Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#6

Obudziłam się rano o szóstej, i nie mogłam spać. Siedziałam na łóżku i drapałam Puszka po brzuchu. Rozmyślałam nad związkiem moim i Jacke'a i nic nie wymyśliłam. Zdradził mnie a obiecywał mi że tego nie zrobi. Ja już na prawdę nie wiem co mam zrobić, mamie nie powiem bo powie że jestem za młoda na chłopaka ale ja tak nie uważam.

-PUK! PUK! - ktoś zapukał do drzwi od mojego pokoju.

-Proszę? - powiedziałam ale po chwili żałowałam swojej odpowiedzi - co ty tu robisz?

-Przyszedłem cię przeprosić.. - powiedział skruszonym głosem Jacke.

Nie wiedziałam co powiedzieć więc się nie odzywałam i udawałam że jestem obrażona.

-Proszę Cię... ja chcę być z tobą, zależy mi na tobie. Przepraszam - powiedział ze łzami w oczach.

Nie miałam nic innego niż powiedzieć: ,,Dobrze, wybaczam Ci" ale nie mogłam, pękła coś we mnie.

-Przepraszam a-ale.... niestety nie.. - to był największy błąd w moim życiu - przepraszam ale.. skrzywdziłeś mnie i to w taki sam sposób jak Alex.. przepraszam..

Rozpłakałam się i wybiegłam z pokoju, Jacke wyleciał za mną. Zamknęłam się w łazience. 

-JENNIFER, TO JEJ SPRAWKA ONA JEST Z TWOJEJ STAREJ SZKOŁY, CHCIAŁA MNIE TOBIE ODBIĆ.. PROSZĘ WYBACZ MI!!!

Całej sprawie przyglądała się moja mama, była lekko w szoku. Po chwili dostałam SMS od mamy.

(M) - Powinnaś mu wybaczyć Jennifer.

(Ja) - Wiem że powinnam ale to nie jest takie łatwe, jak się wydaje.

(M) - Rób jak uważasz.

Ogarnięta i pełna sił wyszłam z łazienki, ku moim oczom ukazała się Jacke. Siedział na podłodze obok drzwi od łazienki, po prostu sobie spał. Przez chwilę zrobiło mi się jego żal.

-Przepraszam - w trybie natychmiastowym się ocknął i wstał z podłogi - Przepraszam, wybaczysz mi?

-Wiesz że...

-Wiem że cię skrzywdziłem ale czy to coś zmieni? -zapytał - jak chcesz możemy zostać przyjaciółmi? Decyzja zależy od ciebie.

-Mogę się zastanowić, w szkole dam ci znać. Okej? - odpałam.

-Dobrze... To mnie już nie ma.. - powiedział i zniknął zza rogiem ściany.

-Myślisz że źle zrobiłam? -Zapomniałam że całemu zdarzeniu przyglądała się moja mama.

-Powinnaś mu wybaczyć, on tak się o ciebie stara.. 

-Alex też się tak starał i co z tego wyszło? - przerwałam mamie wypowiedź.

-Idź do niego póki nie wyszedł z domu.. - powiedziała i zeszła na dół.

Po tych słowach wybiegłam na dwór w szlafroku i podbiegłam do Jacke'a, odwrócił się w moją stronę a ja się na niego rzuciłam i go pocałowałam.

-To znaczy że mi wybaczasz? - zapytał podekscytowany. 

-T-tak!!!!!!! - krzyknęłam i razem poszliśmy do domu.

Wbiegłam na górę do pokoju i się szybko przebrałam w normalne ciuchy do chodzenia na co dzień, a nie w jakichś szlafrokach.

Wzięłam plecak i zeszłam na dół do Jacke'a i mamy aby zjeść kanapki na śniadanie.

-To powiedzcie od kiedy jesteście razem? - moja mama lekko zdenerwowana całą sytuacją.

-Od ...

-Od paru tygodni - powiedział Jacke przerywając mi zdanie.

-A jak się poznaliś... 

-Musimy już iść!! - krzyknęłam zatrzaskując za sobą drzwi.

Wyszliśmy zza furtki przed nami wyskoczyła Rose. Nie obejrzałam się a już leżałam na ziemi.

-Co ty robisz???? - zapytał oburzony Jacke, a przy tym trzymał Rose z daleka ode mnie - Nic Ci nie jest? Jenni?

,,Jenni'' tak nazywał mnie zdrobniale Jacke.

-Nic, chyba nic? - powiedziałam wstając obolała z ziemi - Aaaałłłł!

Krzyknęłam z bólu.

-Jennifer!! - szybko podbiegł do mnie Jacke i pomógł wstać - pokarz nogę, kostka skręcona. I widzisz co narobiłaś?

Krzyknął do Rose żeby sobie uświadomiła co mi zrobiła, a ona stała i się śmiała. W końcu podszedł do niej Jacke.

-Co ci jest tak do śmiechu? Co? - powiedział.

Już na starcie miałam dość dzisiejszego dnia, skręcona kostka. Za daleko jestem od domu, więc pozostaje mi pójście do szkolnej pielęgniarki.

-Jennifer!!?? - krzyknęły zza rogu Lucy, Kate i Sky, a za nimi biegł Luck.

-Rose!! - krzyknął Luck do Rose - mówiłem cie że on ma dziewczynę!!

Zabrzmiało to jakby byli kiedyś razem.

-Ja się w tobie zakochałam!!! - krzyknęła Rose do Jacke'a.

Zrobiłam wielkie oczy, i podeszłam do Lucka.

-Czy to prawda? Byliście razem? - zapytałam się Jacke'a.

-Tak to prawda, i to ta sama dziewczyna z którą się rozstałem kiedy cię poznałem - powiedział.

Zaczęłam sobie wszystko przypominać, pierwsza kłótnia z Jacke'em i ta dziewczyna z którą się pokłócił.

-Mogłeś z nią zostać.. - powiedziałam.

Byłam lekko załamana, przytuliłam się do Luck'a. Stał najbliżej ale też nie mogłam ruszyć się z skręconą kostką. 

Kate i Luck pomogli mi dojść do szkoły i przejść do szkolnej pielęgniarki. Długą mieliśmy spinaczkę po schodach na pierwsze piętro. Luck pomógł mi wejść do gabinetu i usiadłam już o własnych siłach na łóżku.

Pani pielęgniarka starannie obejrzała moją spuchniętą nogę i założyła coś w stylu takiego bandaża żeby bardziej usztywnić mi kostkę.  

Wyszłam na korytarz i pierwszą ososbą którą zobaczyłam była Rose.

-Zadowolona jesteś z siebie? - zapytałam trochę zdenerwowana.

Zauważyła moją kostkę, i momentalnie wstała z krzesła.

-Nie chciałam cię tak mocno poturbować - powiedziała Rose.

-Ty się lepiej nie odzywaj, Rose.. - powiedział Jacke wychodząc z drugiego gabinetu.

-Co mówiła pielęgniarka? - zapytał się mnie Jacke pomagając mi usiąść na krześle.

Nie odzywałam się do póki Rose nie zaczęła swojej gadki. Byłam trochę zmęczona ale dawałam sobie radę z spuchniętą kostką.

-Jacke.. J-Jacke ja ciebie przepraszam, ja dalej coś do ciebie czuję - powiedziała ze łzami w oczach.

Całej rozmowie przyglądał się Luck który co parę minut gdy zerkałam w jego stronę odwracał wzrok. Na pewno mu się podoba tylko on się boi przyznać.

Ja i Jacke zostaliśmy zwolnieni z lekcji. Oczywiście potrzebowałam jakiejś osoby do pomocy, i musiał być to akurat Jacke.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro