Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

Wściekłość mieszała się we mnie z jakąś dziwną paniką, której źródła nie byłem do końca pewien. Adrenalina buzowała w moich żyłach, napędzając mnie do działania i sprawiając, że zdecydowanie przekraczałem dozwoloną prędkość.

W głowie rozegrały mi się już wszystkie czarne scenariusze, kiedy wróciłem do mieszkania i dostrzegłem, że zarówno ubrania Santany jak i ona sama zniknęły. Cholerna, uparta blondynka. Miałem wrażenie, ze jej mózg działał na odwrót. Kiedy mówiło jej się zostań – uciekała. Kiedy mówiło się uciekaj – nie ruszała się z miejsca.

Zdjęcia z blatu biurka Big Jima pojawiały się raz za razem przed moimi oczami, kiedy jechałem dwupasmówką w stronę domu Tammy. Potęgowały uczucie niepokoju. Łaskotało tył mojej głowy, zupełnie jakbym czuł na sobie czyjeś uważne spojrzenie. Nienawidziłem tego uczucia. Nie chciałem oglądać się przez ramię i za cholerę nie chciałem się martwić o żadną wkurzającą blondynkę.

Zatrzymałem motocykl pod domem Tammy i od razu mnie zmroziło. Zabudowania były tutaj gęste. Dom stał przy domu, więc ciężko było o prywatność. Kilku sąsiadów wyszło na swoje werandy i zerkali z lękiem i zaciekawieniem w stronę bladoniebieskiego domku z łuszczącą się farbą.

Zapewne miało to związek z tym, że Santana stała na werandzie a w ręku trzymała pistolet. Na podjeździe tuż przy motocyklu, obok którego zaparkowałem stał Key, patrząc na nią z żądzą mordu w oczach.

Boże albo była zwykłą idiotką albo chciała umrzeć. Pokręciłem głową, ale rozbawienie szybko ze mnie uciekło, kiedy dostrzegłem wściekłe spojrzenie Keya. Zaciskał w pięści dłonie, a że był chorym sukinsynem, nie miałem wątpliwości, że fakt, iż Santana Mason była kobietą i córką jego prezydenta nie uchroni jej przed jego furią. Z tym facetem coś ostro było nie tak. Podejrzewałem, że każdy w klubie mierzył się z jakimś gównem, ale w Key'u było tyle syfu, że ledwo sobie z tym radził. Był nieobliczalny, a to czyniło go niebezpiecznym.

— Key — syknąłem wściekle, robiąc w jego stronę ostrożny krok.

— Spierdalaj, to nie twoja sprawa — odwarknął, nie odrywając spojrzenia od Santany.

Cóż, to zdecydowanie była moja sprawa, bo w ostatnim czasie zerżnąłem ją na kuchennym blacie Big Jima i miałem cholerną ochotę to powtórzyć. Zwłaszcza po tym, jak wczorajszego wieczora skakała po mnie półnaga.

Cholera, wyglądała jak anioł zemsty i rozczochranymi blond włosami, furią w zimnych brązowych oczach i spluwą wycelowaną prosto w Keya. Jeśli przez myśl mi przeszło, że nie umiała posługiwać się bronią, to w tej chwili właśnie wszystkie wątpliwości wyparowały. Stała pewnie na nogach, w lekkim rozkroku, a dłonie zaciśnięte na pistolecie nie zadrżały nawet o milimetr. Zdecydowanie wiedziała, jak sobie radzić ze spluwą. I cholera dotarło do mnie, że nie musiałem się o nią martwić. Doskonale panowała nad sytuacją. Była pieprzoną oazą spokoju i to ona rozdawała tutaj karty. Uśmiech wykrzywił moje wargi, a jakaś dziwna duma rozkwitła w sercu. Niedobrze, nie powinienem tego czuć.

— Stój w miejscu Rush albo odstrzelę mu pierdolonego kutasa — powiedziała zaskakująco spokojnym tonem, a ja z podziwem uniosłem brew. Cholera, to było nawet seksowne. W tych króciutkich szortach, brązowych kowbojkach i białej bluzeczce na ramiączkach wyglądała jak mokry sen każdego faceta.

— Możesz odłożyć broń, dziecinko? — zapytałem, unosząc ręce w górę i przechylając głowę. — Żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać?

— Stój w miejscu, do cholery, Rush. Jestem kurewsko spokojna — warknęła, po czym wróciła spojrzeniem do Key'a. — A ty wypierdalaj.

— Nie ma kurwa mowy! — wrzasnął. — Chcę porozmawiać z Tammy!

— Straciłeś szansę, kiedy wsadziłeś kutasa w pieprzoną Candy! — odkrzyknęła równie głośno. — Chyba cię popieprzyło, jeśli pozwolę ci się do niej zbliżyć.

— To nie twój pierdolony interes, księżniczko — syknął, robiąc w jej stronę krok.

Cień przemknął przez bladą twarz Santany, zanim nacisnęła spust. Huk uniósł się w powietrze, a kula wylądowała przed stopami Key'a. Automatycznie odskoczyłem w bok.

— Popierdoliło cię do reszty?! — wrzasnął, patrząc na nią z mieszaniną zdziwienia i wściekłości. Zrobił się czerwony na twarzy, ale nie odważył się znowu ruszyć w jej stronę.

Patrzyłem na tę scenę, nie do końca wiedząc czy powinienem się, kurwa, mieszać. Z drugiej strony ktoś mógł wezwać gliny, a nie chciałem, żeby Santa miała przejebane. Więzienie to zdecydowanie nie miejsce dla niej. Chociaż... podejrzewałem, że nie było czegoś z czym ta pyskata smarkula by sobie nie poradziła.

— Powiedziałam ci — zaczęła cicho, nie spuszczając wzroku z Key'a. — Nie zbliżysz się do Tammy. Ona nie chce z tobą rozmawiać. Miałeś swoją szansę. Właściwe miałeś milion pieprzonych szans i każdą zmarnowałeś. Zabieraj swoją zasyfioną dupę na motocykl i daj tej biednej dziewczynie święty spokój.

— To nie twoja sprawa z kim się pieprzę — warknął i zrobił taki ruch, jakby chciał podejść bliżej, ale w porę się opamiętał. — Tammy i ja mamy umowę. Nic ci do niej.

Santana zaśmiała się cicho.

— Umowa oficjalnie rozwiązana, Key — syknęła, mrużąc oczy. — Jakbyś nie zauważył, nie żartuję. Spróbuj, a cię zastrzelę.

— Pierdolenie.

Przechyliła głowę. Cholera, mojemu kutasowi za bardzo podobał się ten widok.

— Naprawdę? Chcesz się przekonać, Key? Tammy jest dla mnie jak siostra i nie pozwolę ci się do niej zbliżyć. Ojciec i JJ zadbali o moją edukację. Mogę kurwa strzelić prosto w twoją pieprzoną gałkę oczną i nie zawaham się tego zrobić. Nie będzie trudno się ciebie pozbyć. Jakbyś zapomniał jestem córeczką tatusia, a on jest prezydentem twojego pieprzonego klubu. Zdecydowanie nie pozwoli mi trafić do paki i pomoże mi pozbyć się twojego zasranego ciała. Więc jeśli chcesz, możesz spróbować... Właściwie — Uśmiechnęła się tak mrocznie, że aż mnie dreszcz przeszedł. Suka była popieprzona. — Proszę zrób to. Problem się rozwiąże.

Key wpatrywał się w nią, jakby analizując jej słowa. A potem prychnął jak obrażony nastolatek i wsiadł na motocykl.

Wpatrywałem się w Santanę, jak zabezpieczyła broń i schowała za brązowy pasek szortów. Rzuciła mi pochmurne spojrzenie.

Uśmiechnąłem się do niej szeroko, na co zmrużyła oczy.

— Mogę cię dzisiaj zerżnąć, dziecinko? — Igrałem z ogniem.

Prychnęła, ale nie potrafiła ukryć uśmiechu. Kącik jej ust zadrżał lekko. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę werandy. Weszła po schodach, a ja obserwowałem jak zahipnotyzowany jej okrągły tyłek. Odwróciła się, zanim weszła do środka.

— Możesz pomarzyć — mrugnęła do mnie i zniknęła za drzwiami.

Pokręciłem rozbawiony głową, nie mogąc przestać się głupio uśmiechać. Oh, zdecydowanie pomarzę. Ruszyłem za nią do środka. Jeszcze trzy minuty temu byłem na nią kurewsko wściekły, a teraz znowu nie mogłem przestać myśleć o tym, żeby się w niej znaleźć.

Złapałem ją zanim dotarła do Tammy. Chwyciłem ją za nadgarstek i pchnąłem na ścianę w korytarzu.

— Co ty robisz? — zapytała zaskoczona.

— Powinienem wystrzelać ci po tyłku — powiedziałem poważnie.

Otworzyła usta z oburzenia.

— Miałaś na mnie czekać w mieszkaniu, Santa — kontynuowałem. Przed oczami stanęły mi zdjęcia wysłane Big Jimowi i wściekłość znowu uderzyła we mnie jak cholerna ciężarówka, omal nie zwalając mnie z nóg. Na myśl, że mogli ją dopaść, kiedy jechała do Tammy, widziałem na czerwono, a za serce chwytała mnie dziwna panika. — Zapomniałaś, że ktoś musi pilnować twojego seksownego tyłka?

Wciągnęła ze świstem powietrze, kiedy naparłem na nią mocniej, a moje palce zacisnęły się na jej pośladku. Oblizała wargi, patrząc na mnie z wściekłością zmieszaną ze zdumieniem. Lubiłem ją taką. Przypartą do muru dosłownie i w przenośni. Lubiłem obserwować jak ogień w jej oczach maleje, żeby zaraz potem zmienić się w pożar stulecia.

Pochyliłem się, szepcząc prosto do jej ucha.

— Może miałem nadzieję dokończyć to co zaczęłaś wczorajszej nocy? — Zapach czereśni wypełnił moje nozdrza, a Santana zadrżała w moich ramionach. Uśmiechnąłem się sam do siebie, kiedy mnie odepchnęła. Pozwoliłem jej na to, wiedząc, że zabawa będzie przednia.

Obserwowałem jej kołyszący się tyłek, kiedy pokazała mi środkowy palec i zniknęła w pokoju Tammy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro