Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#4

-ALEX!!!!!!!! - krzyknął Jacke.

-Nie proszę Cię Jacke nie rób tego.. Jacke... - powiedziałam.

-Ruszysz ją a pożałujesz, trzymaj się o de mnie i od Jennifer z daleka, ROZUMIESZ??? - odparł Jacke.

-Sorry ale nie wiem o co ci chodzi..

-Nie wiesz o co mi chodzi? Jennifer chodź na chwilę - powiedział i złapał mnie a rękę, odsunął mi rękaw bluzki i pokazał mu bandaże.

-I co dalej nie wiesz o co chodzi? - powiedział i puścił moją rękę.

-Ale ja naprawdę nic nie wiedziałem... - powiedział Alex - Nic mi nie mówiłaś.. Jennifer?

-Dziwisz się? Jak miała ci powiedzieć? - zapytał z irytowany Jacke.

-Ja.. Przepraszam.. Jennifer.. Wybaczysz mi..?? - odparł Alex.

Nie miałam pojęcia co robić. Jacke dowiedział się o tym że chciałam podciąć sobie żyły. Jestem załamana, na szczęście tylko jeszcze jedna lekcja i do domu.

-(NA LEKCJI)-

Siedziałam obok Kate na biologii.W ogóle nie mogłam się skupić na lekcji. Z jednej strony Jacke obserwował, z drugiej James puszczał do mnie oko, a jeszcze za mną siedział Alex i co chwila dostawałam liściki z przeprosinami ale je wyrzuciłam pod koniec lekcji.

Wyszliśmy z sali na korytarz, szłam do łazienki ale coś mnie zatrzymało. Za rękę złapał mnie Alex. Bałam się jak cholera. Nie wiedziałam jak się zachować, czy wyrwać rękę i pobiec do łazienki czy pobiec do Jacke'a, ale na szczęście szedł James i zareagował.

-Ej Alex nie ładnie jest tak podrywać dziewczynę kumpli, co? - powiedział.

-Co tu się dzieje? - przyszedł w samą porę Jacke.

-A nic tak sobie rozmawiamy że ni warto podrywać dziewczynę kumpla, heh - powiedział z szyderczym uśmiechem James.

-Jennifer.. chodź, a ty nie pamiętasz? Trzymaj się z daleka od Jennifer, albo pożałujesz - powiedział Jacek.

-Chodźmy już. Nie ma czasu - powiedziałam.

Wyszliśmy za teren szkoły. i udaliśmy się do mnie do domu.

-Jak się czujesz? - zapytał.

-A jakbym miała się czuć? - zapytałam - przepraszam Cię że ci nic nie powiedziałam..

-Nic takiego by się nie stało gdyby nic ci nie zrobił, ale... 

-Ale gdyby nic mi nie zrobił to byśmy się nie poznali - powiedziałam i pocałowaliśmy się.

Zbliżał się wieczór a ja dalej byłam zakłopotana. Jacke odprowadził mnie pod same drzwi a potem sobie poszedł, a ja dostałam masę wiadomości od Alex'a.

(ALEX) - Przepraszam nic nie wiedziałem o tym że chciałaś podciąć sobie żyły.. naprawdę nie wiedziałem.

(JA) - Nie musisz się tłumaczyć to nie twoja wina...

(ALEX) - To jest moja wina, co mogę zrobić żebyś mi ponownie zaufała??? 

(JA) - Ja już chyba nikomu nie zaufam... Sorry muszę kończyć


-Hej mogę wejść? - zapytał Jacke.

-Miałeś siedzieć w domu - poweidziałam.

-Nie chciałem być sam, moi rodzice wyjechali.. - powiedział.

-A Lucy? - zapytałam zdziwiona.

-Ale Lucy to co innego, choć Lucek - powiedział a zza drzwi wyszła Lucy.

-Hej, nie jesteś chora? - zapytałam.

-Nie tylko musiałam w końcu cię zobaczyć - powiedziała Lucy ,,Lucek".

- Chodźcie na dół mama przygotowała specjalnie nam Makowca - powiedziałam i zeszliśmy na dół.

Usiedliśmy do stołu a moja mama nie mogła się powstrzymać i usiadła razem z nami, nie obeszło się bez zadawania pytań.

-Wy jesteście rodzeństwem? - głupie pytanie zadała moja mama.

-Tak jesteśmy rodzeństwem.. Ale to Jacke jest ten starszy - powiedziała Lucy.

-No dobra.. To co idziemy na spacer? - za proponowałam.

-To co idziemy? - powiedział Jacke.

Zjedliśmy Makowca i wyszliśmy do ogrodu. Usiedliśmy na ławce i rozmawialiśmy.

-Słyszałam - powiedziała Lucy - wiem o tych bandażach i o Alex'ie.

- Nie chcem o tym rozmawiać... - powiedziałam.

-Wiem ale musimy to rozwiązać.. - powiedział.

-Nie wiem po co wam to powiedziałam - powiedziałam i udałam się w stronę domu.

Nie chciałam o tym rozmawiać. Weszłam na mały taras mojego domu gdy zatrzymał mnie Jacke.

-Co chcesz? Nie rozumiecie że nie... - położył mi pale na ustach.

-Wiem że nie chcesz ale musisz w końcu to z siebie wydusić, jeśli tego nie zrobisz to będzie dalej krzywdził inne dziewczyny - powiedział i podszedł do mnie.

-Nie ja nie mogę.. - powiedziałam.

-Musisz... jak nie ty to ja.. - odparł.

-Nie.. dobra powiem ale tylko w twojej obecności.. - powiedziałam zgadzając się na jego warunki.

-Grzeczna Jennifer - powiedział śmiejąc się ze mnie.

-To nie było śmieszn... - w tej chwil pocałował mnie.

-To do jutra czekam na ciebie przed płotem - powiedział i odszedł do Lucy a razem udali się do siebie do domu.

Byłam lekko rozczarowana z tego wieczoru ale warto było z siebie wyrzucić te wszystkie historie które działy się w ostatnich latach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro