Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7. Feniksem być

Syriusz w pełnym skupieniu słuchał, jak jego przyjaciółka nieco ożywionym szeptem opowiada mu o feniksach, kompletnie ignorując to, co profesor Binns mówi o... Tak naprawdę to niewiele osób wiedziało, o czym - chyba tylko Remus robił jakieś notatki, a siedząca z nim w ławce Delilah z nudów rozrysowywała sobie to, o czym mówił nauczyciel.

— Więc mówisz, że feniksy to interesujące ptaki? — upewnił się brunet, przybierając minę myśliciela.

— Właśnie to ci tołkuję od... Prawie dwudziestu minut — odparła Elise z rozbawieniem — ale miło, że mnie słuchałeś.

— Wiesz, że zawsze chętnie posłucham twoich wykładów — odpowiedział Syriusz. — A teraz podyskutujmy, dlaczego feniksy są takie wspaniałe.

— Wspaniały pomysł. Zacznij.

— Szykuj się na poważną dyskusję, pani znawco magicznych zwierzątek — zaśmiał się Syriusz. — No wiesz, feniksy są prawie jak ja, bo ja praktycznie rozpadam się w proch, kiedy w poniedziałek trzeba wstać na lekcje, ale w piątek po lekcjach się odradzam. I tak w kółko, jak prawdziwy feniks.

Elise prawie parsknęła śmiechem na cały głos, ale udało jej się powstrzymać. Choć tak naprawdę profesor Binns i tak nic by nie zauważył i prowadziłby lekcję jak dotychczas.

— Porównanie się do feniksa jest dosyć pomysłowe — zauważyła, na co Syriusz się wyszczerzył.

— Założę się, że w życiu nie słyszałaś o czymś takim.

— I tu masz rację — Elise pokiwała głową z rozbawieniem.

Słysząc, że Remus i Delilah również się z czegoś śmieją, Syriusza zaczęło zastanawiać, czy wojny olbrzymów to rzeczywiście taki zabawny temat.

— Nigdy tak na to nie spojrzałam, ale kto wie... — Elise wzruszyła ramionami.

Gryfon był jednak przekonany, że we wszystkim można znaleźć jakiś zabawny akcent. Co prawda nie miał zamiaru żartować z wojny, ale wizja walczących między sobą olbrzymów robiła się jeszcze ciekawsza, kiedy za jej opis zabierał się Syriusz.

— Tylko sobie to wyobraź — mówił do Elise, która słuchała go z coraz większym rozbawieniem, malującym się na jej twarzy. — Te wszystkie olbrzymy okładają się tymi maczugami, kijami, kamieniami, pięściami, czymkolwiek, a do tego wykrzykują jeszcze szereg obelg.

Syriusz, jak to on, nie mógł się powstrzymać od podania przykładów takich obelg, na co siedzący przed nimi Remus aż odwrócił się do nich i spojrzał na Syriusza ze zdumieniem.

— Syriuszu, powinieneś przestać demoralizować Elise.

— A tam, od razu demoralizować — żachnął się brunet. — Powinieneś przestać kwestionować moje sposoby pomocy w nauce, Luniaczku.

— Swoją drogą ciekawa sprawa, skąd Syriusz ma takie informacje o obelgach olbrzymów — dodała Delilah.

— Główka pracuje, Whitmore — odparł, a brunetka powstrzymała się od zapytania Czyżby?.

Ku wielkiej uldze uczniów lekcja wreszcie przestała ciągnąć się w nieskończoność i mogli opuścić salę, by następnie zapomnieć, że istnieje taki przedmiot jak historia magii. A przynajmniej na tak długo, jak nie nadejdzie następna lekcja.

— Myślicie, że jeśli przypadkiem zachoruję, by nie musieć iść na eliksiry, to zdążę wyzdrowieć do soboty? — zastanawiał się James, zanim rozdzielili się przed lekcją. W sobotę Gryfoni i Puchoni grali mecz, więc nie było mowy, by James jako ścigający go pominął.

— Pani Pomfrey pewnie byłaby w stanie wyleczyć cię do soboty — Peter widocznie bardzo doceniał umiejętności szkolnej pielęgniarki.

— I to nawet dzisiaj — dodała Elise. — Zdążyłbyś jeszcze na eliksiry.

Genialny plan Pottera został jednak szybko ucięty przez Remusa.

— Nie dokładajmy celowo pracy pani Pomfrey — powiedział i zerknął za okno. Panujący na zewnątrz chłód raczej nie zachęcał do spaceru. — Przez tę pogodę i tak ma sporo pracy...

To przypomniało Elise o jej chorym nieśmiałku, którym zajmował się Hagrid. Postanowiła odwiedzić po lekcjach Maxa oraz gajowego, na co Syriusz od razu zaoferował się, że pójdzie razem z nią.

— Koniecznie muszę odwiedzić mojego mniejszego brata w chorobie — argumentował, na co Elise nie miała serca się nie zgodzić.

Przejęcie Syriusza stanem zdrowia Maxa było dla niej... Miłe? Sama nie wiedziała, jak to określić, jednak była przekonana, że nie było fałszywe. I miała rację, bo Black bardzo polubił jej małego przyjaciela.

Spotkali się przy wyjściu na błonia, skąd żwawo ruszyli w odwiedziny do chorego nieśmiałka. Pomimo niezbyt zachęcającej do przebywania na zewnątrz pogody na błoniach Syriusz wypatrzył swojego brata, spokojnie rozmawiającego ze swoim jasnowłosym przyjacielem. Szybko odwrócił wzrok, lekko się krzywiąc. Młodszy brat był mu od dawna stawiany w domu za wzór do naśladowania, dlatego również w szkole nie miał ochoty do jakiegokolwiek kontaktu z nim. Śmiał nawet twierdzić, że w Hogwarcie ma przynajmniej święty spokój.

Syriusz zazwyczaj nie był zbyt skory do rozmów o Regulusie i Elise doskonale o tym wiedziała. Nietrudno było zauważyć niechętne spojrzenie, jakim obdarzył brata, a raczej jakim wzajemnie się obdarzali. Blondynka nie miała pojęcia, kiedy relacja dwóch braci się popsuła, ale nie zamierzała zmuszać go do mówienia, bo wnioskowała, że brunet nie lubił dzielić się swoimi braterskimi rozterkami - gdyby chciał, pewnie sam by jej to powiedział.

Uśmiechnął się do Elise, odganiając od siebie złość, jaka pojawiała się przy jakimkolwiek kontakcie z bratem (nawet przy zwykłym spojrzeniu na niego).

— W porządku — powiedział, widząc jej badawcze spojrzenie. — Idziemy odwiedzić Maxa, nie musisz zaprzątać sobie głowy moimi problemami.

— Ale... Gdybyś potrzebował o tym porozmawiać o tym, to możesz na mnie liczyć, wiesz o tym?

Syriusz kiwnął głową, w duchu dziękując Merlinowi za taką przyjaciółkę, jak Elise.

— Wiem o tym, Eli.

Max bardzo ożywił się na widok swojej właścicielki. Zerwał się ze swetra, w którym siedział i mało brakowało, by spadł na podłogę i zrobił sobie krzywdę, ale Hagrid w porę go złapał.

— Bardzo za tobą tęsknił — zauważył gajowy, kiedy Elise przybliżyła nieśmiałka do twarzy, a on przytulił się do jej policzka.

Syriusz aż się uśmiechnął, bo widok ten był dosyć uroczy. Zaraz potem i on miał okazję przywitać się z Maxem, więc trzymając go na swojej dłoni, wystawił do niego drugą dłoń, by otrzymać piątkę. I dostał ją, choć nieśmiałek nie zrobił tego z takim zamachem, jak robił to chociażby James.

— Kuruj się, mały bracie — powiedział z uśmiechem. — Kuruj się i wracaj do nas.

Hagrid zaproponował im herbatę, na co Syriusz i Elise nie odmówili, bo w końcu i tak byli już po lekcjach, a z pracami domowymi spokojnie zdążą po powrocie lub wieczorem.

Tak więc Hagrid chętnie słuchał opowiadań Elise o tym, jakie stworzenia zobaczyła podczas podróży z tatą. Chociaż Syriusz słyszał już praktycznie wszystko, co mówiła Elise o zobaczonych przez nią zwierzętach, i tak słuchał tego ponownie. Co prawda nie do końca wszystko rozumiał, ale jakoś mu to nie przeszkadzało.

Jakiś czas później wrócili do zamku. Niestety bez Maxa, który jeszcze do końca nie wyzdrowiał. Elise cieszyła się, że jej podopieczny jest w dobrych rękach i wraca do zdrowia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro