłopak wyruszył w swoją jakże daleką podróż następnego dnia rano. Wedle planu miał przylecieć w umówione miejsce, które było dodatkowo oddalone od mugoli, by ci przypadkiem nie zdziwili się widokiem chłopaka lecącego na miotle, a Elise miała udać się właśnie w to miejsce. Jak się okazało, trochę przecenił szybkość swojego lotu, bo Elise już na niego czekała.
— No nie, niekulturalnie jest kazać damie czekać — skarcił samego siebie na powitanie. — Byłbym szybciej, ale gdybym nie zjadł śniadania, to szybciej by ogarnęli, że mnie nie ma, a przecież nie chcemy, by moja matka wpadła w furię.
Elise spojrzała na niego tak, jakby sugerowała mu, że on właśnie by tego chciał.
— Hej, Eli, za kogo ty mnie masz? — zapytał z oburzeniem. Blondynka wciąż unosiła brwi, nie znosząc sprzeciwu. — No dobra, może tak na siedemdziesiąt procent bym chciał.
Elise parsknęła śmiechem.
— A co z pozostałymi trzydziestoma procentami?
— Zgubiły się po drodze — odparł i wyszczerzył zęby. Krukonka pokręciła głową z rozbawieniem.
— Drobna ucieczka z domu rzeczywiście była ci potrzebna.
— Zwłaszcza w tak świetnym towarzystwie — odparł i mrugnął do niej okiem. — A zabrałaś ze sobą Maxa?
— Został w domu z nieśmiałkiem taty — wyjaśniła blondynka. — Nie chciałam, by znów się przeziębił.
Syriusz pokiwał głową.
— Rzeczywiście, tego nie chcemy — po tych słowach rozejrzał się dookoła, jakby upewniając się, czy rzeczywiście mugole ich nie zauważą. — Myślisz, że coś by się stało, gdybyśmy sobie tu polatali na miotle?
Elise również się rozejrzała. Zdawało się, że w okolicy nie było żadnych mugoli, bo większość najwyraźniej chroniła się przed chłodem w swoich domach, razem z rodziną.
— Myślę, że nie złamiemy więcej przepisów od tych, które wy łamiecie w czasie roku szkolnego — skwitowała, na co Syriusz ponownie spojrzał na nią z oburzeniem.
— Ale cię dzisiaj na żarty wzięło, Eli — odpowiedział.
— Nie mogłoby być inaczej po dwóch latach przyjaźni z wami — zaśmiała się Elise, a Syriusz aż się uśmiechnął.
— Rzeczywiście przyjaźnimy się już dość długo. Pomyślałabyś kiedyś, że będziemy animagami?
— Nigdy, ale czego się nie robi dla przyjaciół — odparła z uśmiechem blondynka.
Syriusz pokiwał głową.
— To prawda.
Skończyło się na tym, że oprócz latania na miotle ćwiczyli też swoje zdolności animagiczne. W ukryciu zmienili się w zwierzęta i nawet udało im się sprawdzić, kto jest szybszy jako animag - Syriusz jak czarny pies, czy Elise jako skowronek. Latanie pod postacią skowronka przychodziło dziewczynie dosyć łatwo, podobnie jak Syriuszowi, Jamesowi i Peterowi poruszanie się na czterech nogach. Co prawda musieli do tego przywyknąć, ale kiedy im się to udało, bez wątpienia było już łatwiej.
— Czyli jednak moja psia wersja dorównuje mi szybkością — powiedział, kiedy już wrócił do swojej ludzkiej postaci. Spojrzał na Elise, która niepostrzeżenie wleciała na jedną z wyższych gałęzi drzewa. — Eli, tak się nie bawimy! Widziałaś kiedyś psa wspinającego się na drzewo?
Dla osoby trzeciej Syriusz rozmawiający ze skowronkiem wyglądałby na opętanego, ale czy jego to obchodziło? Nigdy w życiu.
— Poważnie nie zamierzasz zejść z tego drzewa? — westchnął, po czym już miał zacząć wspinać się na drzewo, kiedy poczuł czyjś dotyk na swoim ramieniu. Prawie wrzasnął ze zdumienia, kiedy zauważył, że była to Elise. — Eli, co ty tu... Przecież nie możesz być w dwóch miejscach naraz...
Przeniósł wzrok ze swojej przyjaciółki na skowronka, który wciąż siedział na gałęzi i śpiewał sobie jakąś melodię. Z powrotem spojrzał na Elise, która teraz dusiła się ze śmiechu.
— Żałuj, że nie widziałeś swojej miny — chichotałała, na co Syriusz przewrócił oczami.
— No weź, każdemu mogło się pomylić! Skąd mam wiedzieć, czy każdy skowronek, którego zobaczę, nie jest tobą? — zapytał, po czym wpadł na pewien pomysł. — Właśnie, czym różnisz się od zwykłego skowronka?
Elise wzruszyła ramionami.
— Nie sprawdzałam tego w domu przed lustrem, bo ktoś mógłby to zauważyć...
— Teraz nikt nie powinien zobaczyć — powiedział Syriusz.
Blondynka zerknęła za siebie i na powrót zmieniła się w skowronka, który wleciał na wyciągniętą dłoń Syriusza. Teraz chłopak zauważył, że animagiczna postać Elise kolorami piór nie różniła się zbytnio od innych skowronków, jednak było coś, co od razu rzucało się w oczy - miała dokładnie ten sam kolor oczu w odcieniu bursztynów, co jej ludzka postać.
Nie obyło się również bez lotu na miotle nad Londynem. Widok miasta z wysoka był bez wątpienia czymś ciekawym.
— O, tam mieszkam — rzucił Syriusz niedbale, kiedy przelatywali nad Grimmauld Place. Nie zatrzymywał się tam dłużej, tylko poleciał dalej z Elise tuż za sobą. — Jesteś tam jeszcze, Eli? Czy zgubiłem cię po drodze?
Elise zaśmiała się w duchu. Lepiej nie doprowadzić Syriusza do paniki, bo przypadkiem mogliby uderzyć w drzewo. Tego raczej wolała uniknąć.
— Jestem — odpowiedziała ze śmiechem. — Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, nie martw się.
— Mam taką nadzieję — odparł radośnie Syriusz, co wywołało uśmiech na twarzy blondynki. — No to czas zacząć wycieczkę z przewodnikiem. Z tamtego drzewa kiedyś spadłem...
Opowiadając o tym niefortunnym upadku z drzewa, chłopak kompletnie pominął pewien szczegół - był tam obecny Regulus, który za pomocą swojej dziecięcej magii nieco zamortyzował upadek Syriusza. Teraz najwyraźniej obydwaj starali się wyrzucić to z pamięci. Z biegiem lat zaczęli patrzeć na wszystko jak na wrogów, a wszystko przez to, że inaczej traktowali ideologię, której byli uczeni przez rodziców.
— Coś nie tak? — zaniepokojona Elise położyła dłoń na ramieniu Syriusza, który na chwilę zamilkł.
— Nie, Eli — odparł Syriusz. — Nie musimy rozmawiać o mojej rodzinie, mamy ciekawsze tematy do rozmowy...
— Jeśli chcesz, to możesz mi o tym powiedzieć — zauważyła Elise, nie zdejmując dłoni z ramienia przyjaciela.
Syriusz przez chwilę nie mówił nic, tylko skierował lot miotły w lewo.
— Wiesz, z moją rodziną mam praktycznie to samo, co zwykle. Dalej zastanawiają się, jak mnie nawrócić i w ogóle... — po tych słowach od przodu miotły rozległo się jego krótkie prychnięcie. — Tyle że tym razem mają coś przeciwko tobie, a to już stanowczo za dużo.
Przez chwilę lecieli w ciszy, aż w końcu Syriusz ponownie podjął temat.
— Ale ja mam gdzieś, co oni sobie myślą o czarodziejach mających mugolaki w rodzinie. Nie ma sensu odrzucać kogoś ze względu na pochodzenie.
Elise nie mogła powstrzymać uśmiechu, bo słowa Syriusza były niezwykle mądre.
— Dlatego — dodał zdecydowanym głosem, jednocześnie pilnując drogi, by przypadkiem nie wpadli na drzewo — nie obchodzi mnie, co mówi sobie moja rodzina. Nie mam zamiaru pozbywać się z mojego życia przyjaciół, którzy są dla mnie bardzo ważni.
Po tych słował spojrzał na Elise, na której twarzy rozkwitł szeroki uśmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro