Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|1| Co to znaczy kochać?

Biała polana nieposiadała żywej duszy, prócz nich.
Okryta fioletowymi kwiatami, które przy każdym mocniejszym wietrze zmieniały się w wielką falę przyjemności. Drzew, gór czy zwierząt tu nie było. Opanowy teraz przez ciemność świat, został oświetlony jedynie przez sterte gwiazd na niebie i wielki księżyc, nienaturalnie zbliżony do małej, ślicznej krainki. Nie było tam zbyt dużo miejsca - planeta posiadała tylko kawałek ziemi oraz wielki, nieskończenie daleki różowy ocean, w którym można było się zakochać.

- Jelonku! Co to znaczy kochać? - Blondwłosa podbiegła do swojego przyjaciela.

Siedzące przy swoim ulubionym kamieniu stworzenie otworzyło oczy, szczęśliwe ponownym przybyciem człowieka.

Pędząca dziewczynka nie miała więcej niż osiem lat. Ubrana była w białą sukienkę, a jej długie, bo aż metr za kostki, lśniące włosy za każdym podskokiem falowały i ujmowały mowę.

Niewiadomo również skąd w ogóle się wzięła. Czy ma jakieś szczególne zadanie? Może duchy sprowadziły ją, by podtrzymać na duchu jedynego, żyjącego osobnika tej magicznej, umierającej planety?

Uklęknęła kilka centymetrów przed Jelonkiem, a następnie wsunęła częściowo głowę pod jego klatkę piersiową.

- Mama mówi, że dowiem się później. A ja chciałabym wiedzieć teraz. Możesz mi to wytłumaczyć? Proszę...

Stworzenie skinęło łbem i rogiem usadowionym na środku czoła dotknęło ziemi. Dziewczynka była uśmiechnięta od ucha do ucha, gdy wokół niej pojawiła się mgła oraz mocno świecące punkciki, z których coraz bardziej widać było zarysy ludzkiej postaci.

Kobieta kucnęła i wyciągnęła małego, bezbronnego człowieczka. Dzieciątko natarczywie płakało, najpewniej przez zły sen. Matka patrzyła na synka z czułością, choć wory pod oczami, mówiły, iż kobieta domaga się snu. Kołysała się, to w jedną, to w drugą stronę, podśpiewując znaną tylko jej melodię. Dziecko przestało płakać i zamknęło powieki. Matka odłożyła je delikatnie do łóżeczka i pocałowała w czoło.

Po chwili przyszedł i ojciec. Chwycił swoją małżonek i niczym pannę młodą, zaniósł do łóżka. Kobieta wygodnie ułożyła się do snu, jednak jej usta zdążyły jeszcze powiedzieć:

- Kocham Cię...

Dziewczynka jakby obudziła się z transu i spojrzała na Jelonka pytający wzrokiem. Jej oczy przeskakiwały z jednego miejsca na drugie, a wargi otwierały się i zamykały.

- To znaczy kochać? - spytała po kilku minutach zastanawiania się.

Stworzenie uśmiechnęło się i kopytkiem pokazało jeszcze nie tak bardzo rozmazany obraz.

Tym razem stał tam pewien mały, nawet nie sześcioletni chłopiec. Wyszczerzył usta w uśmiechu, ukazując przy okazji białe, prawie że śnieżne zęby, a powieki zacisnął. Trzymał dobrze znanego jej misia. Ubrania, które miał na sobie, wyglądały bardziej na szmatki używane do czyszczenia stolików czy do wycierania kurzu.

- Jest jeszcze wiele rodzajów miłości, o której dowiesz się w przyszłości...

Dziewczynka pokiwała głową, cały czas wpatrując się w rozmazanego już chłopca. Natomiast Zwierzątko patrzyło na nią z zainteresowaniem.

- Już wiem, co znaczy kochać, Jelonku. - Stworzenie przechyliło głowę na prawy bok, niebardzo wiedząc jak zareagować. - Kochać, czyli stracić. Kochać, czyli żyć. Kochać i móc pomagać. Kochać to nie pojedyńcze słowo - Kochać to inaczej wszystkie cnoty, które istnieją na Ziemii. Prawda, Jelonku?

Po pyszczku stworzenia poleciała łza, lecz pokiwał głową, zgadzając się z ośmiolatką.

- To może teraz pójdziemy nad północną część morza? Chciałabym zobaczyć wodę, akurat od tej strony. -
Uśmiechnęła się, wywołując dreszczyk u Pana "Rogalskiego". Tak dawno tam nie przychodził, że nie wiedział, czy dałby radę znowu postawić w niedalekim miejscu kopyto. Lecz trzymany za niewidzialną smycz niecodziennego wzroku dziewczynki, zgodził się.

Ośmiolatka aż tańczyla z radości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro