Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#1

Mam na imię Jennifer i pochodzę z Hogsmeade. Moje życie od pewnego momentu się zmieniło. Poszłam do nowej szkoły ponieważ ze starej musiałam się wypisać bo koledzy z klasy mnie nie akceptowali. Na przerwach siedziałam sama nie miałam przyjaciół, ani koleżanek z którymi mogłabym pogadać czy coś? Ale nie... Ale to już było i wolę nie wracać do tamtego. 

Wracając ze szkoły do domu zamykałam się w swoim pokoju i wychodziłam tylko na posiłki czy do toalety. Było mi trochę smutno że nie mogę wyjść na dwór i pójść w jakieś ciekawe miejsca ze znajomymi. 

MOJE ŻYCIE DIAMETRALNIE SIĘ ZMIENIŁO!

POSŁUCHAJCIE MOJEJ HISTORII :)

-Nowa szkoła-

Wstałam rano i poszłam do łazienki przemyć oczy zimną wodą. Umyłam zęby i poszłam do pokoju się ubrać w ciuchy. Zeszłam na dół żeby wziąć kanapki do szkoły. Ubrałam się w letnią kurtkę i wyszłam do szkoły. Przed szkołą stało kilka osób, dziwnie ubranych. Próbowałam przejść przez tłum ludzi ze szkoły przed wejściem ale zanim się zorientowałam leżałam już na ziemi. Patrzyłam w niebo i przypomniałam sobie traumę z poprzedniej szkoły, kiedy próbowałam przejść przez bramę szkoły.

Na de mną stało kilka osób dziwnie przyglądających się mnie. Pewna dziewczyna podała mi rękę. Miała rude, długie włosy i jasne piwne oczy. Jej ubiór był podobny do mojego. Chwyciłam ją za rękę i pomogła mi wstać. Wstałam i otrzepałam spodnie z kurzu. 

-Hej mam na imię Lucy - powiedziała rudo-włosa.

-Hej ja jestem Jennifer - powiedziałam.

-Po mojej prawej stronie jest Jacke, obok Luck, a po mojej lewej stronie Kate i Sky - powiedziała z uśmiechem na ustach.

-Fajnie was widzieć...

-Jesteś nowa? - zapytała Sky.

-Tak dzisiaj to mój pierwszy dzień szkoły. Pierwszy dzień i już upadek.. - powiedziałam.

-Po lekcjach możemy cię oprowadzić po szkole, oczywiście jak byś chciała. Wybór należy do ciebie - Powiedziała Kate.

Luck i Jacke przyglądali się mnie jakbym była jakaś dziwna a po chwili Jacke się odezwał.

-Nadaje się do naszej paczki - powiedział.

-Do jakiej paczki?? - zapytałam z lekkim zdziwieniem.

- Aaaaa.... Zapomniałam przepraszam - zaczęła Lucy - Parę lat temu jak zaczęliśmy chodzić do tej szkoły nikt nas nie lubił bo inaczej się ubieraliśmy. I od tamtej pory jesteśmy w jednej paczce i oficjalnie jesteś zaproszona do paczki.

-... - nie wiedziałam co powiedzieć.

Jak Lucy skończyła opowiadać zagapiłam się na jednego chłopaka stojącego w towarzystwie dziewczyn najwyraźniej z jego klasy. Patrzyłam się tak długo aż w końcu i on się na mnie spojrzał, szybko odwróciłam swój wzrok.

-Halo?? Jennifer?? Uuuuuu... - zaczęła Sky.

-Cicho bo jeszcze usłyszy!! - powiedziała Kate przerywając Sky.

-O co wam chodzi? - zapytałam lekko zakłopotana.

-Chodzi o to że wszystkie laski lecą na James'a. A gdy się spojrzy na jakąś to musi się z nią umówić.  Więc najlepiej będzie teraz tak że będziemy cię odprowadzać pod same drzwi twojego domu - powiedział Jacke ostrzegawczo.

-Na następny raz będę bardziej ostrożna - powiedziałam do ,,Naszej paczki" i poszliśmy do szkoły.

Wchodząc zauważyłam masę patrzących się na mnie gapiów. Wytrzeszczali swoje oczy tak że prawie im wypadły. Zauważyłam pewną grupę stojącą przy szafkach, stał tam ten sam chłopak co wcześniej się na niego patrzyłam. Lucy ostrzegała mnie że jakby coś się stało to mam jej od razu powiedzieć.

Pierwszy raz w życiu czułam się że mam prawdziwych przyjaciół. 

-Ej on tu idzie!! - krzyknęła Sky patrząc na mnie z przerażeniem.

-Kto?? - zapytała Lucy i spojrzała w stronę gdzie cała paczka się patrzyła. 

Lucy stanęła przede mną i zasłoniła mnie sobą. 

-Nie wychylaj się. Udawaj że coś robisz - Lucy zaczęła improwizować.

James podszedł do Lucy.

-Hej mogę pogadać z nową? - zapytał a ja jeszcze bardziej się schowałam za Lucy.

-Hej jestem Jennifer! - powiedziałam do James'a.

Lucy,Sky, Luck i Jacke popatrzyli się dziwnie na mnie, jak na jakieś dziwadło. James podszedł do mnie i przygwoździł mnie do ściany. W pierwszej chwili czułam się trochę niekomfortowo, ale później działa się jakaś masakra.

Jacke rzucił się na James'a, powalił go na podłogę. Wszystko trwało do póki nie przyszedł dyrektor szkoły. 


-POD GABINETEM DYREKTORA-

Siedziałam na krześle obok Jacke'a, na przeciwko mnie siedział Jame's i ciągle puszczał do mnie oko. Trochę był wkurzający ale najbardziej ciekawiło mnie to czemu tak na prawdę Jacke rzucił się w mojej obronie na James'a. W sumie też mi się on podoba. Spróbuję z nim pogadać po szkole na ,,Zebraniu paczki" ale na osobności.

-Jennifer! - usłyszałam głos mamy zza końca korytarza.

-Mamo... - wstałam a moja mama przytuliła mnie z całej siły.

- Nic nie musisz mówić załatwiłam całą sprawę z dyrektorem przez telefon jak szłam do szkoły - powiedziała i usiadła obok mnie po drugiej stronie.

-Mamo to jest Jacke... on stanął w mojej obronie - powiedziałam do mamy trochę nieśmiało.

-Dziękuję ci za uratowanie mojej córki. Zapraszam cię do nas do domu na w spólną kolację - moja mama nie mogła się powstrzymać. 

Usiadłam na krzesło między moją mamę a Jacke'em. Położyłam rękę na oparciu i oparłam głowę o ścianę. Poczułam jakby ktoś mnie złapał za rękę, to był Jacke. Złapał mnie za rękę i się przysunął. 

- Jacke McDark! - krzyknął dyrektor do Jacke'a i odruchowo Jacke zabrał swoją rękę z mojej ręki.

-Już idę - powiedział i puścił mi oczko.

W pewnej chwili czułam spojrzenie James'a  zza pleców. Byłam trochę zarumieniona i czułam się trochę dziwnie.

-PO SZKOLE-

-Słonko moje kiedy będzie ten twój kolega z klasy? - mama zapytała niepewnie.

-Nie jestem pewna czy dzisiaj przyjdzie po tej awanturze z James'em... - powiedziałam do i mama poklepała mnie po plecach. W tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi.

-Mamo to chyba Jacke - powiedziałam do mojej mamy i zeszłam na dół otworzyć drzwi.

Ku mojemu zaskoczeniu to był Jacke ale przyniusł mi kwiaty. Czułam się zawstydzona, a zwłaszcza teraz kiedy za mną stała moja mama.

-Dzień dobry Jennifer... Mam coś dla Ciebie.. - powiedział i wręczył mi bukiet kwiatów róż.

-Może wejdziesz wreszcie? Zimno jest na dworzu - moja mama jak zwykle potrafi się wszędzie wepchnąć. 

Jacke wszedł a ja poczułam się w jego towarzystwie bezpieczniej. On mi się podobał a ja najwyraźniej jemu też ja się podobam. Chyba przeżywam zawód miłosny. Jutro kolejny dzień w szkole boję się co będzie w szkole z James'em. Mam wrażenie że zaczną się ze mnie wyśmiewać.

-To może chodź do mnie do pokoju? - zapytałam żeby złagodzić sytuację.

-Dobrze, słoneczko... - powiedział ale nie zdążył bo mu przerwałam.

Położyłam mu palec na usta. Złapałam za rękę i pociągnęłam za sobą na górę. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do mojego pokoju.

Z wielkim zdziwieniem na mnie patrzył a po chwili usiadł obok mnie na łóżku.

-Muszę ci coś wyznać.. - powiedział.

-Nic niko... - nie zdążyłam dokończy. Pocałował mnie.

To była najlepsza chwila w moim życiu. W końcu miałam w kimś oparcie.

-Bardzo mi się podobasz i czy... zostaniesz m-moją d-dziewczyną? - zapytał nieśmiało.

Siedziałam dłuższą chwilę obok niego a następnie wstałam i podeszłam do okna. W tamtej chwili nie wiedziałam co powiedzieć. Bałam się że jak odmówię to się obrazi.

-T-t-tak - powiedziałam po dłuższej chwili stania przed oknem.

-Strasznie się cieszę. A mam jeszcze jedno pytanie..

-Jakie? Mi raczej możesz to powiedzieć? - zapytałam się nie wiedząc jaką dostanę odpowiedź.

-Bo są w naszej paczce takie zasady no i jedna z nich mówi o tym że żaden członek z naszej paczki nie może być z drugą osobą z tej samej paczki. I ja nie wiem co mam teraz zrobić bo jak Lucy się o tym dowie będzie po mnie... - powiedział.

-Ja powiem.. jestem nowa i nic się nie powinno stać jak powiem że...- zacięłam się.

Nic nie mówiąc podszedł do mnie Jacke i mnie przytulił. Czułam się niesamowicie w jego ramionach. W końcu czułam że komuś na mnie zależy. Odwróciłam się w jego stronę i powiedziałam:

-Odchodzę z klubu... Nie chcę żeby ciebie wyrzuciła z paczki ja odejdę i nic się nie stanie. Nie będziesz cierpieć przez ze mnie - powiedziałam i usiadłam do biurka.

Znalazłam numer na naszej grupie do Lucy i napisałam do niej że odchodzę. Po ja kimś czasie mi odpisała.

(Ja)- Muszę odejść z paczki...

(Lucy)- Czemu? Coś nie tak zrobiłam? Powiesz mi proszę?

(Ja)- Jestem z Jacke'iem i nie chcę żeby i on przez ze mnie cierpiał.

(Lucy)- Masz rację jest taka zasada ale ona nie dotyczy nowych w naszej paczce...


Później nie odpisałam bo musieliśmy zejść na dół na kolację.

-Smacznego!! - powiedziała moja mama krzycząc nam do uszu.

-Bardzo smaczne! - powiedział i puścił do mnie oko.

-Ależ dziękuję, nie miałam nadziei że mi wyjdzie... - powiedziała a po chwili dodała - Coś się stałó Jennifer?

Odeszłam od stołu i po dziękowałam za obiad, pobiegłam na górę do pokoju, za mną biegł Puszek. Wbiegł za mną do pokoju i usiadł ze mną na parapecie. Po chwili wpadła do mnie Jacke i zaczął zadawać strasznie dużo pytań co się stało.

-Coś się stało? Czemu tak szybko odeszłaś od stołu? - zadawał milion pytań na raz.

-Przepraszam ale... nie możemy być razem - powiedziałam całkiem zdołowana.

Nie zdążyłam wyjść z pokoju, bo złapał mnie za rękę Jacke i pociągnął mnie do siebie. Byłam zaskoczona. Nie spodziewałam się tego po nim. Byłam pewna że się obrazi i wyjdzie, ale jednak nie. 

-Co się stało? To coś ze starej szkoły? - zapytał.

-N-no tak.. - Powiedziałam wstydząc się trochę.

-Chodź wytłumaczysz mi wszystko - powiedział i weszliśmy do mojego pokoju.

Zamknęliśmy za sobą drzwi i usiedliśmy na łóżku, zaczęłam opowiadać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro