Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12. Niedostrzegalne szczegóły

Elise usiadła obok swojego brata przy stoliku w salonie, podobnie jak on ubrana w ciepły sweter. Z tą różnicą, że jej sweter był w kolorze granatowym, natomiast Andrewa był ciemnozielony. Na stoliku stała doniczka z jakąś liściastą rośliną, a dookoła niej leżały jakieś drobne listki. Chłopak odciął jeden z jej pędów, w ten sposób rozmnażając roślinę.

— Niedługo zabraknie ci miejsca na te wszystkie badyle — zaśmiała się Elise, na co Andrew przewrócił oczami.

— Gdzie ty widzisz problem? Wtedy będę je rozstawiał w twoim pokoju — odrzekł, po czym wsadził odcięty pęd do małego słoika z wodą. — Masz tam sporo miejsca, a i Maxowi będzie raźniej wśród takiej zieleni...

— Ha, ha, ha, zabawne — Elise skrzyżowała ręce na piersiach, jednak nie umiała gniewać się na Andrewa.

Blondyn wyszczerzył do niej zęby.

— No ale nie mów, że nie podoba mu się to miniaturowe drzewko, które postawiłem w twoim pokoju. Przecież nieśmiałki lubią drzewa!

Kilka dni temu Andrew sprezentował Elise roślinę przypominającą drzewo. Choć sprezentował to nie do końca prawdziwe określenie - po prostu nie miał pomysłu, gdzie mógłby ją postawić, bo parapety w salonie, jadalni, kuchni oraz w jego pokoju miały już dość roślinek, dlatego wstępnie zaniósł drzewko do pokoju młodszej siostry. Jak się później okazało, roślina miała zostać tam na dłużej - Max bardzo polubił swoje miniaturowe drzewko.

— Tego nie powiem — zaśmiała się Elise. — Nie ma innej rady, drzewo zostaje w moim pokoju, aż w końcu przerośnie doniczkę i rozwali mi sufit.

— Max byłby zachwycony — skwitował Andrew i odstawił słoik z odciętym pędem na parapet. O dziwo udało mu się znaleźć na parapecie miejsce na jeszcze jedną roślinę.

Elise zauważyła, że od wielu lat podczas przyjazdu do domu jej brat często zajmuje się roślinami. I nie mogła mu się dziwić, bo w Hogwarcie nie miał za bardzo możliwości do zajmowania się swoją pasją. Na szczęście istniało coś takiego jak zielarstwo.

▪︎ ▪︎ ▪︎

Święta Syriusza nie były dla niego choć w części tak udane, jak te, które przeżywała Elise - przeważnie nie wychodził ze swojego pokoju bez potrzeby, bo jakoś średnio miał ochotę na spędzanie z rodziną więcej czasu, niż musiał. Tak więc jego rodzice i brat widzieli go tylko podczas posiłków (choć i to nie zawsze) lub mijali się z nim w domu.

Walburga i Orion Blackowie już od wielu lat mieli nadzieję, że zachowanie Syriusza jest tylko swego rodzaju "buntem nastoletnim" oraz że pewnego dnia chłopak zmieni to, co według nich było w nim okropne. Tyle że Syriusz nie był dżinem i wcale nie zamierzał spełniać życzeń rodziców.

Choć Gryfon nie przepadał za towarzystwem swojego brata, pamiętał, że kiedyś ich relacja wcale nie była taka zła. Dopiero kiedy wpajane przez rodziców idee zaczęły działać na Regulusa, wszystko zaczęło się sypać.

W ten sposób teraz stali ze sobą oko w oko, patrząc na siebie krzywo.

— Co takiego jest w tej całej Mayers, że nie przeszkadza ci, co mówią o niej rodzice? — powiedział głośno Regulus.

— Jak widać obaj mamy zupełnie inne hierarchie wartości, Regulusie. U mnie status krwi jest niewiele ważny, za to u was wszystkich przysłania wszystko inne i dużo ważniejsze — odparował Syriusz, po czym wszedł do swojego pokoju, nie czekając, aż brat mu odpowie, bo i tak nie obchodziło go, co ma mu do powiedzenia.

Pokój Syriusza był praktycznie odzwierciedleniem jego właściciela. Ku zgrozie Walburgi, aż za bardzo. Wszędzie barwy Gryffindoru, gryfońskie proporczyki, nawet udało mu się znaleźć herb z lwem, który teraz wisiał nad łóżkiem dumnego Gryfona i cieszył jego oko, a matkę doprowadzał do szewskiej pasji.

Syriusz zauważył, że nie czeka na niego sowa Jamesa. Doskonale to rozumiał, bo w końcu jego przyjaciel nie miał takich problemów rodzinnych, jak on.

Zdecydował się napisać list do Elise, bo w końcu dlaczego miałby tego nie zrobić? Miał nadzieję uszczęśliwić ją swoim listem, tak samo jak on był uszczęśliwiony pisaniem do swoich przyjaciół.

Tak więc znalazłszy pióro, atrament, pergamin i jakąś książkę w twardej oprawie, której ani mu w głowie czytać, ale służyła za niezłą podpórkę, rozwalił się na łóżku i zajął się pisaniem listu.

Droga Elise,

Pewnie zaskoczyłem cię moim listem, ale ty już wiesz, jak bardzo lubię zaskakiwać. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo ciężko jest wytrzymać z moją rodziną. I nie masz czego żałować, możesz mi wierzyć. Ja na twoim miejscu uwierzyłbym i nie próbowałbym się o tym przekonać, ale to twój wybór, Eli.

W każdym razie święta zawsze są okropnie nudne. No, przynajmniej moje. Poważnie, z tych nudów to nawet chciałem zacząć coś czytać, ale jak sobie przypomniałem, jakimi okropnymi książkami dysponuje nasza biblioteczka, to aż się wzdrygnąłem.

Mam nadzieję, że u ciebie wszystko dobrze, Eli. Tak po prawdzie to gdybyś chciała, to mógłbym do ciebie przylecieć. Dawno nie miałem okazji do uciekania przez okno na miotle, więc chyba trzeba by spróbować, zanim wyjdę z wprawy.

Koniecznie napisz, co o tym myślisz, Eli.

Z pozdrowieniami,
Syriusz.

Elise akurat siedziała z Samanthą w salonie, kiedy sowa przyniosła jej list.

— O, to od Syriusza — powiedziała, widząc jego pismo, którym wypisane było jej imię i nazwisko na kopercie.

— Chciałaś powiedzieć, że od twojego chłopaka, tak? — upewniła się Samantha, na co Elise zgromiła ją wzrokiem.

— Sam...

— Okej, okej — szatynka uniosła ręce w geście poddania się. — Nie zamierzasz go teraz przeczytać? — zapytała, wskazując na list, który Elise odłożyła na stolik. — Nawet się nie krępuj, Ellie, czytaj.

Nie żeby Elise chciała jak najbardziej odkładać przeczytanie listu od Syriusza - nie chciała, jednak nie uśmiechało jej się czytanie listu w towarzystwie siostry, która najwyraźniej powzięła sobie za cel życzenia jej udanego związku z każdym chłopakiem, o którym tylko wspomni. Chociaż kochała swoją siostrę, to czasami miała jej dosyć, jednak to było typowe dla każdego rodzeństwa.

W czasie gdy Elise zaczytywała się w liście od Syriusza, Samantha nie zaglądała jej przez ramię - nie miała w zwyczaju podczytywania cudzej korespondencji. Choć Elise tego nie zauważała, to jej siostra zerkała na nią co jakiś czas i widziała uśmiech na twarzy blondynki. To jeszcze bardziej ją cieszyło.

W końcu Elise zakończyła czytanie listu, po czym włożyła go z powrotem do koperty. Spojrzała na swoją siostrę, a ta udała, że wcale nie uśmiechała się głupio i wykazała niezwykłe zainteresowanie żyrandolem.

— Rzeczywiście ładny mamy ten żyrandol, że też wcześniej tego nie zauważyłam... — powiedziała od niechcenia, na co Elise się roześmiała.

— No jasne, zakochani zawsze dostrzegają takie szczegóły.

Samantha już zamierzała coś odpowiedzieć, tyle że jej siostra najwyraźniej wygrała tę wymianę zdań.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro