Rozdział 18. Różdżka w oko
Syriusz był zdania, że namowy Jamesa nie zmienią ot tak jego relacji z Elise. Śmiechem zbywał jego gadanie, jednak czasami zaczynało go to lekko irytować.
— James, zająłbyś się swoim życiem uczuciowym, a moje zostawiłbyś w spokoju, co?
James pokręcił głową.
— Moje życie uczuciowe jest bardzo ubogie.
Syriusz spojrzał na niego z politowaniem.
— Jak by nie patrzeć, moje tak trochę też.
— Absolutnie nie — zaprotestował James. — Twoje jest ubogie, ale łatwo je podrasować.
W tym momencie dłoń Syriusza spotkała się z jego czołem.
▪︎ ▪︎ ▪︎
Elise wciąż czasami zastanawiała się, kto taki mógł przysłać jej tę śliczną kartkę na walentynki. Nie poszukiwała jednak tej osoby na siłę ani nie myślała o tym bez przerwy. Kiedyś może się tego dowie. Nie było sensu studiowanie charakterów pisma wszystkich chłopaków w szkole. Zresztą to byłoby nieco skomplikowane i czasochłonne zadanie.
— Zgaduję, że twoje myśli wciąż zajmuje twój tajemniczy wielbiciel — zaśmiała się Delilah, patrząc na swoją przyjaciółkę, która trochę się zamyśliła podczas zabawy z Maxem.
— Co? — zapytała Elise nieprzytomnie, jakby właśnie nie słuchała tego, co Delilah do niej mówiła. I rzeczywiście tak było.
Brunetka przewróciła oczami z rozbawieniem.
— No zakochana jakaś po tych walentynkach — powiedziała, na co Elise potrząsnęła głową.
— To akurat nieprawda.
— Fakt, miłość nie uderzy w ciebie aż tak znienacka — Delilah pokiwała głową. — Ale kiedyś na pewno się tak stanie, a wtedy...
— Chyba poczułaś walentynkowy nastrój, Lilah — zaśmiała się Elise. — W którym chłopaku od walentynki się zadurzyłaś?
Delilah roześmiała się.
— Za bardzo wybiegasz w przyszłość, kochana — stwierdziła i zaznaczyła stronę w książce. — Prima Aprillis mamy dopiero w kwietniu.
Po jej słowach Elise nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
W marcu pełnia nadeszła dosyć szybko, co wcale nie cieszyło Remusa. Delilah wciąż nie mogła dowiedzieć się o tym, że Elise nie było w dormitorium w nocy, bo Remus jeszcze nie zdecydował się na powiedzenie jej prawdy. I, jak Elise zauważyła ze smutkiem, aktualnie nic nie wskazywało na to, by miało się to zmienić.
— Gdzie idziesz, Elise? — Delilah przekrzywiła głowę, patrząc, jak Elise zakłada szalik zamiast zabrać piżamę i pójść się przebrać.
— Gdzie idę...? — spytała nieśmiało Elise, po czym owinęła sobie szalik wokół szyi. — A, obiecałam Andrewowi, że przez chwilę dotrzymam mu towarzystwa na patrolu... A przynajmniej tak długo, jak będę mogła... Ten szalik to dlatego, że na tym korytarzu jest chłodno...
— W porządku, rozumiem, Eli — brunetka skinęła głową. — Rzadko wychodzisz wieczorem i po prostu zaciekawiło mnie, gdzie idziesz.
Elise nienawidziła okłamywać swoich przyjaciół, jednak teraz nie miała wyjścia. Prawda o likantropii była czymś, co Remus musiał jej sam powiedzieć. Ona nie zamierzała robić za pośrednika.
Po wyjściu z Wieży Krukonów skierowała się w kierunku, z którego zawsze nadchodzili Huncwoci. Spotkali się oczywiście w połowie drogi, teraz już po wyjściu spod peleryny-niewidki, by Elise mogła ich zobaczyć, oraz niosąc jakiś zwój pergaminu.
— Delilah niczego nie podejrzewa? — spytał James, na co Elise pokiwała głową.
— Nic, a nic — przytaknęła i zmierzyła wzrokiem trzymany przez Syriusza zwój pergaminu. — Co to takiego?
— To nasz najnowszy wynalazek — odpowiedział z dumą Syriusz. — A zwie się Mapa Huncwotów.
— Gubicie się w Hogwarcie i potrzebujecie mapy? — zażartowała, na co chłopcy obrzucili ją zdegustowanymi spojrzeniami.
— Śmieszne, Eli, śmieszne — odparł Syriusz.
— No nie mów, że nigdy nie zgubiłeś się w zamku — droczyła się z nim Elise.
— Tego nie powiem, ale ta mapa pokazuje nam kto i gdzie się znajduje — wyjaśnił, po czym wskazał na jeden punkt. — Na przykład tutaj jest twój brat.
Rzeczywiście, we wskazanym miejscu poruszała się kropka opisana jako Andrew Mayers. Elise była pod wrażeniem pomysłowości swoich przyjaciół.
— Łał. To robi wrażenie.
— Wiemy — odparł James z dumą — ale czas już na nas, dzisiaj pełnia zaczyna się wcześniej.
— Nawet jeśli spotkamy teraz Filcha, to nie ma do czego się uczepić, bo o dwudziestej możemy jeszcze szwendać się po zamku — powiedział Syriusz wesoło.
— Ja myślę, że Filch i tak znalazłby powód do przyczepienia się — stwierdził Peter, ale Syriusz i James machnęli na to rękami.
— A różdżka mu w oko — odparł Syriusz.
Koniec końców i tak spotkali Filcha, ale na szczęście zauważyli go zawczasu na mapie, dzięki czemu Huncwoci ukryli się pod peleryną-niewidką, a sama Elise miała stanąć z woźnym twarzą w twarz. Co prawda chłopcy nie chcieli się chować, ale Elise uznała, że gdyby zobaczył ją z nimi, wtedy nie puściłby ich wolno przez dłuższy czas, a im przecież trochę się spieszyło. Tutaj Huncwoci przyznali jej rację i dzięki temu udało im się wyjść z sytuacji bez większego szwanku.
— Ten Filch naprawdę się nudzi, skoro nie ma nic innego do roboty, niż zaczepianie niewinnych uczniów — powiedział Peter, wyłażąc spod peleryny-niewidki.
— Też byś się zanudził, gdybyś dzień w dzień sprzątał taki wielki zamek, Peter — zauważył James. — Chociaż to wcale go nie usprawiedliwia.
Marzec był też miesiącem, w którym Remus obchodził urodziny, a los podarował mu wspaniały prezent urodzinowy, jakim była pełnia. Jednak jego przyjaciele uczynili ten dzień najlepszym, jak tylko mogli, za co chłopak był im wdzięczny.
— To okropne, że pełnia wypada akurat w jego urodziny — westchnęła Elise, idąc z trójką chłopaków w kierunku Wrzeszczącej Chaty.
— Bardzo okropne — przytaknął Syriusz — ale zdołał się uśmiechnąć, czyli dopięliśmy swego.
I tutaj Elise nie mogła się nie zgodzić, bo w ciągu dnia Remus wyglądał na szczęśliwego pomimo faktu, że wieczór będzie dla niego koszmarny.
Jeszcze przez zbliżeniem się do wierzby bijącej zmienili się w swoje animagiczne postacie, aby następnie przejść do Wrzeszczącej Chaty i dotrzymać Remusowi towarzystwa przez całą tę noc, której tak nienawidził.
Nieco przed szóstą Elise wróciła do dormitorium i odetchnęła z ulgą - Delilah spała jak zabita. Rzadko wstawała wcześnie w soboty, dlatego nie musiała martwić się o to, że zacznie coś podejrzewać. Nie wiedziała, jak wyjaśniłaby przyjaciółce fakt, że ze spotkania z bratem wróciła dopiero rano, mimo że powinna wrócić dużo wcześniej.
Wiedząc, że dzisiejszego ranka już raczej nie zaśnie, Elise zajęła się czytaniem tematu z eliksirów, z których w przyszłym tygodniu mieli pisać sprawdzian. Max akurat spał na jej poduszce i obudził się, kiedy usiadła na łóżku.
— Cii, Max — szepnęła, po czym posadziła go sobie na kolanach. — Nie obudź Delilah.
Nieśmiałek ułożył się na jej udach, by kontynuować sen. Elise natomiast zastanawiała się, czy i tym razem Delilah nie będzie niczego podejrzewać w kwestii jej nocnej nieobecności.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro