Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#8

Stałam przytulona do Jacke'a i wpatrywałam się w jego zapłakane oczy - tak na prawdę, w tamtym momencie płakał (a ponoć mówią że chłopaki nie płaczą?).

Sama byłam bezradna, nie wiedziałam co powiedzieć, byłam lekko poddenerwowana. 

-Jacke... p-p-przepraszam... - wyjąkałam z siebie.

Staliśmy w ciszy, w końcu coś się zaczęło dziać. Mrugnął oczami i popatrzył w moje oczy... 

-Zostaw mnie samego... - odparł i odeszłam do niego, siadając do biurka.

Wzięłam kartkę i długopis, zaczęłam pisać list osobisty do Jacke'a.

,,Jeżeli zrobiłam coś nie tak, to przepraszam za wszystko. Chciała bym być dla kogoś ważna.. "

Skończyłam pisać list i go złożyłam dwa razy i wrzuciłam do plecaka Jacke'a. Wyszłam z pokoju do łazienki, jak wróciłam Jacke'a już nie było.

Nie czekając długo poszłam spać.

-(RANO)-

 Wstałam cała obolała, tak jak każdy normalny człowiek wstałam, ubrałam się i zeszłam na dół po kanapki do szkoły. Moja mama patrzyła się na mnie jak bym coś zrobiła, ja nic nie odpowiadając ruszyłam w stronę szkoły.

Szłam tą samą trasą co zawsze ale nikogo nie spotkałam tym razem z klasy, ani Lucy,Sky czy Kate, a nawet Jacke'a. Weszłam na teren szkoły, przywitały mnie wytrzeszczone oczy innych uczniów, a ja nie odzywając się poszłam dalej. Czułam się samotna...

Podeszłam do Lucy ale ona odeszła ode mnie, byłam bezradna. Usiadłam pod klasą na podłodze. Czułam że stare wspomnienia powracają... Zauważyłam wzrok Jacke'a z drugiej po drugiej strony korytarza, odwróciłam wzrok i podeszłam do drzwi od łazienki przy których stał.

-Puść mnie! - Jacke momentalnie przysunął się w stronę drzwi i za torował mi przejście.

-O co ci chodziło z tym listem? - zapytał.

-Oni ciebie będą lepiej traktować.. - powiedziałam i przeszłam obok jego ramieniai poszłąm do łazienki.

-Jennifer.... - wyjąkał kiedy weszłam.

Dzwonek zadzwonił i wyszłam z łazienki na lekcję.

-(NA LEKCJI)-

Siedziałam sama na historii, nie wiem czemu, ale na szczęście w ostatniej ławce. Inni się śmiali z nizanych mi powodów, a ja siedziałam cicho i nie udzielałam się. Mówiłam sobie w głowie: ,,Oni traktują cię lepiej" -myślałam o Jacke'u, cały czas myślałam o nim.

Po skończonej lekcji poszłam na wuef. ,,Znowu będę siedziała na ławce sam jak palec... "  .       
,,Modliłam się" żeby nie dostać piłką w głowę ani żeby nie stracić przytomności.

-(W SZATNI)-

Siedziałam na ławce i czekałam na dziewczyny. W dzisiejszym dniu nikt do mnie się nie odezwał - chyba że nie licząc Jacke'a. 

-Posuń się! - odparła Rose - Co tam w waszym związku z Jacke'em?

Zapytałam głupio, jakby nie wiedziała.

-A co ma być? Nie jesteśmy razem i tyle, a jak chcesz to możesz do niego podbijać! - odkrzyknęłam do Rose.

-Na serio... nie będziesz zła? - odparła.

-Nie nie będę zła, a teraz zjeżdżaj stąd, potrzebują cię.. - powiedziałam.

Rose skinęła głową i poszła dalej ćwiczyć na wuefie, a ja się wpatrywałam w ścianę, jak jakichś dziwoląg. Po dłuższej chwili o mały włos nie dostałam piłką, a potem usłyszałam dźwięk gwizdka wuefisty.

Zeszłam z trybun i poszłam do szatni, dziewczyny gadały o Jacke'u i o Rose. Byłam pewna że Rose nie weź mnie moich słów na poważnie, ale jednak.

-Hej Jennifer? A ty masz chłopak... - nie zdążyła dokończyć Rose bo wybiegłam z szatni.

Wszyscy później się ze mnie śmiali... Miałam dość!! 

-(PO SZKOLE)-

Po skończonych lekcjach poszłam po kurtkę, nie obeszło się bez Jacke'a.

-Co ty nagadałaś Rose? - zapytał się mnie.

-Oni traktują cię lepiej.. - powiedziałam i sięgnęłam po kurtkę.

Założyłam kurtkę i udałam się w stronę wyjścia, po drodze zatrzymał mnie Jacke.

-Powiedz mi prawdę... Chce wiedzieć czy to prawda co ona powiedziała? - wyjąkał.

-Co ci niby nagadała? - odparłam.

-Powiedziała mi że pozwoliłaś jej startować do mnie... - odpowiedział mi na moje pytanie - czy to prawda?

-Tak to prawda.. nie wiem co im nagadałeś ale teraz nikt się do mnie nie odzywa!!! - krzyknęłam.

-Ja nic nie nagadał...

-Cześć kotku! - krzyknęła do Jacke'a, Rose.

-NIE MÓW DO MNIE KOTKU!! - pierwszy raz słyszałam go w takich nerwach.

-A-ale czemu?? - zapytała smutno Rose.

-Nie jesteśmy razem, nie kocham ciebie tylko Jennifer! - krzyknął do Rose.

Ja po cichu odchodziłam, kiedy usłyszałam swoje imię z jego ust zatrzymałam się. W tamtym momencie zamarłam w miejscu nie mogłam się ani ruszyć, ani odezwać.

Stałam bezradna, po dłuższej chwili rozpłakałam się i potknęłam się o kamień który leżał przede mną na ścieżce.

-Jennifer!! - usłyszałam głos zza pleców.

-PORADZĘ SOBIE!! - odpowiedziałam i wstałam o własnych siłach - Nie mam pięciu lat że trzeba mi pomagać.

-Jennifer.. j-ja przepraszam - usłyszałam głos Rose - po prostu się zakochałam i nie widziałam innej osoby która na tym najbardziej cierpi, przepraszam Jennifer.

-Zostawcie mnie! - krzyknęłam i szybkim krokiem poszłam do domu.

Lekko załamana poszłam do pokoju, nawet nie przywitałam się z mamą ani  z Puszkiem. Wbiegłam na górę i zatrzasnęłam drzwi za sobą. 

~Dzień dobry? Czy jest Jennifer? - usłyszałam znajomy głos z dołu.

-Jest... Proszę.. może tobie uda się z nią porozmawiać - odparła moja mama.

-PUK! PUK! - usłyszałam pukanie do drzwi od pokoju.

-Proszę? Idź sobie! - odkrzyknęłam.

-Mogę wyjść ale już nie wrócę - spojrzałam na Jacke'a i otarłam oczy - jeśli chcesz mogę wyjść.. to jak?

-Nie wiem jak możesz z kimś takim jak ja się kolegować... przecież oni cię lepiej traktują - odparłam i wstałam z łóżka.

-To nie prawda! Tak na prawdę dalej coś do ciebie czuję... i nie chce cię stracić! - powiedziała i podbiegła do mnie i się przytulił - Nie chce cię stracić!

W tamtym momencie całkiem się rozpłakał. 

-Nie płacz... proszę nie płacz... - poczułam jak tam w środku się rozpadam na milion małych kawałeczków.

-Nie chciałam cię zranić...

-To nie twoja wina - teraz to już całkiem się rozkleił. 

Przez resztę wieczoru rozmawialiśmy o nas, trochę to trwało jak się pogodziliśmy. Około pierwszej w nocy Jacke zdecydował się ze mną zostać.

-Chyba nie będziesz szedł o takiej porze.. - odparłam.

-Lucy na mnie...

-Lucy poczeka.. Tęskniłam za tobą.. - przerwałam.

-Dobrze... Zostanę u ciebie, ale nie mam ciuchuw na zmianę... - odparł.

-Choć spać... - zdążyłam powiedzieć i już spalam.

Parę minut później poczułam że Jacke kładzie się obok mnie na łóżku. Spaliśmy razem tak do rana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro