#9
-Dzień dobry aniołeczku? Wstajemy! - odparł Jacke.
-Która jest godzina? - zapytałam ospale.
-Jest w pół do siódmej... - odpowiedziała - A wiesz jaki jest disiaj dzień?
-P-piątek? - odpowiedziałam śpiąco.
-Tak! - krzyknął.
Wstałam z łóżka i pierwsze co wylądowałam na podłodze.
-Nic ci nie jest? - zapytał, jakby nie wiedział.
-Lekko kostka mnie boli, ale jest okej... - odpowiedziałam.
-Choć pomogę ci wstać - powiedział, i podał mi rękę.
Wstałam i usiadłam na łóżku.
-Jakie mamy plany na weekend? - zapytałam zakładając kapcie.
-To zależy od Ciebie, czy będziesz na siłach.
-A co byś chciał robić ze mną, łamagą w weekend? - zapytałam.
-Dobra ubieramy się, a do tematu weekendu wrócimy. Pomóc ci wstać? - zapytał.
-Tak jakbyś mógł? - odparłam.
-Jasne! - powiedział i podał mi rękę.
Złapałam go za rękę i pomógł mi wstać z łóżka. Podeszłam do szafki i wyjęłam sobie ciuchy, wyszłam z pokoju kulejąc. Zamknęłam za sobą drzwi i doprowadziłam siebie do porządku, Umyłam zęby i ogarnęłam włosy.
Wyszłam z łazienki i udałam się w stronę mojego pokoju.
-PUK! PUK! - zapukałam żeby się upewnić że Jacke jest już przebrany.
-Jennifer? Wchodź! - odpowiedział.
-Już gotowy? - zapytałam.
-Jeszcze chwilę... I już! - odparł.
Wstał i podszedł do mnie, czułam się w siódmym niebie!
-Jak się zujesz? - zapytał.
-Już się mnie o to pytałeś... Dalej kostka boli - powtórzyłam.
-Czyli nie ma żadnych zmian? Tylko tak się droczę! - powiedział i otworzył mi przed nosem drzwi- Proszę, panie mają pierwszeństwo!
-Oj!! Nie zgrywaj się Jacke! - krzyknęłam, i zeszliśmy na dół.
Sama zeszłam kilka schodów w dół, a dalej zjechałam na pupie . Szybko podbiegł do mnie i pomógł mi wstać z wykładziny. Wstałam i się otrzepałam z kurzu i ruszyliśmy do jadalnie. Usiadłam przy stole i sięgnęłam po kanapkę z wędliną i zaczęłam ją ,,degustować".
-Chcesz herbatę? - zapytała mama.
-Nie dziękuję... - odpowiedział Jacke.
-A ty Jennifer? - mama zwróciła się do mnie.
-Wolę sok - odpowiedziała - Jak spałaś?
-Źle! - odparła - A jak wam się spało?
-Oprócz tego że nie nogą ruszyć, to... chyba dobrze - odpowiedziałam zmęczona tymi pytaniami.
-A tobie? - mama zapytała się Jacke'a.
-Tak jak zawsze... - powiedział - czyli... dobrze.
-No dobrze, Jennifer nie będę was dręczyć tymi pytaniami - powiedziała spoglądając na moją minę na twarzy.
Wstałam z krzesła i podeszłam do blatu i nalałam sobie soku, ale po chwili upadłam na posadzkę i rozbiłam szklankę.
-Jennifer! - krzyknął Jacke i momentalnie się zerwał z krzesła - Nic ci nie jest?
-Chyba nic - powiedziałam i chwyciłam się jego ręki i wstałam otrzepując się ze szkła.
-Mam nadzieję - powiedziała mama wchodząc do kuchni ze szczotką - Przepraszam! - powiedziała do mnie i do Jacke'a.
Przesunęliśmy się i mama posprzątała szkło z podłogi, a my udaliśmy się do pokoju po plecaki i zeszliśmy na dół i wyszliśmy domu do szkoły.
-(W TRAKCIE DROGI DO SZKOŁY)-
-Widziałem wzrok twojej mamy - oznajmił mi Jacke.
-Wiem muszę z nią porozmawiać... - powiedziałam.
-To nie jest kwestia porozmawiania z twoją mamą, ty chodzi o to żeby twoją mamą mi zaufała... rozumiesz?- powiedział.
-Dobra choć bo się spóźnimy! - powiedziałam i ruszyliśmy szybszym krokiem.
-(W SZKOLE)-
Weszliśmy na główny korytarz i poszliśmy pod salę. Przywitał nas smutny wzrok Rose. Po jej minie wiedziałam że coś knuje. Usiadłam obok Lucy, i przywitała się z nią.
-Hej, było coś zadane? - zapytałam.
-Nie... pani nie było tydzień temu i nikt nam nic nie zadał... Jennifer ja przepraszam że się do ciebie nie odzywałem wczoraj... byłam trochę zazdrosna o Jacke'a, bo.... wiesz wogóle że to mój starszy brat.. brakowało mi mojego chłopaka kiedy widziałam was razem - powiedziała.
-Lucy? Ty w ogóle miałaś chłopaka? - zapytała zdziwiony Jacke.
-Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz.. - powiedziała Lucy i weszliśmy do pracowni chemicznej.
Siedziałam z Kate, wysyłałyśmy do siebie liściki na karteczka, tylko tak dyskretnie żeby nikt się nie dowiedział o listach które nawzajem do siebie wysyłałyśmy.
-Dzień dobry chce wam przedstawić nową uczennicę która będzie z wami chodziła do jednej klasy - oznajmiła pani Lovegood, i do klasy weszła dziewczyna z długimi ciemnymi włosami.
-Mam... - zacięła się a po chwili powiedziała - mam na imię Angel!
Zauważyłam spojrzenie Jacke'a na Angel'e, miałam pewne podejrzenia które mogły doprowadzić mnie do czegoś. Przywitaliśmy się z Angel, a potem usiadła do Jacke'a. Szeptali między sobą a ja tylko przyglądałam się reakcji Jacke'a.
-Koniec lekcji! Pamiętacie co było zadane? - krzyknęła pani Lovegood.
Wyszliśmy z klasy i zauważyłam Jacke'a jak trzyma za rękę Angel'e. No dobrze może troszeczkę byłam zazdrosna o Jacke'a ale nie aż tak żeby rzucić się na Angel i jej wydrapać oczy, więc podeszłam i przytuliłam się do Jacke'a, żeby pokazać że jesteśmy razem.
-Ooo Jennifer, to jest Angel... - powiedział zakłopotany Jacke patrząc się to raz na mnie a raz na Angel'e.
-Hej.. jesteście razem? - zapytała nieśmiało.
-Tak.., - powiedziałam - A wy skąd się znacie?
-Z Cambridge, mieszkałam kiedyś obok Jacke'a, nawet byliśmy parą, ale to przez dłuższy okres a potem Jacke się przeniósł - powiedziała.
-Aha okej.. - powiedziałam, tak na prawdę nie wiedziałam co powiedzieć w tamtym momencie.
-A wy jesteś teraz razem? - zapytała Angel - Bo ja k tak to ci zazdroszczę mieć takiego chłopaka, wiem jak to jest...
-Dobra może już skończ opowiadać o nas co..? - przerwał jej Jacke.
Nie wiem co vo ugryzło, tym razem to trochę przesadził do nawet Angela zrobiła się czerwona przy nim.
-Dobra to ja już może sobie pójdę? - powiedziała Angela i odeszła od nas.
-Angel...
-Co Ci strzeliła do głowy? - zapytałam i potrząsnęłam nim.
-I co Ci chodzi? - zapytał - Porozmawiamy po szkole!
Chyba porządnie się wściekł bo aż do mnie krzyknął, trochę przykro mi się zrobiło że tak do mnie krzyknął, ale był wkurzony było to po nim widać.
Nie czekając chwili poszłam do łazienki, po drodze zaczepiłam Angel żeby ją wypytać ale nic nie chciała powiedzieć więc ją zostawiłam.
-(PO SKOŃCZONYCH LEKCJACH)-
Wyszłam na szkolna boisko i czekałam na Jacke'a ale przez chwilę mi przez głowę nie przeleciało że mógłby zapomnieć, posiedziałam na ławce przy boisku ale go nie było. Poczekałam jeszcze chwilę i zdecydowałam się pójść do domu, ale coś mnie zatrzymało.
-Hej Jennifer... - powiedziała zmachana Lucy - Musisz to zobaczyć!
Powiedziała i chwycił mnie za rękę, pobiegłyśmy do szkolnej łazienki. Zauważyłam tam Jacka z jakąś dziwczyną, po chwili zrientowałam się że to była Angela i weszłam do łazienki, moim oczom ukazała się kolejną zdradą Jacke'a z jego byłą. Byłam w lekkim szoku ale po paru minutach się otrzosnęła i podeszłam do nich.
-Ja myślałam że będę miała normalne życie w nowej szkole... Ale jednak nie! - krzyknęła aż Jacke się odwrócił -
-Jennifer to nie jest tak jak myślisz.. - powiedział ale mi przestałam wychodząc z chukiem z łazienki.
Podeszła do mnie Lucy i zaczęła mnie pocieszać.
-Będzie dobrze zobaczysz... Jennifer - powiedziała Lucy - Nic mi na ten temat nie wiadomo że chodził z Antek win tylko tyle że był z Rox.
-Nie chce wiedzieć ile miał dziwczynw w swoim życiu! - krzyknęłam i poszłam z Lucy do domu.
-(W DOMU I LUCY I JACKE'A)-
-Pierdolnąć ci?!-krzyknęła Lucy.
-A niby za co?-powiedziałem.
-Złamałeś jej serce, rozpadło sie na milion kawałków, a ty je jeszcze bardziej rozkruszyłeś...-powiedziała do mnie to z takim żalem że nie wiedziałem co powiedzieć.
Wybiegłem z domu i prosto do Jennifer.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro