Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Minął tydzień.

Houston zadzwonił raz. Był opanowany i zdystansowany. I serce krwawiło mi po tej rozmowie przez długie godziny. Ale musiałam przemyśleć kilka spraw. Moje życie stało się jednym wielkim kurwidołkiem. I musiałam wymyślić co z tym zrobić. Musiałam podjąć decyzję, czy chciałam i mogłam z nim być. I musiałam to zrobić będąc daleko od niego.

I szczerze powiedziawszy nie miałam pojęcia jak miałam to zrobić w barze w towarzystwie mojej siostry i jej przyjaciół.

Dzisiaj były dwudzieste piąte urodziny mojej siostry – Polly. Do miasta przyjechały jej najlepsze przyjaciółki, z którymi trzymała się od czasów liceum i nie było szans, żebyśmy zostały w domu.

Miranda przyjechała ze swoim chłopakiem Flynnem, a Jillian i Irene były singielkami, więc tym bardziej nalegały na wypad do baru. Pech chciał, że chłopak Polly – Brandon, miał najlepszego kumpla, z którym miałam się umówić. Moja siostra kochała bawić się w swatkę, a ja nie mogłam jej powiedzieć, że z kimś się spotykałam. Po pierwsze musiałabym myśleć o Houstonie, a po drugie nie mogłam powiedzieć jej prawdy.

Dlatego koło godziny trzeciej stałam na parkingu przed barem, słuchając szczebioczących dziewczyn i wymiotującej Polly. Brandon odszedł z nią na bok, chwycił włosy i uspakajająco głaskał ją po plecach.

Wiatr rozwiał mi włosy, przysłaniając na moment widok. Odgarnęłam je szybko i w tym samym czasie stały się dwie rzeczy. Ręka Danny'ego objęła moje ramiona, przyciągając mnie do jego ciepłego ciała, a moje spojrzenie spotkało najbardziej niebieskie tęczówki po drugiej stronie parkingu. Wpatrujące się prosto we mnie.

Serce uderzyło mi mocniej w piersi, a stopy zgubiły rytm i gdyby nie Danny wylądowałabym na żwirowym podjeździe.

— Co się stało? — zapytał Danny, kiedy stanęłam w miejscu jak wryta. — Za dużo drinków? Macie to rodzinne? — zaśmiał się cicho.

— Idę zanieść śpiącą królewnę do samochodu. Robi się coraz cięższa — rzucił Brandon, poprawiając na swoim ramieniu moją półprzytomną siostrę. Jillian zaśmiała się cicho.

Jeśli Brandon zauważył, że mój nastrój się zmienił nie dał tego po sobie poznać. Ja sama nie odrywałam spojrzenia od Rusha, zupełnie jakbyśmy toczyli walkę na spojrzenia.

— Co się dzieje? — Irene i Miranda dołączyły do pytania, podchodząc do mnie bliżej. Oderwałam wzrok od Rusha, czując że serce podeszło mi do gardła.

Stojący obok Mirandy Flynn powiódł spojrzeniem na drugą stronę parkingu, ale zaraz potem wrócił do mnie. Na jego twarzy pojawił się zalążek lęku.

— Kto to? — zapytał. — I czemu się na nas gapią?

Rush nie był sam. Opierał się o motocykl, a z jego ust zwisał papieros. Obok niego zaparkowanych było jeszcze kilka motocykli. Lucky, JJ, Hatchet, Dagger, Sunny i Rabbit również patrzyli na nas uważnie.

— Dawno się nie widzieliśmy, Romy — Rush nie musiał nawet krzyczeć, żeby przebić się przez gwar panujący na parkingu. Jego głos był zaskakująco wyraźny. Uśmiechnął się krzywo, wyrzucając papierosa i przydeptując go czubkiem buta. — Nie przywitasz się z nami, laleczko?!

Miałam wrażenie, że cholernie dobrze się bawił, widząc moje przerażenie. Jak zawsze zresztą. Powiodłam spojrzeniem po jego braciach. Na szczęście nigdzie nie było Houstona. Ulga mieszała się we mnie z rozczarowaniem.

Czułam na sobie spojrzenia moich znajomych, ale nie potrafiłam się zmusić, żeby na nich chociaż zerknąć. Przerażony wzrok wiercił mi dziurę w skroni.

Próbowałam zobaczyć Hellhoundersów ich oczami. Przecież jeszcze do niedawna sama tak na nich patrzyłam. Byli bandą wytatuowanych, wyjętych spod prawa wielkich bandziorów. Motocykle i skórzane kuty jedynie potęgowały wrażenie. Byli przerażający.

Wymusiłam na twarzy uśmiech i powoli ruszyłam w stronę Hellhoundersów. Moi znajomi niepewnie poszli za mną, ale na szczęście ramię Danny'ego zniknęło z mojego ciała.

Wiedziałam, że wieść się szybko rozniesie i dotrze do samego Houstona. Musiałam wyjaśnić całą sytuację. Przecież nie robiłam nic złego.

Rush rozłożył ramiona, kiedy tylko znalazłam się wystarczająco blisko i uściskał mnie mocno. Zaraz potem Lucky przyciągnął mnie do siebie i poderwał w powietrze, okręcając mnie dookoła. Z moich ust mimowolnie wyrwał się cichy pisk. Kiedy tylko moje nogi dotknęły podłoża, Hatchet przyciągnął mnie do swojego boku i zmierzwił mi włosy jak niesfornej pięciolatce.

— Co tu robicie? — Odważyłam się zapytać.

— Masz nowego chłopaka, laleczko? — zapytał cicho Hatchet, a ja zauważyłam że wszyscy mimowolnie się spięli.

Danny otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale szybko mu przerwałam. Nikt nie musiał wiedzieć, że teoretycznie zaprosił mnie tu jako swoją randkę. A tym bardziej nie musieli wiedzieć, że teoretycznie się zgodziłam, nie mogąc podać prawdziwego powodu odmowy. Przecież Houston był daleko, a ja miałam prawo poczuć się jak normalna dwudziestotrzyletnia kobieta, która chciała spotkać się z kimś normalnym, w normalnym miejscu, bez broni, strzelania i brutalnego seksu na tyłach baru. Miałam do tego prawo, prawda?

— Nie — odpowiedziałam. — Oczywiście, że nie. To znajomi mojej siostry. Polly.

— Chyba dobrzy znajomi, co? — Rush zmrużył oczy i podszedł do Danny'ego. Ten rzucił mi przestraszone spojrzenie, blednąc na twarzy. Miranda przytuliła się do boku swojego chłopaka, a sam Flynn również nie wyglądał na zbyt pewnego siebie. Przełknął głośno ślinę, wbijając wzrok w swoje buty.

— Chcesz się dobrać do majtek Romy? — zapytał Rush, przechylając głowę i wpatrując się w Danny'ego.

— Przestań! — syknęłam, próbując się wyrwać z uścisku Hatcheta, ale ten objął mnie mocniej.

Zanim jednak sytuacja zdążyła się rozwinąć, do moich uszu dotarł inny głos.

— Co tu się, kurwa, dzieje?

Włoski na całym ciele stanęły mi dęba i automatycznie przestałam się wyrywać. Krew zaczęła szumieć mi w uszach i bałam się obrócić za siebie. Ale wcale nie musiałam tego robić, bo Houston stanął obok mnie i spojrzał na mnie tymi bursztynowymi oczami. A ja miałam wrażenie, że ziemia usunęła mi się spod stóp. W ustach nagle mi zaschło i byłam pewna, że bicie mojego serca słychać w całym stanie.

— Zabieraj łapy z mojej kobiety, Hatchet, albo ci je upierdolę. — Jak zwykle w jego głosie nie było słychać nawet złości. Pieprzona obojętność.

Hatchet roześmiał się głucho, ale posłusznie się dosunął.

Oblizałam nerwowo dolną wargę, wpatrując się w Houstona jak zaczarowana. Jakbym bała się, że jeśli tylko mrugnę rozpłynie się w powietrzu. A z drugiej strony cholernie się bałam co dalej.

— To nie moimi łapami powinieneś się przejmować, bracie — Śmiał się dalej. — Prawda, Romy?

Nie zrobiłam nic złego, miałam ochotę krzyczeć, ale żadne słowa nie chciały przejść przez moje zaciśnięte gardło. Był zły, bo wyjechałam bez słowa. W najmniej odpowiednim momencie. I wychodziłam do baru, jak typowa idiotka. Jak ta mała, naiwna dziewczynka, która nie ma pojęcia o jego świecie. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale naiwnie sobie wmawiałam, że w moim świecie żadna z tych zasad nie obowiązuje.

Nie widziałam go od prawie tygodnia. Siedem dni bez słuchania jego ochrypłego głosu. Bez jego szorstkich rąk na moim ciele. To było jak tortura.

— Który? — zapytał Houston, nawet na mnie nie patrząc.

— Ten spedalony — rzucił Rush, wskazując głową w stronę Danny'ego i uśmiechając się z rozbawieniem. Mnie wcale nie było do śmiechu. A tym bardziej Danny'emu, który wyglądał jakby miał się posikać w majtki.

Danny nie był brzydki. Miał wyraźnie zarysowane kości policzkowe, a jego uśmiech był lekki i beztroski, zupełnie inny od uśmiechu Houstona. I gdyby Polly przedstawiła mi go kilka miesięcy wcześniej, pewnie nie oponowałabym za bardzo, żeby się z nim umówić.

— Houston — syknęłam ostrzegawczo, ale nadal nawet na mnie nie zerknął. Odwrócił głowę w stronę Danny'ego i po prostu patrzył. A Danny wyglądał jakby miał zemdleć, bo cholera sama dobrze wiedziałam, jak przerażający potrafił być Houston, kiedy tylko patrzył.

— Ja... ja nie... — zaczął jąkać Danny, kręcąc głową i rzucając mi spojrzenie, szukając ratunku.

— Patrz kurwa na mnie, nie na nią — powiedział cicho Houston, a ja sama dostałam gęsiej skórki.

Rush spojrzał na mnie unosząc brwi, jakby chciał powiedzieć: „widzisz mała, co narobiłaś?", ale zaraz potem zerknął na Lucky'ego, jakby pytając kiedy zareagować. Ten w odpowiedzi pokręcił głową.

— Nie wiedziałem... — jąkał dalej Danny, a mnie krew zalała, bo Houston nie miał prawa go tak straszyć.

— Dość tego! — krzyknęłam, podchodząc do Houstona, odgradzając go jednocześnie od Danny'ego. Nie zasłużył na to. — Jedź już stąd, Houston!

— Nie mam najmniejszego zamiaru, maleńka — odpowiedział, nie spuszczając wzroku z Danny'ego. — Dopiero zaczyna robić się ciekawie.

— On nic nie zrobił, na Boga — mówiłam dalej, kładąc dłonie na torsie Houstona. Drgnął lekko na mój dotyk, ale na mnie nadal nie spojrzał. Ja sama omal nie jęknęłam głośno. Tak dobrze było go czuć. Był taki ciepły i twardy i całe moje ciało zadrżało z podniecanie i tęsknoty. —To tylko znajomy mojej siostry. Tylko znajomy.

— Dlaczego Hatchet mówi, że jego pierdolone ręce były na twoim ciele? — Danny cofnął się o krok, a Irene wciągnęła głośno powietrze, przytulając się do Jillian.

— Bo to Hatchet! — krzyknęłam płaczliwie. — Zawsze chce cię wkurzyć! A poza tym to nie twój cholerny interes, Houston! Nie masz prawa mnie śledzić!

W końcu na mnie spojrzał, a ja aż wciągnęłam głośno powietrze. Było we mnie tak wiele sprzecznych uczuć. Chciałam rzucić mu się w ramiona i chciałam uciec od niego jak najdalej. Czyli nic się nie zmieniło.

— Nie śledziłem cię — powiedział. — Przynajmniej nie tym razem. To cholerny zbieg okoliczności, ale jak widzę powinienem sprawdzać cię częściej.

Alkohol chyba dodawał mi odwagi.

— Nie jestem twoją pieprzoną...

— Co?! WŁANOŚCIĄ?! — ryknął, powodując że podskoczyłam. — Właśnie, że kurwa, o to chodzi że jesteś. I już raz ci coś na ten temat mówiłem, Romy. Należysz do mnie, czy ci się to podoba czy nie. A ja się nie dziele tym co moje. Więc jeśli jego ręce dotknęły twojego ciała, to mu je kurwa odstrzelę, jasne?

Nie czekając na odpowiedź, wyciągnął pistolet i odbezpieczył go sprawnym ruchem. Wycelował go w głowę Danny'ego, a dziewczyny pisnęły głośno.

— Powiedz mi, młody — Głos Houstona na powrót stał się cholernie chłodny i obojętny. — Dotknąłeś jej? Pieprzyłeś moją kobietę?

— Ja... nie... przysięgam, nie. Nie dotknąłem jej.

— Nie przyszedłeś tu z nią?

Pokręcił szybko głową.

— Nie. Nie...

— Więc nie muszę ci łamać rąk? — Houston zrobił w jego stronę krok.

— PRZESTAŃ! — krzyknęłam, uderzając go w klatkę piersiową. Walczyłam z łzami i wściekłością. Nie bałam się, że zrobi mi krzywdę. To była jedyna pewna rzecz, jeśli chodziło o Houstona. Moje bezpieczeństwo. Ale bałam się, że skrzywdzi Danny'ego. Tu nie mogłam być pewna niczego.

— Nie możesz za każdym razem wyciągać broni! Nie masz prawa, Houston! Przestań w tej chwili! Pozwól mu odejść! Słyszysz, Houston! Pozwól nam wszystkim odejść!

— Proszę, pozwól nam iść — jęknęła Irene, pociągając nosem.

Spojrzałam na nich, błagając wzrokiem o wybaczenie. Ten wieczór nie miał tak wyglądać. Przecież przyjechałam tutaj, żeby odciąć się od tego cholernego klubowego szajsu. Żeby nie myśleć o Houstonie, żeby go nie widzieć i żeby przypomnieć sobie jak to jest żyć normalnie.

Houston opuścił powoli dłoń, nadal patrząc na Danny'ego. Próbowałam ruszyć w stronę znajomych, ale Houston przyciągnął mnie do siebie płynnym ruchem. Jego obezwładniający zapach wypełnił moje nozdrza, przypominając mi ten obezwładniający spokój, który czułam za każdym razem, gdy zasypialiśmy w jednym łóżku. To było dziwne, bo przecież z Houstonem nigdy nie było spokojnie. Zwłaszcza teraz.

— Puść mnie! — krzyknęłam, próbując się wyrwać. Danny rzucił mi przerażone spojrzenie, ale nie zrobił nic. Razem z resztą ruszyli w stronę swojego samochodu, zostawiając mnie samą.

— Po co, maleńka? — zapytał wprost do mojego ucha. — Ktoś na ciebie czeka?

Łzy zaszczypały mnie pod powiekami i odskoczyłam od niego, rzucając mu mordercze spojrzenie.

— Ty sukinsynu... — warknęłam, a łzy leciały po moich policzkach. To zdecydowanie alkohol dodawał mi odwagi, bo jeszcze nigdy nie odważyłam się tak do niego odezwać przy jego braciach.

Houston wyglądał na znudzonego.

— Ja? — zapytał cicho, a zaraz potem ryknął: — To ten sukinsyn cię zostawił samą z klubem motocyklowym!

— Bo miałeś broń! — odkrzyknęłam, próbując go usprawiedliwić.

— Więc powinien cię kurwa osłonić własnym ciałem, a nie uciekać jak pierdolony tchórz! Ja bym tak właśnie zrobił! Właśnie to, kurwa, robię od kilku jebanych miesięcy!

Zagryzłam mocno wargę, a rzeczywistość uderzyła mnie w twarz jak lecąca w moją stronę cegła. Miał rację, cholerny Houston miał rację. Danny mnie zostawił. Wiedział, że nie chciałam tu być. Wiedział, że Houston i reszta byli niebezpieczni. Nie znał ich na tyle, żeby być pewnym, że mnie nie skrzywdzą. A mimo to najzwyczajniej w świecie mnie zostawił.

Otarłam łzy wierzchem dłoni i objęłam się ramieniem, zerkając na światła samochodu Danny'ego znikające za zakrętem.

— Tyle masz ze swojego dobrego chłopaka, Romy — warknął Houston. — A teraz wskakuj na motocykl.

— Nigdzie z tobą nie jadę. — Zadarłam w górę podbródek, patrząc na niego twardo.

— Wsiadaj na pieprzony motocykl — powiedział cicho i powoli, a moje serce zgubiło jedno uderzenie. Nie potrafiłam zrozumieć, jakim cudem mimo tej całej, obezwładniającej złości nadal był mi tak bliski. Czemu miałam ochotę rzucić się na niego i wbić się w jego usta?

— Zamówię taksówkę. Możesz sobie jechać w cholerę. — Trwałam przy swoim.

Houston westchnął ledwo dosłyszalnie i jednym szybkim ruchem zarzucił mnie sobie na ramię. Wrzasnęłam przestraszona i zaskoczona jednocześnie, ku uciesze pozostałych członków Hellhounds, którzy roześmiali się głośno. Pieprzony jaskiniowiec.

Zdążył mnie jeszcze porządnie klepnąć w tyłek, zanim posadził mnie na swoim motocyklu. Zagryzłam z całej siły wargi, kiedy usiadł przede mną. Przełknęłam zażenowanie i wściekłość.

— Podaj adres — rzucił pusto. Pociągnęłam nosem, czując na sobie spojrzenia jego braci. Zaraz potem w powietrzu uniósł się dźwięk silników i odjechali.

Houston westchnął głośno.

— Nie zachowuj się jak dziecko, Romy. Powiedz mi gdzie mam cię podrzucić i już stąd spadam.

Mimo całej złości miałam ochotę powiedzieć, że wcale nie chcę aby mnie zostawiał.

— Romy... — warknął, a ja wiedziałam, że zaczynał tracić cierpliwość.

— Zamówię taksówkę.

— Do kurwy nędzy, jest trzecia nad ranem, nie będziesz jechać jebaną taksówką. Podaj ten pieprzony adres.

Zazgrzytałam ze złości zębami.

— Lavender Lane 1563 — powiedziałam w jego plecy, bojąc się ruszyć. Z jego ust ponownie wydobyło się westchnienie. Wyciągnął w tył swoje ręce i po omacku złapał moje nadgarstki, przysuwają je do swojego ciała, tak żebym go objęła. Potężny dreszcz przebiegł mi wzdłuż kręgosłupa, kiedy moje piersi rozpłaszczyły się na jego plecach.

Przymknęłam oczy, opierając policzek o skórzany materiał jego kuty. Ciepło jego ciała otulało mnie bezpiecznym kokonem. Przez chwilę mogłam udawać, że wszystko było w porządku. Cała kumulowana tęsknota wybuchła w moich żyłach, jak pokaz fajerwerków. Przez tę krótką chwilę naprawdę byłam jego.

Silnik obudził się do życia i odjechaliśmy z parkingu. Zamknęłam oczy, bo nadal nie przyzwyczaiłam się do jazdy na motocyklu. Prędkość powodowała we mnie uczucie niepokoju, a potęgowane przez samego Houstona, było niemal nie do zniesienia

Cała droga minęła zdecydowanie za szybko i zanim się zorientowałam zatrzymaliśmy się przed mieszkaniem mojej siostry. Najszybciej jak się dało zeskoczyłam z motocykla i popędziłam w stronę klatki schodowej. Chwilę później poczułam, że Houston szedł za mną.

—Co ty robisz? — warknęłam, otwierając drzwi do budynku i patrząc na niego spod byka. Biegłam po dwa stopnie, chcąc jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu. Byłam na niego wściekła, a ta jego beznamiętna przystojna twarz dodatkowo działała mi na nerwy.

— Odprowadzam cię — warknął, a w jego oczach zalśnił gniew. — Skąd mam widzieć czy po drodze kogoś nie spotkasz i nie zaczniesz się znowu kurwić?

— Nie kurwiłam się! — krzyknęłam. — Wyszłam na piwo, jak normalny człowiek!

— Przez jebany tydzień unikasz mnie, jakbym był złem wcielonym! Uciekasz bez słowa, kiedy kurwa flaki sobie wypluwam, żeby zapewnić ci bezpieczeństwo. Jakbym miał kurwa w życiu za mało problemów!— odkrzyknął, kiedy siłowałam się z zamkiem w drzwiach. — I dlaczego nie miałaś jebanej kamizelki?!

Gdybym była trochę mniej wstawiona i mniej wściekła pewnie przejęłabym się tym, że był środek nocy, a nas słychać w całej kamienicy.

Zamiast tego weszłam do pogrążonego w ciemności mieszkania, próbując szybko zamknąć drzwi. Byłam niesamowicie naiwna, że przez myśl mi przeszło, że mi się uda. Wepchnął się do środka, zatrzaskując za sobą głośno drzwi.

Odskoczyłam w tył, patrząc na niego ze wściekłością i dysząc, jakbym przebiegła kilka mil. Gdyby byłam postacią z kreskówki dym leciałby mi uszami.

— Spuszczam cię z oka, na pierdoloną chwilę i już pozwalasz, żeby łapy obcego faceta znalazły się na twoim ciele! — krzyczał, robiąc krok w moją stronę. Automatycznie zaczęłam się cofać. — Co z tobą jest nie tak?! Próbujesz mnie kurwa wpędzić do grobu, Romy?! Jak Boga kurwa kocham przez ciebie szlag mnie trafi!

— Zawsze możesz zostawić mnie w spokoju! — wrzasnęłam, czując że łzy zaczynają szczypać mnie pod powiekami.

Spojrzał na mnie spod byka, prychając jakbym powiedziała coś wyjątkowo idiotycznego i w dwóch krokach znalazł się przy mnie. Wciągnęłam ze świstem powietrze, kiedy jedną ręką położył na mojej szyi a drugą docisnął moje biodra do swojej erekcji. Nie wiedziałam, jak to możliwe, ale sama w momencie zapłonęłam.

Ręka na mojej szyi zacisnęła się mocniej, kiedy pchnął mnie w tył, tak, że uderzyłam tyłkiem w kuchenne szafki. Moje głowa zderzyła się z wystającym uchwytem, ale nawet nie pisnęłam. Patrzyłam szeroko otwartymi oczami w jego bursztynowe tęczówki. Ściemniały z pożądania, kiedy uniósł mnie, sadzając na blacie.

— Właśnie, kurwa, o to chodzi że nie mogę — warknął prosto w moje usta. Jęknęłam cicho, czując obezwładniający zapach, który należał tylko do niego. To podziałało na jego jak płacha na byka.

Jednym gwałtownym ruchem zaatakował moje usta. Jego język wtargną do środka brutalnie, pogłębiając pocałunek. Nie byłam z siebie dumna, że mu na to pozwoliłam.

Gdybym nie była tak podniecona, zapewne przejęłabym się tym, że w pokoju obok znajdowała się moja pijana siostra i jej facet. I zapewne miałabym na tyle godności, żeby go odepchnąć. Nie miałam pojęcia jak to robił, że za każdym razem zmieniał mnie w napaloną dziwkę. Byłam na niego więcej niż gotowa.

Ręka na mojej szyi zacisnęła się jeszcze mocniej, a ja automatycznie objęłam go nogami w pasie. Chciałam go bliżej. Moje paznokcie wbijały się w jego ramię.

W końcu oderwał ode mnie usta. Oboje dyszeliśmy głośno. Czułam pulsowanie między nogami, a jego fiut wbijał się w moją cipkę przez materiał dżinsów.

— Puść mnie — wyszeptałam słabo, sama sobie nie wierząc. Byłam pewna, że gdyby spełnił tę prośbę rozpłakałabym się jak dziecko.

Spojrzał na mnie, oblizując wargi. Zsunął mi top na mój brzuch i jedną ręką odpiął zapięcie biustonosza. Powinnam być przerażona jego wprawą, ale mogłam jedynie bezmyślnie patrzeć jak rzucił stanik na podłogę. Moje sutki były twarde jak skała, do tego stopnia że prawe bolały.

Oddech znowu mi przyśpieszył i wciągnęłam głośno powietrze, kiedy pochylił się, żeby zassać moją pierś. Drugą dłonią ugniatał drugą, ssąc jednocześnie mój sutek. Przyjemność mieszała się z bólem, a z mojego gardła wydobywały się zawstydzające jęki. Pulsowałam tak mocno, że byłam pewna, ze wystarczy jeden dotyk, abym doszła z jego imieniem na ustach.

— Mówiłaś coś, maleńka? — zapytał, uśmiechając się bezczelnie. Miałam w dupie dumę i godność, chciałam tylko w sobie jego kutasa.

Oblizałam wargi, dysząc głośno. Moje cycki unosiły się w górę i w dół. Były błyszczące od jego śliny i zaczerwienione.

— Mam cię zostawić? — pytał dalej, manewrując przy zamku moich spodni. Dreszcz pożądania przeszył mnie całą, kiedy docisnął swoją twardość mocniej w moją cipkę. Cholerny dżins.

— Masz ostatnią szansę, Romy — kontynuował, przejeżdżając nosem wzdłuż mojej szyi. Składał na niej mokre, niemal bolesne pocałunki. Ssał moją skórę, sprawiając że topniałam w jego dłoniach jak sopel na słońcu.

— Kłamiesz — wyjąkałam, ledwo słyszalnie, czując jego wielką chłodną dłoń, wsuwającą się w moje majtki. Jęknęłam cicho, przygryzając dolną wargę i wysuwając w jego stronę biodra. Palce zatrzymały się na mojej zawstydzająco mokrej cipce i przez sekundę byłam pewna, że tyle mi wystarczy do spełnienia. A potem leniwie przejechał nimi po całej długości mojej łechtaczki, a ja zadrżałam, jęcząc cicho.

— Nawet jeśli ci powiem, że masz przestać, to tego nie zrobisz, prawda? — zamknęłam oczy, odchylając głowę do tyłu i uderzając nią w kuchenne szafki. Moje zdradzieckie ciało pchało się do niego.

Roześmiał się, choć niewiele było w tym wesołości.

— Jestem kłamliwym sukinsynem — wyszeptał wprost do mojego ucha, wsadzając we mnie palce. Jęknęłam tak głośno, że byłam pewna, że obudziłam sąsiadów.

— Kurwa, uwielbiam kiedy tak jęczysz. Kręci mnie to jak cholera.

Jego palce zaczęły poruszać się szybciej, żeby zaraz potem zwolnić, doprowadzając mnie do obłędu. Narzucił idealnie wywarzony rytm, na granicy orgazmu. Zbyt wolno, aby dość ale na tyle szybko, żebym rozpadała się na kawałki. Czułam, jak mięśnie mojej pochwy zaciskają się na jego palcach.

Oddychałam ciężko, zaciskając palce na jego ramionach. Jego usta nadal drażniły moją szyję, a palce penetrowały mnie z wprawą zawodowca. Byłam tak cholernie blisko.

— O Boże, Houston — jęknęła. — Błagam, tak...

I właśnie wtedy z czystą premedytacją, wyciągnął rękę z moich spodni. Gwałtownie otworzyłam oczy, patrząc na niego oniemiała. Uśmiechnął się podle, po czym powoli oblizał palce, cały czas patrząc mi w oczy. Serce dudniło mi w piersi tak głośno, że byłam pewna że słychać je w całym stanie.

Otworzyłam usta w idealne „O", nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Moja cipka pulsowała boleśnie.

Nadal się uśmiechając nachylił się nade mną.

— Nie dojdziesz, dopóki ci nie pozwolę — powiedział powoli, idealnie spokojnym tonem. Nie miałam pojęcia jakim cudem posiadał taką samokontrolę. Przecież widziałam i czułam wybrzuszenie w jego spodniach. — Rozumiesz, maleńka?

Oblizałam spierzchnięte wargi, zanim skinęłam głową.

— Nie słyszałem — warknął. Gorący oddech drażnił wrażliwą skórę na mojej szyi. — Zrozumiałaś, Romy?

— Tak.

Odsunął się ode mnie i ściągnął ze mnie spodnie wraz z majtkami i topem. Stałam przed nim całkowicie naga, mimo że on nie ściągnął ani jednej części garderoby.

Przechylił głowę wpatrując się we mnie uważnie. W jego oczach zalśniło coś mrocznego. Szybkim ruchem odpiął pasek spodni i zanim się spostrzegłam związał nim moje ręce za moimi plecami.

— Co do... — wymamrotałam.

— Zamknij się, Romy — przerwał mi, rozszerzając moje nogi. — Jestem na ciebie wkurwiony.

Spojrzał mi prosto w oczy, zaciskając palce na moich udach, niebezpiecznie blisko mojej kobiecości. A potem, nie odrywając ode mnie spojrzenia, wbił się we mnie gwałtownie.

Jęknęłam, opierając się całym ciężarem ciała o kuchenne szafki. Byłam tak mokra, że byłam pewna że zostawię na blacie ślad.

Houston przestał się ze mną drażnić. Zacisnął mocno palce na moich biodrach i wchodził we mnie szybko. Jego fiut trafiał we wszystkie odpowiednie miejsca, sprawiając że miałam ochotę wić się jak wyłowiona z wody rybka.

Jego lewa ręka zniknęła z mojego biodra i złapał mnie mocno za włosy, oplatając je wokół swojej ręki. Jęknęłam zawstydzająco głośno.

— Nawet się, kurwa, nie waż — powiedział, wchodząc głębiej. Tak głęboko, że omal nie krzyknęłam z bólu. — Muszę ci chyba przypomnieć, że należysz do mnie. Twoje cycki, twój tyłek, twoja mokra cipka. To wszystko jest moje.

Nie miałam pojęcia dlaczego jego gadka tak na mnie działała. Nigdy nie posądzałam się o bycie jedną z tych kobiet.

Wyszedł ze mnie, ale nie na długo. Zmusił mnie żebym zeskoczyła z blatu i odwrócił mnie do siebie tyłem. Nadal miałam związane ręce, jego paskiem, więc musiał mnie przytrzymać za biodra, żebym nie straciła równowagi.

Jego ręka na powrót owinęła się wokół moich włosów, zmuszając mnie, żebym odchyliła głowę. Drugą zaczął masować moją łechtaczkę.

— Houston, błagam.

Wsunął we mnie swojego fiuta, sprawiając że wydobyłam z siebie głośne westchnienie ulgi. Jego kutas i palce znalazły idealny rytm.

Miał rację. Byłam zdana całkowicie na jego łaskę. Ze związanymi rękami, unieruchomiona w pułapce z jego silnego, twardego ciała. I cholera, nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym z niej uciec.

Byłam blisko, przerażająco blisko. Moje ciało poddało się narzuconemu przez Houstona rytmowi. Wysuwałam tyłek w jego stronę, chcąc poczuć go jeszcze głębiej. Jeszcze mocniej.

Nie miałam pojęcia czemu wcześniej byłam na niego taka wściekła.

— Houston... — powtórzyłam, jęcząc głośno. Wiedziałam, że też był blisko. Czułam jaki był twardy. Jego gorący oddech łaskotał bok mojej twarzy, kiedy przyciągnął mnie mocniej za włosy w swoją stronę.

— Jesteś blisko, maleńka? — zapytał wprost do mojego ucha.

— Tak, błagam, tak. Pozwól mi dojść.

Pchnął mocno, a jego palce na moment znieruchomiały. Wypięłam tyłek w jego biodra, na co zaśmiał się cicho. Drań.

— Czyją własnością jesteś? — zapytał.

— Twoją — odpowiedziałam szybko, błagając go cały czas w myślach, aby pozwolił mi dojść. Potrzebowałam tego bardziej niż powietrza.

Jego palce wróciły na moją łechtaczkę i skończyły się gierki. Pieprzył mnie szybko i brutalnie, sprawiając że jęczałam jak zawodowa dziwka.

— Dojdź, maleńka — szepnął i w tej samej sekundzie to zrobiłam. Fajerwerki wystrzeliły mi przed oczami, a nogi trzęsły mi się tak bardzo, żeby gdyby mnie nie trzymał wylądowałabym na podłodze.

Sekundę później, poczułam jak wypełnia mnie jego nasienie.

Dyszeliśmy głośno, próbując unormować oddechy. Oparł czoło o moje ramię, obejmując mnie w pasie i nie ruszając się nawet o milimetr.

I wtedy przyszło otrzeźwienie. Zaczęłam się kręcić, czując nagły wstyd i złość na samą siebie. Znowu dałam mu wygrać.

— Rozwiąż mnie — zażądałam, próbując go odepchnąć.

Wysunął się we mnie, a ja odwróciłam się do niego przodem. Spojrzał na mnie spod powiek, chowając na wpół twardego fiuta do spodni i zapinając zamek. Nadal był w pełni ubrany, kiedy ja byłam całkowicie naga. Poczułam, jak sperma zaczyna spływać mi po wewnętrznych stronach ud, a moje policzki zapiekły.

Obrzucił całe moje ciało pożądliwym spojrzenie, a na jego usta wypłynął leniwy uśmieszek.

Serce nadal biło mi dziko w piersi.

— Rozwiąż mnie do cholery! — syknęłam.

— Spokojnie, kochanie — powiedział, robiąc w moją stronę krok. Rozwiązał mnie, ale się nie odsunął. Uderzyłam dłońmi w jego twardą klatę, próbując się wyswobodzić, ale nawet nie drgnął.

— Odsuń się, Houston — syknęłam, unikając jego spojrzenia. Policzki paliły mnie żywym ogniem i miałam ochotę się rozpłakać. — Muszę się ogarnąć.

Chwycił mój podbródek między kciuk i palec wskazujący, zmuszając mnie żebym na niego spojrzała.

— Popatrz na mnie — zażądał, ale wlepiłam wzrok w jego podbródek.— Nie każ mi powtarzać.

Rozpoznałam ten głos, więc posłusznie zrobiłam to o co prosił. Oczy miałam wilgotne.

— Posłuchaj mnie uważnie, Romy — zaczął powoli, jakby tłumaczył coś małemu dziecku. — Chcę, żebyś w końcu to, kurwa, zrozumiała. Będzie łatwiej dla ciebie i dla mnie. Jesteś moja. Pogódź się z tym. Możesz walczyć i unikać mnie ile tylko chcesz, ale oboje wiemy jak to się będzie kończyć. Za każdym razem. Z tobą nagą, z szeroko rozłożonymi nogami i moim kutasem w twojej cipce.

— Jesteś dupkiem — syknęłam, walcząc ze łzami.

— Im szybciej to sobie uświadomisz tym lepiej. Oszczędzisz nam obojgu nerwów, jasne maleńka? — zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. Pocałował mnie mocno w usta. To był krótki, brutalny pocałunek.

A potem odwrócił się na pięcie i po prostu wyszedł z mieszkania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro