Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

Minął tydzień od kiedy dostałam przesyłkę. I spędziłam go w domu klubowym. Nie mogłam powiedzieć, że mi się to podobało, choć nie było tragedii. Houston był ciągle zajęty, ale nie mogłam mieć do niego pretensji, wiedząc że razem ze swoimi braćmi próbowali naprawiać cały ten cyrk, który się rozpętał. Nikt nic nie mówił, ale wiedziałam, że nie było ciekawie. Zjawiał się wieczorami, w samą porę, żeby mnie przytulić i zasnąć. Tak bardzo przyzwyczaiłam się do jego obecności w łóżku, że nie potrafiłam zasnąć bez niego.

Santana, Tammy i Trinket próbowały sprawić, żeby poczuła się w siedzibie Hellhoundersów najswobodniej jak się dało i bardzo doceniałam ich towarzystwo. Poznałam również dwie kolejne starsze panie – Ruby, która była kobietą niejakiego Snake'a oraz Piper starą Banshee. Obie przekroczyły już czterdziestkę i były wyjątkowo kochane. Obie przygarnęły mnie pod swoje skrzydła, kiedy dziewczyn nie było w pobliżu. Zachęcały mnie do tego, abym pomagała im w przyrządzaniu obiadów, bo zawsze w klubie był jakiś głodny facet i rozbawiały mnie historyjkami o złych motocyklistach, którzy okazywali się niezłymi pantoflarzami. Big Jim zakochał się w moim cieście czekoladowym.

Steph się nie odzywała od naszego ostatniego spotkania i sama bałam się z nią skontaktować. Moje życie tak bardzo się zmieniło, że nie miałam pojęcia jak miałabym z nią rozmawiać. Mimo to czas mijał mi zaskakująco szybko, zważywszy na to że wzięłam tydzień urlopu.

Był środek nocy, kiedy przebudziłam się, wyrywając się z kolejnego koszmaru. Złe rzeczy śniły mi się coraz częściej. Czasem widziałam Keya krwawiącego w zaułku za barem. Czasami jego twarz zmieniała się w twarz Houstona albo Steph. Innym razem patrzyłam w lustro i widziałam, jak krew wypływa z moich ust, tylko po to, żeby mój język wypadł do umywalki, kiedy tylko je otworzyłam. Zazwyczaj budziłam się z krzykiem, a Houston przytulał mnie, głaskał i uspakajał dopóki nie zasnęłam. Czasem potrzebowałam ucieczki i pocieszanie zmieniało się w pełen namiętności seks, po którym zasypiałam wykończona.

Tym razem Houstona nie była. Druga strona łóżka była pusta i zimna. Usiadłam na łóżku, ale serce waliło mi tak mocno, że wiedziałam że nie ma szans, aby ponownie zasnęła.

Zarzuciłam na siebie czarną bluzę Houstona, która wisiała na krześle przy biurku i ostrożnie wyszłam na pogrążony w ciemności korytarz z nadzieją, że gdzieś go znajdę.

Skierowałam się do kuchni, zwabiona ciepłym światłem barwiącym podłogę w korytarzu na pomarańczowo i ściszonymi głosami. I mimo, że żaden głos nie należał go Houstona, to zatrzymałam się w korytarzu słysząc jego imię.

Powinnam wrócić do pokoju i po prostu na niego poczekać. Wiedziałam to. I cholera, gdybym tylko wiedziała co usłyszę, zostałabym w pokoju.

Przywarłam do ściany, nadstawiając ucha.

— Sukinsyn zna się na rzeczy — zaczął jeden z mężczyzn. Wychyliłam się zza ściany, żeby zobaczyć, że miał długą siwą brodę. W drugim z nich rozpoznałam Hatcheta.

— Tia, przerażające ale kurwa przydatne — przytaknął Hatchet. — Dobrze, że głosowanie przeszło. Wszyscy chyba, kurwa, wiemy że Houston i tak by się tym zajął. A kurwa, chłopak jest dobry w załatwianiu problemów.

Serce podeszło mi do gardła, kiedy uświadomiłam sobie, że załatwianie problemów równało się z zabijaniem. Żołądek skurczył mi się boleśnie i z trudem opanowałam mdłości. Tak bardzo nie chciałam o tym myśleć.

— Odcięta ręka za odcięty język — Broda parsknął śmiechem. — Kurewsko zmyślne.

Krzesło za szurało o podłogę, ale zaraz potem nastała cisza. Zasłoniłam usta dłonią, starając się nie zrzygać. Wiedziałam, co słyszałam, ale mój umysł nie chciał tego przetworzyć. Nie potrafił połączyć tych dwóch Houstonów. Tego okrutnego, który potrafił zabić bez zmrużenia oka, z tym moim, który dotykał mnie z taką delikatnością i szeptał do ucha te wszystkie czułe słówka. Który z nich do cholery był prawdziwy?

— Myślisz, że zajebie Rake'a? — zapytał Broda.

— Nie, nie ma opcji. Houston może i jest popierdolony i nie ma problemu, żeby ubrudzić rączki, ale nie jest idiotą. Będzie trzymać nerwy na wodzy, w tym jest akurat dobry.

— Kurwa, nie wiem. Popierdoliło go na punkcie tej młodej. W sensie, kurwa... pomyślałbyś, że ktoś taki jak on... eh... Wszechświat zwariował. Spierdalam do łózka, jestem wyjebany.

Krzesła zaszurały ponownie, a kroku rozbrzmiały w pogrążonym w ciszy budynku.

— Tia, nie pamiętam, kiedy kurwa spałem — rzucił Hatchet. — Nie budźcie mnie, chyba że będziemy pod ostrzałem.

Broda wymamrotał coś w odpowiedzi, kiedy uskoczyłam za róg, obserwując ich jak wspinali się po schodach. Czułam, że serce biło mi dziko w piersi, a łzy zaczynają szczypać pod powiekami.

I właśnie wtedy w salonie po przeciwnej stronie korytarza zobaczyłam ruch. Zamarłam na moment, żeby uświadomić sobie, że to sylwetka Houstona, pogrążona w ciemności.

Usiadł na kanapie i chociaż nie mogłam być tego pewna, spojrzał na mnie uważnie. Czy wiedział co podsłuchałam?

— Chodź tutaj — szepnął, wyciągając do mnie rękę.

Zerknęłam niepewnie w stronę schodów, zastanawiając się czy powinnam spełniać tę prośbę. Weszłam do salonu na drżących nogach, stając niepewnie przed nim.

Wyciągnął w moją stronę ręce i pociągnął w swoją stronę, tak że siedziałam okrakiem na jego kolanach. Położyłam dłonie na jego ramionach, czując że wbijał we mnie to magnetyczne spojrzenie. Bałam się na niego patrzeć, przekonana że jeśli tylko spojrzę mu w oczy, przejrzy mnie na wylot.

Położył dłonie na moich biodrach, a ja pomimo ciemności zauważyłam, że jego knykcie były czerwone.

— Gdzie byłeś? — zapytałam cicho, walcząc z łzami. Słowa Hatcheta i tego drugiego gościa, huczały mi w myślach.

Pokręcił głową, co było całkiem do przewidzenia.

— Zajmowałem się tym całym gównem.

Zagryzłam wargę, tak mocno że poczułam na języku smak krwi.

— Zabiłeś dziś kogoś? — szepnęłam tak cicho, że przez chwilę byłam pewna, że mnie nie usłyszał. — Tego całego Rake'a?

Jego szczęka zacisnęła się nerwowo, a spojrzenie stało się bardziej czujne.

— Rake żyje — odpowiedział po chwili, spokojnym tonem.

Jego ręce przeniosły się wyżej, pod materiał czarnej bluzy, którą od niego pożyczyłam. Były zimne i szorstkie. Sprawiały, że moje ciało pokrywało się gęsią skórką. Nienawidziłam tego, że potrafił mnie doprowadzić do tego stanu. Moje ciało było całkiem od niego zależne.

— A ktoś inny? — kontynuowałam. Musiałam wiedzieć. I nie chciałam wiedzieć. Rozdzierało mnie to od środka, bo cholera jasna. Jego dłonie na mojej nagiej talii były takie delikatne. Jak więc te same dłonie kilka godzin temu nabawiły się krwawych ran? Czy pociągnęły za spust i odebrały komuś życie?

Wzięłam głęboki oddech, walcząc z tym dziwnym uczuciem zaciskającym się na moich płucach.

— Odcięliście komuś rękę, Houston?

Przełknął ślinę.

— Romy... — W jego głosie zabrzmiała niema prośba. — Nie rób sobie tego, maleńka. Wiesz, że nie mogę ci nic powiedzieć. Nie chcesz, żebym ci powiedział.

Samotna łza wypłynęła z mojego oka. Starł ją kciukiem. Przyciągnął mnie do siebie tak, żebym oparła czoło o jego czoło. Mój oddech był szybki i spanikowany, ale kiedy jego dłoń sunęła w górę i w dół mojego kręgosłupa, nic nie mogłam poradzić na to, że nie chciałam, aby przestawał.

Coś się zmieniło. Nie miałam pojęcia co, ale Houston się nie śpieszył. Dotykał mnie, jakby chciał zbadać całe moje ciało. Każdą jego krzywiznę i tajemnice. Dotyk na moich plecach był jak muśnięcie jedwabiu. Sunął w górę i w dół, w jakimś hipnotyzującym tempie.

— Jestem czarnym charakterem w tej opowieści — mówił cicho, nie przestając mnie dotykać. Jedna ręka wróciła na biodro, a druga sunęła w górę mojego ciała, aż natrafiła na pierś. Drażnił moją brodawkę, jeżdżąc palcem dookoła. Moje sutki momentalnie stwardniały, prosząc o jego uwagę. — Robię złe rzeczy, maleńka. I to się nie zmieni. Nie zniknie. Szkoda już się dokonała. Przykro mi, maleńka. Naprawdę mi przykro.

Odchyliłam głowę, kiedy gorący oddech owiał moją szyję.

— Wiem, że pójdę do piekła a że jestem sukinsynem, to prawdopodobnie wezmę cię ze sobą.

Gorące usta dotknęły wrażliwej skóry tuż z a uchem i całym moim ciałem wstrząsnął potężny dreszcz. Zacisnęłam palce na jego ramionach, a on objął mnie, abym nie spadła w tył. Czułam jego erekcję wbijającą się w moją kobiecość przez materiał jego spodni i moich majtek. Całował moją szyję, powodując, że topniałam w jego sprawnych dłoniach jak sopel na wiosnę. Dreszcz przebiegał po moim ciele, z każdym delikatnym pocałunkiem na mojej szyi.

Zdjął moją bluzę, rzucając ją na podłogę.

— Ktoś może przyjść — wyszeptałam.

— Wszyscy śpią, maleńka — odpowiedział równie cicho, wracając do mojej szyi. Może ja też byłam zła i zepsuta, skoro mu na to pozwalałam. Wyciągnęłam w górę ręce, kiedy pociągnął moją koszulkę. Upadła na podłogę obok bluzy.

Oblizał wargi, patrząc na mnie z pożądaniem. Moje policzki momentalnie zapłonęły, a kobiece ego zostało połechtane. Może i byłam próżna, ale uwielbiałam kiedy tak na mnie patrzył. Jakbym była najpiękniejszą, najseksowniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widział.

Delikatnie zaczął na nowo badać moje ciało. Zadrżałam, kiedy przejechał palcem po moim nagim brzuchu w górę piersi. Ominął je jednak z premedytacją, a palce obrysowały mój obojczyk. Moje ręce pokryły się gęsią skórą, a oddech miałam już szybki.

Napięcie między moimi nogami pulsowało, a jego twardy kutas przebijał się przez materiał moich majtek. Drgnęłam na jego kolanach, chcąc poczuć jak się o mnie ociera.

Nie odrywał ode mnie spojrzenia nawet na moment, kiedy wstałam i zdjęłam majtki. Patrzyłam jak zahipnotyzowana, gdy rozpiął rozporek, a jego nabrzmiały członek wyskoczył ze spodni.

Serce dudniło mi głośno w piersi, kiedy uklękłam przed kanapą. Mięsień na jego twarzy drgnął, ale nie oderwałam od niego wzroku, zniżając się. Zawahałam się tylko sekundę, zanim przejechałam językiem po całej jego długości.

Houston wydał z siebie cichy, podniecający warkot, który uderzył prosto w moją mokrą cipkę. Chwycił rękoma moje włosy, a ja wzięłam do ust jego erekcję.

Kolejny jęk satysfakcji rozniósł się po salonie. W nocnej ciszy wydawał się cholernie głośny.

— Boże, maleńka, zabijesz mnie — wymruczał.

Zaczęłam szybciej poruszać ustami, ssąc go i drażniąc językiem. Był za duży, abym mogła wziąć go całego do ust, więc pomagałam sobie dłonią.

Nagle odsunął mnie od siebie. Sapnęłam zaskoczona.

— Wejdź na mnie, maleńka — rozkazał, a ja ochoczo spełniłam prośbę. Pomógł mi, aby uklękła kolanami po obu stronach jego bioder i trzymając mnie mocno, nakierował na swojego sterczącego kutasa.

Wciągnęłam głośno powietrze, czując go głęboko w sobie. Oddychałam szybko, przymykając powieki i odchylając głowę. Kiedy otworzyłam oczy, dostrzegłam że przypatrywał mi się z jakimś nowym uczuciem wypisanym na twarzy. Omal nie jęknęłam.

Dał mi chwilę, aby przyzwyczaiła się do tej pozycji. Czułam, jak pulsuję na jego kutasie, ale nie pozwolił mi się ruszyć. Pieścił moje piersi z niemal nabożną czcią. A potem jego ręce zacisnęły się na moich biodrach, a ja zaczęłam się poruszać. Ale nawet w tej pozycji, to on nadawał tempo.

— Dotknij się, maleńka — szepnął, nie wznoszącym sprzeciwu tonem. — Chcę zobaczyć jak się dotykasz.

Oddychał równie szybko co ja, a jego idealnie wykrojone wargi były uchylone. Miałam ochotę pochylić się i je pocałować, ale zamiast tego wsadziłam do ust dwa palce i nie odrywając spojrzenia od jego bursztynowych oczy, polizałam je.

— Kurwa, Romy...

Powoli położyłam palce na cholernie mokrych wargach sromowych i omal nie przepadłam, widząc miejsce gdzie łączyły się nasze ciała.

Jedną ręką trzymałam się jego ramienia, a drugą zaczęłam zataczać kółeczka na mojej mokrej cipce. Czułam budujące się we mnie napięcie. Palce Houstona wbijały się w moje biodra, nadając naszym ruchom rytm. Ujeżdżałam go szybko, czując jak z każdym kolejnym pchnięciem, jestem coraz bliżej spełnienia.

Serce dudniło mi głośno w piersi, a orgazm zaczął budować się w dole mojego brzucha. Zamknęłam powieki, przyśpieszając robić sobie dobrze, a Houston jęknął głośno.

Doszłam, wykrzykując jego imię. Zaraz potem poczułam, jak wypełnia mnie jego nasienie.

Schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi, a on głaskał mnie po plecach. Było spokojnie i cicho. Słychać było tylko tykanie zegara w kuchni i nasze powoli uspakajające się oddechy.

A potem ktoś zaczął bić brawo. Momentalnie chciałam zejść z Houstona, ale wzmocnił uścisk.

— Wypierdalaj, Rush — syknął, patrząc ponad moje ramię.

Usłyszałam jeszcze jego głośny śmiech, kiedy szedł po schodach, zanim spaliłam się ze wstydu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro