Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41. Wsparcie od Mayersów

Przybywszy do Mayersów, Syriusz od razu trafił na tatę Elise, który akurat wracał z szopy i zauważył lecącą w jego kierunku postać na miotle. Od razu domyślił się, że musiał to być chłopak jego córki.

Black gładko wylądował na ziemi, po czym zsiadł z miotły i podszedł do pana Mayersa, by się przywitać.

— Dzień dobry, panie Mayers — powiedział i uśmiechnął się.

— Dzień dobry, Syriuszu — przywitał go Philip, a przez chwilę patrzył na niego bez uśmiechu.

Syriusz miał już okazję poznać Philipa Mayersa, którego znał od tamtej pory jako niezwykle miłego i serdecznego człowieka. Tym razem jednak w trakcie lotu zastanawiał się, czy w obecnej sytuacji podejście pana Mayersa do niego się nie zmieni i czy nie będzie musiał przejść tajnego wywiadu odnośnie związku z Elise. W końcu jej tata mógł zechcieć przestrzec Syriusza przed tym, co byłoby, gdyby odważył się skrzywdzić jego córkę...

Na szczęście jego wątpliwości co do tego nie trwały długo - dosyć szybko na twarzy Philipa pojawił się lekki uśmiech.

— Dobrze, że już jesteś, Elise na ciebie czeka — powiedział, po czym gestem zaprosił go, by poszedł za nim.

Dom Mayersów raczej się nie zmienił. Co prawda Syriusz nie bywał tam za często, ale co nieco zapamiętał. Na przykład to, że niczym niecodziennym były tam niuchacze urządzające sobie wyścigi po domu.

— Elise! Masz gościa! — zawołał ją pan Mayers i nie minęło dużo czasu, nim Elise się zjawiła.

Philip odwiesił swój płaszcz na wieszak, podobnie jak Syriusz, po czym skierował się ku salonowi, po drodze mijając się z Elise, do której się uśmiechnął.

Syriusz nie mógł się nie uśmiechnąć na widok swojej dziewczyny, którą co prawda widział kilka dni temu, co nie było przesadnie długim czasem, ale jednak się za nią stęsknił. Wyciągnął ręce w jej kierunku, a ona podeszła do niego i przytuliła się do niego, obejmując go za szyję.

— Brakowało mi cię przez te kilka dni jak nie wiem co — powiedział Syriusz, po czym pocałował ją w usta na powitanie. Zaraz potem przekrzywił głowę i uśmiechnął się, widząc dosyć ciekawy wzór na ubraniu Elise. — Hej, ale masz genialną koszulę!

— Sam powyszywała te nieśmiałki — roześmiała się Elise. — Max robił za mode... Zaraz, gdzie Max?

Nie musieli go długo szukać, bo nieśmiałek przybył za swoją właścicielką, drapiąc pazurkami panele podłogowe.

— O, jesteś, mały bracie — powiedział Syriusz, przykucając na podłodze. Elise przykucnęła obok niego, natomiast Black wyciągnął dłoń, by Max mógł na nią zgrabnie wskoczyć. Następnie wyciągnął drugą dłoń, oczekując od nieśmiałka piątki, którą oczywiście otrzymał.

Elise pokręciła głową z rozbawieniem.

— Serio czasami nie wierzę w to, jak bardzo wy dwaj się lubicie.

— Tak, zdecydowanie lepiej dogaduję się bez słów z Maxem niż słownie z własnym bratem — powiedział cicho, a Elise od razu wychwyciła w jego głosie coś na wzór goryczy. Wiedziała, że Syriusz pomimo całej nienawiści do brata, którą go wypełniała, gdzieś tam żałuje, że tak po prostu rozdzieliła ich rodzina i nad tym ubolewa. — Nie mówmy teraz o tym podłym Regulusie, Eli, mamy święta! Trzeba się radować! — dodał, kiedy Elise położyła dłoń na jego ramieniu w pocieszającym geście.

Blondynka uśmiechnęła się lekko.

— Jasne, ale... Gdybyś potrzebował, to możesz mi się z tego wyżalić, wiesz o tym.

Syriusz odwzajemnił uśmiech.

— Wiem, Eli.

— Och, dzień dobry, Syriuszu! — usłyszał głos Carole Mayers, która akurat wyszła z kuchni i podeszła do swojej córki oraz jej chłopaka.

Gryfon podniósł się na równe nogi, a to samo zrobiła Elise. Max, który akurat siedział na dłoni Syriusza, zręcznie wdrapał się na jego ramię.

— Dzień dobry, pani Mayers — odpowiedział, uśmiechając się.

Pani Mayers nie mogła się nie uśmiechnąć. Syriusza już znała, ale widząc teraz, jak patrzy na jej córkę, uznała, że muszą być szczęśliwi razem.

— Chodźcie do salonu, dzieci, porozmawiamy — powiedziała, na co Syriusz i Elise nie dyskutowali i poszli za nią.

W salonie zastali Andrewa oraz Philipa. Samanthy i Christiana chwilowo nie było w domu, bo stwierdzili, że udadzą się na spacer. Brat Elise uśmiechnął się do Syriusza.

— Cześć, Syriusz — powiedział na powitanie. — Życzę szczęścia z moją siostrą.

— Dzięki, Andrew.

— A co słychać u twoich rodziców, Syriuszu? — zainteresował się Philip, na co Syriusz przez chwilę przeżył wewnętrzny dylemat.

Powinien powiedzieć, że wszystko w porządku, czy lepiej powiedzieć prawdę, że został wydziedziczony z rodziny? Co jak co, ale Syriusz nie lubił okłamywać ludzi, a rodzice Elise wydawali mu się ludźmi, którzy nie potępiliby go za to, że został wydziedziczony z rodziny.

Dlatego zdecydował się powiedzieć szczerą prawdę.

— Myślę, że wszystko u nich w porządku.

Mayersowie od razu usłyszeli lekkie wahanie w głosie Syriusza.

— Wszystko w porządku, Syriuszu? — spytała go Carole. Z jakiegoś powodu miała wrażenie, że nie jest u niego do końca w porządku i była gotowa wesprzeć go w problemie, podobnie jak jej córka. — Jeśli chcesz, możesz o tym powiedzieć, chyba że to coś bardziej osobistego...

— To nic wielkiego, ale ciężko to ubrać w słowa... Rzecz w tym, że nie mam pojęcia, co słychać u moich rodziców, bo nie widziałem się z nimi od ostatnich wakacji. Nie zgadzam się z ich poglądami i uciekłem z domu, za co mnie wydziedziczyli.

Brwi Philipa lekko uniosły się w górę. Wiedział od Elise, że Syriusz ma mało przyjemną sytuację rodzinną. Znał Blacków i ich poglądy, a kiedy w wakacje po trzecim roku Elise wspomniała o tym, że zaprzyjaźniła się z synem Blacków, nieco go to zaniepokoiło. Potem jednak dowiedział się o nim czegoś więcej i wiedział, że jest kimś zupełnie innym od swoich rodziców.

Po tym wyznaniu ze strony Syriusza on i pan Mayers na chwilę opuścili dom zaraz po obiedzie. Niby pod pretekstem zobaczenia hipogryfów, bo magizoolog zapamiętał, że ostatnim razem Syriuszowi bardzo podobały się te zwierzęta, ale był zupełnie inny powód.

— Pewnie zastanawiasz się, po co cię tu właściwie zabrałem — zagaił.

— Można powiedzieć, że faktycznie mnie to zastanawia — przytaknął Syriusz. — Chociaż zawsze warto zobaczyć hipogryfy, to bardzo dostojne zwierzęta...

Pan Mayers uśmiechnął się. Takie podejście Syriusza do zwierząt akurat mu się podobało. A zwłaszcza fakt, że chłopak nie miał nic przeciwko pasji Elise - mało tego, sam dzięki niej zainteresował się magicznymi zwierzętami. Philip pamiętał, że jego córka przyjaźniła się kiedyś z dziewczyną, która potem uznała, że ma dosyć jej i ciągłego słuchania o zwierzakach i zwyczajnie zerwała tę przyjaźń. Z tego względu Syriusz na wstępie miał plusa.

— No, nie przyszliśmy tu tylko po to, by patrzeć na hipogryfy. Chciałem też z tobą porozmawiać — powiedział, na co Syriusz nie wiedział, czy powinien zacząć się bać. Jego wątpliwości zostały szybko rozwiane. Philip położył dłoń na ramieniu Syriusza i kontynuował: — Nie martw się, wiem, że kochasz Elise i nigdy byś jej nie skrzywdził. Nie potrafię postawić się na twoim miejscu co do tego, jaką masz teraz sytuację w rodzinie, ale wiedz, że zawsze możesz się do mnie odezwać, gdybyś potrzebował jakiejś pomocy. I w naszym domu zawsze będzie dla ciebie miejsce, pamiętaj o tym, Syriuszu.

Syriusz słuchał słów pana Mayersa jak zastygnięty. Rzadko kiedy nie wiedział, co ma powiedzieć i właśnie teraz była dla niego ta sytuacja, kiedy dosłownie zapomniał języka w gębie.

Jego własna rodzina była mu wroga, za to o wiele bardziej bliscy byli mu przyjaciele. Rodzice Jamesa przyjęli go serdecznie, co i wtedy sprawiało, że w obliczu wojny i odrzucenia odrzucenia przez rodzinę czuł przyjemne ciepło na sercu. A teraz tego samego doświadczył od rodziny Elise.

Black spojrzał na Philipa i uśmiechnął się z wdzięcznością.

— Dziękuję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro