Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18. Różdżka w oko

Syriusz był zdania, że namowy Jamesa nie zmienią ot tak jego relacji z Elise. Śmiechem zbywał jego gadanie, jednak czasami zaczynało go to lekko irytować.

— James, zająłbyś się swoim życiem uczuciowym, a moje zostawiłbyś w spokoju, co?

James pokręcił głową.

— Moje życie uczuciowe jest bardzo ubogie.

Syriusz spojrzał na niego z politowaniem.

— Jak by nie patrzeć, moje tak trochę też.

— Absolutnie nie — zaprotestował James. — Twoje jest ubogie, ale łatwo je podrasować.

W tym momencie dłoń Syriusza spotkała się z jego czołem.

▪︎ ▪︎ ▪︎

Elise wciąż czasami zastanawiała się, kto taki mógł przysłać jej tę śliczną kartkę na walentynki. Nie poszukiwała jednak tej osoby na siłę ani nie myślała o tym bez przerwy. Kiedyś może się tego dowie. Nie było sensu studiowanie charakterów pisma wszystkich chłopaków w szkole. Zresztą to byłoby nieco skomplikowane i czasochłonne zadanie.

— Zgaduję, że twoje myśli wciąż zajmuje twój tajemniczy wielbiciel — zaśmiała się Delilah, patrząc na swoją przyjaciółkę, która trochę się zamyśliła podczas zabawy z Maxem.

— Co? — zapytała Elise nieprzytomnie, jakby właśnie nie słuchała tego, co Delilah do niej mówiła. I rzeczywiście tak było.

Brunetka przewróciła oczami z rozbawieniem.

— No zakochana jakaś po tych walentynkach — powiedziała, na co Elise potrząsnęła głową.

— To akurat nieprawda.

— Fakt, miłość nie uderzy w ciebie aż tak znienacka — Delilah pokiwała głową. — Ale kiedyś na pewno się tak stanie, a wtedy...

— Chyba poczułaś walentynkowy nastrój, Lilah — zaśmiała się Elise. — W którym chłopaku od walentynki się zadurzyłaś?

Delilah roześmiała się.

— Za bardzo wybiegasz w przyszłość, kochana — stwierdziła i zaznaczyła stronę w książce. — Prima Aprillis mamy dopiero w kwietniu.

Po jej słowach Elise nie mogła powstrzymać się od śmiechu.

W marcu pełnia nadeszła dosyć szybko, co wcale nie cieszyło Remusa. Delilah wciąż nie mogła dowiedzieć się o tym, że Elise nie było w dormitorium w nocy, bo Remus jeszcze nie zdecydował się na powiedzenie jej prawdy. I, jak Elise zauważyła ze smutkiem, aktualnie nic nie wskazywało na to, by miało się to zmienić.

— Gdzie idziesz, Elise? — Delilah przekrzywiła głowę, patrząc, jak Elise zakłada szalik zamiast zabrać piżamę i pójść się przebrać.

— Gdzie idę...? — spytała nieśmiało Elise, po czym owinęła sobie szalik wokół szyi. — A, obiecałam Andrewowi, że przez chwilę dotrzymam mu towarzystwa na patrolu... A przynajmniej tak długo, jak będę mogła... Ten szalik to dlatego, że na tym korytarzu jest chłodno...

— W porządku, rozumiem, Eli — brunetka skinęła głową. — Rzadko wychodzisz wieczorem i po prostu zaciekawiło mnie, gdzie idziesz.

Elise nienawidziła okłamywać swoich przyjaciół, jednak teraz nie miała wyjścia. Prawda o likantropii była czymś, co Remus musiał jej sam powiedzieć. Ona nie zamierzała robić za pośrednika.

Po wyjściu z Wieży Krukonów skierowała się w kierunku, z którego zawsze nadchodzili Huncwoci. Spotkali się oczywiście w połowie drogi, teraz już po wyjściu spod peleryny-niewidki, by Elise mogła ich zobaczyć, oraz niosąc jakiś zwój pergaminu.

— Delilah niczego nie podejrzewa? — spytał James, na co Elise pokiwała głową.

— Nic, a nic — przytaknęła i zmierzyła wzrokiem trzymany przez Syriusza zwój pergaminu. — Co to takiego?

— To nasz najnowszy wynalazek — odpowiedział z dumą Syriusz. — A zwie się Mapa Huncwotów.

— Gubicie się w Hogwarcie i potrzebujecie mapy? — zażartowała, na co chłopcy obrzucili ją zdegustowanymi spojrzeniami.

— Śmieszne, Eli, śmieszne — odparł Syriusz.

— No nie mów, że nigdy nie zgubiłeś się w zamku — droczyła się z nim Elise.

— Tego nie powiem, ale ta mapa pokazuje nam kto i gdzie się znajduje — wyjaśnił, po czym wskazał na jeden punkt. — Na przykład tutaj jest twój brat.

Rzeczywiście, we wskazanym miejscu poruszała się kropka opisana jako Andrew Mayers. Elise była pod wrażeniem pomysłowości swoich przyjaciół.

— Łał. To robi wrażenie.

— Wiemy — odparł James z dumą — ale czas już na nas, dzisiaj pełnia zaczyna się wcześniej.

— Nawet jeśli spotkamy teraz Filcha, to nie ma do czego się uczepić, bo o dwudziestej możemy jeszcze szwendać się po zamku — powiedział Syriusz wesoło.

— Ja myślę, że Filch i tak znalazłby powód do przyczepienia się — stwierdził Peter, ale Syriusz i James machnęli na to rękami.

— A różdżka mu w oko — odparł Syriusz.

Koniec końców i tak spotkali Filcha, ale na szczęście zauważyli go zawczasu na mapie, dzięki czemu Huncwoci ukryli się pod peleryną-niewidką, a sama Elise miała stanąć z woźnym twarzą w twarz. Co prawda chłopcy nie chcieli się chować, ale Elise uznała, że gdyby zobaczył ją z nimi, wtedy nie puściłby ich wolno przez dłuższy czas, a im przecież trochę się spieszyło. Tutaj Huncwoci przyznali jej rację i dzięki temu udało im się wyjść z sytuacji bez większego szwanku.

— Ten Filch naprawdę się nudzi, skoro nie ma nic innego do roboty, niż zaczepianie niewinnych uczniów — powiedział Peter, wyłażąc spod peleryny-niewidki.

— Też byś się zanudził, gdybyś dzień w dzień sprzątał taki wielki zamek, Peter — zauważył James. — Chociaż to wcale go nie usprawiedliwia.

Marzec był też miesiącem, w którym Remus obchodził urodziny, a los podarował mu wspaniały prezent urodzinowy, jakim była pełnia. Jednak jego przyjaciele uczynili ten dzień najlepszym, jak tylko mogli, za co chłopak był im wdzięczny.

— To okropne, że pełnia wypada akurat w jego urodziny — westchnęła Elise, idąc z trójką chłopaków w kierunku Wrzeszczącej Chaty.

— Bardzo okropne — przytaknął Syriusz — ale zdołał się uśmiechnąć, czyli dopięliśmy swego.

I tutaj Elise nie mogła się nie zgodzić, bo w ciągu dnia Remus wyglądał na szczęśliwego pomimo faktu, że wieczór będzie dla niego koszmarny.

Jeszcze przez zbliżeniem się do wierzby bijącej zmienili się w swoje animagiczne postacie, aby następnie przejść do Wrzeszczącej Chaty i dotrzymać Remusowi towarzystwa przez całą tę noc, której tak nienawidził.

Nieco przed szóstą Elise wróciła do dormitorium i odetchnęła z ulgą - Delilah spała jak zabita. Rzadko wstawała wcześnie w soboty, dlatego nie musiała martwić się o to, że zacznie coś podejrzewać. Nie wiedziała, jak wyjaśniłaby przyjaciółce fakt, że ze spotkania z bratem wróciła dopiero rano, mimo że powinna wrócić dużo wcześniej.

Wiedząc, że dzisiejszego ranka już raczej nie zaśnie, Elise zajęła się czytaniem tematu z eliksirów, z których w przyszłym tygodniu mieli pisać sprawdzian. Max akurat spał na jej poduszce i obudził się, kiedy usiadła na łóżku.

— Cii, Max — szepnęła, po czym posadziła go sobie na kolanach. — Nie obudź Delilah.

Nieśmiałek ułożył się na jej udach, by kontynuować sen. Elise natomiast zastanawiała się, czy i tym razem Delilah nie będzie niczego podejrzewać w kwestii jej nocnej nieobecności.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro