5. Zakupy i trzeźwość
Kiedy Severus wyszedł następnego ranka z łazienki w pełni ubrany, Harry spał jeszcze na swojej leżance. To była bardzo ciężka noc, a jego koszmary i krzyki ustały dopiero kilka godzin temu. Odtąd spał spokojnie, sporadycznie sycząc.
Severus pomyślał, że po tak wyczerpującej nocy powinien dać mu pospać, ale mimo tego szturchnął leżankę nogą.
Harry jęknął przez sen i przewiesił jedno ramię przez materac. Kiedy znów zapadł w sen, Severus ponownie podniósł leżankę nogą. Tym razem chłopak przetoczył się na brzuch, mrucząc coś, co wydawało się być przekleństwem.
Długie nogi zaplątały się w prześcieradło, leżące na jego biodrach, a podwinięta koszulka odsłaniała kilka cali gładkiej skóry na plecach. Sięgając po różdżkę, leżącą na stoliku nocnym, Severus wyszeptał krótkie zaklęcie, które sprawiało, że jej końcówka stawała się zimna jak lód. Stanął nad Harrym i przyłożył różdżkę do odkrytego kawałka kręgosłupa.
Harry zrobił niezadowoloną minę i syknął coś przez sen. Severus nadal przesuwał leniwie końcówkę różdżki po nagiej skórze, aż Harry zaczął się wiercić pod dotykiem zimnego drewna.
- Przessstań. Już nie śpię.
Severus wsunął różdżkę do ukrytej kieszeni. – Wiedziałeś, że niekiedy mówisz przez sen w języku węży?
Harry usiadł na leżance i potarł oczy. – Tak, tylko wtedy, kiedy... – urwał, rumieniąc się i patrząc sennie na Severusa. – Mam nadzieję, że cię nie obudziłem.
Wargi Severusa wygięły się w uśmiechu, kiedy zastanowił się, jak brzmiałoby to zdanie, gdyby Harry się nie powstrzymał. Tylko wtedy kiedy... co? – Niedługo będzie śniadanie, idź i się przebierz. Wyglądasz okropnie.
Harry prychnął, przeczesując palcami włosy i ściągając nogi z leżanki. – Dzięki. Oczywiście ty zawsze wstajesz z łóżka świeży i pachnący.
Harry zwlókł się z materaca i skierował w stronę łazienki, potykając się po drodze. Oparł dłonie na małej, porcelanowej umywalce. Jego oczy odzyskały swoją ostrość widzenia i pierwszą rzeczą, którą zobaczył, było własne odbicie w lustrze. Włosy sterczały we wszystkich kierunkach, pod oczami utworzyły się sińce, a skóra wyglądała na przezroczystą i wilgotną. Kiedy jego mózg zaczął normalnie pracować, pomyślał, że Severus miał rację. Wyglądał okropnie.
***
- Gdzie Harry?
- Nawet się ze mną nie przywitasz? Żadnego Jak ci się spało, ukochany bratanku? Tylko Gdzie Harry? – warknął Severus, wchodząc do kuchni, gdzie jego ciotka czekała na niego z niecierpliwością.
- Dzień dobry, Severusie. Gdzie...
- Zaspał. Powinien zejść za piętnaście minut.
- Dobrze, bo musimy porozmawiać.
- Przed poranną herbatą? – Jęknął nieszczęśliwie, jakby był zmuszony do zjedzenia całej cytryny.
- Nie musisz zrzędzić, jakbyś był prowadzony na egzekucję.
Severus położył czajnik na palniku i odwrócił się do ciotki. Wydawało mu się, że tak właśnie czuje się człowiek przed pocałunkiem dementora. – Dobrze, ciociu. Mów.
- Musimy porozmawiać o twoim problemie.
- Świetnie. Wszystko zaczęło się jakieś sześćdziesiąt lat temu, kiedy moim dziadkom urodziła się dziewczynka o imieniu Klara...
Uderzyła szybko laską w palce u jego nóg. – Nie radziłabym ci więcej tak bluźnić, jeśli naprawdę lubisz swoje ciało.
- Wątpię, żeby to się zaliczało do bluźnierstwa. Można powiedzieć o tobie wiele rzeczy, ale na pewno nie jesteś wierząca.
- Pff. Nie mieliśmy mówić o mnie, ale o tobie i twoim problemie. Musimy się dziś wybrać na zakupy.
- To, że nie chodzę na zakupy, to mój problem? A może niedługo będę go miał, kiedy zmusisz mnie do pójścia do sklepu kilka dni przed Gwiazdką? Bo jeśli sądzisz, że się zgodzę, to właśnie ty będziesz miała problem.
- Harry jest twoim problemem.
- Rozumiem. – Severus wziął do ręki puszkę z herbatą i zaczął szukać cukru. – Masz problem z Harrym?
- Nie, to ty masz z nim problem. Chyba przyzwyczaił się do tego niezobowiązującego związku. Zauważyłam, że nie martwiłby się zbytnio, gdybyście w ogóle nie wzięli ślubu i ciągle żyli tak, jak teraz. Wątpię, żeby na początku waszej znajomości tak myślał. To ty i twoja awersja do małżeństwa wykorzeniliście to z niego. Pewnie już całkowicie stracił nadzieję.
- O to mi chodziło, prawda? – spytał lekceważąco Severus.
Klara zignorowała go. – Teraz musisz mu tylko przypomnieć, jak udaną parą możecie być. Pokaż mu, że jest kochany i pożądany.
- To jest właśnie cel mojego życia. Sprawić, żeby Harry Potter czuł się wyjątkowo.
- Nie – warknęła poważnie Klara. – Twoim celem jest poślubienie go.
- Ale najpierw muszę znaleźć dla niego odpowiedni prezent. Chyba stąd ten pomysł zakupów. Bóg wie, że to tylko pogorszy całą sprawę z małżeństwem.
- To nie prezent ma znaczenie, Severusie, ale ukryty gest.
- Czy ktoś wspominał prezenty? – spytał Harry z młodzieńczym uśmiechem na twarzy, otwierając drzwi kuchni.
- Chciałbyś pójść na zakupy Harry? – zwróciła się do niego Klara.
Harry wyciągnął z szafki trzy kubki i położył je obok czajnika. – Zakupy?
- Tak.
- Masz na myśli jakieś konkretne miejsce? – burknął Severus.
- Zauważyłam, że nie macie samochodu, a ja oczywiście przyjechałam taksówką. Główna ulica jest niedaleko, a tam jest kilka sklepów.
- Sklep spożywczy z apteką na rogu, sklep ze sprzętem, tanie antyki, butik i poczta – wymienił jednym tchem Severus. – To raczej nie będzie interesująca wyprawa.
Kiedy woda zagotowała się, Harry rozlał wrzątek do kubków. – Chętnie z tobą pójdę, Klaro.
- Znakomicie. Dziękuję, kochaneczku.
- Założę, się, że bardzo chętnie, lizusie – wymruczał pod nosem Severus.
- Coś mówiłeś? – spytał Harry, a kąciki jego ust uniosły się w górę.
- Powiedziałem, że założę się, że bardzo chętnie.
- To usłyszałem.
- Nic więcej nie mówiłem.
- Kłamca – odparł Harry, szturchając go lekko łokciem.
- Widziałaś, ciociu, jak wstrętnie mnie traktuje?
Klara spojrzała na nich krótko i z opanowaniem. – Ktoś musi.
Harry uśmiechnął się szeroko i pomyślał, że chciałby być tym kimś.
Sklep na rogu
Usłyszeli dzwoneczek, kiedy Severus otworzył drzwi małego sklepu. Wszedł do środka zaraz za swoją ciotką i pozwolił drzwiom zatrzasnąć się przed Harrym. W środku było dużo kobiet w średnim wieku wraz z dziećmi, ściągającymi słodycze z kiepsko zaopatrzonych półek. Harry oczywiście od razu skierował się w stronę kolorowych lizaków, a Klara za pomocą swojej laski torowała sobie drogę przez jedną ze sklepowych alejek. Severus skrzyżował ramiona na piersi i stanął przy drzwiach.
Dziesięć minut później Harry nadal stał przed wystawą z paczką pomarańczowych cukierków, które miały zmieniać kolor języka. Zastanawiał się, czy Fred i George mają takie w swoim sklepie i czy może im takie kupić. Doda je do ich gwiazdkowego prezentu.
Jego zamyślenie przerwało znajome uczucie laski wbijającej się w bok. Odwrócił się z uśmiechem.
Klara spojrzała na paczki w jego dłoni i powiedziała bez ogródek – Severus nigdy nie lubił słodyczy, nawet jako dziecko.
- Nie są dla niego – wytłumaczył Harry. – To dla przyjaciela.
- A co jest dla niego?
- Słucham?
- Nie bądź głupi. Co kupiłeś mu na święta?
Harry miał już przygotowaną odpowiedź. – Książki, trzy bardzo rzadkie rękopisy, których długo szukał. Zostawiłem je pod choinką. – Tak naprawdę, Harry trzy przypadkowe książki z półki na strychu i zapakował je w transmutowany przez siebie papier. Pomyślał, że to bardzo sprytny pomysł.
- Pff. Przecież ten mężczyzna ma już wystarczająco dużo książek.
- Kupiłem mu też coś bardziej osobistego. – Harry modlił się, żeby Klara uwierzyła mu i nie pytała o szczegóły, ponieważ nie miał pojęcia, co takiego osobistego może dać facet innemu facetowi.
Stojąc obok drzwi, Severus obserwował, jak ciotka podchodzi do Harry'ego i zaczyna z nim rozmawiać. Na początku chłopak wyglądał na zrelaksowanego, ale zaraz potem zaczął się z czegoś wykręcać. Koniuszki jego uszu spłonęły czerwienią, kiedy rozejrzał się nerwowo po pomieszczeniu. Klara wypytywała go jeszcze kilka minut, zanim odeszła, wyglądając na zadowoloną z siebie. W przeciwieństwie do Harry'ego, który wyglądał, jakby chciał zapaść się pod ziemię.
***
Wychodząc ze sklepu, Harry zauważył kilka budynków dalej grupkę dzieci, pochylających się nad dużym, kartonowym pudłem. Kobieta sięgnęła do środka i wyciągnęła rozczochranego, czarnego szczeniaka. Z pudła wystawały inne czarne, futrzane głowy.
Harry jeszcze nigdy wcześniej nie widział równie cudownych, małych zwierząt. Zaczął iść w kierunku tłumu ludzi, zostawiając Severusa i Klarę pod sklepem.
Nie zaszedł daleko, ponieważ po chwili Severus złapał go za ramię i powstrzymał, sycząc – Nawet o tym nie myśl!
- Co?
- Moja ciotka patrzy. Nawet kiedy rozmawiamy, obserwuje cię i próbuje zdecydować, co mam ci kupić na Gwiazdkę. Kiedy zobaczy, jak podbiegasz do tych psów i przymilasz się do nich, co na pewno chciałeś zrobić, nie spocznie, dopóki nie nakłoni mnie do kupienia szczeniaka. I wtedy nie będzie już tak miło.
Harry spojrzał na psy i uśmiechnął się okrutnie. Może teraz były małe, ale miały duże uszy i wielkie łapy. Rzucały się energicznie na wszystko w zasięgu wzroku. Myśl o jednym z tych czarnych szczeniaków w domu Severusa była strasznie zabawna. – Ale Severusie, tak moglibyśmy się przygotować na wychowanie naszych czterech dzieci... Może powinienem wspomnieć o tym przy Klarze.
- Posłuchaj mnie uważnie, Potter. Jeśli moja ciotka kupi ci jednego z tych psów i przyniesiesz go do mojego domu zapewniam cię, że w chwili, kiedy Klara wyjedzie z miasta, w moim schowku znajdzie się nowa fiolka z Eliksirem Odmładzającym.
Harry pochylił nieco głowę, patrząc na niego dziwnie.
Severus westchnął i przewrócił oczami. – Gdybyś chociaż raz uważał na moich zajęciach, pamiętałbyś, że głównym składnikiem Eliksiru Odmładzającego jest starta psia śledziona.
Harry spojrzał na wiercące się szczeniaki i ich pełne życia, brązowe oczy. – Nie zrobiłbyś...
- No dalej – odparł groźnie Severus. – Biegnij do nich. Zobacz, co się stanie.
Harry odwrócił się od szczeniaków i już więcej nie spojrzał za siebie. Będzie musiał wspomnieć Klarze kilka razy w ciągu dnia, że jest uczulony na wszystkie zwierzęta.
Butik
Harry nie zdążył rozejrzeć się po maleńkim sklepie, kiedy podszedł do niego sprzedawca.
Wyglądał olśniewająco. Miał nie więcej niż osiemnaście czy dziewiętnaście lat, śniadą skórę, krótkie brązowe włosy i psotny uśmiech.
- Jesteś tu nowy, prawda?
Harry przytaknął, nie zwracając na niego uwagi i zastanowił się, jak zdołał zgubić Severusa i Klarę w sklepie wielkości pudełka po butach.
- Wiedziałem. Nie możesz wychować się w tak małym miasteczku nie znając wszystkich osób. A w szczególności tych młodych i seksownych.
Harry uśmiechnął się i zastanowił, jak bardzo bezczelny może być ten nastolatek.
- Mark – przedstawił się sprzedawca, wyciągając rękę.
Harry chwycił dłoń i potrząsnął nią. – Harry.
Mark uśmiechnął się, pokazując rządek idealnie białych zębów. – W czym ci mogę pomóc, piękny?
- Jeszcze się rozglądam.
- Jestem pewien, że znajdziemy dla ciebie coś naprawdę gorącego...
Powstrzymał parsknięcie i pomyślał, że sprzedawca musi być naprawdę naiwny, myśląc, że Harry na to poleci. – Nie rób sobie kłopotu. Po prostu się rozejrzę.
- To żaden kłopot. Jaki masz rozmiar? – Mark wyciągnął ręce i położył je po obu stronach talii Harry'ego, chcąc zmierzyć jej obwód.
Harry już otwierał usta, żeby upomnieć nachalnego nastolatka, ale nie zdążył nic powiedzieć.
PUK. – Mam nadzieję, że masz jakiś racjonalny powód, żeby obmacywać mojego bratanka.
Harry odwrócił się do niej z gorzkim uśmiechem. – Jestem twoim bratankiem?
- Już niedługo będziesz. – Prychnęła i spojrzała na sprzedawcę. – A ty spływaj. Nie potrzebujemy twojej pomocy.
- Chciałem tylko...
Klara pogroziła mu laską. – Doskonale wiem, czego chciałeś i nie próbuj nawet zaprzeczać.
Mark mrugnął do Harry'ego i odszedł w głąb sklepu.
Po chwili Severus stanął obok. – Jakiś problem?
Klara prychnęła. – Ta dzisiejsza młodzież to dopiero ma tupet... Sprzedawca obmacywał Harry'ego. I jak na niego patrzył... – Klara spojrzała na Harry'ego znacząco. – Możesz już przestać się uśmiechać, to też twoja wina.
- Co ja zrobiłem?
- Pozwoliłeś mu ze sobą flirtować, panie Potter.
- Panie Potter? – spytał z uśmiechem Harry.
- Moja ciotka uwielbia używać nazwisk, kiedy chce mówić w wyszukanym stylu – wytłumaczył poważnie Severus.
- Tak lepiej brzmi – dodała Klara, pociągając nosem i stukając laską w podłogę.
- Miałem wszystko pod kontrolą, Klaro. Nie flirtował ze mną, chciał tylko pomóc.
Klara potrząsnęła lekko głową. – Jesteś niewinny jak baranek, Harry. Powinieneś bardziej uważać na nieznajomych.
Severus zastanawiał się, co powiedziałaby Klara, kiedy wiedziałaby, że jej baranek jest tak naprawdę niezwykle potężnym czarodziejem, który od urodzenia walczył z Czarnym Panem.
- Nic się nie stało, Klaro. Jestem już duży i wiem, że nie wolno brać cukierków od nieznajomych.
- Pff. Jeśli chcesz cukierka, to upewnij się, że dostaniesz go od Severusa. –
Podkreśliła swoje zdanie stuknięciem laski i odeszła w innym kierunku.
Harry tylko patrzył na nią. – Ona naprawdę to przed chwilą powiedziała?
- Tak sądzę.
- Więc teraz jesteś moim sponsorem, tak?
Na szczęście Severus tylko kilka razy słyszał to mugolskie określenie i Harry zdążył uciec zanim mężczyzna zorientował się, co ono oznacza.
***
Po dziesięciu minutach Harry przekonał się, że sklep naprawdę robił wrażenie. Wszystkie ubrania były wyjątkowe i wyglądały na wygodne. Zwykle nie robił zakupów w takich miejscach i polegał na tym, co Hermiona, Ginny i pani Weasley wybrały mu w prezencie, ale teraz trzymał w dłoniach kilka par dżinsów do przymierzenia i stał przed stojakiem z koszulkami, zastanawiając się nad ciemnozieloną z grubym X na przedzie.
- Kochanie, musisz ją przymierzyć. – Nagle obok niego pojawiła się Klara. Szturchnęła go zachęcająco laską. – Pasuje do twoich oczu i jest w ulubionym kolorze Severusa. Nie będzie mógł oderwać od ciebie wzroku!
Harry mógłby powiedzieć coś zupełnie innego, ale stwierdził, że nie zaszkodzi przymierzyć.
Chwycił zieloną koszulkę i dżinsy i skierował się w stronę przymierzalni. Nie było to nic więcej, jak przegrodzone kolorową zasłoną małe pomieszczenie.
Kiedy ściągnął swoje spodnie i sięgnął po nową parę, usłyszał głos po drugiej stronie zasłony. To był ten sprzedawca, Mark albo Matt...
- Harry? Widziałem, że przymierzasz kilka rzeczy i pomyślałem, że przyniosę ci koszulkę z naszej nowej kolekcji. Na pewno ci się spodoba. Jest czarna, obcisła i cholernie seksowna. Musisz ją przymierzyć!
- Jasne. Poczekaj chwilę, właśnie zakładam spodnie...
- Nie ma sprawy! Po prostu wejdę i...
- Nie radziłbym – przerwał mu Severus. – Połóż chociaż jeden palec na tej zasłonie, a go stracisz.
- Eee... Zostawię ją na krześle, Harry! – krzyknął chłopak, zanim uciekł.
Chwilę później Harry wychylił się zza zasłony i zobaczył patrzącego wilkiem Severusa, opartego o przeciwległą ścianę z założonymi ramionami.
- Dzięki za... no wiesz.
- Nie zrobiłem tego dla ciebie, naiwny chłopaku. Moja ciotka oskalpowałaby mnie, gdybym tak stał i patrzył jak ten dzieciak wchodzi do twojej przymierzalni. Jest coraz bardziej opiekuńcza względem ciebie.
Cóż, nie tylko ona.
Sklep z antykami
Harry szedł wzdłuż zawalonych półek, zatrzymując się przy niektórych starych, mugolskich sprzętach. Artur Weasley ucieszyłby się, gdyby miał niektóre z nich w domu. Fascynowało go wszystko, co było związane z samolotami i radiem, więc kupowanie prezentu nie sprawiało żadnych problemów.
Harry zatrzymał się przed półką ze starymi kompletami moździerzy i tłuczków. Jeden niezwykle go zainteresował. Był zrobiony z czarnej porcelany, wyglądał na stary, ale był zadbany. Może powinien kupić Severusowi prawdziwy prezent... Czy pomyśli, że to głupie? Harry spojrzał ponad półką na Severusa, który stał znudzony i zniecierpliwiony po drugiej stronie sklepu i wyobraził sobie, jak przyjmuje prezent od Harry'ego, zamiast starcia go na proszek.
- Facet ze Spinner's End.
Harry natychmiast odwrócił się w stronę kobiety.
Miała około czterdziestu lat, a jej blond włosy były siwe u nasady. Opierała się o jego ramię i patrzyła w tym samym kierunku.
- Słucham?
- Ten dziwny mężczyzna przy drzwiach. To facet ze Spinner's End.
- A co to znaczy?
- Musisz być tu nowy skoro nie słyszałeś wszystkich pogłosek.
- Jakich pogłosek? – warknął Harry.
Kobieta wyglądała na zadowoloną, że znalazła kogoś, z kim może podzielić się wszystkimi plotkami. – Mówią, że nikt nigdy nie widział go w mieście, nawet na zakupach. Raz w roku, latem, wychodzi z domu i idzie na niedzielny rynek przy rzece. Zawsze kupuje tylko i wyłącznie pęki dziwnych ziół i przyprawy.
- Naprawdę? – zapytał Harry z przesadnym zainteresowaniem. – Zastanawiam się, co tutaj robi.
- To jest w tym wszystkim najdziwniejsze.
- Może powinienem go zapytać... – zaoferował uprzejmie Harry.
- Nie możesz! – ostrzegła z przerażeniem kobieta. – Nie wiesz, co może ci zrobić.
- Jakoś się nie boję – odparł kpiąco Harry.
- Ale nie powiedziałam ci jeszcze najciekawszej rzeczy.
- Jest coś jeszcze?
- Oczywiście – zapewniła kobieta. – Dom, w którym mieszka na końcu Spinner's End, jest zawsze zamknięty na cztery spusty. Mówią, że wydobywają się z niego dziwne odgłosy i zapachy. Krążą pogłoski, że może być nawiedzony...
- Och, naprawdę? Zabawne... nawiedzony przez co?
- Cóż, kiedy byłam mała, żyła tu bardzo dziwna rodzina z ponurym chłopcem. Pewnego roku chłopiec zniknął i nigdy nie dowiedzieliśmy się, co się z nim stało. Nikt go później nie widział.
Harry zniżył konspiracyjnie głos – Chyba wiem, o co chodzi.
- Tak? – spytała wesoło.
- Sądzę, że facet ze Spinner's End to ten mały chłopiec, tylko starszy.
- Nie wierzę! – wymruczała oburzona.
- Tak. I chyba wiem, co robi teraz w mieście.
- Powiedz mi, proszę!
- Sądzę i to jest tylko moja osobista teoria...
Kobieta pokiwała głową ochoczo.
- ... że jest tu dzisiaj, żeby zrobić ostatnie świąteczne zakupy ze swoim narzeczonym.
Kobieta spojrzała na niego ze zdziwieniem. – Nie sądzę, że ktoś taki jak on mógłby mieć narzeczonego. Tylko na niego spójrz. Samym spojrzeniem mógłby wystraszyć na śmierć każdego.
Harry uśmiechnął się szeroko i zawołał – Severusie! Chodź tutaj!
- Co...? Co...? – Kobieta zbladła i otworzyła szeroko usta.
- Chciałbym, żebyś poznała mojego narzeczonego – nalegał Harry, czekając na idącego niechętnie w jego stronę Severusa.
Mężczyzna zatrzymał się i spojrzał na Harry'ego, nie zwracając najmniejszej uwagi na kobietę. – Wołałeś?
- Sev, najdroższy! – odparł ciepło Harry. Podszedł do Snape'a, obejmując go w pasie i opierając o niego. Potem odwrócił się do kobiety i spojrzał na nią stanowczo. – Przepraszam, nie usłyszałem twojego imienia...
- P... Patty – wydusiła kobieta.
- Patty, to jest mój narzeczony, Severus. – Harry podniósł demonstracyjnie lewą dłoń, tak, żeby jego pierścionek zaręczynowy odbijał się w sklepowym świetle. – Severusie, Patty opowiadała mi przed chwilą niezwykle fascynująca historię. Wygląda na to, że ludzie myślą, że nasz dom może być nawiedzony.
- Naprawdę? – warknął Severus, nie próbując nawet odwzajemnić dotyku Harry'ego.
Jednak go nie odtrącił.
Harry spojrzał na blondynkę z uśmiechem. – Mam wspaniały pomysł. Może przyjdziesz dziś wieczorem na kolację, Patty? Mogłabyś sprawdzić tą całą sytuację z duchami...
- Ja... muszę już iść! – Kobieta prawie potknęła się, uciekając wzdłuż półek.
- Do zobaczenia, Patty! – zawołał za nią radośnie Harry.
Severus prychnął, wyswobadzając się z jego objęć. – Ostrożnie, Harry. Twoje ślizgońskie cechy się ujawniają.
Harry drgnął, ale nie przestał się uśmiechać. –Zasłużyła na to, głupia plotkara.
Severus przewrócił oczami i obserwował, jak Harry odchodzi w inną część sklepu.
Dziesięć minut później Snape nadal patrzył, jak chłopak stoi przed półką i ogląda kolekcję mugolskich narzędzi wyrzeźbionych w drewnie. Wszystko byłoby dobrze, gdyby zorientował się w porę, że Klara dokładnie go obserwuje.
- Dlaczego to robisz?
- Niby co? – spytał Severus ze złudnym spokojem, podnosząc beztrosko ozdoby z półek tylko po to, żeby po chwili odłożyć je na miejsce.
- Patrzysz na niego.
- Nie wiedziałem, że nie powinienem patrzeć na swojego narzeczonego.
- Nie w taki sposób.
Severus doszedł do wystawy ze zdobioną bronią. Pogładził palcem ostrze jednego z noży, zastanawiając się, czy właściciel jest tak wyjątkowo głupi, żeby trzymać takie rzeczy na widoku. – W jaki?
- Jakbyś wolał być z nim, ale nie mógł się przemóc, żeby do niego podejść. Jakbyś myślał, że Harry tego nie chce.
- Chcesz doszukać się zbyt wielu rzeczy w jednym spojrzeniu, ciociu.
- Naprawdę?
- Tak.
- Pff. – Klara nie wyglądała na przekonaną.
Severus podniósł kolejny ostry nóż, dziwiąc się nad okrucieństwem mugolskich wojen.
Odłożył go na miejsce i spojrzał na ciotkę. – Wiesz, że jesteś wścibską starą babą?
- Pff. Jeśli każdy by mi to powtarzał, mogłabym to wziąć za obrazę.
- Myśl, co chcesz – odparł sucho Severus.
- Nie jestem wścibska, tylko zaślepiona. A wiesz, czemu akurat tobą?
- Jeśli siedziałbym w fotelu to zapewniam cię, że właśnie wyskoczyłbym z niego z ciekawości.
Klara zignorowała jego odpowiedź. – Ponieważ jesteś taki sam, jak ja.
Severus uniósł brew. – Ktoś mógłby wziąć to za obrazę, jeśli byś mu tak powiedziała.
- A ty?
- Ja nie.
Klara uśmiechnęła się z zadowoleniem i umieściła rękę w zgięciu jego ramienia, kierując się w przeciwną stronę niż Harry. – Chciałabym się z tobą podzielić tym, jaki prezent mam zamiar kupić Harry'emu...
Sklep ze sprzętem
Harry szedł wzdłuż sklepowych półek, patrząc ze strachem na różnorakie śrubki i gwoździe, kiedy Severus podszedł do niego, uśmiechając się złośliwie.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? – spytał z niepokojem Harry.
Severus spojrzał na niego z drwiną i zniżył głos – Wiem, co moja ciotka kupuje ci na Święta...
- To nie jest nic drogiego, prawda? To straszne, ona myśli, że kupuje coś dla narzeczonego swojego bratanka, a nie dla przypadkowego mężczyzny, który panoszył się po twoim domu! Nie zasługuję na prezent od Klary.
- To dobrze, bo i tak nie będziesz miał okazji z niego skorzystać.
- Co?
- Moja ciotka w ramach prezentu gwiazdkowego chce zafundować ci kilka spotkań z doktorem N. B. Snowe.
- Kim on jest?
- Mugolskim autorytetem w dziedzinie terapii poznawczej w Londynie – Severus przerwał dramatycznie. – Tak, w tym roku twoim prezentem będzie zdrowie psychiczne.
Harry jęknął. – Ona nie chce...
- Och, chce. Chyba myśli, że jedynym sposobem, żebyśmy wzięli ślub jest wyleczenie twojej psychiki.
- Musisz to jakoś odkręcić!
- Racja, świetny pomysł. Dziękuję ciociu, ale wolę, kiedy mój mąż jest trochę stuknięty. Zacznie coś podejrzewać.
- Powiedz jej coś. Cokolwiek, że radzę sobie z moim terapeutą. Powiedz, że nowy lekarz tylko wszystko pogorszy. Nie chcę, żeby traciła pieniądze na moje leczenie.
- Dlaczego cię to obchodzi?
- Ponieważ ją polubiłem. Myślałem, że już to omawialiśmy.
- Jasne, polubiłeś moją ciotkę.
Harry podniósł brew wyzywająco. – Ty też ją lubisz. Chyba nie zaprzeczysz?
- Nie.
- Więc obaj lubimy twoją ciotkę – odparł Harry i spojrzał na niego bez jednego mrugnięcia.
- Dobrze – odpowiedział Severus, patrząc mu prosto w oczy. – Lubię moją ciotkę. I ty też ją lubisz.
Stali tak jeszcze przez chwilę pośród śrubek i gwoździ, patrząc sobie w oczy wyzywająco.
- Nie żebym miała coś przeciwko tej rozmowie, ale czy nie powinniśmy przypadkiem czegoś kupić?
Harry i Severus spojrzeli jednocześnie na Klarę, która stała przy końcu półki. Patrzyła na nich pytająco. – No chodźcie. Znalazłam idealną rzecz do udekorowania domu.
Harry i Severus ruszyli za nią zamyśleni i stanęli przed wystawą niepotrzebnych świątecznych dekoracji. Klara sięgnęła do jednego z koszyków. – Proszę.
Severus spojrzał sceptycznie do kosza. – Jemioła?
- Tak – nalegała Klara, wyciągając kilka zielonych gałązek z liśćmi i białymi kuleczkami. – Przyniesie wam szczęście w małżeństwie.
Harry uśmiechnął się szeroko, a Severus prychnął.
- To prawda. Poganie wierzyli, że bóg pokoju, Balder, został zabity strzałą, zrobioną z jemioły. Jego matka, Frigga, tak bardzo go kochała, że poprosiła bogów o przywrócenie mu życia. Frigga była tak szczęśliwa i wdzięczna, że całowała wszystkich pod jemiołą. Od tego wzięła się tradycja, że dwóch ludzi, stojących pod jemiołą, musi się pocałować. To przynosi miłość, płodność i szczęście.
- Proszę cię – parsknął Severus. – To tylko trująca roślina, która pasożytuje na drzewach i zwalnia ich wzrost.
- To takie romantyczne – westchnął Harry, chwytając się za serce.
- Proszę, kochanie – Klara podała mu kilka gałązek. – Wiem, że będziesz potrzebował jak najwięcej szczęścia.
Harry wziął jemiołę i uśmiechnął się do Severusa w swój młodzieńczy i zarozumiały sposób. Severus stężał i czekał na uczucie obrzydzenia. Jednak nie nadeszło. Uśmiech Harry'ego wzbudził w nim tylko miłe poczucie ciepła i bliskości.
To było przerażające. – Będę czekał na zewnątrz, aż skończycie. Muszę wyjść na świeże powietrze.
- Dobrze się czujesz, Severusie? Jesteś trochę zielony na twarzy. – Klara zmarszczyła brwi.
- Nic mi nie będzie – warknął Severus i obrócił się, wychodząc na dwór.
- Idź i sprawdź co mu jest, Harry. – To nie była prośba, ale rozkaz. – Ja dokończę zakupy.
Chwilę potem Harry znalazł Severusa w brukowanej uliczce z boku budynku, między sklepem spożywczym a sklepem z narzędziami. Podchodząc do mężczyzny, zauważył jego nieodgadniony, napięty wyraz twarzy. Stanął przed nim i odparł – Spokojnie, to tylko jakieś badyle. Przecież nie rzucę się od razu na ciebie.
Chyba nie powinien był tego mówić, ponieważ Severus natychmiast chwycił jego biodra i przyciągnął go do siebie. Nie zwalniając uścisku, pochylił się nad nim z żarem w czarnych oczach. – Jak dobrze wiedzieć, że ty nie rzucisz się na mnie.
- Sev... Ach... – Harry urwał nagle i z jego ust wydobył się niemy krzyk, kiedy Severus wsunął nogę między jego uda i przycisnął do siebie ciało chłopaka. Harry natychmiast wstrzymał oddech, a jego oczy rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów.
- Podoba ci się? – spytał szorstko Severus. Zastanawiał się, czy Harry kiedykolwiek robił to z innym mężczyzną. Myśl o tym, że mógłby być jego pierwszym, była bardzo kusząca.
- Co ty wyprawiasz? – zdołał wydusić Harry.
- No, Harry, jesteś już dużym chłopcem. Dobrze wiesz, co robimy. Chcesz, żebym przestał? – Severus nie czekał na odpowiedź. Obrócił ich w miejscu tak, że plecy Harry'ego były przyciśnięte do ceglanej ściany. Podwinął płaszcz chłopaka do góry. Od razu poczuł, że uda Harry'ego zaciskają się wokół jego własnych, kiedy zaczął ocierać się powoli i rytmicznie o Severusa. Mężczyzna odpiął swój obszerny, czarny płaszcz i owinął ich nim, dając minimalne uczucie prywatności. Przesunął kolano do góry, pozwalając Harry'emu poruszać się w swoim własnym tempie. – Przyjemnie?
- Severusie...
- Tak, Severusie czy Nie, Severusie?
Jedyną odpowiedzią było – Więcej, Severusss... – Potem usłyszał zduszony syk, tworzący z powietrza gorącą mgiełkę.
Teraz Severus zrozumiał, dlaczego Harry urwał wypowiedź tego poranka, rumieniąc się i wykręcając od odpowiedzi. Mowa węży, niezwykle interesujące odkrycie. Severus chciał pocałować te usta, ale syk był zbyt podniecający, żeby go uciszać.
Severus przycisnął go do ściany i przesunął tak, że teraz Harry był płasko przyciśnięty do jego piersi. Stojąc na śniegu nie przestali cicho ocierać się o siebie. Ciepło ich złączonych ciał było palące w porównaniu do mroźnego powietrza, docierającego do ich twarzy i pleców. – Ssssev... – Harry westchnął, kładąc czoło na ramieniu Severusa i zarzucając mu ramię na szyję, kiedy wyginał biodra do góry.
Severus ocierał się o niego, obejmując go ramionami i chwytając za pośladki, kierując jego ruchami. Był już boleśnie podniecony. Ich erekcje ocierały się o siebie przez warstwy ubrania.
Jakaś część Severusa zastanawiała się, czy ktokolwiek może ich zobaczyć, a jeśli tak, to co dokładnie widzi? Dwóch mężczyzn w bardzo dziwnym uścisku? Czy może zdradliwe ruchy ich ciał? Wiedział, że jest zaklęcie, które uchroniłoby ich przed niechcianymi obserwatorami, ale teraz nie mógł go sobie przypomnieć. Kiedy pchnięcia Harry'ego stały się bardziej gwałtowne, a jego oddech znacznie przyspieszył, Severus przestał zastanawiać się nad światem zewnętrznym. Owinął ich ciaśniej peleryną, stwarzając złudne poczucie prywatności. Po chwili Severus zauważył, że uwodzicielski syk ustał, a Harry zamknął oczy, chowając twarz w zgięciu jego ramienia i przygryzając dolną wargę, żeby zagłuszyć krzyki.
Jednak gorączkowe ocieranie ciał o siebie nie trwało długo. Zaraz po tym poczuł, jak ciałem Harry'ego wstrząsają wyraźne dreszcze orgazmu, a jego klatka piersiowa unosiła się gwałtownie. Severus chciał delektować się nie tylko tą gorącą namiętnością, ale także odbierającym dech w piersiach uczuciem bliskości i przynależności.
Ale on tu nie należał, prawda? Przecież Harry żeni się z Ginny. Severus potrząsnął głową. Teraz to nie miało znaczenia. Poza tym, zabawianie się z innym mężczyzną przed ślubem nie było w stylu Harry'ego. Był na to zbyt cholernie moralny.
Harry w końcu podniósł głowę. – Ty nie... chciałeś...?
Severus potrząsnął słabo głową. – Później. To nie jest odpowiednie miejsce.
Harry spojrzał dookoła i zarumienił się, przypominając sobie, gdzie się znajdują. Rzucił proste zaklęcie czyszczące na swoje spodnie i cofnął się, poprawiając płaszcz.
- Severusie? Harry?
Spojrzeli z winą na Klarę, stojącą w alejce z rękoma pełnymi toreb z zakupami.
- Na miłość boską, co tam znów knujecie? Chodźcie, czas wracać do domu!
Severus przepuścił Harry'ego, mrucząc pod nosem. – Mogę powiedzieć wiele rzeczy o mojej ciotce, ale wychodzi na to, że w końcu jej wyczucie czasu się poprawia.
Harry uśmiechnął się. Po tych wszystkich latach rzeczy między nim a Snapem zaczęły nabierać sensu. Jeśli się mylił, przynajmniej nie będą już skakać sobie do gardeł.
***
Dwie godziny później Harry był gotów zamordować Severusa.
Klara rozpakowywała swoje zakupy na górze, a Harry i Severus siedzieli razem w salonie. Dokładnie to Harry próbował odpoczywać na kanapie, a Severus siedział w fotelu z książką na kolanach, uśmiechając się bezczelnie. Ten wyniosły, zaczepny wyraz nie schodził z jego twarzy odkąd wrócili z miasta.
Jakby po raz pierwszy doprowadził dwudziestoczterolatka do orgazmu, a przecież nie wymagało to wielkiego wysiłku.
Szczerze powiedziawszy, udało mu się to w ciągu pięciu minut bez użycia rąk albo ust.
Jednak Harry musiał mu trochę utrzeć nosa. Chociaż nigdy nie życzył mu tego, co miało nadejść.
... ale nie można powiedzieć, że mu się to nie podobało.
- Nie mogę znaleźć okularów – zaskrzeczała Klara, schodząc ze schodów.
Harry wstał z kanapy. – Może pomogę ci szukać?
- To bardzo miło z twojej strony, Harry, ale jestem pewna, że w końcu gdzieś się znajdą.
- Założę się – prychnął Severus.
- O co ci chodzi, drogi bratanku?
- Nic, po prostu zauważyłem, że kiedykolwiek coś gubisz, znajdujesz to w dogodnym czasie tam, gdzie to odłożyłaś. To pewnie to słynne szczęście Snape'ów.
- Na pewno – odparła Klara, podchodząc do Severusa i kładąc na jego kolanach cienką, czerwoną książkę. Następnie usiadła w fotelu po drugiej stronie kominka.
Severus chwycił książkę opuszkami palców i odsunął od siebie. – Co to jest?
- Dla mnie wygląda, jak książka. A dla ciebie, Harry?
Harry spojrzał na czerwony przedmiot. – Dla mnie też.
Klara spojrzała na Severusa z oczekiwaniem, kładąc laskę na kolanach i składając dłonie.
– Ostatniej nocy skończyłam na siódmym rozdziale. Możesz zacząć od ósmego.
- Słucham? – spytał Severus z niedowierzaniem.
- Przecież nie mogę czytać bez moich okularów, a skończyłam na punkcie kulminacyjnym całej fabuły. Ktoś musi mi to przeczytać na głos.
Severus wyglądał, jakby właśnie poczuł coś cuchnącego. Obrócił książkę i przeczytał tytuł – Tragedia na Skalistym Klifie w Carlesston? Po moim trupie.
- Proszę, Severusie – nalegał Harry, wiedząc, że to tylko rozwścieczy mężczyznę.
- Mam ci przypomnieć, że to ja nauczyłam cię czytać? Ile nocy spędziłam, czytając ci książki wbrew woli twoich prostackich rodziców? Przychodziłam tu, kiedy byłeś mały, a ty zawsze chciałeś, żebym czytała ci coś innego. Miałeś okropny gust, nic tylko magia i źli czarnoksiężnicy.
- Dość tego – warknął Severus, otwierając książkę na odpowiednim rozdziale. – Masz szczęście, że cię lubię.
- Ha. Masz szczęście, że ja lubię ciebie.
Severus spojrzał na nią cierpko i zaczął czytać – Wiktoria przeglądała się w dużym lustrze, zadowolona ze swojej nowej, szafirowej sukienki i szpilek, z zamglonymi oczyma, które kupił jej ojciec.
- Ojciec kupił jej oczy? – przerwał lekceważąco Harry. – To straszne.
Severus prychnął. – Musiała przerwać podziwianie sukienki, ponieważ została zaskoczona nieoczekiwanym pukaniem do drzwi. – Zaskoczona nieoczekiwanym? – Skoczyła do okna, niczym zdziwiony, szafirowy kakadu, miotający się w swojej klatce. Spojrzała w dół i zaczęła szukać wzrokiem ubranego na czarno mężczyzny. Niestety w tą przejrzystą noc zamek otaczała gruba warstwa mgły. – To w końcu była przejrzysta czy mglista? – Serce Wiktorii łomotało się w piersi, mogąc śmiele konkurować z młotem pneumatycznym. Może u drzwi stoi jej wuj, który chce ją wykończyć. – Wykończyć?
- Chce zdobyć rodzinne klejnoty, które są ukryte gdzieś pod klifem. Już w trzecim rozdziale zepchnął z niego Wiktorię – wytłumaczyła niecierpliwie Klara. – Możesz kontynuować.
- Wiedząc, że nie ma czasu do stracenia, Wiktoria zakasała sukienkę i zbiegła po schodach. Wybiegła z zamku i skierowała się w stronę klifu. – Kto o zdrowych zmysłach biegnie w stronę klifu, kiedy jest goniony?
- Severusie...
- Tak tylko pytam. Wydawało mi się, że już raz z niego spadła... – Słyszała odgłosy stóp, podążające za nią, kiedy biegła w stronę klifu przy Zamku Carlesstone. Przed oczami przelatywały chwile z jej życia, niczym bzyczące, kolorowe pszczoły.
- Nie bój się, Wiktorio! To tylko ja!
Wiktoria prawie potknęła się na błotnistym trawniku, kiedy odwróciła się i objęła mężczyznę. Ten głos nie należał do jej wuja, to był Alex! Jej rosły bohater wyglądał, jakby przed chwilą uciekł przed rozwścieczonym bykiem. Wiktoria miała ochotę zemdleć. – Czy tylko ja nie jestem zaskoczony tym, że nasza bohaterka lubi omdlewać?
- Czytaj dalej, Severusie.
Wyglądał na udręczonego, jakby skrywał jakąś straszną tajemnicę.
- Och, Alex! – zawołała żałośnie Wiktoria. – Och, Alex!
Wydał z siebie udręczony jęk, poruszony jej sympatią. Nie dotarł on jednak do delikatnych uszu Wiktorii, został uwięziony w czeluściach jego duszy.
- Po pierwsze – przerwał Harry – chyba nie umie do końca utrzymać swojej straszliwej tajemnicy, kiedy każdy może to odczytać z wyrazu jego twarzy. A po drugie, autor chyba potrzebuje słownika, jeśli nie zna znaczenia słów wydać i uwięzić.
Klara dźgnęła go mocno laską i pouczyła – Jeśli nie umiesz słuchać tego w spokoju, będziesz musiał opuścić ten pokój.
Harry natychmiast zamknął usta. Nie chciał ominąć cudownej narracji Severusa.
- Tak lepiej. Możesz kontynuować, Severusie.
Przewrócił oczami i zaczął czytać – Wydał z siebie udręczony jęk, poruszony jej sympatią. Nie dotarł on jednak do delikatnych uszu Wiktorii, został uwięziony w czeluściach jego duszy.
- Och, Wiktorio, moja miłości, byliśmy rozdzieleni przez tyle lat... spisek z zabójstwem króla, płatni mordercy wynajęci przez twojego wuja, który okazał się być także moim wujem, wtedy kiedy spadłaś z klifu i nabawiłaś się amnezji... – Jak można nabawić się amnezji? Przecież to nie jest choroba!
- Och, Wiktorio! – Boże, czy oni muszą przed każdą wypowiedzią dodawać to och?
- Nie musisz komentować, Severusie.
- Niech ci będzie. – Och, Wiktorio! Kocham cię! Teraz jesteś moja! Już nigdy nie pozwolę ci odejść! – Zapewniam cię, że to nie ja tutaj przesadzam. Wydaje mi się, że ta autorka wprost uwielbia wykrzykniki.
- Severusie!
- Dobrze już, dobrze – Warkot jego głębokiego, zaborczego głosu przeciął wszystkie granice namiętności, niczym nóż tnący ciepłe masło. Uderzył w nią, jak wiadro zimnej wody. – Severus spojrzał na Harry'ego, który obserwował go z fałszywym zainteresowaniem. Chłopak położył brodę na dłoniach i zasłonił nimi usta, chcąc powstrzymać śmiech. W jego oczach pojawiły się łzy rozbawienia. Severus zacisnął zęby.
- Wiktoria rzuciła się w jego silne, umięśnione ramiona. Chciała owinąć się wokół niego w sposób, w jaki drzewo owija się wokół góry... – Boże, chyba nie myślisz, że będę dalej czytał te bzdury?
- Severusie... – upomniała go Klara.
Severus westchnął głośno i kontynuował monotonnym głosem – Chciała owinąć się wokół niego w sposób, w jaki drzewo owija się wokół góry i usiąść na nim okrakiem, jak karuzela... z ciała. – Usłyszał stłumiony śmiech Harry'ego. Chyba Potterowi za bardzo się to podoba. Zaraz to się zmieni...
Alex przyciągnął Wiktorię do siebie. Poczuł jej dreszcze i spytał – Podoba ci się?
Z twarzy Harry'ego natychmiast zniknął wyraz rozbawienia, zastąpiony wyśmienitą mieszanką podejrzenia i zażenowania.
Alex przyglądał się jej z ciekawością. Chciała być bardziej wyrafinowana, ale nie udało jej się. Nawet jeśli próbowała, jej oczy rozszerzały się z przyjemności, a jej wargi drżały w uniesieniu.
Harry chciał zapaść się pod ziemię. Dokładnie o tym myślał wcześniej, kiedy Severus przycisnął go do siebie. Chciał wyglądać na dorosłego i doświadczonego, ale najwidoczniej mu się to nie udało. Tak naprawdę nie był pewien ani siebie, ani tego, co ma robić.
Właśnie w tym momencie z miękkich warg Wiktorii zaczęły wydobywać się długie, pociągające jęki. – czytał Severus, zastanawiając się, jak daleko mógłby się z tym posunąć. Podobał mu się widok zaczerwienionych policzków Harry'ego. – Jego gorący język zaczął formować przeciągły syk. – Jej język, oczywiście. – Alex modlił się, żeby jego wścibska ciotka nie pojawiła się nagle i nie zepsuła wszystkiego.
- Tego tam nie ma! – warknęła Klara.
- Myślisz, że to wymyśliłem? Jest dokładnie tu! – Severus wskazał na przypadkowe miejsce na kartce.
- Pozwól mi zobaczyć – zaskrzeczała Klara.
Severus przycisnął książkę do piersi. – Po co? Przecież nie możesz czytać bez okularów. Nie wierzysz mi? Więc dobrze, tutaj zakończę moje czytanie, mam dużo pracy do zrobienia.
- Nie możesz sobie pójść w środku rozdziału. Jeszcze nie skończyłeś.
Severus wygiął wargi, podając książkę Harry'emu. – Jestem pewien, że Harry z przyjemnością przeczyta ci dalszą część.
Pod bacznym okiem Klary, Harry otworzył książkę i znalazł stronę, na której skończył Severus. Odchrząknął lekko, a ciotka usadowiła się w fotelu. Przeczytał około trzech stron, w których Wiktoria dwa razy prawie spadła z klifu, a teraz wisiała na nim, a Alex próbował wciągnąć ją do góry.
- Skąd mam wiedzieć, że mnie nie puścisz? – Wiktoria próbowała przekrzyczeć wiatr, który targał nią, jak wielkie odnóża fal, które rozbijały się o wybrzeże zaraz pod nią. (Merlinie, co za okropna książka).
- Nie jestem taki, jak twój wuj, Wiktorio! Nigdy bym cię nie skrzywdził.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Ponieważ cię kocham, Wiktorio. – Alex chwycił jej ręce. – Na świecie nie ma nic bardziej cennego, niż miłość i prawda. Prawdziwa miłość.
To było okropne... ale poruszyło coś w Harrym. Jeśli chciał zacząć coś z Severusem, budował to coś na bardzo słabych fundamentach. Nie było tu ani miłości, ani prawdy.
- Klaro? – Harry nie był pewien, co chce powiedzieć dalej. Wiedział, że Severus będzie wściekły... Ale Klara zasługiwała na prawdę tak, jak każdy. – Posłuchaj. Pamiętasz, kiedy powiedziałaś, że chcesz, żeby Severus był szczęśliwy? Cóż, ja też tego chcę, ale sądzę, że miałbym lepszą okazję, gdybyś... dokładnie wiedziała, co się dzieje. My, Severus i ja, nie byliśmy z tobą do końca szczerzy. Widzisz, tak naprawdę nie jesteśmy zaręczeni. Nawet nie spotykamy się ze sobą. Cóż, to był najdłuższy czas, który spędziliśmy razem bez klątw... to znaczy przekleństw... To, co jest pomiędzy nami, jest trudne do wytłumaczenia... jest bardzo gwałtowne. Chciał, żeby ktoś udawał jego narzeczonego. Więc zapytał, a ja się zgodziłem... To był nasz układ... ale chcę, żebyś wiedziała, że go szanuję i lubię, bardzo. I teraz zaczynam myśleć, że to on mógłby być tym wyjątkowym. – Harry przerwał, żeby wziąć oddech i usłyszał łagodne chrapanie.
Oderwał wzrok od książki i spojrzał na Klarę. Opierała głowę o oparcie fotela, oddychając głęboko i miarowo. Jej oczy były zamknięte.
- Cholera – wymruczał pod nosem Harry, wstając z kanapy. Chyba miłość i prawda będą musiały jeszcze trochę poczekać.
***
Dochodziła jedenasta, a Severus nadal siedział w swoim pokoju. Mimo starań jego ciotki, nie zszedł nawet na kolację (Harry dobrze wiedział, że lepiej go nie drażnić). Wcale ich nie unikał. Po prostu cenił sobie swoją prywatność i przestrzeń osobistą. I może trochę unikał Harry'ego.
Było już późno, a Harry jeszcze nie przyszedł do łóżka. Severus miał wystarczająco czasu, żeby wszystko przemyśleć i zatopić się w lekturze książek o eliksirach. Po raz pierwszy w życiu chciał, żeby ktoś mu przeszkodził, chciał, żeby Harry wszedł po schodach i zakłócił jego prywatność i cudowną ciszę i po prostu znów był dla niego utrapieniem, co wychodziło mu całkiem nieźle.
Został tylko jeden dzień, Wigilia, a Harry powiedział mu wcześniej, że spędzi ją z Weasleyami. Severus zastanowił się, czy właśnie teraz ma wspomnieć o tym, że Harry może odwiedzać go częściej po Świętach. To nie miałoby nic wspólnego z ich umową. Czuł, że po tym, co stało się w alejce w mieście, Harry zgodziłby się na to. To nie byłyby żadne randki, Severus nie miał zamiaru spotykać się w taki sposób z Harrym Potterem. Po prostu mogliby spędzić razem czas tak, jak przez te kilka dni. Oczywiście Harry najpierw musiałby wyjaśnić tą całą sytuację z Ginny Weasley. Mógłby zrobić to dla niego?
Severus westchnął.
Na miłość Merlina, było tak nienaturalnie cicho, że mógł usłyszeć swoje westchnięcie!
Severus doszedł do wniosku, że czas działać.
Ale nie wiedział, że jego ciotka go prześcignęła.
- Severusie!
W chwili, kiedy schodził po schodach, usłyszał radosny śmiech Harry'ego. Już wiedział, że coś jest nie tak i wszedł do salonu z krytycznym spojrzeniem.
Na półce stała pusta butelka po jego najlepszej brandy, a na stole do połowy pusta miska ponczu z ajerkoniakiem oraz dwie szklaneczki. Ta przed Harrym była pusta, a Klary w ogóle nietknięta.
- Severusie! – krzyknął Harry, obracając się na kanapie. Jego oczy były błyszczące i zaszklone. – Twoja ciotka zrobiła nam poncz.
- To byłby wprost cudowny obrazek do rodzinnego albumu, gdyby nie moja stara ciotka, upijająca mi narzeczonego.
- Nie jestem pijany – nalegał Harry, przechylając się przez oparcie kanapy i patrząc na Severusa. – Klara powiedziała, że nie doda dużo alkoholu.
- Jesteś tak nawalony, że dziwię się, że jeszcze umiesz układać zdania.
- Może ja nie układam zdań? Może one układają mnie!
Severus przewrócił oczyma. – To było strasznie głębokie. Ile szklanek wypiłeś, Harry?
- Jedną albo osiem. Myślę, że raczej osiem.
Severus spojrzał na swoją ciotkę lekceważąco. – Więc? Co mam teraz z tym zrobić?
Harry prychnął i klepnął się w czoło. – Co my mamy zrobić z tobą? Jesteś takim...
- Czym?
- Tłumokiem! – wytłumaczył niecierpliwie Harry.
Severus spojrzał z powrotem na Klarę. – Nie sądzisz, że sprawiał wystarczająco kłopotów, kiedy był trzeźwy?
- Nie możesz mnie obwiniać, Severusie. Harry i ja po prostu kosztowaliśmy tradycyjny świąteczny napój. Nie miałam pojęcia, że nie będzie mógł się powstrzymać. Chyba powinnam pójść do łóżka. – Klara wstała, używając swojej laski i skierowała się w stronę schodów. – Dobranoc, Harry.
- Dobranoc, Klaro. Z dwóch ciotek, które znam, ty jesteś moją ulubioną.
- Dziękuję, Harry, to było naprawdę słodkie. Wierzę, że dasz sobie z nim radę, Severusie.
Harry rozciągnął się na kanapie i wcisnął nos między poduszki.
– Chyba nie mam wyboru.
- Sevs– zaczął Harry, nie podnosząc głowy. – Czujesz, jak pokój się kręci? To tak, jakbym spadał z miotły.
Klara ściągnęła brwi. – Z miotły?
Severus wzruszył ramionami i wydusił przez zęby – Zawsze plecie jakieś bzdury, kiedy jest pijany.
- Dobrze więc, zobaczymy się rano. – Klara skinęła na nich głową i wspięła się po schodach. Zaraz po tym Harry podniósł głowę i spojrzał na niego ponad ramieniem kanapy.
- Severusie! – syknął jak najgłośniej potrafił.
- Harry.
- Twoja ciotka już poszła. Czy to znaczy, że znów mnie dotkniesz?
- Mimo obsesyjnego planu mojej ciotki, nie mam najmniejszego zamiaru wykorzystać tego, że jesteś pijany.
- Czekaj... Chcesz, żebym był trzeźwy? – spytał Harry, patrząc na niego poważnie. – Mogę być dwojgiem ludzi naraz. Zobacz, już jestem trzeźwy.
Trzeźwy Harry wyglądał identycznie, jak ten pijany, chociaż teraz dziwnie zezował.
- Nie jesteś trzeźwy.
Harry spojrzał już normalnie i zachichotał. – Nieprawda, wcale nie!
- Jeśli wiedziałbym, że coś takiego się stanie, przygotowałbym eliksir trzeźwiący, żeby mieć go pod ręką. Ale nikt nie spodziewał się, że moja sześćdziesięciosiedmioletnia ciotka upije mojego narzeczonego.
- Nie myślę trzeźwo!
- Wiem – burknął Severus, obchodząc kanapę dookoła i siadając w fotelu, który wcześniej zajmowała Klara.
- Nie myślę trzeźwo, bo moja głowa jest pełna ciebie. – Harry wstał z kanapy, zachwiał się i podszedł do Severusa. – Ciągle o tobie myślę – wyszeptał szczerze, siadając na kolanach Severusa i pieszcząc palcami jego ciepłą szyję. Harry przysunął się bliżej, siadając okrakiem na jego biodrach. – Nie mogę przestać o tym myśleć.
- Harry, co ty robisz? – spytał Severus, patrząc na niego ostrożnie.
- Dlaczego to robisz?
- Co?
- Patrzysz na wszystkich z politowaniem. Jakbyś od razu oceniał i stwierdzał, że są poniżej tobą.
- Naprawdę? – spytał Severus, patrząc na niego z udawanym politowaniem. Poruszył się, wysuwając kolano spod chłopaka tak, że ich nogi splotły się razem.
- Myślisz, że jestem poniżej tobą? – Biodra Harry'ego drgnęły i otarły się o uda Severusa.
- Tak. – Severus wsunął dłonie pod koszulę Harry'ego, gładząc gładkie, umięśnione ciało.
Harry wstrzymał oddech, kiedy palce mężczyzny zniknęły pod jego dżinsami i zaczęły pieścić skórę tuż nad jego pośladkami.
- Co ty robisz? – spytał Harry z zapartym tchem.
- Chcę ci pokazać, jak bardzo pode mną możesz się znaleźć.
- I w jaki sposób masz zamiar to zrobić?
Severus uśmiechnął się drwiąco. – Posiądę całe twoje uległe ciało. Chcesz tego?
- Tak. Chcę ciebie, Sssev...
- Naprawdę?
- Ciebie i nikogo innego.
Severus przesunął jedną rękę na pierś Harry'ego, a palce drugiej wplótł w jego niesamowicie miękkie włosy. Harry westchnął i rozluźnił się. Podniósł chętnie głowę, opierając ją na dłoni mężczyzny. Severus natychmiast skupił się na tych miękkich, rozchylonych ustach. Nie mógł jednak odgonić od siebie jednej, dręczącej myśli... Nikogo innego? – Co z Ginny?
- Co z Ginny? – powtórzył Harry z zapartym tchem. Jego na wpół zamknięte oczy obserwowały ruchy ust Severusa.
- Kochasz ją, prawda?
Harry zmieszał się i potrząsnął głową, opierając czoło na piersi Severusa. – Oczywiście, że ją kocham. Moja mała Ginny... – Harry przesunął leniwie ręce wzdłuż boków Severusa i wsunął je pod jego koszulę, próbując przezwyciężyć zamroczenie, spowodowane przez brandy. – Ale ciebie chcę w innym znaczeniu. Chcę cię poczuć na sobie, we mnie. Zatracić się w twoim dotyku. Pozwól mi, ten jeden raz.
Severus odepchnął od siebie jego ręce, czując się wykorzystanym i brudnym. Harry kochał piękną, niewinną, dobrą kobietę. Chciał ją kochać, poślubić, założyć rodzinę. Ale to nie przeszkadzało mu w zabawianiu się z jego mrocznym, nieatrakcyjnym, byłym profesorem.
To była dla niego odskocznia od rzeczywistości, zanim ułoży sobie bajkowe życie. Severus nie wiedział, jak mógł kiedykolwiek myśleć inaczej.
Harry lekceważył to. Pewnie myślał, że robi Severusowi łaskę, pozwalając mu dotykać piękną, młodą skórę.
Severus był zbyt dumny, żeby dać się na to nabrać. Nie kiedy chciał czegoś więcej. – Złaź.
Harry wyglądał na zdumionego, ze swoimi błyszczącymi oczyma i palcami wczepionymi w koszulę Severusa. – Zejść? Ale my... nareszcie jesteśmy sami. To przez to, że jestem pijany? Wiem, co robię, Severusie. Chcę tego, przysięgam. Nawet, jeśli jestem pijany, nadal... – Zachichotał nagle. – Wiesz, zapomniałem.
Severus potrząsnął głową, chwytając go za ramiona i zmuszając do wstania. Harry zachwiał się, ale stanął o własnych siłach. Severus podniósł się z fotela i położył dłoń na plecach chłopaka, kierując się do schodów. – Teraz potrzebujesz łóżka. Wyglądasz, jakbyś miał się zaraz przewrócić, chłopcze.
Harry odepchnął jego ręce, patrząc ze złością. – Nie ojcuj mi tu!
Severus spojrzał na niego. – Miałeś na myśli nie matkuj?
- Wiem, co miałem na myśli! A co ty masz na myśli?
- Łóżko. Teraz – nakazał Severus, chwytając go za przedramię. Nie martwił się, że jego uchwyt był bardziej bolesny, niż było konieczne i prawdopodobnie zostawi siniaki. Pociągnął Harry'ego w kierunku schodów.
Harry zatrzymał się nagle, wyrywając z uścisku Severusa. – Zobacz, Severusie. – Przy drzwiach stała torba i Harry podszedł do niej, wysypując na ziemię jej zawartość. Gałązki jemioły. Podniósł jedną i przytrzymał nad głową.
- Zobacz. – Harry obrócił głowę, jakby była zrobiona z gumy i spojrzał na niego. – Jesteśmy pod jemiołą. Teraz musisz mnie pocałować. Albo ja muszę pocałować ciebie. Nie jestem pewien.
Severus potrząsnął głową ze zmęczeniem. – Do łóżka, Potter.
- Jesteś pewien? – spytał Harry, przygryzając czarująco dolną wargę. – Pewnie smakuję, jak gałka muszkatołowa i śmietana.
- I brandy.
- Proszę...
Ignorując jego protesty, Severus wziął od niego jemiołę i rzucił ją na podłogę razem z resztą. Chwycił Harry'ego i pociągnął na górę do łóżka – bez pocałunku.
W końcu nasz bohater nigdy nie był zbytnio romantyczny.
I na pewno nie stanie się taki teraz.
Jeśli ktoś nie zajrzał do opisu - przypominam, że opowiadanie nie jest moje i zostało skopiowane z chomikuj.pl, dla łatwiejszego odczytu :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro