Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13. Pomyłka

Elise nie miała nic przeciwko spotkaniu z Syriuszem, dlatego tego samego dnia go o tym poinformowała. Jako że obydwoje mieszkali w Londynie, ich sowy nie musiały przemierzać zbyt dalekich odległości i już pod wieczór znali szczegóły swojego spotkania.

Rodzice blondynki nie mieli nic przeciwko temu, czego raczej nie można było powiedzieć o rodzicach Syriusza, którzy nie mieli bladego pojęcia o planach syna.

Chłopak wyruszył w swoją jakże daleką podróż następnego dnia rano. Wedle planu miał przylecieć w umówione miejsce, które było dodatkowo oddalone od mugoli, by ci przypadkiem nie zdziwili się widokiem chłopaka lecącego na miotle, a Elise miała udać się właśnie w to miejsce. Jak się okazało, trochę przecenił szybkość swojego lotu, bo Elise już na niego czekała.

— No nie, niekulturalnie jest kazać damie czekać — skarcił samego siebie na powitanie. — Byłbym szybciej, ale gdybym nie zjadł śniadania, to szybciej by ogarnęli, że mnie nie ma, a przecież nie chcemy, by moja matka wpadła w furię.

Elise spojrzała na niego tak, jakby sugerowała mu, że on właśnie by tego chciał.

— Hej, Eli, za kogo ty mnie masz? — zapytał z oburzeniem. Blondynka wciąż unosiła brwi, nie znosząc sprzeciwu. — No dobra, może tak na siedemdziesiąt procent bym chciał.

Elise parsknęła śmiechem.

— A co z pozostałymi trzydziestoma procentami?

— Zgubiły się po drodze — odparł i wyszczerzył zęby. Krukonka pokręciła głową z rozbawieniem.

— Drobna ucieczka z domu rzeczywiście była ci potrzebna.

— Zwłaszcza w tak świetnym towarzystwie — odparł i mrugnął do niej okiem. — A zabrałaś ze sobą Maxa?

— Został w domu z nieśmiałkiem taty — wyjaśniła blondynka. — Nie chciałam, by znów się przeziębił.

Syriusz pokiwał głową.

— Rzeczywiście, tego nie chcemy — po tych słowach rozejrzał się dookoła, jakby upewniając się, czy rzeczywiście mugole ich nie zauważą. — Myślisz, że coś by się stało, gdybyśmy sobie tu polatali na miotle?

Elise również się rozejrzała. Zdawało się, że w okolicy nie było żadnych mugoli, bo większość najwyraźniej chroniła się przed chłodem w swoich domach, razem z rodziną.

— Myślę, że nie złamiemy więcej przepisów od tych, które wy łamiecie w czasie roku szkolnego — skwitowała, na co Syriusz ponownie spojrzał na nią z oburzeniem.

— Ale cię dzisiaj na żarty wzięło, Eli — odpowiedział.

— Nie mogłoby być inaczej po dwóch latach przyjaźni z wami — zaśmiała się Elise, a Syriusz aż się uśmiechnął.

— Rzeczywiście przyjaźnimy się już dość długo. Pomyślałabyś kiedyś, że będziemy animagami?

— Nigdy, ale czego się nie robi dla przyjaciół — odparła z uśmiechem blondynka.

Syriusz pokiwał głową.

— To prawda.

Skończyło się na tym, że oprócz latania na miotle ćwiczyli też swoje zdolności animagiczne. W ukryciu zmienili się w zwierzęta i nawet udało im się sprawdzić, kto jest szybszy jako animag - Syriusz jak czarny pies, czy Elise jako skowronek. Latanie pod postacią skowronka przychodziło dziewczynie dosyć łatwo, podobnie jak Syriuszowi, Jamesowi i Peterowi poruszanie się na czterech nogach. Co prawda musieli do tego przywyknąć, ale kiedy im się to udało, bez wątpienia było już łatwiej.

— Czyli jednak moja psia wersja dorównuje mi szybkością — powiedział, kiedy już wrócił do swojej ludzkiej postaci. Spojrzał na Elise, która niepostrzeżenie wleciała na jedną z wyższych gałęzi drzewa. — Eli, tak się nie bawimy! Widziałaś kiedyś psa wspinającego się na drzewo?

Dla osoby trzeciej Syriusz rozmawiający ze skowronkiem wyglądałby na opętanego, ale czy jego to obchodziło? Nigdy w życiu.

— Poważnie nie zamierzasz zejść z tego drzewa? — westchnął, po czym już miał zacząć wspinać się na drzewo, kiedy poczuł czyjś dotyk na swoim ramieniu. Prawie wrzasnął ze zdumienia, kiedy zauważył, że była to Elise. — Eli, co ty tu... Przecież nie możesz być w dwóch miejscach naraz...

Przeniósł wzrok ze swojej przyjaciółki na skowronka, który wciąż siedział na gałęzi i śpiewał sobie jakąś melodię. Z powrotem spojrzał na Elise, która teraz dusiła się ze śmiechu.

— Żałuj, że nie widziałeś swojej miny — chichotałała, na co Syriusz przewrócił oczami.

— No weź, każdemu mogło się pomylić! Skąd mam wiedzieć, czy każdy skowronek, którego zobaczę, nie jest tobą? — zapytał, po czym wpadł na pewien pomysł. — Właśnie, czym różnisz się od zwykłego skowronka?

Elise wzruszyła ramionami.

— Nie sprawdzałam tego w domu przed lustrem, bo ktoś mógłby to zauważyć...

— Teraz nikt nie powinien zobaczyć — powiedział Syriusz.

Blondynka zerknęła za siebie i na powrót zmieniła się w skowronka, który wleciał na wyciągniętą dłoń Syriusza. Teraz chłopak zauważył, że animagiczna postać Elise kolorami piór nie różniła się zbytnio od innych skowronków, jednak było coś, co od razu rzucało się w oczy - miała dokładnie ten sam kolor oczu w odcieniu bursztynów, co jej ludzka postać.

Nie obyło się również bez lotu na miotle nad Londynem. Widok miasta z wysoka był bez wątpienia czymś ciekawym.

— O, tam mieszkam — rzucił Syriusz niedbale, kiedy przelatywali nad Grimmauld Place. Nie zatrzymywał się tam dłużej, tylko poleciał dalej z Elise tuż za sobą. — Jesteś tam jeszcze, Eli? Czy zgubiłem cię po drodze?

Elise zaśmiała się w duchu. Lepiej nie doprowadzić Syriusza do paniki, bo przypadkiem mogliby uderzyć w drzewo. Tego raczej wolała uniknąć.

— Jestem — odpowiedziała ze śmiechem. — Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, nie martw się.

— Mam taką nadzieję — odparł radośnie Syriusz, co wywołało uśmiech na twarzy blondynki. — No to czas zacząć wycieczkę z przewodnikiem. Z tamtego drzewa kiedyś spadłem...

Opowiadając o tym niefortunnym upadku z drzewa, chłopak kompletnie pominął pewien szczegół - był tam obecny Regulus, który za pomocą swojej dziecięcej magii nieco zamortyzował upadek Syriusza. Teraz najwyraźniej obydwaj starali się wyrzucić to z pamięci. Z biegiem lat zaczęli patrzeć na wszystko jak na wrogów, a wszystko przez to, że inaczej traktowali ideologię, której byli uczeni przez rodziców.

— Coś nie tak? — zaniepokojona Elise położyła dłoń na ramieniu Syriusza, który na chwilę zamilkł.

— Nie, Eli — odparł Syriusz. — Nie musimy rozmawiać o mojej rodzinie, mamy ciekawsze tematy do rozmowy...

— Jeśli chcesz, to możesz mi o tym powiedzieć — zauważyła Elise, nie zdejmując dłoni z ramienia przyjaciela.

Syriusz przez chwilę nie mówił nic, tylko skierował lot miotły w lewo.

— Wiesz, z moją rodziną mam praktycznie to samo, co zwykle. Dalej zastanawiają się, jak mnie nawrócić i w ogóle... — po tych słowach od przodu miotły rozległo się jego krótkie prychnięcie. — Tyle że tym razem mają coś przeciwko tobie, a to już stanowczo za dużo.

Przez chwilę lecieli w ciszy, aż w końcu Syriusz ponownie podjął temat.

— Ale ja mam gdzieś, co oni sobie myślą o czarodziejach mających mugolaki w rodzinie. Nie ma sensu odrzucać kogoś ze względu na pochodzenie.

Elise nie mogła powstrzymać uśmiechu, bo słowa Syriusza były niezwykle mądre.

— Dlatego — dodał zdecydowanym głosem, jednocześnie pilnując drogi, by przypadkiem nie wpadli na drzewo — nie obchodzi mnie, co mówi sobie moja rodzina. Nie mam zamiaru pozbywać się z mojego życia przyjaciół, którzy są dla mnie bardzo ważni.

Po tych słował spojrzał na Elise, na której twarzy rozkwitł szeroki uśmiech.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro