Rozdział 57. Odnaleźć spokój ducha
Ogólnie to niebezpiecznie zbliżamy się do końca tego opowiadania heheh
• • •
Nie tylko Elise musiała przyznać, że James jako prefekt był niezwykle rozsądny. Również Lily musiała to przyznać, co powodowało, że odnosiła się do niego znacznie inaczej, niż wcześniej - teraz patrzyła na niego nie jak na szkolnego żartownisia, a na prefekta, z którym dzieliła obowiązki. I musiała przyznać, że James znakomicie sprawdzał się w tej roli. Umiał rozmawiać z ludźmi, więc kiedy ktoś potrzebował pomocy, chętnie jej udzielał.
Tymczasem Elise miała na głowie własne problemy - wiedziała, że przyjaźnie niekiedy się kończą, bo już raz tego doświadczyła. Wtedy miała nadzieję, że nie dostąpi tego po raz drugi, ale los bywał przewrotny.
— To, co chcę powiedzieć, zabrzmi okropnie, Elise, ale... — Michael urwał, nie wiedząc, co ma powiedzieć.
Blondynce przypomniało się, jak w zeszłe wakacje Michael wyznał jej miłość, a ona to odrzuciła. Nie było to dla niej przyjemne, bo miała później wyrzuty sumienia. Wyglądało na to, że teraz to Michael ma wyrzuty sumienia przez to, co zamierza powiedzieć.
— Dużo myślałem w wakacje — podjął w końcu temat. — Ciągle wydawało mi się, że umiem pogodzić się z tym, że nigdy nie pokochasz mnie tak, jak ja ciebie. Nie wyobrażasz sobie, jakie to trudne... Chciałem pozostać dla ciebie jako przyjaciel, ale... Nie potrafię.
To spadło na Elise jak grom z jasnego nieba. Ceniła każdą przyjaźń, jaką w życiu zawarła i nie chciała, aby ta się zakończyła. Niestety, rzeczywistość była inna.
Blondynka była w stanie zrozumieć Michaela - podejrzewała, że na jego miejscu byłoby jej równie trudno. Przyjaźń z osobą, w której było się zakochanym, na pewno nie była łatwa. Rozumiała, że Michaela mogła męczyć ta relacja.
— Nie chciałem zerwać z tobą znajomości tak bez słowa. To byłoby nie w porządku wobec ciebie — mówił dalej. — Dlatego... Mam nadzieję, że nie znienawidzisz mnie za to, że chcę ograniczyć naszą znajomość.
— Nie mogłabym cię za to nienawidzić, Michael — zapewniła go Elise. — Rozumiem, że znajomość ze mną może być dla ciebie męcząca... Myślę, że na twoim miejscu czułabym się dokładnie tak samo. Więc... Mam nadzieję, że kiedyś spotkasz kogoś, z kim będziesz szczęśliwy.
Michael uśmiechnął się do niej.
— Dziękuję, Elise. A tobie i Syriuszowi życzę dużo miłości w związku.
Kiedy rozeszli się każdy w swoją stronę (Elise do Wieży Ravenclaw, Michael do piwnicy), Elise było nieco przykro z powodu znajomości, która się zakończyła. Nie mogła jednak winić o to Michaela.
Pozostało jej mieć nadzieję, że nikogo więcej nie utraci.
• • •
Elise nie od razu powiedziała swoim przyjaciołom o tym, co zaszło między nią a Michaelem. Dopiero kiedy któregoś dnia James zainteresował się, co u niego słychać, Elise musiała przyznać, że dawno z nim nie rozmawiała i nie ma pojęcia.
Wtedy już powiedziała im, że Michael był w niej zakochany i nie potrafił dłużej ciągnąć tej znajomości. I o ile wcześniej Syriusz i James byli nieco zirytowani poczynaniami Michaela (bo nie powinien porzucać znajomości bez powodu), to po poznaniu tego powodu łatwiej im było zrozumieć decyzję Puchona. To odwiodło ich od prostowania jego poczynań.
Elise starała się nie przejmować aż tak znajomością, która musiała się zakończyć. Wiedziała, że bez tej unieszczęśliwiającej go znajomości Michaelowi będzie lepiej.
W październiku Elise i Syriusz mieli na głowie swoje własne rozterki - akurat zbliżała się rocznica ich związku, więc mieli zamiar jakoś to uczcić. Nawet jeśli był dopiero październik, to oni już zaczęli się nad tym zastanawiać.
— Nie musimy wymyślać czegoś wybitnie specjalnego, Syriuszu — zapewniła go Elise. — Wystarczy, że pójdziemy gdzieś razem...
— A życzysz sobie legalne czy nielegalne wyjście, Eli? — zapytał Syriusz, uśmiechając się do niej.
Elise roześmiała się.
— Wiesz, ja sama zdecydowałabym się na legalne, ale jak znam ciebie, to nie dopuszczasz takiej możliwości.
— Oczywiście, że dopuszczam! — żachnął się Syriusz. — Ale jak doskonale wiesz, nielegalne wyjście niesie ze sobą cudowną atmosferę...
— Zwłaszcza kiedy trzeba uciekać przed Filchem, bo ten odkrył plany nielegalnego wyjścia — dodał Remus, siadając przed nimi przy stoliku w pokoju wspólnym Gryfonów.
— I tu masz rację, Luniaczku, to też dodaje uroku — zaśmiał się Syriusz.
Elise pokręciła głową z rozbawieniem.
— No dobra, niech ci będzie. Wyjdźmy nielegalnie, najwyżej będziemy razem uciekać.
Syriusz uśmiechnął się szeroko do Elise, po czym pocałował ją w policzek.
— Zatem wyjdziemy nielegalnie.
Elise roześmiała się, po czym popatrzyła na Maxa, który urządził sobie spacer po stole, aby dotrzeć do Remusa. Chłopak uśmiechnął się do nieśmiałka, po czym wyciągnął dłoń w jego kierunku. Max z radością na nią wskoczył i zaraz potem wdrapał się na ramię Remusa. Ostatnimi czasy upodobał sobie zabawę włosami, więc i tym razem nie było inaczej.
— Maxowi trzeba kiedyś otworzyć salon masażu głowy. Mówię wam, zbije na tym miliony — powiedział ze śmiechem Syriusz.
— No jasne, razem z tobą i Jamesem, jak już otworzycie salon fryzjerski — zaśmiał się Remus. — Max będzie robił masaże, wy obcinać włosy.
— Na pewno jeszcze nikt nie wymyślił takiego biznesu, będziemy pierwsi — stwierdził Syriusz. — Chociaż jak już o pracy rozmawiamy, to ostatnio w Hogsmeade dostałem propozycję pracy. Nie uwierzycie gdzie. W księgarni — powiedział, kładąc nacisk na nazwę owego miejsca.
Syriusz nie do końca lubił czytać książki, więc nie wyobrażał sobie pracy w miejscu, gdzie było pełno takich rzeczy. I to właśnie tak rozbawiło Remusa i Elise, bo paradoksalnie Syriusz otrzymał propozycję pracy właśnie tam.
— To nie jest zabawne! — zawołał. — No dobra, może to troszkę zabawny zbieg okoliczności...
— Troszkę zabawny to za lekkie określenie — stwierdził Remus. W jego głosie Elise i Syriusz nie wychwycili nie tyle rozbawienie, co niepewność co do własnej przyszłości - Remus zdawał sobie sprawę, że przez swoją przypadłość będzie musiał często zmieniać pracę, aby nikt niepowołany się o tym nie dowiedział.
— Na ciebie też na pewno czeka praca twoich marzeń, Luniaczku — zapewnił go Syriusz. — W końcu tak rzetelnego pracownika to tylko ze świecą szukać! Albo z dobrym Lumosem...
— Proponuję zmienić temat na jakiś ciekawszy od mojej przyszłej kariery zawodowej — uciął Remus. — Jakieś nowinki, którymi chcecie się podzielić?
— Tata napisał mi dzisiaj w liście, że w najbliższym czasie będzie pracował z buchorożcem — powiedziała Elise.
Remus uniósł brwi.
— Buchorożcem? To... Brzmi niebezpiecznie. W końcu jego róg może wybuchnąć...
— Na pewno twój tata wie, co robi, Eli — zapewnił ją Syriusz. — Bądź co bądź jest magizoologiem, zna się na tym.
Elise była podobnego zdania, co Syriusz.
• • •
Drobna, jasnowłosa dziewczynka siedziała na kolanach swojego taty, patrząc na zdjęcia magicznych zwierząt, które przywiózł z podróży.
— To są abraksany, Ellie — powiedział mężczyzna, pokazując córce zdjęcie, na którym dwa dosyć spore, przypominające konie ze skrzydłami zwierzęta przechadzały się po polanie. Miały jasną sierść oraz mlecznobiałą grzywę, a także ogromne skrzydła, które umożliwiały im latanie.
Dziewczynka z ogromną ciekawością patrzyła na zwierzęta, których nigdy nie miała okazji zobaczyć na żywo.
— Są piękne, tato! — powiedziała. — Były bardzo płochliwe?
— Odrobinę — przytaknął pan Mayers, po czym poczochrał włosy Elise, kiedy domyślił się, o czym myślała dziewczynka. — Ale na dosiadanie takich jesteś jeszcze za mała, Ellie.
Dziewczynka zachichotała, kiedy Philip odgadł jej myśli.
Również Elise roześmiała się pod nosem, kiedy obudziła się, a sen z jej młodszą wersją oraz z tatą się zakończył. Raczej rzadko miewała takie sny, ale musiała przyznać, że był całkiem przyjemny. Przypominał jej czasy, kiedy była dzieckiem i jej jedynym zmartwieniem było tylko wyczekiwanie na list z Hogwartu, na który czekało każde dziecko z rodziny czarodziejów. Teraz doszło jej jeszcze zmartwienie związane z wojną, zaś to z przepowiednią Delilah już po ostatniej jesieni przestało nękać Elise. Dziewczyna uznała, że to rzeczywiście musiał być fałszywy znak. Sugerowała się głównie tym, że ostatnia jesień była dla niej szczęśliwa - w końcu wtedy ona i Syriusz zostali parą.
Jednak Elise nie wiedziała, jak bardzo los sobie z nią pogrywał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro